Skocz do zawartości

[podróbki] czyli dylemat - jak bardzo jestem legalny?


Rekomendowane odpowiedzi

Pewnien temat na tym forum, założony przez pewnego użytkownika dotyczący pewnego komponentu rowerowego z logo pewnego producenta wywołał małą burzę :) A mnie skłonił do refleksji.

 

Lat temu cztery zanabyłem na ebayu.com kierownicę pewnego uznanego producenta, oczywiście karbonową. Cena była bardzo (wówczas) atrakcyjna - połowa ceny dystrybutora krajowego. Kierownicę kupiłem. Poużywałem trochę, potem sprzedałem, bo zmieniła mi się koncepcja mojej dwukółki.

 

W momencie zakupu rzeczonego przedmiotu temat podróbek był mi właściwie obcy - głównie z braku zainteresowania tą kwestią, poza tym nie było o tym tak głośno jak dziś.

Nie analizowałem szczegółowo cech kierownicy, kształtu ani kolorystyki logo producenta (nie piszę "producenta" bo nie mam pewności czy faktycznie kupiłem lewiznę), jego umiejscowienia, masy, grubości ścianek itd. Dla mnie była to zwyczajnie kierownica odpowiadająca moim potrzebom. A co ciekawe - w przeciwieństwie do wielu obecnych podróbek była trochę cięższa niż podawał producent na swojej stronie - a to jak sie okazuje jest bardzo istotne kryterium legalności :)

 

Nie jestem w stanie w żaden sposób sprawdzić czy miałem oryginał czy nie - gdy kierownicę dostałem do łapek nie miałem od niej już nawet rachunku, pudełka czy czegokolwiek, co pomogłoby zidentyfikować produkt - tych drobiazgów pozbyli się moi rodzice, którzy na moje życzenie rozpakowali kierownicę a resztę wyrzucili, tak by moje zakupy nie zajmowały za dużo miejsca (kompletowałem wtedy na odległość rower i w polskim domu czekała na mnie duża ilość przesyłek).

 

Kierownica po utracie dla mnie przydatności została przeze mnie sprzedana, gdybam że do dziś cieszy nowego nabywcę.

 

We wspomnianym na początku temacie pojawiły się różnorakie zarzuty, oskarżenia i pogróżki :)

 

Do głowy przyszło mi więc pytanie: czy wówczas byłem paserem?....

 

 

 

A tak poza tym jeszcze kilka refleksji związanych ze wspomnianym tematem:

 

Smutne jest to, że temat nabywania, korzystania i pokazywania podróbek jest czymś zupełnie normalnym i naturalnym i nie wywołuje ŻADNYCH moralnych oporów. Żadnych. W temacie też się odezwałem "z uśmiechem" choć tak naprawdę zdaję sobie sprawę z pewnych smutnych aspektów, kryjących się za wspomnianym obiektem testu i sposobem jego wyprodukowania i nabycia.

 

Wrzucę tu MOJE ZDANIE:

- wiele osób próbuje rozgraniczyć użytkowanie takiego przedmiotu od innych aspektów z nim związanych ("nie rozprowadza", "nie sprzedaje", "nie zachwala" itd)

- pojawił się argument o kiepskich zarobkach i z tego powodu usprawiedliwionej potrzebie zakupu "tańszej wersji" pożądanego produktu. :) Nielegalność usprawiedliwiona biedą? Chyba nie za bardzo....

- pojawił się argument o "przeszacowanej" wartości komponentów tego producenta - nie są warte tyle ile się za nie woła. Warte są właśnie tyle ile w "korzystnej opcji" płaci się za nie. Sensowniejsze wydaje się jednak że jeśli na coś mnie nie stać to tego nie kupuję. Zmiast tego można wybrać tą samą rurkę, bez feralnego logo. Jednak to logo wydaje się mieć niebagatelne znaczenie :) Może mam inne nastawienie, ale jeśli wiem że coś nie jest oryginalne to wolę mieć bezimienne niż oryginalnopodobne.

- produkty wspomnianego producenta (podobnie jak innych podrabianych producentów) mają przeszacowaną wartość, jednak z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu są namiętnie podrabiane przez lewych wytwórców i z chęcią kupowane przez chętnych na posiadanie takich pseudo ale mimo wszystko "kultowych" części.

- jeśli ktoś uznaje że dany produkt nie jest wart wołanej za niego ceny - przecież można wybrać inne, lepiej oszacowane pod tym względem marki?

 

A teraz z drugiej strony:

- pojawiła się chęć "ukarania" złoczyńców - w tym przypadku nabywcy przedmiotu sprawy jak też całościowo forum, na którym temat się pojawił. Moim zdaniem to rozwiązywanie problemu od tyłka strony. Jeśli poniektórzy poczuwają się do chęci i sił by walczyć z takim procederem niech podejmą walkę ze źródłami a nie tam gdzie rzeka wpada do morza. Zróbmy porządek z tymi, którzy są w zasięgu  Trochę jak karanie narkomanów a nie dilerów. 

- rzeczona firma, producent podrabianych komponentów kontra szkocke forum rowerowe... Śmiać mi się chce - dlaczego nie zrobią porządku u źródła? BO TAM MAJĄ ICH GDZIEŚ. :)

 

Kilka osób nie jest w stanie ścierpieć procederu prezentacji i zachwalania nielegalnych przedmiotów, powołują się na swóją "czystość".

Nie znam tych osób, nie wiem jak żyją, jaki mają kodeks moralny na co dzień - może faktycznie są czyste. Trudno mi jednak uwierzyć, że przez całe swoje życie ani razu nie naruszyli zasad, których tu bronią, mieli też różnorake potrzeby, posiadania tego czy tamtego.. To dorośli ludzie, w mniej lub bardziej zaawansowanym wieku i przecież byli kiedyś młodymi dorosłymi, nastolatkami czy też dziećmi. NIE ZARZUCAM NIKOMU NICZEGO ale wydaje mi się wręcz niemożliwe, że przez cały żywot, nie skorzystali ani razu z lewego programu komputerowego, nie ściagnęli ani sztuki filmu z niekoniecznie czystego źródła, czy ich uszy nie zostały skalane ani jedną sztuką muzycznego kawałka w dowolnym formacie z wątpliwego co do  legalności źródła.

 

Jeden z gorliwych wojowników, obrońców idei legalności obecnie pomieszkuje za granicą. Wątpię że wyjechał z kraju-raju z powodu piękych widoków czy innych trudnych do oceny walorów klimatu nowej ojczyzny. Raczej powodem wyjazdu była banalna ekonomia a polski raj porzucił jak gdybam z powodu mało zjadliwej polskiej rzeczywistości. Częścią tej rzeczywistości jest ograniczony dostęp do upragnionych/chcianych dóbr różnego rodzaju. Mam dosyć mocny moralny kręgosłup ale żyjąc wcześniej we wspomnianej polskiej realności zdarzało mi się "osłabnąć" :) bo jestem człowiekiem. 

Obecnie moja ekonomia jest na tyle satysfakcjonująca że zainteresowanie podróbkami mi przeszło - nie widzę potrzeby by nabywać kierownicę ze spornym logo, jeśli już kupuję taką bez logo. Może też wyrosłem z chęcia posiadania orginałopodobnych rzeczy - taka magia na mnie nie działa.

 

Jeszcze jeden bardzo ważny moim zdaniem aspekt tej sytuacji: żadna z osób, która w ten czy inny sposób opowiedziała się po stronie założyciela wspomnianego tematu nie jest dotknięta problemem, który dotyka autentycznego producenta podrabianego produktu.

 

Jestem pewien że żadna z tych osób nie jest wytwórcą dóbr duchowych ani materialnych, które budzą zaineresowanie tych, którzy z takich dóbr chcą skorzystać dla własnego zysku. Mówiąc wprost: żadna z tych osób nie jest okradana tak jak jest okradany producent przedmiotu wspomnianego tematu.

 

Jestem pewien, że gdyby te osoby znalazły się w takiej sytuacji to reagowałyby zupełnie inaczej, adekwatnie do bycia okradanym. 

 

Ps. Dobrze mają ci, którzy interesują się rzeczami trudnymi lub niemożliwymi do podrobienia, np ze względu na technologiczne zaawansowanie.  Ich dylemat nie dotyczy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Się rozpisałeś... Odpiszę na zadane pytanie

 

 

Do głowy przyszło mi więc pytanie: czy wówczas byłem paserem?....

 

Nie, nie jesteś.

 

Nikt nie przejmuje się osobami, które kupiły podróbkę i sprzedadzą ją dalej. Za mała skala. Kupujący może jedynie żądać zwrotu gotówki, w związku z niezgodnością towaru z umową. To w sumie tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie ten rzeczony uzytkownik moze sobie jeździć na wątpliwej kierownicy z logo znanego producenta - jego sumienie, jego zdrowie. Tępić proceder należałoby od źródła, zgadza się. Tym sie powinien zająć sam wielki R, a nie ktoś tam z forum. Na pewno jednak nie powinno się pozwalać na otwarta dyskusję na temat konkretnej podróbki, o zgrozo robic z tego test. To szkodzi wizerunkowi firmy i co gorsza, również nam tu na forum, za autopromocję lewych towarów. Prawde powiedziawszy nie wiem nawet czy nie zgłosić na samego siebie zdjęcie z testu R7, którego kupiłem z tajwanu. Wprawdzie oryginał, ale jednak praktyki chińczyków są nieczyste (o czym wspomniałem w opisie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chodziło mi o to jak zareagowałby mój nabywca. Raczej o sam aspekt mojego wejścia w posiadanie tego przedmiotu :)

 

A to że nikt się nie przejmuje takim sprzedawcą nie oznacza że z definicji nie może być on taką a nie inną osobą. 

Jeśli nie ściga się drobnych złodziejaszków, bo to mała szkodliwość społeczna nie oznacza to że nie są złodziejaszkami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Na pewno jednak nie powinno się pozwalać na otwarta dyskusję na temat konkretnej podróbki, o zgrozo robic z tego test.

Cytując klasyka "Leo, why?!"

 

Widziałeś ile testów telefonów produkcji Nokla jest w sieci? Ile jest testów telefonów podobnych do Iphone, czy Samsung Note?

 

Idąc Twoim tokiem myślenia, powinienem siebie zaraportować. Polecałem lampki no-name z biedronki za 16zł komplet, gdzie pojedyńczo, z logo Authora, czy Mactronica, kosztują po 25zł/szt. Za co płacimy? Tak, za logo.

 

Jeśli podróbki są dobrej jakości (a często są z tych samych fabryk co oryginały!), są bezpieczne i dużo tańsze, to powinno się je zachwalać i polecać. Nie ma co płacić za markę i logo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tu właśnie sedno sprawy, moim zdaniem specyficzne upatrywanie pewnych rzeczy.

 

To że lampce Authora z Lidla nie ma logo Authora to trochę inna bajka. Ani Author ani Lidl nie są producentami tejże lampki, kupili je od tego samego producenta, który maznął na swoim produkcie dwa różne loga. Lampka z Lidla nie jest podróbką lampki Authora, jest Lidlowska wersją produktu, który zaoferował też Author. Chyba że wierzysz w to, że ta lampka za 25 zł to wytwór inżynierów firmy Author? :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale o co chodzi o to "wszystko"? O dwie lampki z innym logo konfekcjonera?

 

Bo jestem pewien, że chiński naród jest bardzo zdolny i potrafi na terenie własnego państwa wytwarzać bez problemu pewne pożądane dobra, niekoniecznie odpalając należną działkę pierwotnemu twórcy tego produktu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawia mnie jeszcze jeden ciekawy temat: co jeśli kupię ramę/rurkę/koła jednego producenta następnie usunę wszystkie loga i nakleję sobie inne? Kilka autentycznych przykładów:

 

  1. Znajomy w szosówce Gianta zmieniał sztycę i aby pasowała do roweru nakleił na niej logo Giant, takie jak miał na poprzedniej sztycy oryginalnie dostarczonej z rowerem. Czy oryginalna sztyca była produkcji Gianta tego nie wiem, możliwe że to masówka sprzedawana pod różnym logo. Po roku użytkowania odsprzedaje cały rower z nową sztycą informując kupującego że sztyca to jakiś no name na który nakleił sobie logo aby pasowała wizualnie do ramy. Naklejkę można łatwo usunąć, czy powinien to zrobić sprzedający czy kupujący może zachować sztycę z nieoryginalnym logo? 
  2. Kolega kupił sobie amortyzator RS Reba, poprzecierał naklejki więc zamówił sobie nowe jednak nie oryginalne a po prostu wykonał wzór i zlecił wykonanie naklejek firmie która się zajmuje produkcją naklejek i tym podobnych. Nie tylko naklejki nie są oryginalne, ale i należą do innego modelu - RS Sid, bo takie chciał sobie nakleić. Producent ten sam ale model inny czy kolega robi coś źle? Amortyzator nie był dalej odsprzedawany.
  3. Allegro - ktoś sprzedaje używane koła składane z markowych części podając konkretnych producentów oraz modele, usunął jednak oryginalne naklejki z obręczy. Jak wiadomo z zewnątrz wiele obręczy prezentuje się identycznie bo jest zaledwie kilka wzorów ich wykonania (owalne, stożkowe itp.) oraz wykończenia (oczkowane, różne łaczenia). Załóżmy że sprzedający podaje na aukcji prawdziwe informacje dotyczące obręczy, czy mimo to zrobił coś źle usuwając logo producenta zamieniając produkt markowy w no-name?
  4. Aukcja ramy na allegro, ze względu na zmęczony wygląd ramy (chyba kelly's) ktoś oddał ją do piaskowania następnie nałożył grafiki oraz logo Specialized aby rower prezentował się lepiej bardziej "pro". Sprzedający nie ukrywał tego faktu, na aukcji umieścił informację, że nie jest to rama specialized tylko odnowiony wizualnie konkretny model innego producenta. Ze względu na kształt ramy (rurki, kąty) oraz technologie (suport, stery, hak, mocowanie hamulca) łatwo rozpoznać ramę kelly'sa i widać że nie jest to specialized tj. sprzedający nie próbuje na siłę upodobnić ramy do produktu specialized. Czy mimo to nie powinien jej sprzedawać?

Wszystkie te zmiany pierwotnie wykonane zostały dla celów własnych, wizualnych. Każda z części była użytkowana przed sprzedażą, tzn nie były przerabiane aby łatwiej lub drożej sprzedać.

 

 

PS

Zapomniałem dorzucić coś do tematu: producenci powinni dodawać do swoich części certyfikaty oryginalności z jakimś hologramem itp. Skoro jakaś część kosztuje i tak grubo powyżej 200pln z czego większa cześć to marża i cena logo to te grosze na certyfikat nie powinny mieć znaczenia. A teraz w czasach internetu można by np taką część zarejestrować na stronie producenta podając nr seryjny potwierdzając oryginalność oraz legalne pochodzenie. Ciekawe czy wspomniany producent sam rozpoznałby swoje komponenty zestawione z podróbkami? W tej chwili nie jest to opcją ale teoretycznie swojego czasu mógłbyś oddać kierownicę do producenta na ekspertyzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

arroyo@ - odwołując się do końcowej części (PS) nie sądzę aby kiedykolwiek coś takiego powstało dla części rowerowych prędzej jeśli w ogóle dla ram czy całych rowerów. Słuchawki Monster Beats są bardzo często podrabiane producent wprowadził dokładnie to o czym wspomniałeś czyli możliwość zarejestrowania słuchawek na stronie i sprawdzenia ich oryginalności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale co ma wspólnego zakup w taki sposób i takich produktów i takie ich potraktowanie z zakupem nielegalnego, podrabianego produktu?

Pewna osoba kupiła świadomie kierownicę z logo producenta, który z tym produktem nie miał nic wspólnego. 

 

Jeśli kupię chińską karbokierę, nakleję na niej logo Easton i sprzedam ją jako produkt "oryginalny" to popełniam przestępstwo. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1, 2, oraz 4. Jedyne czego można się obawiać, to sprawy cywilnej o wykorzystanie logo/nazwy producenta. Szansa na coś takiego? Bardzo niewielka. Jeśli kupujący jest świadom tego, co jest na aukcji i ma to jasno objaśnione, to nie ma problemu.

 

Co do przykładu trzeciego, to trochę nie rozumiem. Jeśli kupujący mu uwierzy i to kupi, to ok. Jedyne co traci, to troszkę zainteresowanych kupnem i tyle. To tak jak maluch, czy audi bez znaczków. Ten kto się zna, to myślę, że i tak pozna, a ten kto się nie zna, łyknie nawet podróbkę ;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewna osoba kupiła świadomie kierownicę z logo producenta, który z tym produktem nie miał nic wspólnego. 

No raczej z tym bym się nie zgodził. Wcale by mnie nie zdziwiło jeśli obie sztuki w porównaniu nie różniły się niczym (pomijając aspekt ceny).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykład 1: sprzedający i kupujący wiedzą jak wygląda przedmiot sprzedaży. Obaj godzą się na takie warunki skoro dobili targu i przedmiot zmienił właściciela. Produkt jest poza tym używany, w pierwotnej wersji został kupiony w legalny sposób i producent na tym zarobił. Gdzie tu wątpliwości o legalności takiej transakcji?

 

Przykład 2: produkt został kupiony legalnie i mam prawo poddać go metamorfozie, jeśli nie jest odsprzedawany to już zupełnie problemu nie ma, korzyści finansowych nie ma - przykład nijak nie ma się do sytuacji sprzedaży "lewej" kierownicy.

 

Przykład 3: usuwając znaki towarowe w najgorszym przypadku obniżam potencjalną wartość sprzedaży - mój wybór.

 

Przykład 4: sprzedający nie sprzedaje ramy specialized, tylko ramę kellysa, o czym informuje. Jeśli kogoś interesuje rama kellysa z napisami specialized - jego sprawa. Może nie poczuwa się na siłach do własnoręcznego wykonania logo spec na ramie kellys :)



No raczej z tym bym się nie zgodził. Wcale by mnie nie zdziwiło jeśli obie sztuki w porównaniu nie różniły się niczym (pomijając aspekt ceny).

Zastanawiam się czy wiesz o czym piszesz :)

Rozumiem, że rzeczona kierownica została kupiona jako nówka za ułamek ceny oficjalnej ceny, zapewne w normalnym (netowym bądź stacjonarnym sklepie) :) W takim razie działalność handlową w tym sklepie prowadzi jakiś filantrop, który sprowadza wujka Toma pod polskie strzechy.

Ja kupując do tej pory wszystkie moje kierownice (FSA K-force, FSA SLK, Use riser, Truvativ team) otrzymałem je w gustownym opakowaniu. Ritcheya otrzymałem w gustownym foliowym kondonie :) Do wszystkich wspomnianych oprócz Truva były załączone naklejki, którymi ja osobiście przyozdobiłem ścianę warsztatu. Chińczycy raczej nie bawią się w jakąkolwiek oprawę swoich firmowych produktów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@arroyo Sytuacje 1,2 i 4 wzbudzają we mnie pewien uśmiech politowania, gdyż nie widzę powodu do wstydu z racji posiadania takiej czy innej, oryginalnej części, a tym bardziej nie widzę powodu, by te części przemalowywać, ale co kto lubi. 3 to przykład, jak obniżyć wartość sprzedawanego produktu jednym ruchem. Jednakże nie widzę w tym nic zdrożnego.

 

 

@szliri Niech i te kierownice będą robione w tej samej fabryce, na tych samych liniach produkcyjnych, przez tych samych ludzi, nawet z tych samych materiałów co oryginał. Ale dopóki posiadają logo producenta oryginału, a pieniądze do niego nie trafiają, to zwykła podróba. Gdyby były sprzedawane pod własną marką, nie byłoby problemu.

 

 

Pozwólcie, że się powtórzę: "Dla mnie sprawa jest prosta - nie masz pieniędzy na oryginał, kup coś tańszego lub wkładaj drobne do skarbonki." Czy każdy musi korzystać z węglowych rurek Ritcheya, słuchać mobilnie muzyki z iPoda, na szyi nosić szalik Burberry, a na nadgarstku Rolexa i pisać piórem Montblanc? Nie. Dla każdej z tych rzeczy można znaleźć co najmniej kilka alternatyw w niższej cenie. Może nie tak elitarnych, ale nadal porządnych. Jeśli kogoś boli posiadanie np. aluminiowej sztycy Accenta, Sansy Clip+, szalika z sieciówki, zegarka Seiko czy pióra Watermana i woli kupić podróbkę, a przez to być obiektem drwin bardziej doświadczonych w danym temacie osób, cóż, jego wybór.

 

I jeszcze drobna ciekawostka. Co zatrzęsienie podróbek potrafi zrobić z poważnymi markami: klik

A w temacie zegarków i piór - polecam lekturę specjalistycznego forum i jedną pozytywną opinię o podróbkach. Pewnych rzeczy po prostu się nie robi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W innym temacie podałem link do tego artykułu. Może rozwieje on wątpliwości niektórych "praworządnych".

http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/sn-odsprzedaz-i-kupno-podrobionych-towarow-to-nie-paserstwo#

 

Czego on dotyczy?

W skrócie kupno czy nawet sprzedaż podrobionych przedmiotów nie jest czynem karalnym/ przestępstwem. Ustawodawca przewidział jedynie karę dla osób "wprowadzających do obrotu..." podrobione towary. "Wprowadzanie do obrotu jest czymś zupełnie innym niż sprzedaż czy tym bardziej kupno.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie zastanawia co daje logo uznanego producetna na nieznanym co do jakości produkcie :)

To jak seks z "kaszalotem" któremu twarz przykryje się rozkładówką z Playboya :) Jest do czego się pouśmiechać nawet jak pod spodem.... chiński karbon :)



Czy z tego wynika że użytkowników i administatorów wspomnianego szkockiego forum w Polsce można cmoknąć w tyłek, bo byliby legalni? :)

Detaliczny handel podróbkami wygląda więc na detaliczny handel wszelkim innym dobrem. Jeśli polski sprzedawca zanabył graty od chińskiego podrobkiewicza, to wynika że tknąć go nie można. :)

 

Jeśli na allegro znajdują się więc podróbki a sprzedający wzbudzi zainteresowanie allegro bądź "organów" musi podać źródło pochodzenia jego dóbr. W takim przypadku chyba zawsze źródłem będzie Pan Cheng z Pekinu, bo polskiego pośrednika nie wypada wkopać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro wytwarzanie i wprowadzanie do obrotu podróbek jest przestępstwem, to ich kupno i sprzedaż jest paserstwem - jeżeli osoba ma świadomość, że jest to podróbka. Zakłada się jednak, że osoba (klient) działa w dobrej wierze, czyli nie wie, że nabywa produkt podrobiony. Od przeciętnego Kowalskiego nie można wymagać, aby był biegłym rzeczoznawcą i był w stanie ocenić ponad wszelką wątpliwość legalność danego produktu, który jest mu oferowany. Stąd takie a nie inne orzeczenie SN. 

 

Osobiście nie widzę sensu w nabywaniu podróbek. Co przez to chce się uzyskać? Nadruk? Logo? W jakim celu? Żeby pokazać, że ma się więcej pieniędzy niż w rzeczywistości się ma. Taka jest idea podróbki. Jest wielu producentów oferujących legalny,  tańszy produkt o zbliżonych parametrach technicznych. A że marka nie jest prestiżowa, tylko Xiang Xing, no to cóż - trzeba przeboleć. Nabywanie podróbek w celu ulżenia sobie parcia na logo, to przede wszystkim oszukiwanie samego siebie i robienie z siebie kolorowej wydmuszki pod którą kryje się goły tyłek. 

Jedynym moim produktem, który posiadam, a wzbudza silne poczucie nielegalności to team'owe ciuchy. Nie wiem, ani nie jestem w stanie ustalić, czy producent miał prawo umieszczenia nadruków Discovery, Saxo Bank czy CSC.

 

 

Jeden z gorliwych wojowników, obrońców idei legalności obecnie pomieszkuje za granicą. Wątpię że wyjechał z kraju-raju z powodu piękych widoków czy innych trudnych do oceny walorów klimatu nowej ojczyzny.

 

 

Irytują mnie postawy ludzi, którzy ze "wsi" przyjechali do "miasta", stanęli na wysokim stołku i z góry palcem pokazują swoim "ziomkom" jak mają żyć i co mają robić. Zwykle przy okazji zapominają skąd przyszli oraz pomijają fakt, że na tle "miasta" już tacy aj-waj nie są...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe pytanie, te odnosnie ciuchow malowanych w barwy zespolow.

Tu problem jest nieco bardziej skomplikowany. Czasami nie wiadomo kto wlasciwie produkuje oryginalne ciuchy dla teamow lub kto ma prawa do ich uzywania i spzedawania.

Przypuszczam, ze ci producenci odziezy, ktorzy robia to legalnie dzialaja na zasadzie merchandisingu, czyli odpalaja wlascicielom temaowych brandow kase.

Ile osob jezdzi w teamowych koszulkach, gaciach pochodzacych z popularno-tanich szwalnio-drukarni....?

 
Osobiscie nie mam z tym problemu, wyznaje zasade: "Team kit is for members of the team".

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nie wiem, ani nie jestem w stanie ustalić, czy producent miał prawo umieszczenia nadruków Discovery, Saxo Bank czy CSC.

Teoretycznie instytucje te mają powód do radości, gdyż dobrowolnie i bezpłatnie je reklamujesz :) Producent podrabianych przedmiotów chce jak najbardziej ograniczyć utratę zysku, reklamodawcy jak najbardziej zminimalizować koszta poniesione na reklamę :) Jeśli kupujesz "lewe" buty Nike to produkt i logo na nim są "jednorodne" czyli traci producent buta i właściciel umieszczonego na nim logo.

Nie wiem jakie ciuchy kupiłeś - WYDAJE mi się, że jeśli nabyty zestaw posiada tylko nadruki reklamodawców to nie jest to łamanie prawa.

 

 

 

Irytują mnie postawy ludzi, którzy ze "wsi" przyjechali do "miasta", stanęli na wysokim stołku i z góry palcem pokazują swoim "ziomkom" jak mają żyć i co mają robić. Zwykle przy okazji zapominają skąd przyszli oraz pomijają fakt, że na tle "miasta" już tacy aj-waj nie są...

Co do tej kwiestii - ludzie znają się tu wyłącznie na odległość (przynajmniej większość z nich), więc trudno powiedzieć cokolwiek na temat choćby ich moralności. WYDAJE mi się jednak że w Polskiej - trudnej - rzeczywistości niełatwo być w 100 procentach czystym przez całe życie. Nie wydaje mi się możliwe, że nastolatek żyjący wśród podobnych sobie nastolatków, mając przeciętne albo słabe warunki ekonomiczne nie sięgnie ani razu po muzykę, film czy program komputerowy z wątpliwego co do legalności źródła. Trudno przecież powiedzieć kolegom że tego nie słyszałem czy tamtego nie oglądałem jeśli nie chce się wyróżniać z grupy. Żyłem i dorastałem w takim świecie i wiem jak trudno jest opierać się pokusom takiej - jak to jest często interpretowane - drobnej nielegalności.

W pracy mam styczność z kilkoma młodymi chłopakami, którzy wyrośli w innej rzeczywistości, która daje im łatwy dostęp do wielu rzeczy, co praktycznie wyklucza potrzebę łamania prawa dla zaspokojenia własnych potrzeb. Dla nich jest to tak oczywiste, że nawet nie szukają innych rozwiązań. Oczywiście nie oznacza to że tutejsza populacja jest czysta jak łza :) 



 

Ciekawe pytanie, te odnosnie ciuchow malowanych w barwy zespolow.

Tu problem jest nieco bardziej skomplikowany. Czasami nie wiadomo kto wlasciwie produkuje oryginalne ciuchy dla teamow lub kto ma prawa do ich uzywania i spzedawania.

Przypuszczam, ze ci producenci odziezy, ktorzy robia to legalnie dzialaja na zasadzie merchandisingu, czyli odpalaja wlascicielom temaowych brandow kase.

Ile osob jezdzi w teamowych koszulkach, gaciach pochodzacych z popularno-tanich szwalnio-drukarni....?

 
Osobiscie nie mam z tym problemu, wyznaje zasade: "Team kit is for members of the team".

No właśnie, wg mnie jeśli logo Discovery jest na lewej koszulce z logo Nike, Crafta czy jakiegokolwiek innego producenta i chiński/polski/pakistański wytwórca wykorzystuje zarówno logo reklamodawcy jak też i "przywłaszczone" logo producenta ciuchów to jest to przestępstwo. A jeśli na jakiejśtam koszulce jest to samo Discovery - no cóż darmowa reklama :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Formalnie bez zgody/licencji nie można używać zarejestrowanych nazw, znaków towarowych itp. Inna kwestia, że w niektórych przypadkach jest to na rękę niektórym podmiotom. Discovery Channel czy Saxo Bank nie zarabia przecież na produkcji koszulek.... Ale Nike to już inna para kaloszy, a raczej butów. Zależy też jaką politykę prowadzi producent... Microsoft daje ciche i nieoficjalne przyzwolenie na pirackie oprogramowanie w zastosowaniu Home. W ten sposób uzależniają i przyzwyczajają użytkowników do swoich produktów. Potem Kowalski idzie do pierwszej pracy i mówi, że on tylko Windows i Office umie... Zatem pracodawca chcąc nie chcąc musi kupić licencje na M$. 

 

 

WYDAJE mi się jednak że w Polskiej - trudnej - rzeczywistości niełatwo być w 100 procentach czystym przez całe życie

 

Dokładnie tak. Mimo że w ciągu ostatnich 15 lat poziom życia nastolatków znacznie się podniósł - np w porównaniu z moimi czasami - to legalne produkty takie jak muzyka czy kino są wciąż bardzo drogie jak na możliwości kieszonkowego przeciętnego nastolatka. Przeznaczanie na muzykę czy kino 100-200 PLN miesięcznie stanowi wyzwanie dla sporej grupy młodych ludzi, szczególnie żyjących na prowincji. Wtedy można można próbować jakoś usprawiedliwić sięganie po materiały nielegalne - żeby nie być wykluczonym społecznie.

Ale w Polsce pojawia się też druga strona medalu. Ze względu na to, co napisałem wcześniej pojawiło się społeczne przyzwolenie na korzystanie z nielegalnych materiałów. Zatem sięgają po nie nie tylko ci, których na to nie stać, ale też ci, którzy bez problemu mogliby sobie pozwolić na zakup legalnej płyty czy pójście do kina na film. Bo jest po prostu prościej... Łatwej. I to moim zdaniem jest szczególnie naganne. Jeżeli ktoś przeznacza na rower budżet kilku tyś PLN - czyli znacznie więcej niż średnia (ok 2000 PLN), to w tym momencie sięganie po podróbki jest już czystym snobizmem, niczym nieusprawiedliwionym parciem na logo, lansem.

Nie znam rynku rowerów z półki 5000+, ale wydaje mi się, że dużej gafy nie popełnię, gdy powiem, że rower o podobnych parametrach technicznych można złożyć korzystając z legalnych komponentów innych producentów ci z renomowanym logiem. Czyż nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można. Jednak Ritchey (zmieszany z Bontragerem, czego osobiście nie rozumiem zupełnie :) ) jest tak czy inaczej obiektem westchnień. 

Ja zanabyłem mojego "Ritcheya" bądź Ritcheya nie z powodu logo tylko dlatego że był najlżejszą dostępną kierownicą typu riser o szerokości 660mm. 15 gramów cięższą kierownicę Use miałem, ale to nie było to i nie spełniało warunku lajtmaniackiego :)

 

Co do łatwości dostępu do pewnych rzeczy mimo lepszego położenia ekonomicznego - jeśli coś się robiło ileś czasu to praktycznie niemożliwe jest by pozbyć się takiego nawyku - nawet jeśli stać to przecież można takie pieniądze wydać na coś innego prawda? Tym bardziej że łamanie prawa było łatwe, szybkie i kompletnie bezkarne - jest więc komfort psychiczny bycia bezpiecznym. 

Myślę że sposobem na to byłoby spróbowanie wykreowania nowego sposobu myślenia. Tutejsi klienci nadal preferują zakupy w sklepach stacjonarnych zamiast internetowych - lubią kupić coś dobrego (bo ich na to stać), chcą by sprzedawca zainteresował się nimi i ich potrzebami. To jak robienie czegoś.. specjalnego?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...