Skocz do zawartości

[Rower] Odpowiedzialność sprzedawcy


Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

Czy wiecie jak wygląda w praktyce ( czy w ogóle można) się powołać na niezgodność towaru z umową jeżeli przedmiotem sprzedaży był  rower używany (wedle sprzedawcy w stanie idealnym) zakupiony od przedsiębiorcy w ramach licytacji na portalu aukcyjnym? Chodzi mi tu o wady których racjonalnie podchodząc do sprawy nie mogłem zauważyć, a sam termin nie przekroczył nawet pół roku.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ujmuje problem tylko abstrakcyjnie, co by było gdyby powstały takie wady w czasie normalnego użytkowania (np. pęka piasta, korba zaczyna wydawać dziwne odgłosy, amortyzator nie trzyma powietrza, koła nie wytrzymują - czyli coś co uniemożliwia korzystanie z rzeczy w sposób do którego została przeznaczona).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

np. pęka piasta, korba zaczyna wydawać dziwne odgłosy, amortyzator nie trzyma powietrza, koła nie wytrzymują

 

to raczej wady fabryczne lub wynikające z niewłasciwego użytkowania sprzętu.

Z wymienionych wyżej  rzeczy to amortyzator wchodzi w grę ewentualnie ale to bardzo duża niewiadoma przy kupnie używanego roweru. Czy był serwisowany, psikany regularnie i jaki ma rzeczywisty przebieg. Przy droższych rowerach i lepszych amortyzatorach taki przegląd często należy doliczyć do ceny roweru. Jeśli podczas takiego rpzeglądu coś wyjdzie niezgodnego z  ogłoszeniem to myslę że można się domagać zwrotu pieniędzy lub kosztów serwisu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym że mi chodzi o sytuację w której sama wada ujawniła się podczas korzystania z danej rzeczy. Jeżeli stroną była osoba która zawodowo trudni się sprzedażą używanych rowerów to można przyjąć że jej wiedza pozwala na określenie wartości roweru na podstawie wszelkich wad które mogła zauważyć ( z pewnością mogła zauważyć ich więcej aniżeli konsument).

 

Przynajmniej chodzi mi o to czy ktokolwiek próbował się w takiej sytuacji powoływać na art.10 zd.2 Ustawy o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej:

 

Jeżeli przedmiotem sprzedaży jest rzecz używana, strony mogą ten termin (odpowiedzialności za niezgodność towaru z umową) skrócić, jednakże nie poniżej jednego roku.

-

to raczej wady fabryczne lub wynikające z niewłasciwego użytkowania sprzętu

 W tym wypadku także odpowie sprzedawca ( jeśli nie poinformował kupującego), sprzedawca nie będzie odpowiedzialny tylko co do zwykłej eksploatacji rzeczy, czyli tego średniego poziomu zużycia jakiego można się spodziewać po rzeczy ( ale ciężko przyjąć co może oznaczać ten zwrot na gruncie popsutego roweru).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skracając do jednego zdania - cokolwiek się stanie z rowerem, to byś chciał, żeby to sprzedawca za to odpowiadał? Kupujesz, mija pół roku i skrzywisz koło, pęknie szprycha - wina sprzedawcy? Łańcuch zerwie się przy przerzucaniu - wina sprzedawcy? Korba zacznie skrzypieć - wina sprzedawcy? Nie czujesz, że oczekujesz jednak trochę za dużo? ;)

 

"Jeżeli stroną była osoba która zawodowo trudni się sprzedażą używanych rowerów" - tak, ale jednocześnie ta osoba nie jest zawodową wróżką i nie przewidzi co się stanie z komponentami. Wszystkiego także nie jest w stanie zobaczyć, sprawdzić. Przecież nie będzie profilaktycznie wymieniać połowy roweru, żeby Tobie, jako kupującemu, zrobić dobrze. W końcu kupujesz sprzęt używany i musisz się z tym liczyć.

 

Chcesz mieć większą pewność - kup nowy z gwarancją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niby tak, ale widzisz to nie moje widzimisię tylko ustawa ;). Idąc tym tokiem myślenia wszelkie dodatkowe zastrzeżenia sprzedawcy nie mają sensu, bowiem po co pisać że rower był przez 4 lata katowany jak można przecież napisać że samo się zepsuło (ewentualnie w jakiś magiczny sposób powstały wady- jak już przechodzimy do poziomu abstrakcji) - a ma to znaczenie ponieważ jest to wyznacznik ceny. W tej sytuacji nie miałbym możliwość naprawy (co jest bezsensem) albo żądania stosownego obniżenia ceny za zepsutą część (bo chciałbyś płacić za walnięty amortyzator o którym byłeś przekonany że był w bardzo dobrym stanie?). To sprzedawca ma zysk, w przypadku twoich hipotez może dowolnie manipulować danymi (rocznik, ilość przejechanych kilometrów co bezpośrednio wpłynie na stan techniczny) i sprzedać jako "prawie nowy", "w idealnym stanie" etc. – bo przecież i tak nie odpowie za to :D . A skoro nie będzie za to odpowiedzialny w jakikolwiek sposób to już wszystko wolno ;): a po 50km walnie coś i koniec jazdy :).   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego, naczytałeś się przepisów, dokonałeś ich wykładni, ale to nie wszystko. Można je interpretować w różny sposób i w taki sposób, aby były dla nas korzystne. Ty właśnie interpretujesz je w swoją stronę.

Odnośnie podanych przez Ciebie hipotetycznych uszkodzeń jak np. pęknięta piasta.

Po 3 miesiącach jazdy pęka piasta i co? Będziesz miał pretensje do sprzedającego za to, że ukrył tę wadę? Skąd on miał wiedzieć, że po takim czasie użytkowania pęknie skoro w chwili sprzedaży była w nienagannym stanie? Skąd ma wiedzieć jak sprzęt był przez Ciebie użytkowany? W 99% przypadków to uszkodzenie można by potraktować jako efekt użytkowania sprzętu niezgodnie z jego przeznaczeniem i byłbyś na straconej pozycji. Zresztą chyba odnośnie każdej części rowerowej można przyczepić łatkę sprzętu używanego niezgodnie z przeznaczeniem i niczego nie wskóramy.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak powołując się na przepisy chyba jednak Avatarus ma trochę racji, że jego roszczenia są "zgodne z przepisami", ale niezgodne z logiką.

Jak jest niezgodne z logiką, to chyba wtedy zaczyna być zgodne z Unią Europejską :D (UE narzuciała te przepisy)

Przepisy jedynie pozwalają sprzedawcy skrócić czas z 2 lat do 1 roku na towar używany dla odpowiedzialności sprzedawcy za towar zgodny z opisem.

Te przepisy są nieco dziwne i kontrowersyjne moim zdaniem.

Tak logicznie rzecz biorąc, kupując towar używany płacimy mniej, ale musimy liczyć się z ryzykiem że towar może szybciej ulec defektowi niż w przypadku nowego.

Przepisy większość ryzyka przenoszą na sprzedającego. Jak by zacząć ostro się powoływać na te przepisy, to przypuszczam że w przypadku wygrywania spraw, używany sprzęt sportowy już nie będzie w kręgu zainteresowania przedsiębiorców ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Summum ius summa iniuria to raz. Dwa, to po stronie kupującego stoi udowodnienie winy sprzedawcy, który rzekomo zataił uszkodzenie/a, a to wiąże się między innymi z ekspertyzami. To jest bardzo trudne do udowodnienia i często przekracza wartość sporu.

Trzy, niepisana zasada mówi, że sądy mają orzekać zgodnie z duchem prawa, a to wiąże się z punktem pierwszym i logiką, dlatego też praktycznie nikt nie dochodzi swoich praw w sądzie w takich sprawach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

to raczej wady fabryczne lub wynikające z niewłasciwego użytkowania sprzętu.

Dobrze.

Sytuacja. Pęka piasta, korba czy co tam sobie wymyślisz, idziesz do sprzedającego i mówisz że wada fabryczna ble ble ble...

Sprzedający że niewłaściwe użytkowanie... I kto komy będzie udowadniał jak było? Prosta sprawa w sumie.

Ocena serwisu jest bardzo istotna. Oni sprawdzą co było przyczyną takiego wypadku i po kłopocie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Kup teraz - Ustawa o ochronie niektórych praw konsumentów.

Licytacja - KC

 

Sam rodzaj transakcji (licytacja, czy kup teraz) nie ma znaczenia dla możliwości reklamacji towaru na podstawie niezgodności towaru z umową – chyba że licytacja komornicza ;p. Jedynie co do możliwości odstąpienia ma to znaczenie (to już inna ustawa, inna instytucja- jak wyżej wspomniałeś).

 

po stronie kupującego stoi udowodnienie winy sprzedawcy

 

O czym my w ogóle mówimy, proszę się nie powoływać na ducha praw tylko skupić się na przepisach, komentarzach, orzeczeniach co doprowadzi do tego że nie będziemy przytaczać tu błędnych rygorów odpowiedzialność. W tym wypadku sprzedawca jest odpowiedzialny na zasadzie ryzyka co diametralnie zmienia sytuacje aniżeli w przypadku winy. A następnie rzekome domniemanie wedle art. 4 § 1  SprzedKonsU o okresie 6 miesięcznym także obowiązuje w przypadku rzeczy używanych.

 

Trzy, niepisana zasada mówi, że sądy mają orzekać zgodnie z duchem prawa, a to wiąże się z punktem pierwszym i logiką, dlatego też praktycznie nikt nie dochodzi swoich praw w sądzie w takich sprawach.

 

Nie wiem kto jest autorem tej tezy, ale przypuszczam że możesz starać się o ochronę twoich autorskich praw majątkowych :P. A co do tezy to pewnie dlatego że suma za mała [ drobnica] , a po drugie konsumenci to stado baranów (już parę razy poznałem na własnej skórze jak się robi kogoś w wuja :D ).

 

Problemem chyba jest przypisanie złotego środka w tej kwestii, bo kto z Was spróbuje napisać na portalu aukcyjnym: że reklamacja na podstawie niezgodności towaru z umową jest wyłączona ? Przecież to zaraz poleci jako klauzule niedozwolona. O czym nawet świadczy art.11 SprzedKonsU. Ale z drugiej strony jakieś granice odpowiedzialności muszą być ( przynajmniej te ustawowe w odczuciu wszystkich są za szerokie) - ale jeśli ich nie można wyznaczyć to znaczy że w ogóle odpowiedzialności nie ma?  (bo kto to niby zrobi? - na temat samochodów używanych powstały już całe monografie i liczne orzeczenia SN, to w tym wypadku można przyjąć analogiczną sytuację aby rachować wedle średniego stanu zużycia o którym mógł wiedzieć konsument? I tak by nikt tego nie określił) Ale bądź co bądź gdyby ktoś mi sprzedał rower w stanie "idealnym" a po miesiącu miałbym mieć problemy z amorem (co wiązałoby się z kosztami +700/800pln) to waliłbym w ciemno aby obniżyć cenę, najwyżej tylko dla sportu :D.   

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Ale bądź co bądź gdyby ktoś mi sprzedał rower w stanie "idealnym" a po miesiącu miałbym mieć problemy z amorem (co wiązałoby się z kosztami +700/800pln) to waliłbym w ciemno aby obniżyć cenę, najwyżej tylko dla sportu :D.   

Znajdź mi kolego adwokata, który zajmie się taką sprawą. On więcej wyda na papier i jeżdżenie do sądu niż to warte. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znajdź mi kolego adwokata, który zajmie się taką sprawą. On więcej wyda na papier i jeżdżenie do sądu niż to warte.

Kolega wyżej wskazał już jedno źródło porad, ale sądzę że i tak koledzy z poradni wysłali by mnie do miejskiego/powiatowego rzecznika praw konsumenta. W tej sytuacji można by było po pierwsze spróbować polubownie załatwić sprawę, a gdy na to nie zgodzi się druga strona to niech działa już rzecznik przed sądem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisałem Ci wyraźnie w jakim zakresie może działać studencka poradnia prawna, a przed sądem może Cię reprezentować już miejski/powiatowy rzecznik praw konsumenta. Chyba za dużo trudnych spraw/ ukrytej prawdy etc. się naoglądałeś ;p 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie napisałeś w jakim zakresie pomogą, tylko napisałeś, że odeślą czyli nie zrobią nic. W rzeczywistości studenci pomogą, ale i tak bez fachowej pomocy się nie obejdzie.

Nie oglądam tego typu kretyńskich seriali komediowych (?), bo inaczej tego nie można nazwać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...