Skocz do zawartości

[wyprawa] Wrocław-Dubrovnik 2012


Peres

Rekomendowane odpowiedzi

Super wyprawa !!

Jednak ciekawi mnie jak wam te sawky crosso spadały? Przecież jak się odpowiednio zaciągnie ten pasek przy sakwach to nie ma szans żeby się odpięły nawet na dużych dziurach. Mi spadła jedna dopiero jak zaliczyłem lot przez kierownice;]

A przy dobrym zamknięciu nie ma szans żeby przemokły, testowane w morzu;p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super wyprawa !!

Jednak ciekawi mnie jak wam te sawky crosso spadały? Przecież jak się odpowiednio zaciągnie ten pasek przy sakwach to nie ma szans żeby się odpięły nawet na dużych dziurach. Mi spadła jedna dopiero jak zaliczyłem lot przez kierownice;]

A przy dobrym zamknięciu nie ma szans żeby przemokły, testowane w morzu;p

 

Fakt. Trochę źle sformułowałem to na stronie, ale tam jest napisane TYPU Crosso. Czyli w rzeczy samej to nie są Crosso. Wykonywane przez osobę prywatną, kupione na aukcji na allegro przez każdego z nas. 2x tańsze od Crosso, ale i dalece gorsze, przede wszystkim ze względu na krótkie haki i brak jakiegokolwiek paska mocującego. Osobiście nie wiem czemu ktoś bykonuje taki bubel i go opycha.

http://allegro.pl/tylne-sakwy-i3034056333.html

nie polecamy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajna wyprawa i ładnie wszystko opisane, gdy czytam takie relacje to jest to kolejny gwóźdź przybity do mojej decyzji z wyprawą no może nie od razu z takim rozmachem ale od czegoś się zaczyna.Co do sakw to te podróbki które kupiliście nie wyglądają tragicznie i faktycznie się można przez to naciąć (a nas nie stać na oszczędzanie) Pozwolę sobie zadać kilka pytań;

 

-skąd wyruszaliście do Wrocławia?

- Czy przy takim tempie i dużych odcinków był moment załamania ?

- mieliście sponsora? jak to wyglądała wasza prośba o kasę :)

- Koszty związane podróżą to 1200 zł rozumiem na osobę ?

- masz wstręt do spaghetti ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-skąd wyruszaliście do Wrocławia?

Pociągiem z niewielkiej miejscowości koło Gorzowa Wlkp (Krzeszyce)

 

- Czy przy takim tempie i dużych odcinków był moment załamania ?

załamania nie było:D każdy miał cel, który musieliśmy osiągnąć i koniec. Najtrudniej było pod sam koniec, wspomnieliśmy w relacji, był dzień krytyczny, w którym nie chciało się jechać nogi bolały niemiłosiernie szczególnie na początku, ale 100 trzeba było zrobić i w sumie nam to pasowało.

 

- mieliście sponsora? jak to wyglądała wasza prośba o kasę :)

Sponsorzy znajdowali się sami, oczywiście w miarę możliwości naszej wioski. Po wywiadzie w radiu, usłyszało o nas kilka osób i w ten sposób coś tam osiągnęliśmy.

 

- Koszty związane podróżą to 1200 zł rozumiem na osobę ?

Tak, na osobę. Najbardziej bolało nas wydawanie pieniędzy na powrót pociągami, ale chyba trudno szukać tańszych 3 tygodni wakacji, ze zwiedzonymi jednak kilkoma krajami.

 

- masz wstręt do spaghetti ?

Broń Boże. Przed wczoraj miałem :D

 

 

Dziękujemy za zainteresowanie ;] Pozdrawiamy całą ekipą!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc to te sakwy nawet nie przypominają prawdziwych Crosso ( szczególnie haki ) , no ale cóż każdy uczy się na własnych błędach , a wyprawy gratuluję , widzę że ciągnie Was głównie na ciepłe południe Europy , Ja i Moi kumple wolimy wschód może też kiedyś spróbujecie .

Pozdrawiam geodan

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc to te sakwy nawet nie przypominają prawdziwych Crosso ( szczególnie haki ) , no ale cóż każdy uczy się na własnych błędach , a wyprawy gratuluję , widzę że ciągnie Was głównie na ciepłe południe Europy , Ja i Moi kumple wolimy wschód może też kiedyś spróbujecie .

Pozdrawiam geodan

 

Osobiście mnie też ciągnie na wschód, kiedyś z chęcią bym się wybrał w tamte rejony. Dlatego chciałbym pytać o realia.

Jak z nastawieniem ludzi do rowerzystów? Jak nocujecie? Czy do załatwienia jakiejkolwiek sprawy niezbędna jest łapówka (jak wielu ludzi mi mówiło)? Jak z porozumiewaniem się (czy znajomość angielskiego na wschodzie wystarcza)?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z otwartym żądaniem łapówki nie spotkałem się nigdzie , ale czasami są takie sytuacje że po prostu tak jest łatwiej np. kupujemy bilety na trasę powrotną na dworcu w Kiszyniowie i wszystko jest OK , ale nikt nie wie czy można zabrać ze sobą rowery a jeżeli tak to ile to kosztuje i gdzie za to zapłacić , trzeba po prostu dać prowadnicy tzn. opiekunce wagonu pareset mołdawskich lei na boku i sprawa załatwiona ( łącznie z tym że pilnuje nam rowerów które zapełniły cały osobny pusty przedział ) . Następną łapówkę której zażądał już w sposób całkiem otwarty polski pracownik PKP musieliśmy dać dopiero po przekroczeniu granicy Polsko-Ukraińskiej . Z nastawieniem do rowerzystów jak i do wszelkiej maści innych turystów jest tak że Oni są ciekawi Nas a My Ich , ale oni mają nad Nami przewagę pół litra we krwi ( oczywiście niesłuszne uogólnienie ) i niezliczonej ilości czasu , a z językiem angielskim to różnie , młodsi to nawt bardzo chętnie nawiązują rozmowę w tym języku ( chyba po to żeby wypróbować Swoje możliwości ) ale starci to ni w ząb . Pozdrawiam geodan

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że warto by jeszcze wyrwać się do Białorusi , bo tam właśnie z krain wschodnich nie byłem . Ciekawe jest porównywanie Tego co spodziewamy się spotkać ( a właściwie obrazków jakie podają Nam w audycjach informacyjnych ) z tym co zastajemy w rzeczywistości . Z reguły porównanie wychodzi na plus rzeczywistości . Pozdrawiam geodan

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, ale się tą Naszą wyprawą chwalicie. I bardzo dobrze! Jest czym :D

 

Wschód jest ciekawą opcją, też jestem za. I nie będzie tak gorąco jak w Chorwacji :P Żeby tylko udało mi się załatwić wolne w pracy, bo inaczej to chyba zostanie mi tylko downhill, ew. gdzieś na krótko w Polskę pojechac :)

 

Pozdrawiam!

 

 

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajna wyprawa, spory dystans i niezłe dzienne przebiegi. Wiem co to znaczy gdy 10 dnia wyprawy pojawia się kryzys a mięśnie czuć nawet podczas chodzenia. Na ostatniej wyprawie miałem taki zjazd energetyczny, że dopiero pochłonięcie 3 paczek sezamków pozwoliło mi wdrapać się z powrotem na rower. Myślę że podczas Waszej wyprawy bardziej zmęczyłby mnie ten zawiły i skomplikowany powrót niż dojazd do Dubrovnika ;) - zwykle staram się wybierać takie miejsca, z których porót jest możliwie łatwy choć jak to w życiu bywa nie zawsze jest to możliwe...tak czy siak uznanie za determinację ;)

 

Jeśli chodzi o sakwy to mam dokładnie takie same tj. "Crosso podobne" na tył. Na przedzie wożę oryginalne Crosso i różnica jest, zwłaszcza jeśli chodzi o ten trzeci (dolny) zaczep. Tam gdzie w podróbach jest hak na gumce w Crosso guma jest na dodatkowym pasku, z plastikową klamrą, co pozwala lepiej dopasować sakwę do wysokości bagażnika. Jeśli chodzi o haki, to wprawdzie sakwa mi nie spadła ale w jednej,co, jakiś czas jeden z haków się wypinał. Tragedii nie ma ale mogłoby być lepiej. Takie sakwy TYPu Crosso wystarczyły mi na 1,5 (no może 1,75) wyprawy tzn. jedną wyprawę przeżyły w całości a podczas drugiej urwał się jeden z haków. Ogólnie jako niezbędnik na wyprawie rowerowej oprócz drutu polecam tzw. ZIPy - panuje opinia że ZIPy są dobre na wszystko ;)

 

Co do wybieranych kierunków to osobiście preferuję raczej północ, trochę z obawy przed zbyt wysokimi temperaturami które licują mi z pedałowaniem... w zeszłym roku był to północny-wschód tj. Litwa - Łotwa - Estonia a precyzyjniej mówiąc Gdynia - Tallinn (ok. 1500 km). Wyprawa wiodła przez obwód Kaliningracki i co najważniejsze przezmierzeję kurońską, której przejazd rowerem szczerze polecam. Zwiedziliśmy miasta, które z turystycznego punktu widzenia rekomendacji nie wymagają - Kaliningrad, Kłajpeda, Jeglava, Ryga i Tallinn, a po drodze jeszcze estońskie wyspy Hiiumaa, Saaremaa i Muhu.

 

Noclegi zwykle robimy w systemie mieszanym tj. czasem na dziko a czasem na kempingu ale z uwagi na wygodę jednak z dużą przewagą nocy spędzonych na kempingach - wygrywają przede wszystkim prysznicem oraz kuchnią, która pozwala na łatwiejsze przygotowanie posiłków (oczywiście butla i palnik z nami jeżdżą). Noclegi na dziko też mają swój urok, zwłaszcza kiedy jazdę kończysz już po ciemku, krążysz nie mogąc znaleźć dogodnego miejsca, a kiedy je już znajdziesz to rano okazuje się że jest to najładniejsze miejsce w jakim kiedykolwiek spałeś.... to się fajnie wspomina.

 

Jeśli chodzi o stosunek do turystyki rowerowej to na wschodzie nie zauważyłem żadnych problemów, ogólnie gdziekolwiek bym nie był mam wrażenie że widok roweru objuczonego sakwami budzi zdecydowanie pozytywne emocje. Łapówek też żadnych nie wręczaliśmy ale Litwa, Łotwa i Estonia to nie Białoruś czy Ukraina, z całym szacunkiem dla ich mieszkańców ... podejrzewam że tam łapówki mogą być na porządku dziennym. Za Kaliningradem, spaliśmy na dziko na opuszczonym, jak nam się wydawało, parkingu - pusty, z trawą sięgającą po kolana ... jakież było nasze zdziwienie gdy rano (przy niedzieli) pojawił się gość w Wołdze (na szczęście nie czarnej) i oznajmił że jesteśmy na terenie, który on ochrania ... szczęście w nieszczęsciu że nam darował - spytał tylko skąd jesteśmy i oznajmił że ma być porządek. Skończyło się bezpłatnie i bezgotówkowo ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele nie ukrywając, północ jeszcze bardziej zainteresowała mnie niż wschód. Dlatego mam kilka pytań. W jaki sposób wracaliście i ile was to wyniosło? Ze względu na bliskość Bałtyku zainteresowałem się powrotem promem, ale bezpośrednich połączeń między Tallinnem a wybrzeżem polskim chyba nie ma. W jakim okresie odbywaliście podróż i czy dużo było dni deszczowych (żadne słońce, czy wiatr nie działają na mnie tak deprymująco jak jazda w deszczu). Jak z cenami w porównaniu do Polski?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele nie ukrywając, północ jeszcze bardziej zainteresowała mnie niż wschód. Dlatego mam kilka pytań. W jaki sposób wracaliście i ile was to wyniosło? Ze względu na bliskość Bałtyku zainteresowałem się powrotem promem, ale bezpośrednich połączeń między Tallinnem a wybrzeżem polskim chyba nie ma. W jakim okresie odbywaliście podróż i czy dużo było dni deszczowych (żadne słońce, czy wiatr nie działają na mnie tak deprymująco jak jazda w deszczu). Jak z cenami w porównaniu do Polski?

 

Zapomniałem dodać, że zwiedziliśmy jeszcze Helsinki, przy czym wycieczkę definuję jako Gdynia - Tallinn z tego względu, że do Helsinek płyneliśmy promem z Tallina po czym z Helsinek promem bezpośrednio do Gdyni (na trasie Helsinki - Gdynia pływa Finnlines) tak więc Gdynia - Tallinn rowerem Tallinn - Helsinki promem i Helsinki - Gdynia również promem.

 

Co do kosztó, to największym była właśnie przeprawa promem z Helsinek do Gdyni, o ile pamięć mnie nie myli to coś w okolicach 400-500 zł/os. Przeprawa między Talllinem a Helsinkami to chyba coś koło 150 zł/os, do tego doszedł na koszt wizy do Rosji - taki pakietet Wiza + Voucher Turystyczny + Ubezpieczenie to jakieś 350 zł/os ale uważam że warto zapłącić tyle za zwiedzanie Kaliningradu ale przede wszystkim przejazd Mierzeją Kurońską.

 

Reszta to w zasadzie koszty względne, ogólnie to podróżujemy raczej niskobudżetowo ale tak czy siak jak się wydatki podsumuje to pewnie da się polecieć do Turcji na tygodniowe leżenie na plaży... ;). Tak jak wspomniałem staramy się nocować na polach kempingowych choć spanie na dziko też nas nie przeraża ... ale nie ma to jak prysznic po całym dniu jazdy ;). Jedzenie zabieramy ze sobą, a na miejscu kupujemy przede wszystkim wodę, owoce, warzywa, czasem jakieś kabanosy, parówki itp. Jeśli chodzi o wyprawę Litwa-Łotwa-Estonia to zapasów zabraliśmy ze sobą za dużo bo ceny są tam zbliżone do naszych tak więc nierzadko lądowaliśmy na obiedzie McDonald's czy Hesburger. Ceny zauważalnie wzrosły dopiero w Finlandii.

 

Jechaliśmy w pierwszej połowie lipca, jeśli chodzi o pogodę to było całkiem nieźle. W deszczu z założenia nie jeździmy chyba że delikatnym ale raz zlało nas potwornie a pech chciał że do najbliższego przystaku było dość daleko... Ogólnie były może ze 3-4 dni, podczas których padało ale nigdy nie było tak, żeby padało cały dzień bez przerwy. Wyprawa trwała łącznie jakieś 17-18 dni z czego 25 godzin spędziliśmy na promie do Gdyni. Koszt całkowity oceniam na coś w przedziale 1500-1800 zł co nie znaczy że nie da się jej zorganizować taniej.

 

Podzielam Twoją niechęć do deszczu, który póki co skutecznie powstrzymuje mnie przed wyprawą do Norwegii. Jeśli chodzi o północ to mogę polecić Gotlandię-> tu nasza wyprawa rowerowa na Gotlandię z 2010 roku. Objechanie wyspy do okoła to jakieś 800 km. W 2011 byliśmy na Wyspach alandzkich -> tu nasza wyprawa rowerowa na Wyspy Alandzkie 2011 (strona jeszcze nie ukończona;)). Byliśmy też na Bornholmie, fajnie jest ale tam to raczej na długi weekend bo kilometrów w obwodzie jest nieco ponad 100 km o ile pamiętam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze mam pytanie , bo analizuje wasza wyprawę pod względem kosztów i przymierzam się do podobnej, i chciałbym wiedzieć jeśli pamiętacie ile kosztują pociągi poza granicami naszego kraju które odbywaliście . Np. miasto A ------ miasto B i cena. chce mieć jakaś orientacje poprostu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze mam pytanie , bo analizuje wasza wyprawę pod względem kosztów i przymierzam się do podobnej, i chciałbym wiedzieć jeśli pamiętacie ile kosztują pociągi poza granicami naszego kraju które odbywaliście . Np. miasto A ------ miasto B i cena. chce mieć jakaś orientacje poprostu

 

Służę pomocą

 

Dubrovnik - Split autobus - 129 kun od głowy (ok 65 zł) + 100 zł łapówki na trzech za przewiezienie rowerów.

Dalej już tylko pociągi

 

Split - Zagrzeb - 129 kn + 7 kn rezerwacja (z tym że 25% zniżka na kartę ISIC) - na bilecie nie widzę dopłaty za rower, więc pewnie była w pociągu

 

Zagrzeb - Budapeszt - 230 kn + 40 kn za rower (w sumie 135 zł)

 

Budapeszta - Bratysława - dojazd z dobrego serca ludzkiego.

 

Bratysława - Bohumin 17 euro + 5 euro rower.

 

Bohumin - Katowice - 12 euro (za rower płaciliśmy groszowe sprawy w pociągu już po polskiej stronie)

 

Ceny biletów w Polsce już możesz dokładnie ogarnąć na stronie PKP.

 

Uczulam jednak by nie jeździć tak jak my! Jako, że były to nasze pierwsze podróże pociągami za granicą, nie wiedzieliśmy, że żeby podróżować taniej trzeba się wystrzegać biletów międzynarodowych. W kraju należy kupić bilet tylko do granicy, gdzie kupuje się tzw. przejazdówkę przez granicę (groszowe sprawy) i dopiero za granicą kolejnego kraju kupujemy kolejny bilet. Wychodzi dużo taniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Służę pomocą

 

Dubrovnik - Split autobus - 129 kun od głowy (ok 65 zł) + 100 zł łapówki na trzech za przewiezienie rowerów.

Dalej już tylko pociągi

 

Split - Zagrzeb - 129 kn + 7 kn rezerwacja (z tym że 25% zniżka na kartę ISIC) - na bilecie nie widzę dopłaty za rower, więc pewnie była w pociągu

 

Zagrzeb - Budapeszt - 230 kn + 40 kn za rower (w sumie 135 zł)

 

Budapeszta - Bratysława - dojazd z dobrego serca ludzkiego.

 

Bratysława - Bohumin 17 euro + 5 euro rower.

 

Bohumin - Katowice - 12 euro (za rower płaciliśmy groszowe sprawy w pociągu już po polskiej stronie)

 

Ceny biletów w Polsce już możesz dokładnie ogarnąć na stronie PKP.

 

Uczulam jednak by nie jeździć tak jak my! Jako, że były to nasze pierwsze podróże pociągami za granicą, nie wiedzieliśmy, że żeby podróżować taniej trzeba się wystrzegać biletów międzynarodowych. W kraju należy kupić bilet tylko do granicy, gdzie kupuje się tzw. przejazdówkę przez granicę (groszowe sprawy) i dopiero za granicą kolejnego kraju kupujemy kolejny bilet. Wychodzi dużo taniej.

 

Coś pięknego.

I wyprawa i kraj.

Zazdroszczę Wam jednego - widoków z jazdy Jadranką.

Sądziłem jednak, że spędzicie w Chorwacji wakacje po prostu (choćby z 5-7 dni) ale widzę, że sama podróż dla Was jest wakacjami.

Opis wyprawy jest dość ogólnikowy i każdy z czytających może pomyśleć iż wystarczy wsiąść na rower i śmignąć 1700km niemal z miejsca.

Albo był taki zamysł autora aby nie zniechęcać albo jesteście jednymi ludźmi na świecie, którzy nie mieli żadnych problemów po drodze.

 

Droga powrotna to kosztowy koszmar. Taniej wychodzi jazda samochodem :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opis wyprawy jest dość ogólnikowy i każdy z czytających może pomyśleć iż wystarczy wsiąść na rower i śmignąć 1700km niemal z miejsca.

Albo był taki zamysł autora aby nie zniechęcać albo jesteście jednymi ludźmi na świecie, którzy nie mieli żadnych problemów po drodze.

 

Droga powrotna to kosztowy koszmar. Taniej wychodzi jazda samochodem :P

 

Ogólnikowy, bo gdybyśmy pisali bardziej szczegółowo to byłby po prostu zbyt nudny :D Z drugiej jednak strony, rzeczywiście tak to wyglądało. Wyprawę można odbyć praktycznie z miejsca. Oczywiście, że warto trochę potrenować przed wyjazdem, bo będzie dużo łatwiej. Problemy były także. Po około 8-9 dniach zaczął się u mnie okropny ból w ścięgnie Achillesa. Do końca wyprawy jechałem na środkach przeciwbólowych (które niewiele dawały), a nogę w takich przypadkach trzeba prowadzić tak by jak najmniej narażać ścięgno na pracę (u mnie sprawdził jak największy kąt pomiędzy stopą a piszczelem - co niestety nie ułatwia jazdy). Apogeum bólu przyszło w Dubrovniku, gdzie ciężko było mi przejść 200 m :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...