Skocz do zawartości

[Wypadki] Wasze gleby- część druga


durnykot

Rekomendowane odpowiedzi

Podczas jednej z przełajowych tras  przez las z ekipą na wczasach, jechałem sobie w okularach przeciwsłonecznych zamiast w korekcji - cóż jechaliśmy na zachód, a było już późne popołudnie.... w lasku nie zauważyłem wystającego pieńka, bony jakie to było piękne OTL...szkoda, ze nikt tego nie nagrał... w sumie to było pierwsze w moim życiu... na szczęście  po za wstydem, piaskiem i igłami w ubraniu i na ręce i nodze nic się nie stało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zimowe jazdy na coś się przydały: wychodzenie z poślizgów, gleby z zaskoczenia na coś się przydały. No cóż tyle się mówi, żeby nie wjeżdżać w sporą kałuże z dużą prędkością ale było gorąco, a ja tylko myślałem: gorąco - woda(kałuża)=ochłoda. Rower załadowany z tyłu bagażem, to była może sekunda jak wpadłem w poślizg na czymś co było w kałuży. Jedna myśl mi przeleciała przed oczyma - gleba. Naprawdę nie wiem jak tego załadowanego dziada (sakwy i worek na bagażniku) wyprostowałem do pionu, przynajmniej bagaż został na miejscu i ja też.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj pierwsza gleba w spd, podczas trzeciej jazdy w tychże. Dzień wcześniej przejechałam bez uszczerbku 40 km, ale jak wyjechałam sobie na malutką przejażdżkę to wiadomo, musiało się w końcu przydarzyć. Miejsce i czas akcji: stadnina podczas zawodów konnych. Zjeżdżam wolniutko na trawkę, wypinam się z obu pedałów, ale myślę, raz jeszcze przekręcę pedałami, żeby ten metr podjechać. Podczas przewracania się na lewą stronę zdaję sobie sprawę, że lewa noga ponownie mi się wpięła (nie czułam tego zupełnie). Jakieś pięćdziesiąt osób zgromadzonych wokół parkuru patrzy na mnie, jedna pani krzyczy "o matko!" i chce mi pomóc, przeważająca część się śmieje. Lądowanie mięciutkie i zupełnie nieszkodliwe, na trawce. Rumieniec na mojej twarzy adekwatny :whistling:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dawno temu jechałam rometem wigry to omijałam rowerzystę, który stał i w samochód wjechałam. Skończyło się na ranach tylko.

Uwaga jak zawracamy! Bo może nas walnąć samochód jeśli go nie zauważymy. Trzeba dobrze zobaczyć, czy nic nie jedzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Uwaga jak zawracamy! Bo może nas walnąć samochód jeśli go nie zauważymy. Najlepsze lusterko, chociaż ja go nie posiadam i mama związku z tym zabezpiecza tyły albo ja sama dobrze patrzę do tyłu.  No i przy skręcaniu też trzeba uważać i wiedzieć czy sie zdąży skręcić czy nie. Jeśli samochód jest za blisko najlepiej zjechać na pobocze.

 

A ja się zastanawiam o co tutaj chodzi... Z całym szacunkiem, ale Ameryki Pani nie odkryła.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio jakoś nie wiem kompletnie jak spadlem z roweru

 

A mnie ostatnio tak fantazja poniosla, ze tez nie wiem jak spadlem z roweru :icon_wink: , z tym, ze bylo to gdzies przy 40km/h i na zjezdzie w lesie na dobrze znanej mi trasie, na delikatnym luku uderzylem w cos przednim kolem i zaliczylem piekne OTB z kilku metrowym lotem, efekt dwa zlamane zebra i stluczony bark, no i niestety na rower w tym roku to juz moge sobie chyba tylko popatrzec :confused: 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jechałem ścieżką rowerową, która prowadzi wzdłuż posesji. Jaiś mózg wyjechał z podwórka od razu do lini z drogą przed moim rowerem, nie patrząc na ścieżkę. Efekt? Zdążyłem wyhamować "bokiem" i przeleciałe przez maskę rysując ją manetkami. Mi się nic nie stało, ale facet prawie że się popłakał podczas przepraszania więc nie robiłem problemów

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja coś naskrobię, jako iż wyjeżdżałem do Wrocławia na wesele nie mogłem sobie odmówić zabrania roweru i wybrania się na Ślężę. Jako, iż byłem tam pierwszy raz na szczyt wdrapałem się niebieskim szlakiem, chwila odpoczynku na samej górze i postanowiłem, że do sobótki zjadę sobie czerwonym szlakiem :). Była to moja pierwsza jazda z tak dużej góry, więc jako nie doświadczony w zjazdach po takim terenie rozpędziłem się dość szybko i jak się okazało nie potrzebnie oszczędzałem hamulce, po przejechaniu może 500m nadziałem się na wielki głaz przeleciałem przez kierownicę i nakryłem się rowerem. Efektem mojego pierwszego zjazdu ze Ślęży są porysowane okulary, roztrzaskana lampka rowerowa i ku mojemu zdziwieniu połamane rogi. 

 

2013-09-02-18-05-20.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dzisiaj też zaliczyłem glebę. Jechałem dziś dość ostro, bo po dłuższej przerwie. Kręciłem się trochę między samochodami, potem wyprzedzałem sznur prawą stroną. Głowa chodziła na wszystkie strony, aż kątem oka zauważyłem, że taxi przede mną będzie skręcać w prawo. Odruchowo ścisnąłem klamki i zacząłem spektakularny lot przez kierę.

 

Pozbierałem się dość szybko. Jeden kierowca pogratulował mi lotu, a przejeżdżający rowerzysta pomógł mi się pozbierać (dzięki).

 

Straty:

Zarysowany rogi,

Porysowana nowa klamka,

Zdarta skóra z biodra,

Zdarta skóra i obity mocno łokieć,

Wielki siniak na prawym udzie.

 

A w niedzielę mam półmaraton - pięknie!

 

No ale głupota kosztuje...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...