Skocz do zawartości

[Wypadki] Wasze gleby- część druga


durnykot

Rekomendowane odpowiedzi

Siema, ja w tym sezonie miałem jedną poważną glebą, która mogłaby się skończyć o wiele gorzej. Podczas nagrywania prezentacji trasy przed Pucharem Polski #3 w Czarnej górze, przeleciałem stolik przy dużej prędkości. Wybiło mnie na tak zwanego dziobaka i przekoziołkowałem dobre 15 m. Nie mogłem złapać oddechu i po prostu się dusiłem. Zakończyło się na wielu strupach i siniakach. Tutaj filmik samej gleby: http://www.pinkbike.com/video/410715/

 

A tu, dla zainteresowanych, cały przejazd: https://youtu.be/sMc9BmFytUw

 

Kurcze, wyglądało poważnie. Całe szczęście, że nic Ci się nie stało. Ale ścieżka dźwiękowa jak w "Leszku" Kurta i Albina:

 

pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest jakieś dwa miesiące temu, ciesząc się nową ędurówką (jeszcze z tesotowymi pedałami z koszykami jako gratis ze sklepu) jechałem po trasie hard enduro/lekkie dh. Na sekcji korzeniowej zaraz przed pokaźnym wallride'em po prostu nogi mi się ześlizgnęły z pedałów- tak jak już powiedziałem były to najgorsze badziewia. Dodatkowo traskę już miałem fajnie ogarniętą więc leciałem ładnym piecem. Nie mogłem ciągle znaleźć pedałów pod stopami, a gdy już były na swoim miejscu już było zapóźno bo nie skręciłem na wall'a od boku tylko tak jakby najechałem na wprost sciany... W efekcie poleciałem do góry a z tamtąd skolei na kamienie z około 2-3 metrów. Złamanie ręki ze złuszczeniem i przemieszczeniem(te potulne słowa lekarza "panie Andrzeju, ta rączka jest troszkę do poprawki" :D ... ) no i 7 tygodni do gipsu . Teraz już jeżdżę na porządnych HT'kach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

ehhhh ... piątek 13-tego. niby nie jestem przesądny, a jednak stało się. Ledwie wyjechałem z domu. a już po około 300 metrach spotkała mnie bardzo niemiła gleba. Jechałem wąską drogą asfaltową z górki ok 30 km/h i niestety w pewnym momencie droga asfaltowa się skończyła, a zaczęły kamienie i nierówności i poleciałem ostro na bok i plecy. Z całego zajścia pamiętam tylko ostatni fragment gdy ląduje na glebie. Po chwili się ocknąłem. O dziwo nie czułem się źle. Rower niemal, cały a mnie bolało lewe udo i pośladek. Jakiś postronny człek zatrzymał się i spytał czy potrzebuje pomocy i czy ma wezwać karetkę. Jednocześnie przyniósł mi jakieś fragmenty z drogi z mojego osprzętu. Od razu poznałem, że to fragmenty kasku. Po chwili  ściągnąłem swój z głowy i trochę zdębiałem,  a jednocześnie przeszła mnie myśl, że prawdopodobnie uratował mi życie, a przynajmniej uchronił przed poważniejszymi konsekwencjami. Wróciłem o własnych siłach do domu (nie pamiętam tego). Gdy minął szok uświadomiłem sobie, że nie czuję się w 100% w porządku więc na wszelki wypadek poszedłem na tomografię. Na szczęście nic nie wyszło. Chcieli mnie zostawić na obserwację jednak na własną prośbę wróciłem do domu.

W rowerze lekkie draśnięcie klamki hamulca i chwytu kierownicy. Poszarpana wiatrówka i zniszczony kask. U mnie mocno obite lewe udo i pośladek, lekko łokieć i łopatka, lekki ból głowy i ogólnie nie najlepsze samopoczucie. Apel do wszystkich - jeździjcie w kasku!

 

29506a1057555be3med.jpg

 

080d2d846d29a099med.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...

Dzisiaj klasyczne OTB. Jadę sobie powoli przez las na krechę (zawody na orientację), pełno liści i schowana dziura. Koło wpadło, amor zanurkował, a ja z braku wyboru poleciałem dalej.

Na szczęście tylko lekkie obicie łydki. Co ciekawe rower został z tylnym kołem w górze, bo oparł się o drzewo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Dziś trochę śnieg popadał i mimo zimówek zaskoczył mnie na przejściu dla pieszych.

Jadę ddr, która się kończy za kilka metrów. Przejście, a zanim skręt w lewo, więc zaczynam manewr. Prawdopodobnie pasy zrobiły za płytę poślizgową, bo zamiast łagodnego łuku była wywrotka.

Najlepsze, że rower poleciał na lewy bok, a ja wylądowałem na prawym (ale z lewej strony roweru), do tego tyłem na przód.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarny lód - zakręt w lewo ,nagle przednie koło spierdzieliło w prawo a ja bęc na łapy,teraz trzymanie szklanki,wciąganie obuwia,naciskanie klamki,bóólll.. ;D ,ale chumor dopisuje .Przerwa z jazdy na pare dni.

Zbite oba  mięśnie palców kciuka,rower cały.czarny asfalt to nie zawsze asfalt..

Zeszłej zimy na 26 cali kółkach miałem kolce (szwalbe snow stud) przód,teraz zmieniłem rower na 29 cali i nie dorobiłem się kolców,więc zakup teraz obowiązkowy!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj parę minut po 12:00 - przecież to żaden zakręt zaledwie łuk i starczyło :devil: przednie kolo uciekło i kilka długości roweru po tej zmarzlinie przejechałem prawym bokiem, prawy kciuk mam spuchnięty i mnie boli reszta ok humor też jest :)  no i wierzchnie ciuchy do prania.

 

Jechałem stamtąd jak ta strzałka, fotka z wczoraj chyba sobie to wykrakałem robiąc tą fotkę :)

 

5km0bc.jpg

 

jka

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie zima również ukarała i pokazała kto tu rządzi ...

Prosta leśna droga ... równa jak stół ... 2 "wyślizgane" przez samochody zlodowaciałe pasy ... środkiem nieubity przyczepny snieg.

No to sobie lecę przyczepną częścią drogi ... pokazały się jakieś kamienie a tak właściwie kamyki bo w górach bym nawet na nie nie zwrócił uwagi ... 

Postanawiam je pyknąć bokiem ... przednie koło łapie lodu ...

 

Kolano przed naprawą ...

 

big.jpg

 

I po naprawie ...

 

big.jpg

 

Trzymajcie się ciepło i uważajcie na siebie !! :)

 

Pozdrawiam

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakręt szeroki , ale pod kątem prostym. Chciałem zarzucić lekko tyłem , ale przytrzymałem zbyt długo. Chwilę przed zakrętem myślałem "pewnie dzisiaj się wyłożę" i sobie wykrakałem, Chociaż nic się nie stało , tylko trochę śmiechu :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś 2 gleby. Jedna - zakręt 180* , zjazd z góry potem hamowanie do około 4 km/h , wchodzę w zakręt a jak się okazało był cały w lodzie. Przeleciałem kawałek na plecach , wstaję i nogi mi odjechały , szpagat i gleba. Potem start z 2x5 i cały czas koło w miejscu :D Podszedł Pan i mówi "No bez zimówek to ciężko" , trochę się pośmialiśmy i pojechałem. Druga to taka w pół gleba. Noga mi wpadła między górną a dolną rurę , przykucnąłem a rower się położył na ziemi. No nic wstałem i jechałem dalej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co ja sam nie wiem. Jechałem , były koleiny , lód i chciałem zjechać w lewo żeby nie w największą dziurę , ale nie zauważyłem kamienia i przechyliło mnie. Na szczęście nie spadłem na ramę , bo wtedy mógł bym serio złamać nogę i kiepsko by było żeby mnie ktoś znalazł w tym lesie. 

To musiało być coś takiego , bo najpierw chciało mnie wywalić na lewo , zdjąłem nogę i straciłem panowanie :D Wtedy o coś zahaczyłem i chciałem podeprzeć drugą nogą bo mnie znów przechyliło. To było jak sekunda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie siedzę na krześle jak "kwoka na jajach", bo mam zbity ogon :P Wczoraj wybrałem się na mały rajd po okolicznych polnych dróżkach zasypanych przez śnieg. Było fajnie, dopóki nie wjechałem na wyboistą, ale często uczęszczaną drogę która świeciła się jak łańcuch po szejku. Zdążyłem tylko się wypiąć, zaliczyć ślizg lewą nogą (twarde podeszwy mają też swoje minusy) i już jechałem na zadzie, którego upadek zamortyzował wyjątkowo twardy lód. Chwilę poleżałem, wstałem i w drogę. Do wczorajszego wieczora było dobrze, ale później już masakra. Strach nawet kichnąć, bo mam wrażenie, że mi d..ę rozerwie ;D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Jakim cudem noga weszła Ci między górną a dolną rurę?

Cóż tydzień temu sam prawie taki manewr wykonałem.

Jechałem myśląc nie wiadomo o czym zamiast patrzeć na drogę. Wjechałem w jakieś zamarznięte wyjeżdżone błoto, lewa noga wypięta, ale rzuciło mnie na prawo i noga leciała właśnie w środek ramy. Na szczęście jakoś to opanowałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do wczorajszego wieczora było dobrze, ale później już masakra. Strach nawet kichnąć, bo mam wrażenie, że mi d..ę rozerwie ;D

Tyle mi się pytań ciśnie, ale przez skromność zadam jedno: to się teraz nazywa kichanie? :icon_mrgreen:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...