Skocz do zawartości

[Wypadki] Wasze gleby- część druga


durnykot

Rekomendowane odpowiedzi

Moja pierwsza jazda w warunkach bojowych w SPD.
Stromy singiel ma którym było sporo "leśnego gruzu" (leżące gałęzie, kamienie etc) do tego zmronożone podłoże. Wystartowałem dość zachowawczo ale rozochocony nabrałem rozpędu ..... "leśny gruz" + zakręt + zmrożone podłoże + prędkość + gwałtowne hamowanie = tylne koło nagle wyprzedziło przednie, ja widzę niebo, podłoże i drzewa w poziomie.

Ale to dopiero połowa górki, trzeba dojechać na dół. Było trudno ruszyć bo i sporawe nachylenie a w porzek nie bardzo bo wąsko. No jakoś się udało. Jadę nieco wolniej ;-). Już widzę ostatnię metry do dróżki, zostało już niewiele tylko ostatnie nachylenie, za nim jakieś liście .......... pod tymi liśćmi była jama na pół koła. I znowu widzę, niebo, liście drzewa i rower gdzieś dalej odemnie.
Taki teści trochę na wariata ale chciałem sprawdzić jak działają SPD w warunkach bojowych i .... wypieły się jak trzeba.
Nie, żeby specjalnie były te gleby, bo te były przypadkowe. Teraz przynajmiej znam zasadę działania i jestem przekonany, że w przypadku awarii wypną się zanim ja to zrobię.
Dla nie wiedzących - ja bardzo długo musiałem się przekonywac do SPD, poprostu bałem się, że jak złapię glebę to pociągnę rower za sobą. W tym sezonie akurat kilka złapałem.
Powiem jedno pozostanę w SPD już, jednak technika gleby jest nieco inna niż w przypadku platform.
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja już wiem, żę dzięki SPDom jest wiele weselej! A zwłaszcza, gdy są zabłocone tak, żę można się łatwo zapiąć, ale za to nie da się odczepić :D A jeśli chodzi o ten mostek z gałęzi, to zastanawiam się, jakim cudem udało mi się go przejechać w jedna stronę, a spaść z niego dopiero jak wracałem...

 

24z98iu.jpg
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Tydzień temu.... prosta droga, dzień, mija mnie TIR, zaczyna mnie spychać niebezpiecznie do rowu.... zaczynam hamować przy prędkości 40 km/h.... widzę śmierć w oczach pod tylną osią naczepy. Mijają mnie tylne koła naczepy i zahacza mnie. Wyrzuca mnie do rowu. Trening upadków się przydaje, rower trochę porysowany.  Gość pojechał dalej, nawet nie przyhamował.. na moje oko, nawet nie wiedział/nie widział co się stało.

 

Druga przygoda dzisiaj.... jadę spokojnie do domu, wracam sobie z traski.... dojeżdżam do wjazdu na parking biedronki, po lewej stronie wymija mnie renault clio... i nagle skręca 90 stopni, zajeżdża mi drogę, zdążyłem tylko nacisnąć odruchowo obie klamki... ale nie miałem szans... gleba.... wychodzi 23 latek i mówi przepraszam.... podnoszę się, jest ok.... jestem wściekły na maxa, rower parę rysek, przekrzywiona lekko w osi kierownica na  mostku. Chciałem coś powiedzieć, umoralnić, ale jak ktoś wykazuje się taką bezmyślnością i reprezentuje tak mały brak wyobraźni... ehhhh.... odjechałem bez słowa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

A jaka różnica pomiędzy napiciem się z bidonu a np. sprawdzaniem sms-a. Sięgnięcie po bidon wcale nie jest taką bezkonfliktową czynnością. Jeżeli sugerujesz zakaz to również na picie, bez wyjątków.

 

Jesli takowej nie dostrzegasz to moze zauwazysz roznice pomiedzy oderwaniem rak od kierownicy do sprawdzenia esa a podrapaniem sie po j...ch. Jesli dalej nie widzisz roznicy, to lepiej nie wsiadaj juz na rower :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 10 dni temu uparłem się żeby po śniegu pojeździć polnymi drogami. Było bardzo ślisko kilka razy mnie zarzuciło w myślach powtarzałem "trzeba uważać jak by co upadek na prawo żeby siła poszła na zdrową nogę". Wracając fantazja mnie poniosła zadzwonił tel. i... nawet nie zdążyłem odebrać. Oczywiście upadłem na kolano które rok wcześniej było operowane.Podnosiłem się z 20 minut. Jeszcze boli. Miałem dużo szczęścia, dostałem od lekarza zakaz jazdy do końca lutego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesli takowej nie dostrzegasz to moze zauwazysz roznice pomiedzy oderwaniem rak od kierownicy do sprawdzenia esa a podrapaniem sie po j...ch. Jesli dalej nie widzisz roznicy, to lepiej nie wsiadaj juz na rower :)

Jeśli dobrze rozumiem anatomię, to żeby napić się z bilonu to trzeba podnieść głowę do góry z bidonem przed oczami.. Czyli zasłonić sobie widok na drogę na przykład. Ja zacząłem używać rury do picia.

Bądź tak uprzejmy i wytłumacz mi podaną różnicę, bo żart Ci raczej nie wyszedł..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dajcie już spokój z tym tematem. Kolega maskal uważa że lepiej "wprowadzać regulacje", z kolei niemal wszyscy inni wolą zasadę volenti non fit iniuria. Na tym zakończmy rozważania o hipotetycznych skutkach zakłócania czynności wymagającej kamiennego skupienia, mianowicie jazdy rowerem, czynnościami skrajnie niebezpiecznymi, tj. sms-owaniem, piciem czy drapaniem się w miejscu wiadomym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam nauczkę, że jak się jedzie po lesie w nocy, to  trzeba patrzeć przed siebie, a nie na buty, zegarek, ani podziwiać widoki (w końcu i tak ciemno jest)... Bo jak nagle z ciemności w odległości kilku metrów wyłoni się szlaban, to się jakoś tak odruchowo naciska na hamulce. A jak na drodze jest lód, to naciskanie hamulców kiepsko się kończy...

 

2pqnbkj.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość bajker81

Kilka lat temu na rondzie wyglebiłem ratując się przed stratowaniem przez "hołowczyca" w skodzie który jechał prosto a ja w lewo dałem po heblach i leżałem szczęśliwie skończyło się tylko na zdartym łokciu kolanie i ręce no i wstrzymaniem ruchu na rondzie he he  :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej to i ja się pochwale moim "wypdkiem". Pewnej pięknej niedzieli (lipiec 2014) wybrałem sie z kuzynem na przejażdżke , w połowie trasy pękla mi śruba w sztycy trzymająca zacisk i siodełko (może ma to jakąś nazwe ale jej nie znam :)) siodełko ustawiło sie pionowo i nagle poczułem brak roweru pod zadkiem został on katapultowany kilka metrow w przod a ja upadając na asfalt uslyszalem "trzask" okazało sie że moja stopa nie wytrzymała upadku. Na pogotowie czekalem okolo 30 min w szpitalu sie okazało że noga zwichnieta i zlamana. spedzilem miesiac w szpitalu 2 tygodnie nie wstajac z lóżka a z tego co lekarz mowil grozila mi utrara konczyny (niedokrwienie) po 5 tygodniach w szpitalu, dwoch operacjach, 6 tygodniach w gipsie i 5 tygodniach rehabilitacji stacjonarnej chodze i kupuje nowy rower bo na tamten juz nie wsiade !

 

Ku przestrodze dla innych warto sprawdzic siodelko :) 

 

RTG :)

 

http://zapodaj.net/eec87d7dc57b2.jpg.html

http://zapodaj.net/bba636247173f.jpg.html

http://zapodaj.net/8d5d929c435a5.jpg.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

SUPER! KickAss albo Wolverine ;)!!! Sprawdzałeś, czy gdy naprężysz łydki to wysuwają ci sie mocowania SPD? Dawno sobie te implanty zrobiłeś? Z reguły przez pierwsze kilka lat czuć ból w takim złamaniu przy zimnej pogodzie, a podobno płytki działają prawie tak dobrze jak barometr, więc na rower raczej do lata nie wsiądziesz, ale życzę ci jak najlepiej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jesli chodzi o SPD to nie sprawdzalem bo nie mam. implant zostal zalozony pod koniec lipca a jesli chodzi o zmiane pogody to odczuwam dyskomfort jak ma padac deszcz. a co do jazdy rowerem to mam zalecenie od lekarzy smigam na stacjonarce czasami ale to nie to samo :( mam plan pyknac trase swinoujscie - hel w tym roku

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Wczoraj było lekko powyżej zera, na ziemi leżała niezbyt gruba warstwa śniegu (ok. 10cm), która zaczęła się nadtapiać. Śnieg był ciężki, gęsty, i mokry. Dziś znowu był mróz, i całą ta wczorajsza papka zmarzła na lód.

 

Z kolegą wybraliśmy się do lasu na weekendową przejażdżkę. Jedziemy leśnym double trackiem, on prawym pasem, ja lewym. Wspinamy się pod lekkie wzniesienie, mijamy szczyt, przed nami długa prosta z górki, rozpędzamy się... W pewnym momencie widzę, jak pod kołami kumpla kończy się goły grunt i zaczyna lód. O dziwo zamarznięty był tylko jego pas, na moim był czysty grunt. On rozpędzony próbuje zwolnić, ale na lodzie hamulca przecież nie zaciśnie. Próbuje pulsować klamką i już w tej chwili wiemy obaj: jeśli lód się zaraz nie skończy, to mimo, że jeszcze jedzie, jeszcze trzyma się na kołach, jeszcze zasuwa, to już na dobrą sprawę leży. Znaliśmy już przyszłość, czekaliśmy tylko kiedy ona nadejdzie. Jeszcze jedno lekkie naciśnięcie na klamkę... i nic. Rower nie zwalnia. Zdążyliśmy spojrzeć sobie ostatni raz w oczy, a w jego oczach widziałem świadomość nadchodzącego nieuchronnie końca. Nagle BUM, kumpel leży.

Oglądam się, żeby zobaczyć, czy bardzo się potłukł, i nagle pod moim kołem też pojawia się tafla lodu. JE*B, gleba.

 

Wstaliśmy, pozbieraliśmy się, i pojechaliśmy dalej z wielkim planem takiego układania drogi, aby unikać co bardziejszych zjazdów. Wzbogaciliśmy się o dziurę na kolanie i kilka siniaków każdy. Było wesoło.

 

293gef4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Wczoraj dowiedziałem się, że na pokrytej korzeniami drodze mój rumak potrafi zatrzymaćsię od 45km/h do zera w 4 sekundy. W okolicy mam drogę, która prowadzi z lekkiego wzniesienia, na którym można się fajnie rozpędzić, ale w trakcie zjazdu pojawia się na niej szerokie wyżłobienie, którego się zawsze panicznie bałem i mocno zwalniałem, żeby przejechać jego korzenistym brzegiem. Wczoraj sobie pomyślałem: Dość tchórzostwa! Challenge yourself every day with something new! no i przejechałem po jego pochyłej ściance na pełnej parze... nawet prawie się udało, ale na końcu kółko się uślizgnęło :( Wg Stravy w momencie upadku miałem gdzieś pomiędzy 45 a 38km/h :| Skutkowało to efektownym head slidem niczym u prawdziwego B-boya, pękniętym kaskiem i obolałym kolanem. Na szczęście w rowerze tylko lekko wygięła się klamka hamulca :)

 

2povd4l.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Powitoł

U mnie też na bogato :)

Pierwszy objazd nowych opon terenowych przebiegał pięknie: na podjazdach nie gubię energii na uślilzgi, hamuje się efektywnie, opona ładnie się czyści, boczne klocki ładnie trzymają... no i pod sam koniec przeszarżowałem: ładny zjazd wydawało się gładkim wąwozem. Na dole niestety pod liśćmi ukrywała się podstępna poprzeczna bruzda. Podbiło mnie, na zakręcie pociąłem prosto, przejechałem przez młodnik wąską ścieżką mocno hamując i wydawało się bezpieczny wpadłem na prawie równolegle idącą drogę. Niestety na tej już były tylko mokre liście: przeciąłem ją na zblokowanych kołach bokiem i barkiem przywaliłem... uwaga... w brzozę :) Lekka mgła była. Strzałów nie zanotowałem.

Chrupnęło coś i miałem nadzieję, że to tylko plomba której kawałek mi wypadło. Niestety po sekundzie pojawił się ból jakby mnie kto piąchą w mięsień walnął. Do domu się jeszcze jakoś dokulałem, ale wyplątanie sie z rowerowych obcisłych ciuchów było mordęgą :)

Na prześwietleniu wyszło złamanie obojczyka bez przemieszczenia. Dwa tydnie zwolnienia.

Co ciekawe, z uwagi na brak przemieszczenia, brak również gipsu :)

Boję się jakich powikłań bez gipsu. Większych salt robić nie zamierzam, ale glebnąć na równym też się zdarza :)

 

Koniec końców: michelin wild grip'r fajne opony i już nie mogę się doczekać dłuższej trasy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja znowu zaliczyłem glebę i nie wiem jak to się mogło stać :)

Jade osiedlową i są 2 progi zwalniające. Jadę może z 10km/h - pierwszy próg objeżdżam po krawędzi ale drugiego nie dam rady bo fure zawadzę. Odbijam z krawędzi jezdni w lewo i ... już lecę nad rowerem. Stałem na pedałach i nie wiem może dotknąłem klamek i przednie koło zostało na progu, Po raz kolejny gleba przy małej prędkości i nic nie zdążyłem zrobić,

Przeleciałem nad rowerem i wylądowałem na dłoniach. Grube rękawiczki uchroniły mnie przed poważniejszymi skutkami. Jakiś siniak na nodze od roweru. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...] niesamowicie barwna historia pewnej kraksy [...]

 

To ci dopiero opowieść! Jednak powiem szczerze, że ta historia z niewyjaśnionym wypadkiem, wątłą brzozą, która okazała się silniejsza od metalowej konstrukcji poruszającej się z zawrotna prędkością, zbliżone warunki pogodowe oraz, co najważniejsze, nadchodząca rocznica zdradzają, że ten post może być zwyczajną prowokacją albo próbą powołania kolejnej komisji śledczej za pieniądze podatników :|

 

 

Szybkiego powrotu do zdrowia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdrówko!

Ostatni raz glebę zaliczyłem sześć lat temu, na niestarym jeszcze wówczas Fiszerze wybrałem się na przejażdżkę po okolicy, i zjeżdżając z pewnej górki przy ok. 40 km/h wpadłem w bruzdę wyżłobioną między koleinami wodą, płynącą wskutek padających kilka dni wcześniej deszczy. Oczywiście przednie koło pojechało razem z rowerem w sobie obranym kierunku, ja zaś wpadłem z impetem w pył. Szczęśliwie było to na polnej drodze, więc skończyło się na przetarciach tu i ówdzie oraz obolałymi kończynami. W rowerze trochę zgłupiały przerzutki i przednie koło zaczęło się lekko chybotać. Na szczęście wróciłem o własnych siłach. Już po sześciu latach oddałem sprzęt do serwisu i mi wyprostowali, i wyregulowali co tam się dało :icon_cool:. Kupiłem sobie nawet kask :D Jakkolwiek, to akurat po tym, gdy w trakcie jazdy do pracy mijający mnie TIR zwiał mi z głowy gustowną czapkę z daszkiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...