Skocz do zawartości

[Wypadki] Wasze gleby- część druga


durnykot

Rekomendowane odpowiedzi

Parę miesięcy temu pomykałem dróżką po mieście i w pewnym momencie przystopowały mnie światła. Jako, że w tamtym miejscu chwilę się stoi to postanowiłem łyknąć eliksiru mocy. Tak się złożyło, że została reszta, więc po wypiciu stwierdziłem, że nie będę ze sobą woził butelki. Szybkie rozeznanie i widzę po drugiej stronie przejścia kosz na śmieci. No, to jak zapaliło się zielone, szybka indiańska akcja, czyli w lekkim pochyle najazd przez pasy w stronę kosza, lewa ręką na kierownicy, w prawej zgnieciona butelka po eliksirze.. I jakoś tak nie dopracowałem prędkości, więc tuż przed koszem (stał przy krawędzi chodnika) nacisnąłem hamulec... trochę za mocno.. Dużo za mocno..

Ułamek sekundy później leciałem przez kierownicę, rower stanął dęba i przyłożył mi jeszcze po plecach :(

Efekt, obity bark, kolano(?), zdarta skóra z palców ręki oraz mocno nadszarpnięte ego.. Jedyna pozytywna rzecz, że poleciałem na tyle daleko, że upadłem już na zwykłe płyty chodnikowe, a nie te żółte ze sterczącymi cosiami, jakie montuje się przy krawędzi przejścia dla pieszych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gleba 2,5 godziny temu, przed praca zaplanowalem odstawienie roweru do znajomego mechanika na centrowanie tylnego kola. Jechalem sobie ulica na ktorej trwaja roboty drogowe pod tramwaj, no i przydazyl mi sie kraweznik niewidoczny zbytnio bo przypruszony jakims piaskiem czy czyms takim.  Predkosc 10-15 km/h, najazd na kraweznik przednim kolem z lewej strony i poslizg opnony :P Dzwon glowa o chodnik(w kasku thanks good), lewy lokiec zdarty znacznie i obity, lewe kolano zdarte mniej i obite, bok obity. Ogolnie to tak walnalem ze swiatelko z kasku sie wypielo(kask lidlowy), nie chce myslec co by bylo bez niego, jezdze w kasku od zawsze :)

Straty, obdarte klamki, kiera, przezutka tylna, przednia lampka. Dziura na lewym kolanie spodni i o dziwo dziura na lewym rekawie softshella w miejscu nad nadgarstkiem gdzie mam zegarek, chyba sie przesunal jak upadalem az na lokiec. Obolaly jestem a jeszce kilka godzin w pracy :(   Life  :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Ja w weekend chyba otarłem się o śmierć/kalectwo :/

 

Ostatnia sobota około 16tej - okolice wierzy widokowej koło Czołpina. Jechałem za kolegą (dzięki Bogu pojechał ze mną bo miałem sam jechać pierwotnie) i  wyrwałem istnego dzwona z knockoutem a'la Tyson.

 

On nie widział co się stało bo jechał przodem, ja nic nie pamiętam, ani gdzie to dokładnie było, ani jak się stało mimo, że byłem przytomny (choć podobno na początku zacząłem odjeżdżać)  i jeszcze przejechałem parę km do Smołdzina, gdzie podjął nas drugi kolega autem.

 

Moja pamięć sięga do wjazdu na latarnie Człopinie oraz krótki spacer po plaży, potem... świadomość wróciła jak wyjeżdżałem z tomografu w SORze w Lęborku.

Do tej pory nie pamiętam NIC!

 

Normalnie jak gumką wymazane. Po wypadku (w drodze na ER) podobno non stop pytałem się o to samo :) nie wiedziałem gdzie jestem i co tu robię.

 

Efekty:

  • wymazane z pamięci pół sobotniego popołudnia.
  • zbity prawy łokieć i biodro z prawej
  • zbity ostro lewy piszczel
  • zgięte lewe ramie korby Shimano LX
  • kask 661 Recon roztrzaskany ostro

Podobno zjeżdżaliśmy z wierzy bo jakiś betonowych płytach, prawdopodobnie wyniosło mnie na rozsypanym piachu (wydma), ściąłem jakiś gruby pachołek wyznaczający szlak (patrz piszczel i zgięta korba), wyleciałem z trasy i zaliczyłem ostrego dzwona uderzając głową w kant jednej z tych płyt. Oczywiście byłem wpięty w cholerne SPD!

 

132535hg2re32.jpg

 

21t4tg234e3123.jpg

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj zjeżdzałem naszą trasą. W jednym momencie jest tak że przez środek jest dziura i po lewej stronie taka pochyła dróżka z korzeniami. Zawsze po prostu tam trochę bardziej przyhamowałem i asekurowałem lewą nogą. Wczoraj postanowiłem że kiedyś trzeba w końcu tam wypuścić. Ujechałem na korzeniu i ewakuowałem się z roweru. Efekt
Lewe przedramie ma 2 rozcięcia po 15 cm +siniaki i zdarty łokieć. Cały bok piszczela poobdzierany niewiadomo czym, przecięte kolano a wyżej zdarte, na udzie na 30 cm siniak który prędko nie zejdzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja glebka ostatnia musiała dostarczyć wiele rozrywki kierowcy auta, które za mną podjechało do świateł.

Podjeżdżałam bardzo wolno do auta, które już na światłach stało, żeby nie musieć się wypinać tylko ruszyć jak światła się zmienią. Niestety, nie zmieniły się i byłam zmuszona się zatrzymać i podeprzeć nogą. No to się podparłam. Kolanem o krawężnik bo poluzowały mi się śrubki bloku SPD i but zamiast się wypiąć to się przekręcił :) Skończyło się siniakiem na tyłku i zdartą skórą na kolanie.

Najlepsze było to, że nie mogłam się odpiąć od tego cholernego roweru przez dłuższą chwilę więc szybko podciągnęłam się leżąc na boku na trawnik, razem z rowerem, żeby nie być częściowo na ulicy - i dopiero po chwili szarpania udało mi się wypiąć drugą nogę ;)

 

Niemniej jednak taka gleba zdarzyła mi się pierwszy raz. Zapomniałam o sprawdzaniu stanu dokręcenia śrubek (kiedyś zgubiłam śrubki od bloku na maratonie bo się poluzowały - musiałam jechać bez bloku resztę trasy - i od tamtej pory staram się sprawdzać co jakiś czas te śrubki).

 

Ogólnie to dobrze ustawione SPD powinny się bardzo łatwo wypinać w sytuacjach kryzysowych - z reguły tak jest - ale mogą zawieść np. gdy są zapchane błotem (przerobiłam to w tym roku... pięć czy sześć gleb na jednych zawodach z powodu niemożliwości wypięcia się na błotnym MTB Cross Maraton).

Raz widziałam takie zabawne zdjęcie Mai Włoszczowskiej - zrobiła OTB na rowerze, zdjęcie przedstawiało ją leżącą na brzuchu z rowerem pionowo na plecach, przyczepionym do nóg (bo się nie odpięły) i kolejne zdjęcie przedstawiało ślad bieżnika na pupie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to teraz ja się pochwalę, chyba pierwszy post w tym temacie.

 

Z sobotniego zjazdu ze Ślęży niebieskim szlakiem.

na filmie tego nie widać, ale jest tam bardzo stromo.

Prędkość żadna, w sumie śmieszna gleba, koło poleciało na śliskim kamieniu i chciałem się złapać drzewa, żeby nie spaść w dół.

 

 

Wypadający bark jest efektem dosyć starej kontuzji i czasami o sobie przypomina, ogólnie to po rozluźnieniu wszystkich mięśni w odpowiedniej pozycji bark sam wskakiwał na miejsce, ale nie tym razem.

 

Po odłożeniu kasku i pożegnaniu kolegów, usiadłem sobie na kamieniu próbując nastawić bark z powrotem na miejsce.

Bolało bardzo ale tylko przez pierwsza minutę, ogólnie byłem trochę poszokowany, adrenalina i świadomość że jestem w przysłowiowej dupie sporo pomogła, po chwili czułem już tylko lekki bólu, ale nie mogłem podnieść ręki, mogłem jedynie ruszać lekko łokciem i nadgarstkiem.

Minęło jakieś 8 minut, byłem już załamany i straciłem nadzieję że się uda. Ale widząc że w dół nie dam rady nawet sprowadzić roweru a tym bardziej w górę, (a bylem może ze 100m w pionie od szczytu) postanowiłem pomóc swojej ręce wrócić na miejsce.

Po kilku próbach nastawienia stawu w różnych pozycjach w końcu się udało. Chwyciłem rękę za łokieć i w pozycji gdy ręka wisiała swobodnie obróciłem ją zgodnie z kierunkiem ruchu zegara, po 3 takich obróceniach po kilka stopni odzyskałem pełną sprawność w kończynie i mogłem wrócić do domu jakby nigdy nic się nie stało.

Samo nastawianie już w ogóle nie bolało, jedynie było słychać dźwięki jak by ktoś rozrywał udko z kurczaka :P Pozostanie mi po tym tylko niesmaczne wspomnienie, którego wolał bym nie pamiętać.

W drodze powrotnej na postojach czułem tylko lekkie kucie w barku.

 

A to powrót do domu po przebytym leśnym zabiegu

 

 

Za to po powrocie do domu gdy emocje już opadły i usiadłem sobie na spokojnie przy kompie ból był na tyle silny, że nie mogłem podnieść ręki z myszki i w sumie do dzisiaj zmieniam biegi w aucie lewą ręką.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój pierwszy poważny ale szczęśiwie zakończony wypadek.

Powrót z pracy do domu standardem bez pośpiechu, zjechałem z ronda w Rumi i wlokłem się za jakimś mini busem.

Na tym skrzyżowaniu ze zjazdem na parking:

 

https://www.google.pl/maps/@54.5704292,18.3890235,3a,75y,134.15h,71.8t/data=!3m4!1e1!3m2!1sc9oRt-t2d5S5sfRBISBmBw!2e0?hl=pl

 

Bus zjeżdżał w prawo (oczywiście jechaliśmy prawym pasem) i zatrzymał się zaraz na początku parkingu (cały bus zjechał z drogi więc miałem wolne przed sobą) aby przepuścić pieszych, zasłaniając tym samym widoczność dla wyjeżdżających z parkingu.

Nie przeszkadzało to jednak pewnemu panu aby wyjechać na jezdnię prosto pod moje koła. Nie miałem szans aby wykonać jakikolwiek manewr, zdążyłem tylko obrócić kierownicę w lewo (co pewnie uratowało amortyzator) i wbiłem się w lewe nadkole takiego ładnego volvo.

Sam przetoczyłem się przez maskę i gruchnąłem w asfalt. Potem usłyszałem duuużo krzyków ponieważ kilka osób solidnie zaczęło się drzeć na kierowcę no i po chwili ja tez do nich dołączyłem.

 

No cóż, całe popołudnie na SOR-ze, tomograf głowy, RTG nogi ale jedyny komentarz jaki dostałem od lekarza to 'z pana koścem potrzeba najwyraźniej czegoś więcej niż zderzenia z asfaltem' :)

To był ten fart.

 

Policji nie wzywałem, starszy pan nie uciekał, nie ściemniał, spisałem jego wszystkie dane, zrobiłem masę zdjęć, spisałem dane dwóch świadków na wypadek gdyby gość sie migał i pojechałem z rowerem do serwisu.

Na szczęście potrzebne było tylko prostowanie przedniej przerzutki i centrowanie koła. Dodatkowo koszt okularów i tyle.

Finansowo rozliczyliśmy się bez problemu a mam nadzieję że następnym razem będzie bardziej uważał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ishi 
Normalne po wstrząśnieniu :P
Również nie pamiętam kilku godzin po swoim, jakieś 4 lata temu. Sam wróciłem do domu rowerem, nie pamiętam którędy :D W domu zdiagnozowali mnie bo pytałem również co chwilę o to samo. Chyba nawet tu na forum coś pisałem dziwnego xD
Potem SOR, dwa dni wolnego.

Pozdrawiam potłuczonych B)


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świeży przypadek, bo z wczoraj.

Przeciskałem się w centrum między samochodami, bo korek straszny i tuż za rondem Dmowskiego okazało się, że jakiś pan postanowił zmienić pas z lewego na środkowy, ustawiając samochód tak, że zablokował mi przejazd, podczas gdy za nim miałem już z powrotem czysty przejazd po "ścieżce dla rowerzystów" . Ponieważ jednocześnie wciąż stał na całej szerokości pasa, a z prawej strony samochody stały na tyle blisko siebie, że nie miałem jak odbić do prawej, to stwierdziłem, że ominę go lewą stroną, po kostce wzdłuż torowiska tramwajowego, co wymagało podjechania na krawężnik.

A mokro tego dnia było :( przednie koło elegancko podrzucone wjechało jak należy, ale niestety za wcześnie opuszczony zad spowodował, że tylne zamiast wprowadzić mnie na kostkę ześliznęło się po krawędzi. W efekcie tył roweru znalazł się nagle przed jego przodem, a ja przyglebiłem lewym bokiem.

Szybka akcja wstawania i odjazd coby ludziom więcej rozrywki nie dawać.. W stanie przyzwoitym dotarłem do domu, po oględzinach stwierdziłem, że żadnych obrażeń nie mam, nawet spodnie nie ubrudzone. Dopiero kilka godzin później okazało się, że ledwo ruszam kolanem :/ rower padając przyłożył mi w kolano od wewnętrznej strony.. noc do najprzyjemniejszych nie należała.

A ojciec mówił, że lepiej stać, niż leżeć :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próba podjazdu w dość wąskim i niebezpiecznym miejscu zaraz nad 'skarpą' + problem z wypięciem się z spd'ków, zakończyły się lotem na plecy do rzeki z dużej wysokości.

 

Nie mam pojęcia jakim cudem niczego nie złamałem, jedynie mocno się poobijałem. Mogło skończyć się to tragicznie...

 

27yzbwg.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@djzatorze

Z perspektywy jazdy całe życie w platformach, potem pół roku w noskach i potem pół roku w SPD powiem ci, że częstotliwość gleb jest podobna. SPD pozwala jednak wyjść z opresji w sytuacjach typu "już po mnie". Przykłady? Czasem poderwanie obu nóg w ostatniej chwili i HOP z SPD pozwala ci pokonać dziure, która od tak wyrosła ci przed rowerem a dodatkowe pół obrotu korbą zaczynając od jej niskiego połozenia pozwala wyjść z zakretu, gdzie już prawie barkiem ziemii dotykasz.

 

@shmaya

Patrząc na zdjęcie zastanawiam się ile ty masz szczęścia. Taki układ krajobrazu i gleba to przepis na ciężkie kalectwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem nadzieję że nigdy nie będę musiał napisać swojej historii w tym temacie, ale cóż.

 

Jestem świeżo po wypadku ze skuterem. Jechałem 41 km/h według stravy i Pan na skuterze jadącym z naprzeciwka postanowił skręcić sobie w jego lewo (argumentował to: "przecież masz hamulce, widziałeś mnie" jasne, bo rower jadąc z górki to hamuje w miejscu) Efekt to ból i starte biodro, łokieć oraz kolano. Starłem sobie gumę na obu klamkomanetkach i same klamkomanetki (przez OTB) Trochę mnie to nauczyło żeby rozważniej obserwować otoczenie i mieć bardzo mało zaufania do innych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największa głupota jaką odwaliłam na rowerze:
Jadę sobie przez miasto nie trzymając kierownicy, w słuchawkach muzyka, w głowie zamyślenie, kompletny odlot z tego świata. Droga prowadzi w dół, zaczynam się rozpędzać. Widzę ten wałek na jezdni przede mną (taki dla samochodów, żeby zwolniły, nie wiem jak to się nazywa) - zazwyczaj przejeżdżam przez takie wałki bez trzymanki, ale ten jest jakiś - o zgrozo - mniejszy, węższy, nie taki łagodny... Zauważam to dopiero wjeżdżając na niego z dużą prędkością, i już lecę, zadziałało jak wyrzutnia - rower podrzucony w górę, w locie łapię kierownicę i usiłuję skręcić żeby nie wpaść na zaparkowany samochód, muskam go rączką kierownicy i spadam na ręce. Najmocniejsze uderzenie na bok prawej, również parę otarć i stłuczeń, rower wylądował kołami do góry. Malowniczo się jeszcze obracały jak na niego spojrzałam pozbierawszy się z ziemi. Dobrze, że nie było szkieł rozsypanych akurat w tym miejscu. Na ogół są wszędzie.
Co ciekawe, wcale się nie przestraszyłam, choć spodziewałam się w locie że dużo gorzej przyglebię. Pamiętam każdą milisekundę, umysł rejestrował na zimno jakoś.
Mięśnie rąk i barków bolały przez kilka dni.

A któregoś innego razu zagapiłam się na mijającego mnie młodego jeźdźca i odwracałam się za nim, i zderzyłam się przednim kołem z przednim kołem nadjeżdżającej z przodu pani. Która zauważyła, dlaczego nie patrzę przed siebie. ;P

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem nadzieję że nigdy nie będę musiał napisać swojej historii w tym temacie, ale cóż.

 

Jestem świeżo po wypadku ze skuterem. Jechałem 41 km/h według stravy i Pan na skuterze jadącym z naprzeciwka postanowił skręcić sobie w jego lewo (argumentował to: "przecież masz hamulce, widziałeś mnie" jasne, bo rower jadąc z górki to hamuje w miejscu) Efekt to ból i starte biodro, łokieć oraz kolano. Starłem sobie gumę na obu klamkomanetkach i same klamkomanetki (przez OTB) Trochę mnie to nauczyło żeby rozważniej obserwować otoczenie i mieć bardzo mało zaufania do innych.

"przecież masz hamulce, widziałeś mnie"  - wpadłbym w szewską pasję

Miałem kiedyś podobnie, tylko z przeciwka było auto, a ja zdążyłem zahamować. Za to podążyłem za gościem, chciał mnie pobić, gdyż byłem bezczelny zwracając mu uwagę. M.in. ponieważ miał na oko sześćdziesiąt kilka lat, nie dałem się sprowokować. W międzyczasie podszedł świadek oburzony jak i ja. To tamtego uspokoiło, ale nie dało do myślenia. 

Generalnie trzeba wziąć sobie do serca kodeksową zasadę ograniczonego zaufania i nie można liczyć na rozum u każdego kierowcy, skoro mówi, że "przecież masz hamulce, widziałeś mnie". 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz gdy myślę o tej sytuacji na chłodno to żałuję że nie wezwałem policji. Nie dostałbym pewnie żadnego odszkodowania, ale ten facet mógłby dostać nauczkę w postaci mandatu.

Działo się to w dosyć małej wsi i pewnie facet zbagatelizował fakt że rower to też uczestnik ruchu i może jechać szybciej niż babcie na wigrach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największa głupota jaką odwaliłam na rowerze:

Jadę sobie przez miasto nie trzymając kierownicy, w słuchawkach muzyka, w głowie zamyślenie, kompletny odlot z tego świata. Droga prowadzi w dół, zaczynam się rozpędzać. Widzę ten wałek na jezdni przede mną (taki dla samochodów, żeby zwolniły, nie wiem jak to się nazywa) - zazwyczaj przejeżdżam przez takie wałki bez trzymanki, ale ten jest jakiś - o zgrozo - mniejszy, węższy, nie taki łagodny... Zauważam to dopiero wjeżdżając na niego z dużą prędkością, i już lecę, zadziałało jak wyrzutnia - rower podrzucony w górę, w locie łapię kierownicę i usiłuję skręcić żeby nie wpaść na zaparkowany samochód, muskam go rączką kierownicy i spadam na ręce. Najmocniejsze uderzenie na bok prawej, również parę otarć i stłuczeń, rower wylądował kołami do góry. Malowniczo się jeszcze obracały jak na niego spojrzałam pozbierawszy się z ziemi. Dobrze, że nie było szkieł rozsypanych akurat w tym miejscu. Na ogół są wszędzie.

Co ciekawe, wcale się nie przestraszyłam, choć spodziewałam się w locie że dużo gorzej przyglebię. Pamiętam każdą milisekundę, umysł rejestrował na zimno jakoś.

Mięśnie rąk i barków bolały przez kilka dni.

 

A któregoś innego razu zagapiłam się na mijającego mnie młodego jeźdźca i odwracałam się za nim, i zderzyłam się przednim kołem z przednim kołem nadjeżdżającej z przodu pani. Która zauważyła, dlaczego nie patrzę przed siebie. ;P

 

Na przyszłość daj znać gdzie jeździsz, będę Twoje trasy omijać BARDZO szerokim łukiem. Stanowisz zagrożenie nie tylko dla siebie samej ale co najgorsze dla otoczenia. Jedyną rzeczą rozważną jaką zrobiłaś to to, że dotarło do Ciebie, że głupio zrobiłaś ale reszta to strach się bać. Wybacz mi taką bezpośredniość ale Twoje "działania" na drogach gdzie są inni oprócz ciebie, należałoby wyeliminować.

W obecnych czasach na rowerach osiąga się większe prędkości oraz jest większy tłok niż jeszcze np. 15 lat temu. Dlatego wtrzeba zacząć myśleć podczas korzystania z dróg. Niestety ale z tego co przeczytałem rower pod Tobą (bo przecież nie w Twoich rękach) stanowi niebezpieczną broń.

Jeśli widzę kogoś ze słuchawkami na rowerze albo popylającego bez trzymanki staram się omijać, jak widać dobrze, że tak robię.

Zawsze byłem daleki od oceniania kogokolwiek oraz tego co ktoś robi, jednak tu nie mogłem się powstrzymać.

Życzę rozwagi i bezpieczeństwa. Jeśli chcesz sobie coś zrobić zrób tak aby inni nie ucierpieli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maskal

Ja np jeżdżę w słuchawkach zakrywających niemalże całe uszy, ale powiedziałbym, że słyszę więcej z tego co mnie otacza, niż niejedna osoba bez słuchawek, więc to kwestia głośności/myślenia. Bez trzymanki też jeżdżę, ale nie w ruchu, tylko na pustej trasie. No i nie wtedy, gdy nie jestem w stanie utrzymać równowagi..

Mimo, że rację masz, to ton wypowiedzi bym radził zluzować :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...