Skocz do zawartości

[Wypadki] Wasze gleby- część druga


durnykot

Rekomendowane odpowiedzi

Do tego zdarzenia bardziej będzie pasowało słowo "wypadek" niżeli "gleba", która dotyczy niekontrolowanego upadku spodowanym głównie z winy kierującego i też czasami z obiektów nie przyjaznym dla naszych kółek (a raczej KÓŁ).

Kto mieszka w Bydgoszczy ten wie, że nie jest miastem zbytnio przyjaznym rowerzystom, z uwagą na Fordon, z którego dojazd do miasta wiąże się pierw z pokonaniem chodników (bo namalowanej linii nie można nazwać ścieżką) wzdłuż Pelplińskiej i Twardzickiego, przy których od masy jest dziur, wgłębień, krawężników, przejazdów przed przystankami i... niestety uliczek osiedlowych. Niestety przyrost świadomości zmotoryzowanych o "czystych" uczestnikach dróg nie jest wprost proporcjonalna do rosnącej społeczności rowerzystów.

Standardowo powrót z pracy do domu wzdłuż Twardzickiego, lewym chodnikiem (jezdnia z mojej prawej). Pogoda nazwałbym ją niesprawiedliwa, bo wiatr niesamowity także dla jednych udręka dla drugich +50 do szybkości. Szczęście czy nie, znalazłem się w tej drugiej grupie. Jazda ponad 30km/h może niezbyt zdrowa dla roweru, ale dochodzę do wniosku, że liczy się bardziej frajda z jazdy, a po za tym jestem lekki. Przed każdym przejazdem przez takie uliczki przestaję dusić rozglądam się i zawsze przygotowany do hamowania. Przeważnie jest pusto albo już ktoś stoi na pasach i czeka na włączenie się do ruchu to wtem po prostu jeszcze bardziej zwalniam, i bezpiecznie omijam; albo zwalniają i przepuszczają. Tym razem było inaczej. Dojeżdżam do Monte Cassino: pierwszy pojazd zatrzymuje się na chwilę, ja daleko, a on zaraz rusza; nagle wyjeżdża drugi pojazd (zielony hatchback) ja już dosyć blisko, a że samochód dość wolno jechał i jeszcze był kilka metrów przed pasami to tylko "puściłem gaz"; kierowca nikt inny jak damulka w wieku ~50 lat która ani myśli by choć na chwilę zerknąć w prawą stronę; naciskam heble by mknąć jej tuż za bagażnikiem i potraktować pouczającym klepnięciem w blachę... nie, mylicie się, nie wywróciłem się od uderzenia pięścią w karoserię; pani postanowiła trochę wcześniej się zatrzymać niżeli krawędzi jezdni czego wynikiem było dociśnięcie klamek, aby nie zostać zgarniętym przez jej błotnik, i puszczenie głośnych niecenzuralnych słów w jej stronę. Jakoś udało mi się mknąć za nią, a właściwie przelecieć bokiem. Po większym zastanowieniu hamulce zdały lepiej egzamin niż na początku mi się wydawało i nie przeleciałem przez kierę, a właściwie to po podniesieniu tylnego koła obróciło mnie o 90° w prawo (tylne koło poleciało w lewo). Poleciałem bokiem, rower padł na lewą stronę, a "kierowca" odjechał jak już leciały do niej kolejne słowa.

Straty to: obtarcie za barkiem, łokcia i lekko koło kolana; spodnie dopiero drugi raz założone mają juz kilka małych przetarć na kieszeni (szczęście, że telefon nie ucierpiał), koszulka dorobiła się małego okrągłego przetarcia ma plecach w miejscu gdzie się zraniłem; siodełko jest teraz symetrycznie obtarte, nowy licznik BC 16.12 mimo lotu na asfalt (musiałem chyba ręką go wypiąć) ma tylko dwa lekkie zadrapania na rogach. Z pewnością jutro odkryję kolejne straty.

 

Tak w ogóle jakieś byłyby szanse oprócz pouczenia w przypadku jakbym zgłosił wypadek wraz z numerami? Świadków właściwie żadnych oprócz tych co tylko mnie słyszeli jak już leżałem, a kamerki nie mam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

   

Jadę ulicą w dół jakieś 30km/h, mam zielone na wszystkich światłach z przodu. Obok przejścia stoją 3 dziewczyny, jedna odchodzi i patrzy nie w lewo, a w prawo na jezdnie, a miała czerwone, i wchodzi na jezdnie, ja krzyczę do niej "EEEEJJ" jakieś 10 metrów przed zdarzeniem, od razu oba hamulce na maksa, ona się odwróciła w moją stronę przerażona i wleciałem w nią. Upadła a ja z rowerem przeleciałem nad nią, upadając uderzyłem kaskiem w asfalt, leżałem przez jakieś 10 sekund, zbiegło się kilka osób i jakiś rowerzysta. Ona wstała trochę szybciej i zaczęła mnie przepraszać i pytać czy nic mi nie jest, a ja zacząłem krzyczeć na nią, że miała czerwone i w ogóle o czym myśli.. Amen :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Tak lądują debeściaki - na filmie niby nic - a V kość śródstopia złamana. Generalnie nie było źle, bo wypadek był 1 dnia w Alpach, a jeździłem z tym jeszcze tydzień - załatwiła mnie dopiero gra w piłkę z synem po powrocie do .pl

 

Diagnoza na dziś - ponad 4 tyg. w stabilizatorze (dobrze, że nie gips), na rower też raczej nieprędko. Tak to jest jak się robi pod kamerę - zjechałem to chwilę wcześniej na luzie - a że sekcja była fajna wypchałem i zjechałem jeszcze raz - no i gleba. Oczywiście, żeby sobie udowodnić, że to wypadek przy pracy - wypchałem i zjechałem jeszcze ze dwa razy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raptem godzinę temu, na końcu traski jest zakręt w prawo za szybkim zjazdem, więc zawsze trzeba tam mocno hamować, żeby nie wpaść w krzaki. Któreś tam z kolei podejście do tego zakrętu i nagle prednie koło wpada w poślizg i przekręca się o 90 stopni. Gleba niegroźna, straty to lekko zapowietrzony przedni hamulec, obolała łydka i... no właśnie, to ciekawe :) przednie koło przez moment sunęło bokiem po ziemi. Nie jeżdżę na totalnym flaku, ale tak się stało, że trochę piachu i ściółki wcisnęło się między oponę a obręcz. Postanowiłem zajrzeć do opony, bo dętka nie lubi piasku... Oto co tam ujrzałem:

gallery_171993_2969_150183.jpg

:teehee:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ambitnie lol. Szkoda że jakość słaba. :D

 

Strasznie kiepski net był we Włoszech - ten filmik w 360p ładował się całą nockę chyba.

 

W sumie następnego dnia inny kolega trochę gorzej - złamał V kość ale śródręcza - w dość nieciekawym miejscu na trasie, bo w dół zjazd taki S2+/S3 a potem podjazd na kolejną przełęcz - musiał wracać się jakieś 300m w pionie, sprowadzić rower na szwajcarską stronę i czekać na odsiecz samochodem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam pojęcia. Okazało się później, że złamany był hak, przerzutka cała pogięta, a małe kółko wózka złamane prawie na pół. Wózek z haka urwał się jednak dopiero następnego dnia, bo po glebie złamania nawet nie widziałem i normalnie wróciłem do domu ok 20km:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

 

 

wczoraj spdek mi się zablokował na światłach i tak pięknie się położyłem , że nie mogę wyprostować kolana

I  właśnie taki  stan rzeczy niestety zniechęcaja moją osobę do używania SPD( lub nawet kupienia)  bo nie lubie jak coś ogranicza ruchy nóg które mogą sie przydać w dowolnym momencie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ramach walki z wewnętrznym cykorem postanowiłęm wziąć sobie do serca hasło 'kto hamuje, ten przegrywa' i postanowiłem, że niezybt stromy zjazd zjadę z minimalnym użyciem hamulca. Wszystko szło dobrze na początku, ale im nizej, tym szybciej, a wyżłobienie pozostawione przez spływającą wodę coraz głębsze. Kilka kamlotów udało się przejechać, ale któryś z kolei okazał się już za duży, panika osiągnęła poziom pomiędzy 'jak się zatrzymać' a 'łomatko zaraz zginę', no i bęc :D

 

Straty to bolący łokieć i, jak się potem okazało, zgubiona tylna lampka z Tesco, ale za to z kompletem nowych akumulatorów :(

 

2a5kied.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ramach walki z wewnętrznym cykorem postanowiłęm wziąć sobie do serca hasło 'kto hamuje, ten przegrywa' i postanowiłem, że niezybt stromy zjazd zjadę z minimalnym użyciem hamulca. Wszystko szło dobrze na początku, ale im nizej, tym szybciej, a wyżłobienie pozostawione przez spływającą wodę coraz głębsze. Kilka kamlotów udało się przejechać, ale któryś z kolei okazał się już za duży, panika osiągnęła poziom pomiędzy 'jak się zatrzymać' a 'łomatko zaraz zginę', no i bęc :D

 

Straty to bolący łokieć i, jak się potem okazało, zgubiona tylna lampka z Tesco, ale za to z kompletem nowych akumulatorów :(

 

2a5kied.jpg

 

to znaczy się zgubiłeś dwa akumulatorki przytwierdzone do lampki. To miłych lotów i miekkich lądowań. A na serio.

Jazdy bez gleby.

 

 

wczoraj spdek mi się zablokował na światłach i tak pięknie się położyłem , że nie mogę wyprostować kolana :(

 

No i właśnie. Od dłuższego czasu rozkminiam. SPD yes or not?

I co chwilę łapię plusy i minusy

Podjazdy - chyba powinny pomóc bo dodatkowa moc ciągu szpyry

Zjazdy - stopa lepiej trzyma i nie spada

Ale jak sobie przypomnę ostatnie moje gleby to boję się, że lecąc przez kierę pociągnę za sobą rower.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kilka razy juz poleglem w spd czasami sie wypiely czasami nie. Jak sie wypiely to super wstaje i sie smieje bo czasem w miejscu przewracalem sie na bok. A czasem tak niefortunnie ze noga w kostce tak boli od wygiecia ze tydzien jazdy z glowy. Ale.nigdy nie wroce juz platformy. Moim zdaniem komfort jazdy leprzy i jakos noga mi sie mniej meczy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Ja kilka razy juz poleglem w spd czasami sie wypiely czasami nie. Jak sie wypiely to super wstaje i sie smieje bo czasem w miejscu przewracalem sie na bok. A czasem tak niefortunnie ze noga w kostce tak boli od wygiecia ze tydzien jazdy z glowy. Ale.nigdy nie wroce juz platformy. Moim zdaniem komfort jazdy leprzy i jakos noga mi sie mniej meczy

NIe lubię być nieznośny ale przy gwałtownym hamowaniu jednak wolę mieć obie nogi na miejscu niz bać sie że spd się nie wypnie na czas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczęło się od tego, że w pracy mam dość małą szafkę, właściwie to 1/3 takiej porządniejszej. I właśnie szykując się dzisiaj/wczoraj wieczorem do jazdy, spadła mi latarka z półki. Nie świeci i płytki przegląd nie dał pozytywnych wyników przez co pozostałem bez światła "drogowego". W Bydgoszczy szał na trawmaj to obecnie robiona jest m.in. ul Akademicka. Sprawa wygląda tak, że jezdnie rozkopali, latarnie koło niej nieaktywne, a funkcjonuje tylko nowa droga wraz ze świeżym oświetleniem. Ścieżka rowerowa jakoś funkcjonowała, a od jakiś kilku tygodni obok niej stała jakaś nowa ścieżka z chodnikiem. Dzisiaj okazało się, że wreszcie usunęli stary chodnik, ale "inrzynieży" nawet tej nie skończyli. Ja zdany na na świetle odległych latarni widzę, że ścieżka kończy się i po kilku metrach dalej leci. Niestety lekki piach przed wjazdem na ściężkę był częścią dołu. Może nawet przez to lekkie hamowanie stało co się stało, albo nawet byłoby gorzej. W każdym razie wolny lot przez kierę, rower idealnie 180° leci mi na twarz, ale w porę oparł się kasetą ma mojej dłoni. Z naprzeciwka jechał jakiś rowerzysta który sprawą się zainteresował, za co dziękuję i pozdrawiam jeśli czyta. Dziura jakoś niezbyt głęboka, leżała tylko na połowie, ale wystarczająca na nieprzygotowanego rowerzystę. Z kolei na drugiej połowie coś białego było rozlane i jakimś cudem po nogawce się oberwało i ostro na podeszwach. Z butów to i tam spokojnie zejdzie, ale ze spodni na razie trochę zeszło i nie wiem czy to w ogóle w pełni będzie się dało usunąć. Możliwe jeszcze, że rower oberwał lecz na razie wiem, że koło proste.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...