Skocz do zawartości

[Wypadki] Wasze gleby- część druga


durnykot

Rekomendowane odpowiedzi

Oberwała tylko lewa strona. Żadnych większych uszkodzeń. Zaślepka od chwytu mocno dostała. A że plastikowa to muszę już wymienić. Wszystkie droższe części całe ;) babka co szła chodnikiem obok przystanęła i się patrzy czemu leżę na ulicy :) zawsze to jakaś rozrywka.

 

Latam po ulicy a kasku jeszcze nie zdążyłem kupić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jakiś rok temu jechałem dość blisko auta [ze1.5m za nim], koleś bez "migaczy" skręcił w prawo a ja się "rozplaszczyłem" na samochodzie- obopólna głupota- ja za blisko i pewnie za szybko, on bez kierunku manewrował i nie spojrzał w lusterko....najlepsze: koleś zwiał-odjechał koło 300 metrów zatrzymał się i prawdopodobnie patrzył w lusterko czy wstanę...kiedy wstałem odjechał....potem jakiś dziadek [pieszy] z mordą na mnie, że rowerami pchają się na ulicę i takie tam- nie słuchałem

 

obrażenia: tylko otarcia zadrapania i jakiś czas opuchnięte 2 palce

straty: nikłe- przednie koło wyleciało z widełek i do centrowania, widełki zgięte ale dały się naprostować [stal]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja, zgodnie z moim wiekiem (17), i mądrością towarzyszącą mu, postanowiłem sprawdzić jak nisko da się zejść rowerem (chodzi o złożenie się w zakręt)

 

Ulica, 25-30kmh, zakręt - pochylam się, coraz niżej, niżej... i zamknąłem oopne (k-rad 2.0). Rower leci, ja na tyłu sunę kilka ładnych metrów. Spodnie, troche tyłka :D, kolano, dłonie, i siodełko podarte :X

 

Także od tamtego czasu mniej ufam oponom :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie testowałem ile mogę. Predykcja podpowiedziała wpasowanie się w płot na zewnętrznej, więc się mocniej złożyłem. Kenda cross supreme jakoś nie chciała trzymać krawędzią klocka.

Efekt to rozbite kolano, stłuczony nadgarstek, szlify na nowych okularach, obtarcie pod okiem od okularów, spora trauma na kilka lat (w najgorszym momencie problemem była lekko wypukła droga) dająca sobie jeszcze czasami o sobie znać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt.

2 lata temu gdy jechałem po mieście i chciałem wjechać w ścieżkę rowerową asfalt w prawo z ulicy zaliczyłem największą wywrotkę w mieście. Przed ścieżką były takie krzaki z 2 metry, więc nie widać, czy ktoś tam nie idzie. Dodatkowo krawężnik, na który trzeba wjechać (b. niski, ok. 2-4cm). Więc jadę ok. 12km/h samochód za mną, skręcam, patrzę, i mi jakaś kobieta wychodzi... Skręcam, pod złym całkiem kątem, koło przednie mi się zablokowało o krawężnik i na bok suniemy :D Cała prawa noga od kostki po górę kolana była we krwi, a goiło się ponad miesiąc :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja, zgodnie z moim wiekiem (17), i mądrością towarzyszącą mu, postanowiłem sprawdzić jak nisko da się zejść rowerem (chodzi o złożenie się w zakręt)

 

Ulica, 25-30kmh, zakręt - pochylam się, coraz niżej, niżej... i zamknąłem oopne (k-rad 2.0). Rower leci, ja na tyłu sunę kilka ładnych metrów. Spodnie, troche tyłka :D, kolano, dłonie, i siodełko podarte :X

 

Także od tamtego czasu mniej ufam oponom :D

 

Hej miałem podobny przypadek w podobnym wieku. Trasa w dół, zakręt prawie 180 zawsze chciałem zożyć się jak najniżej i zobaczyć jak to jest. Błąd polegał na tym, że: wcześniej nieco pokropiło, opony były MTB, prędkość ciut za spora i za bardzo szeroko zabrałem zakręt. Efekt, cudowna ucieczka przekniego koła, podarta koszula, spodnie, x 2 łokcie, x 2 kolana, łydki, porysowany rower. Od tamtej pory wiem, że na rowerze kiedy ucieka przednie koło jest kiepsko, opony do MTB nie służą dobrze na szosie kiedy jest mokro.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@sephiroot Znam ten ból

@nopel

Wiek nie gra roli. Ledwie kilka dni po złożeniu roweru odwaliłem coś podobnego. Wszystko przez przeciwskręt (skręcając lekko kierownicę w przeciwnę stronę do zamierzanego kierunku jazdy, pojazd szybko sam z siebie się kładzie - niezbędna technika do prowadzenia dużymi motocyklami) o którym kiedyś czytałem, potem zapomniałem i przypomniał mi kolega. Ledwie 300m od domu jadąc ~25km/h musiałem skręcić w prawo (węższe pole manewru). Jako, że wracałem po nocce w okolicach 7ej to głowa nie ta sama :-), a że opony nowe (Smart Sam) 1.6" i zdążyłem się poczuć na nich pewnie to wykonałem przeciwskręt... nawet nie poczułem jak rower mi ucieka, a już turlałem się (na szczęście) na boku po asfalcie. Żaden samochód na moje szczęście nie jechał, ale jak najszybciej i sprawdziłem z grubsza stan kończyn - dziura w spodniach, obawiałem się jakieś dziury pod kolanem, ale tylko duże obdarcie przez co plaster nie wystarczył, ogromny siniak, obdarty kciuk, a łokieć uratował softshell. Jak się domyślić rower bolał bardziej - po bliższych oględzinach w domu - obdarty pedał do tego zgubiona zaślepka łożysk, lekko otarte siodełko, zadrapane w dwóch miejscach tylna przerzutka, obie obejmy chwytów i jeszcze pękł uchwyt na U Locka co pociągnęło linki które te porysowały ramę. Tego samego dnia w drodze do pracy znalazłem jeszcze tą zaślepkę.

 

Wymazane na Tetce

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

śmieszna gleba dzisiaj chcąć pouczyć kierowcę który z piskiem hamował kiedy znajdowałem się dosłownie na środku przejścia (przejście z drogą rowerową droga po lewej jak była by po prawej to by mnie trafił - szkoda, że nie zahaczył) zsiadając zdenerwowany przewróciłem się o własny rower :) (a nie mam spd), - skończyło się na małej przepychance, właściciel auta okazał się wytatuowanym kompletnym burakiem ze wsi (nie obrażając mieszkańców wsi) który zaczął mnie popychać i wyzywać twierdząc, że przejeżdżam szybko po przejściach dla pieszych (jechałem z dziewczyną, a jechałem naprawdę wolno z 7-9max czekając na nią) skrzywiłem błotnik, kierownica się lekko przemieściła w bok i V'ka z przodu lekko się ruszyła naprawa zajęła 2 min. Pani która jechała z wózkiem mówiła, że zrobi fotkę i na policję żeby dzwonić chyba myślała, że gość mnie dotknął autem. Koniec końców 3 małe buby po upadku na metalowe pedały i małe otarcie a na łydce a na takich zaczepkowiczy wożę pałkę typu baton a dziewczynie kupiłem gaz pieprzowy na co dzień i na rower również zabiera. Poza tym sporo śmiechu miała, że jestem sierotka i żebym nie startował do większych... chyba w nóżkę zainwestuje :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W środę zjeżdżając z jakichś górek w lesie, na mojej drodze znikąd pojawił się pień :icon_wink:. Mam cienkie opony, więc musiałem go ominąć, no i ominąłem go tak profesjonalnie, że wjechałem prosto w konar leżący obok  :icon_redface:. Pięknie poszybowałem nad kierownicą. Jak wstałem to jeszcze przez chwilę bolały mnie żebra, ale ogólnie nic mi się nie stało, a żeby było jeszcze śmieszniej chwilę potem zorientowałem się że zerwał mi się zegarek. Na szczęście znalazł się przy miejscu lądowania :teehee:.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Moje gleby nie były zbyt hardcore, ale podzielę się nimi z Wami.

1. Jechałem sobie po drodze (ścieżce) w lesie, spokojnie 25 km/h. Przedemną był zakręt a wkoło pełno drzew. Trochę się spieszyłem i nie zachowałem szczególnej ostrożności. Aż tu nagle zza zakrętu na moim pasie (prawym) znalazł się jakiś dziadek. Zdążyłem tylko głośno wyrazić moje zaskoczenie z tego, że się tu znalazł nie przebierając w słowach (o @) i chwilę potem zderzenia. Chyba trochę zdążyłem zjechać na lewo, bo on dostał moją prawą stroną. Ja mam większe koła od niego (28 cali, on z 26) i jechałem trochę szybciej więc ja go uderzyłem a nie on mnie. Straty w rowerze ogromne :): skrzywiony przedni błotnik, skrzywiona prawa manetka w dół, odpadła jakaś zaślepka i zbubiłem przednią lampkę. Mnie bolał mocno nadgarstek i klata podczas kichania. Byłem z siebie dumny że zaliczyłem pierwszą glebę w tym roku. :D

2. Dwa dni później chciałem poszukać tej lamki, ale na podwórku się uślizgnąłem i przewróciłem na żużel. Byłem niezadowolony, bo trochę lakieru odpadło :angry2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w piątek, z własnej głupoty, mało nie skończyłem z połamanymi nadgarstkami. Wracałem z pracy, szeroki chodnik połączony z drogą rowerową, jednocześnie dojazd dla wielu samochodów do ogródków. Jechałem zamyślony, ok. 25 km/h, ze słuchawkami w uszach. Widzę, z naprzeciwka jedzie na rowerze kobieta z dzieckiem w foteliku i dziewczynce wypada kapelusz i ląduje na chodniku. Ja, bez namysłu, odrywam prawą rękę od kierownicy i pokazuję kobiecie palcem, że coś zgubili. Z racji tego, że właśnie wtedy się mijaliśmy, lewą ręką zacząłem hamować przednim hamulcem, żeby miała szansę zobaczyć, jak pokazuję, że coś zgubili. 

Reszty łatwo się domyśleć - z racji tego, że zacząłem hamować opierając się tylko lewą ręką o kierownicę, zacząłem lecieć do przodu. W odruchu paniki ścisnąłem mocniej hamulec, co przypieczętowało mój los. Rower dosłownie schował się pode mnie, a ja wylądowałem na rękach, chyba po drodze uderzając nogami w kierownicę. Chyba - bo są poobdzierane i poobijane chociaż nie pamiętam abym ciągnął nimi po ziemi. Jak tylko wylądowałem na ziemi, zauważyłem, że za mną zdążył wyhamować samochód. Kobieta jadąca na rowerze, jeszcze jak leciałem w powietrzu zaczęła piszczeć. Kierowca spojrzał na mnie generalnie z dezaprobatą i pogardą (nie dziwię się), a kobieta była koszmarnie wystraszona ;)

Cóż, kapelusz uratowany, ale resztę drogi wybrałem po drodze rowerowej zamiast parku i wałów, bo moje ręce by tego nie wytrzymały. Do teraz się zastanawiam czy nie mam popękanych kości w nadgarstkach - ból niemiłosierny ;-)

Tak, więc, głupota i głupie odruchy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...