Skocz do zawartości

[Wypadki] Wasze gleby- część druga


durnykot

Rekomendowane odpowiedzi

Podczas niedawnego wypadu był w lesie dość długi zjazd z kamieniami, błotkiem i piaskiem. Gdy już dojeżdżałem do końca zobaczyłem małą wysepkę z piachu i wmontowałem się w nią myśląc, że bez problemu śmignę. Jednak koła zaczęły mi "tańczyć", zastopowało mnie i przeleciałem przez kierownicę niczym Małysz w szczycie swojej formy. Telemarku nie było ale na szczęście miękkie lądowanie na mokry piasek :) Straty zerowe tylko tylna lampka mi się odpięła i trzeba było poszukać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiadomo jaki dziś wiatr. Wyjeżdżając dziś na rowerze sama sobie jestem winna. Raz tak dmuchnęło, że mnie zglebowało z DDRa na trawę. Było efektownie, ale nic się nie stało.

Może następnym razem na wycieczki jeżdzij z 10 litrowymi kanistrami w każdej sakwie...? :icon_wink:

Sam później byłem zdziwiony ,że nic wielkiego mi się nie stało. 

Uślizgi boczne są najbezpieczniejsze. Najmniejsze szkody wbrew pozorom są na lodzie, następnie na piasku a już  na asfalcie szlify na ciele i rowerze są gwarantowane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Długo to się goi szlif z drewnianego toru, poza samym obtarciem skóry, tarcie o nawierzchnię jest tak mocne że wytwarza się spora temperatura, do tego więc dochodzi solidne poparzenie, miałem swego czasu piękny bąbel na całą rękę jakbym pod żelazko wpadł, plus oczywiście zdarte w tym miejscu.

Zapewne mało tu ludzi którzy mogli tego doświadczyć ale zapewniam że żadna strata w tym konkretnym wypadku :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Że tak zapytam, na ilu drewnianych torach byłeś lub czy byłeś kiedykolwiek?  W życiu nie uświadczysz tam typowego lakieru, to gołe szlifowane na gładko drewno, na pewno są jakieś impregnaty, ew namalowane linie ale to tylko jakiś tam ułamek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lód jest twardy tak samo jak asfalt ale z powodu braku tarcia nie występuje możliwość asfaltowego szlifu jakże bolesnego i długo gojącego się podczas felernych letnich wycieczek.

Jestem odmiennego zdania po sunięciu na zamarzniętym asfalcie ponad miesiąc temu.

Wybrałem się na szosówce, plus 6 na termometrze, słońce, godzina 12, więc wydawało się że nic nie powinno być zamarznięte, a jednak.

Na małej prędkości koło uciekło, bo jakżeby inaczej mogło być na oblodzonym asfalcie, poszlifowałem łokieć i biodro. 

Lód spowodował że jechałem dłużej niż bym jechał latem :)

Gorsze od szlifu jest obecne nastawienie, czyli paraliżujący strach gdy mam pojechać gdzieś w tej temperaturze. Dwa dni temu nie potrafiłem nic zaradzić i wróciłem do domu, bo poziom stresu przekraczał moje możliwości adaptacji :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety uraz psychiczny czasem jest ciężki do przeskoczenia. Takiego po bocznym uślizgu chyba najtrudniej się pozbyć, bo to staje się nagle i nie ma się żadnej kontroli nad tym.

Po większej glebie w zakręcie problemy miałem nawet z jazdą po pochyłej drodze (np. wybrzuszenie, żeby woda spływała). Czas i adrenalina na zawodach pozwoliły w dużej mierze pokonać ten strach, choć jeszcze gdzieś tam się czai i daje o sobie znać. Dobry hamulec na zbyt agresywną jazdę, ale też ogranicza możliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja napiszę o mojej wczorajszej, najgłupszej glebie świata :D. Jazda po mieście... droga ruchliwa, ciemno, latarnie nie działają... Jadę chodnikiem z minimalną prędkością. Lampka niby jest, ale - jak wiadomo - w takich warunkach daje tyle, co nic... Dojeżdżam do "cywilizacji", gdzie latarnie już działają. Droga już bardziej osiedlowa, odwracam się w stronę kumpla, żeby Mu coś powiedzieć i... BĘC o krawężnik :D. Byłem święcie przekonany, że... tam jest krawężnik zero cm :D. Jak widać się pomyliłem :D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie moja gleba, tylko widziałem dziś. Wczesny ranek, wilgotny asfalt. Gość szosówką dobrze zasuwał, za nim zbyt blisko auto w jego tempie. Żółte światło, chłopak po hamulcu, poślizg, gleba, kierowca za nim najwyraźniej miał nadzieję przejechać skrzyżowanie na żółtym, nie spodziewał się hamowania, do tego nawijał przez telefon. Wyhamował tuż przed rowerzystą, ledwie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Latem jeździłem sobie troszkę po Rudzkiej Górze. Wpadłem na wspaniały pomysł przejechania przez wysoką na 0,5m, ale bardzo stromą hopkę, bez wyskoku tylko w górę i w dół. Zapomniałem się, że merida ma dość nisko suport i przypierdzieliłem korbą (zębatką) w czubek zrzucając go jednocześnie. Niestety wyhamowało mnie to na tyle, że zatrzymałem się na środku z przednim kołem za szczytem i tylnim przed szczytem, a górka była na tyle wąska, że zabrakło mi miejsca na podparcie :D Przygodę zakończyłem pod rowerem cały obsypany ziemią :D

 

Historia nr.2

W Pabianicach jest sobie Lewityn, to mały ośrodek rekreacyjny z arcybrudnym stawem. W pewnym miejscu do wody prowadzą dość szerokie schodki, kuszące dla niewyżytych kolarzy :) Postanowiłem pojeździć po nich wzdłużnie (sic) :D I znowu suport okazał się za niski. Prawą korbą ślicznie przyłożyłem wychylając się na lewą stronę, ale zabrakło miejsca na podjechanie przednimm kołem :D Pięknie poleciałem nad rowerem w dół po schodach. Moja twarz znalazła się 20 cm nad powierzchnią wody, a ręce wyhamowały mnie na ostatnim schodku :) Zakończyło się bez szkód w sprzęcie i zdrowiu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zima zeszłego roku,lecę do pracy z rana ul,Szeroką w strone Motławy przez bramę Żurawia Gdańskiego,wyjeżdżam z bramy skręt w lewo na nabrzeżu i... ślizg (płyty jakieś polerowane) i gleba,Komentarz przechodnia "rześ chopie pieprznął",śmiałem się no bo  - WYWINĄŁEM ORŁA W ŻURAWIU.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było to ponad 8 lat temu. Świeżo otwarta trasa Siekierkowska, świeżo bo jeszcze przez zimą. Jadę jak co dzień do pracy DDRem z kostki i jak co dzień składam się w zakręt na pomalowanym na czerwono przejeżdzie rowerowym. :icon_lol: W nocy był lekki przymrozek ale po kostce pewnie się jechało. :yes: Tymczasem jak tylko przednie koło wjechało na przejazd to zaczęło błyskawicznie uciekać :blink: a, że jechałem w blokach to kompletnie nie starczyło czasu na wypiecie się i podpórkę i jak w zwolnionym, filmie widziałem jak do mojego lewego boku zbliża się twarda nawierzchnia a potem . :wallbash: ...to już długa jazda na lewym boku. Strat w rowerze nie było, u mnie niewielkie stłuczenie kolana i łokcia i ... nauczka na całe życie czyli ... nie ufaj infrastrukturze rowerowej stworzonej przez miasto stołeczne Warszawa. :002:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przywitam się z forumowiczami soczystą glebą.

 

Dzisiaj miałem pierwszą jazdę w spd. Przez 35km nie było problemu. Kilometr od domu postanowiłem, że wpadnę jeszcze nad jeziorko, czy zimowa aura skuła chociaż częśc lodem. Wjeżdzam na pomost i myk. Żółwik w wodzie. Wylazłem niczym mokry kocór, jednak z bananem na twarzy i mega lolkiem. Jak to się stało. Z półtora metrowej wysokości wpadłem na metrową głębokość. Cały mokry, komóra zalana, jednak sprzęt cały, chociaż będzie wymagał kilku smarowań.

 

Przynajmniej nie trzeba myć po ostatnich wojażach w lesie i chyba zapamiętam, że noga w bok, a nie do góry :laugh:

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Czas na mnie. Teraz ja pochwalę się swoją głupotą..

 

Fakt ten miał miejsce 2 godziny temu jak jechałam na przejażdżkę do lasu. Byłam już prawie na miejscu gdy przed Kościołem musiałam zjechać z krótkich ale dosyć stromych schodów. No więc próbuję odpiąć prawą nogę z pedałów dla bezpieczeństwa i nagle... ouoouu nie udało mi się, wywróciłam się więc na prawy bok a rower na mnie. Jakiś gościu do mnie podbiegł i spytał czy nic mi się nie stało. W sumie było mi wstyd ale ciesze się, że zareagował.

 

Tak, jestem początkującą w pedałach i butach spd ale miałam już je ze 4 razy na nogach i przejażdżkach. Może poczułam się zbyt pewnie... Efekt jest taki: spuchnięty palec u prawej dłoni i obite udo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zjazd jakąś nie oznaczoną ścieżką z tąpadła w stronę sobótki , nie zauważyłem dużej koleiny i otb zrobione 

 

Zjazd zielonym szlakiem z okolic czarnego szlaku z tąpadła znowu nie zauważyłem koleiny i prawie zrobiłem otb ( rower już stał pionowo :D )

 

Zjazd niebieskim rowerowym w stronę przełęczy tąpadła , nagle bardzo gładki i ślizgi lód i zrobiłem ślizg 

Zjazd czerwonym pieszym ze ślęży w stronę sobótki , oblodzony kawałek a ja miałem powyżej 30km/h , poślizgałem , obiłem udo . Było tak ślizgo że nie szło się podnieść :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...