Skocz do zawartości

[wypadek] Zostałem potrącony przez samochód na skrzyżowaniu


Usiu

Rekomendowane odpowiedzi

Wydaje mi się, że gdy kierowca przyjął mandat, to ta droga jest już zamknięta. Poza tym chyba nie można się domagać równolegle odszkodowania od sprawcy i z jego OC.

 

Z tego co wiem to można i jak głównie w tym wypadku miałem na myśli uszczerbek na zdrowiu psychicznym.

 

P.S. Mandat można poza tym cofnąć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

P.S. Mandat można poza tym cofnąć.

 

Pierwszy raz z tym się spotykam.

 

Z tego co wiem to można i jak głównie w tym wypadku miałem na myśli uszczerbek na zdrowiu psychicznym.

 

Jak najbardziej za szkody moralne czy uszczerbek psychiczny można, ale nie wiem czy to też nie idzie na OC (o ile się tego dowiedzie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

co do wyceny roweru to od razu na wstępie pokaż rzeczoznawcy taką wycenę (jak masz możliwość to załatw sobie jeszcze drugą) z pieczątkami serwisu, albo jeśli miałeś rower np. Krosa a serwis ma ich autoryzację to niech napiszą (albo ty im napisz a oni podpiszą) dokument nazwany ekspertyzą powypadkową, do tego pieczątka serwisu i załączona kserokopia autoryzacji

Tak też zrobię jak tylko wyzdrowieję. ;) Porozmawiam z fachowcami i niech oni uznają, czy rama po takim dzwonie nadaje się do dalszej jazdy, czy można ją też uznać jako część uszkodzoną. ;)

 

Acha - pracujesz? uczysz się? czy przez wypadek miałeś jakieś "utracone korzyści" które możesz udowodnić (procesowo - czyli np. podpisałeś umowę na zrobienie czegoś w tym tygodniu a przez wypadek się nie wywiązałeś i nie zarobiłeś albo coś takiego).

Niestety póki co się uczę w technikum. Raczej żadnych utraconych korzyści możliwych od udowodnienia firmie ubezpieczeniowej nie mam.

 

Do prawnika zawsze zdążysz pójść - póki co działa to z OC sprawcy a prawnik się przyda jak będziesz chciał ich do sądu podać, jego koszty ponosi strona przegrywająca.. najczęściej działa to tak że ty rozmawiasz z ich jakimś przedstawicielem który właśnie ma zamiar cię wyczuć (więc tu z górnej półki).. potem ci coś zaproponują ale mniejszą kasę niż byś chciał.. możesz się odwołać i jak to nie pomoże to dopiero sąd.. więc jak prawnik "wkroczy" na etapie przedsądowym to płacisz ty.. jak dalej to strona której przysądzi koszty sąd.

 

Jak sprawa będzie dobrze rozegrana masz szanse wyciągnąć do 20 patyków. Sprawę najlepiej rozegrać przez prawnika z którym to umawiasz się na procent od wywalczonej sumy.(najczęściej 10%) Nie warto zabierać się za to bez prawnika ,bo uzyskasz śmieszne pieniądze,

 

To jak to w końcu jest? Mam zacząć sprawę bez prawnika i dopiero wtedy gdy zaproponują mi za niskie odszkodowanie to pozwać ich do sądu i walczyć razem z prawnikiem, czy od razu całą sprawę zacząć z prawnikiem? I czy przy takich uszkodzeniach faktycznie jest sens odstawiać takie 'cyrki'. Szczerze mówiąc wątpię aby jakakolwiek firma ubezpieczeniowa dała mi za coś takiego 20tyś zł. Po rozmowach z lekarzem dowiedziałem się, że to w cale nie jest bardzo groźne złamanie, po 6 tygodniach powinienem już być w miarę sprawny, więc nie wiem czy za 6tyg unieruchomienia mogą mi przyznać tak kosmiczne kwoty?

 

ale jeszcze dochodzi na pewno uszczerbek psychiczny ,którego doznałeś i koszty leczenie. Zbieraj faktury na wszystkie medykamenty z aptek i oczywiście wizyta u psychologa/psychoterapeuty. Na wizycie psychoterapeucie należy opowiedzieć o lęku jaki przeżywasz nawet przy przejściu przez jezdnie kiedy to możesz być potrącony ponownie przez nieuważnego kierowcę do tego dochodzą koszmary, moczenie nocne,natrętne myśli,trauma i zakrawa się materiał na sprawę cywilną w sądzie.

Ale... jako takiego uszczerbku psychicznego nie mam, czuję się dobrze i jakoś nie widzę potrzeby chodzenia po psychoterapeutach. Czy to może ma być taka tylko gra w udawanie aby wyciągnąć większe odszkodowanie? Szczerze mówiąc moja sytuacja zdrowotna nie jest taka tragiczna, póki co całkowite koszty leczenia zamykają się w 22zł (kołnierz ortopedyczny).

 

Dziękuję wszystkim za zainteresowanie tematem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam generalnie wiadomości z drugich rąk od kolegi. Kolega jest prawnikiem i w podobnej sytuacji i też przy podobnych obrażeniach wyciągnął prawie 20 tyś PLN.

Kolesia prawie na boso puścił. :laugh: Napisałem ile pamiętam a mogłem coś przekręcić troszkę za co przepraszam. To co pamiętam już napisałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Ale... jako takiego uszczerbku psychicznego nie mam, czuję się dobrze i jakoś nie widzę potrzeby chodzenia po psychoterapeutach. Czy to może ma być taka tylko gra w udawanie aby wyciągnąć większe odszkodowanie? Szczerze mówiąc moja sytuacja zdrowotna nie jest taka tragiczna, póki co całkowite koszty leczenia zamykają się w 22zł (kołnierz ortopedyczny).

 

 

Tego akurat nie jesteś w stanie ocenić w tym momencie do końca adekwatnie niestety. Niektóre kontuzje pomimo teoretycznie całkowitego wyleczenia odzywają się niekiedy echem przez całe życie, bo kontuzjowana część ciała od czasu do czasu przypomina o sobie przy różnych okazjach i to jest właśnie ów "trwały uszczerbek na zdrowiu". Życzę Ci oczywiście, abyś się o tym nie przekonał w przyszłości. Będąc w Twojej sytuacji skupiłbym się przede wszystkim na tym, aby wydoić maksymalnie jak to możliwe firmę ubezpieczeniową, możesz być pewny, że będą się starali zaniżyć wartość wypłaconego odszkodowania i od Twoich działań zależy czy im na to pozwolisz czy nie.

 

Natomiast odnośnie skarżenia kierowcy z powództwa cywilnego to już mocno zależałoby od jego postawy, pieniądze pieniędzmi, ale warto pamiętać że błędy zdarzają się każdemu i wspomniane powyżej "puszczanie kolesia na boso" to już uskuteczniałbym wyłącznie w przypadku, gdyby jego zachowanie po wypadku było w jakiś sposób nie w porządku (gdyby się migał, kręcił albo próbował zwalić winę na Ciebie. W sytuacji którą opisałeś wygląda na to, że facet starał się być w porządku i wziął winę na siebie, więc warto pamiętać o tym, że to też człowiek i tutaj zastanowiłbym się zanim napuściłbym na niego jakichś prawników.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak z innej beczki: bez względu na to czy odzyskasz pełną sprawność, pozbędziesz się wszelkich dolegliwości bólowych i śladów na ciele i tak na 100 procent powinieneś odwiedzić rehabilitanta z prawdziwego zdarzenia. Powyżej wspomniano o "promieniowaniu" jakie zostawiają takie urazy jak twoje, nawet jeśli będziesz czuł się dobrze.

Ja kilka lat temu miałem wypadek na rowerze. Niczego nie złamałem, nie zwichnąłem, właściwie nie uszkodziłem się trwale. Niestety od pewnego czasu, po dłuższym czasie od tego wypadku zaczęły mi dokuczać (ogólnie) plecy. W pierwszej chwili nie wiązałem tego z tamtym wypadkiem, jednak bardzo prawdopodobnie że te dolegliwości są wynikiem ówczesnej kontuzji.

Masz uraz kręgosłupa i głowy (nie miałeś kasku), przed tobą całe życie. Za 20 lat może zacząć dziać się coś niedobrego, wtedy to może być bardzo trudne, jak nie niemożliwe do naprawienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tego akurat nie jesteś w stanie ocenić w tym momencie do końca adekwatnie niestety. Niektóre kontuzje pomimo teoretycznie całkowitego wyleczenia odzywają się niekiedy echem przez całe życie, bo kontuzjowana część ciała od czasu do czasu przypomina o sobie przy różnych okazjach i to jest właśnie ów "trwały uszczerbek na zdrowiu"

Wiem o co chodzi, bo dokładnie rok temu miałem mały wypadek z palcem - "przemielany" w zebatce motocykla opuszek palca wskazujacego, niby odrósł cały i wygląda normalnie, jednak gdy przyjdą zimniejsze dni to mam dziwne uczucie bólu w tym właśnie palcu.

 

Będąc w Twojej sytuacji skupiłbym się przede wszystkim na tym, aby wydoić maksymalnie jak to możliwe firmę ubezpieczeniową, możesz być pewny, że będą się starali zaniżyć wartość wypłaconego odszkodowania i od Twoich działań zależy czy im na to pozwolisz czy nie.

Tak też chcę zrobić, jednak nadal nie wiem czy startować od razu z prawnikiem, czy próbować samemu a jeśli się nie uda uzyskać satysfakcjonującej kwoty to wtedy zabrać się za sprawę z prawnikiem? No i właśnie... nie do końca się orientuję o jaką kwotę mogę się starać za takie uszkodzenia ciała?

 

Natomiast odnośnie skarżenia kierowcy z powództwa cywilnego to już mocno zależałoby od jego postawy, pieniądze pieniędzmi, ale warto pamiętać że błędy zdarzają się każdemu i wspomniane powyżej "puszczanie kolesia na boso" to już uskuteczniałbym wyłącznie w przypadku, gdyby jego zachowanie po wypadku było w jakiś sposób nie w porządku (gdyby się migał, kręcił albo próbował zwalić winę na Ciebie. W sytuacji którą opisałeś wygląda na to, że facet starał się być w porządku i wziął winę na siebie, więc warto pamiętać o tym, że to też człowiek i tutaj zastanowiłbym się zanim napuściłbym na niego jakichś prawników

Z kierowcą wypadku widziałem się jedynie przez 10 minut po wypadku, było widać, że był w szoku, przepraszał i wielokrotnie powtarzał, że to jego wina. Dwie godziny później gdy widział się z moim tatą na komisariacie również go mocno przepraszał i mówił, że to jego wina. Dlatego też nie chciałbym robić dodatkowych problemów sprawcy, myślę, że mandat i punkty karne będą wystarczającą karą dla niego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że źle podchodzisz do tego - robienie dodatkowych problemów sprawcy. Należą ci się pewne świadczenia, masz prawo z nich skorzystać. Wydaje mi się że klika(naście) tysięcy to niewielka rekompensata za potencjalne trwałe kłopoty (bo pojęcia nie masz na co mogłyby wpłynąć - źle ci oczywiście nie życzę).

Temat "podoba" mi się z jednego powodu - powinni przeczytać go wszyscy, którzy uważają się za bogów i uznają, że kask nie jest: zupełnie potrzebny, mają dar od boga i omija ich nieszczęście, uważają się za rewelacyjnych jeźdźców, potrafiących przewidzieć każde niebezpieczeństwo i z każdego się wywinąć.

Z ewentualnych myśli by nie zakładać kasku - nawet gdy idziesz myć rower pod domem :laugh: - chyba całkowicie się wyleczyłeś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat "podoba" mi się z jednego powodu - powinni przeczytać go wszyscy, którzy uważają się za bogów i uznają, że kask nie jest: zupełnie potrzebny, mają dar od boga i omija ich nieszczęście, uważają się za rewelacyjnych jeźdźców, potrafiących przewidzieć każde niebezpieczeństwo i z każdego się wywinąć. Z ewentualnych myśli by nie zakładać kasku - nawet gdy idziesz myć rower pod domem - chyba całkowicie się wyleczyłeś.

 

Z tym się muszę w 100% zgodzić. Jeszcze tydzień temu uważałem, że kask jest tylko na 'dalsze' wyprawy oraz te bardziej niebezpieczne, a na miasto nie ma co się fatygować i ubierać, bo przecież co może mi się stać... No i już wiem co może się stać. Teraz kask będzie niezbędną rzeczą przy wyjeździe rowerem poza dom. :)

To samo tyczy się motocykli, miesiąc temu mój znajomy poszedł 'przejechać się' do ronda i z powrotem - jakieś 1.5km. Myślenie miał bardzo podobne - "gdzie sens ubierać się 20 min na 5 minutową przejażdżkę?", no i chyba też zrozumiał gdzie jest ten sens gdy przy 160kmh stracił panowanie nad motocyklem i szlifował dobrych kilkadziesiąt metrów po asfalcie w koszulce i shortach, też miał ogromne szczęście bo nic poważnego poza złamaniem ręki i całym poobdzieranym ciałem mu się nie stało.

 

Wracając do rehabilitacji - najprawdopodobniej tak czy tak będę musiał odwiedzić kogoś kto się tym zajmuje, ponieważ szyja po 6 tygodniowym unieruchomieniu może początkowo odmawiać współpracy.

 

btw. chyba usunęło kilka postów przez ten wczorajszy błąd :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolesia prawie na boso puścił. :laugh:

 

Nie popieram takiego podejścia. Wyrządzoną szkodę trzeba uczciwie naprawić. Puszczanie kogoś "na boso" przy takiej okazji trąci jak dla mnie zwykłym oszustem.

 

Każdemu z nas może przydarzyć się być sprawcą wypadku. Ciekawe, czy chciałbyś być puszczony "na boso" stojąc z drugiej strony i byłoby to takie śmieszne?

 

Jeżeli sprawca jest uczciwy, nie uchyla się od odpowiedzialności, współdziała i chce naprawić szkodę, to z jakiej przyczyny proponujecie aby go "wydymać" i potraktować jak okazję do dodatkowego zarobku ponad uczciwie należne kwoty (np. fabrykując dokumentację od psychologa zgłaszając fałszywe objawy)? To jest oszustwo i jest karane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A od kiedy to prawnicy i firmy ubezpieczeniowe są uczciwi i działają zgodnie z prawem? A sory, oni działają zgodnie z lukami w prawie i wykorzystują niewinnych ludzi zostawiając ich zazwyczaj z niczym. Prawnicy to darmozjady które żerują na społeczeństwie, legalnie pracujący przestępcy, podobnie zresztą jak firmy ubezpieczeniowe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że gdy kierowca przyjął mandat, to ta droga jest już zamknięta. Poza tym chyba nie można się domagać równolegle odszkodowania od sprawcy i z jego OC.

 

Mandat nie ma nic do odpowiedzialności odszkodowawczej wyrządzającego szkodę (kierowcy auta); w sensie nie ma wpływu negatywnego ("zapłaciłem mandat i nic więcej nie zapłacę"). To tylko ocena popełnionego przezeń wykroczenia.

 

Posiadanie przez kierowcę ubezpieczenia OC nie wyłącza możliwości dochodzenia czegokolwiek bezpośrednio od kierowcy, w tym sensie, że jak chce zapłacić, to zapłaci -- no i zapłaci wszystko, czego nie zapłaci ubezpieczalnia :) To ważne zwłaszcza w sytuacji, w której polisa jest z jakichś przyczyn niższa, niż szkoda...

... no i czasem łatwiej przycisnąć, w przypadku sporu, kierowcę, niż ubezpieczalnię (ten pierwszy z definicji jest zielony, ta druga ma prawników na etatach ;-)

 

Więc jeśli ubezpieczyciel nie będzie chciał dać odpowiedniej kasy, śmiało można uderzać bezpośrednio do kierowcy. A wówczas już jego wola: czy zapłaci przelewem z konta, sztabkami złota, czy zmusi swoje OC do wypłaty -- a może ma jakieś inne ubezpieczenie, niekoniecznie komunikacyjne, które też może obejmować skutki zdarzenia?

 

Natomiast co do tego "czego dochodzić" to istotne -- zwłaszcza w obliczu uszkodzonego kręgu -- jest, by mieć w pamięci, że skutki takich kontuzji często pojawiają się w jakiś czas po zdarzeniu. Więc jeśli będzie jakakolwiek ugoda, to nie podpisywać niczego, gdzie wyklucza się możliwość dochodzenia zadośćuczynienia za skutki pojawiające się w przyszłości (pogorszenie się stanu zdrowia).

No i renta. To mi -- bez żartów -- pachnie rentą (od kierowcy, nie z ZUS :)

 

Temat nieprosty i bez dwóch zdań warto uderzyć do radcy prawnego albo adwokata :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim wypadku wiadomo, ale chyba nie można równolegle ciągnąć z ubezpieczenia i od sprawcy za tą samą szkodę (podwójne odszkodowanie).

 

Generalnie jako takiego zakazu to nie ma, aczkolwiek w orzecznictwie się przyjmuje, że odszkodowanie ma służyć naprawie szkody (nie może zmierzać do wzbogacenia się przez poszkodowanego), a więc wartość szkody=wartość odszkodowania (1:1). To jednak -- podkreślę -- dotyczy właściwie dochodzenia roszczeń przed sądem, bo poza sądem to jak kto chce (inna sprawa, że jak ubezpieczalnia się dowiaduje, że poszkodowany już coś dostał, to sobie też to odlicza -- choćby dlatego, że oni są związani różnymi księgowościami, wynikiem finansowym, etc.).

 

Natomiast czymś innym jest zadośćuczynienie za doznaną krzywdę. Tutaj praktycznie nie ma granic, tj. są takie, jakie wyznaczy sąd w konkretnej sprawie (albo strony w ugodzie).

 

W tym przypadku odszkodowanie to w szczególności: zniszczony rower, odzież, wydatki na leczenie i lekarstwa, ew. utracony zarobek. Natomiast zadośćuczynienie to kasa za to, że bolało, że będę mniej sprawny, że mam blizny, etc.

 

Z psychiatrą lepiej nie kombinować. Nawet nie dlatego, że to pachnie robieniem dokumentacji medycznej -- po prostu nigdy nie wiadomo gdzie i kiedy odbije się to negatywnie na naszym życiu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszukaj firmy ktora bedzie w twoim imieniu walczyla o kase... oplaci Ci sie... sprawdzone osobiscie... no i zaswiadczenie od psychiatry - stres, uraz psych... mozesz byc ladnie do przodu...

 

Ps zycze zdrowka :)

 

Wysyłane z mojego Legend za pomocą Tapatalk 2

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszkodowany moim zdaniem zbytnio sobie to lekceważy.

 

Sprawca może i był w szoku i przepraszał,a le tak naprawdę mógł zabić lub trwale okaleczyć.

Zwłaszcza uraz kręgosłupa to prosta droga do paraliżu.

 

 

Walczył bym o odszkodowanie bo to nie jest kilka siniaków. Urazy kręgosłupa mogą ujawnić sie po wielu altach.

Przy złamanych kręgach, po 50-ce mogą wyjśc duże zmiany zwyrodnieniowe, niedowłady, konieczność operacji i rehabilitacji. Znam to z autopsji.

Jedna osoba z mojej rodziny złamała w dzieciństwie kręgosłup skaczą do wody, druga miała wypadek motocyklowy.

 

Obie po latach maja ogromne problemy zdrowotne, mimo że dobre 20-30 lat nie mieli większych dolegliwości...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy samochód wjechał na mnie w połowie miażdżąc rower i między innymi wyginając kierownicę na moim brzuchu - ja stałem w miejscu, a kobieta prowadząca samochód ścinała sobie wyjazd z parkingu, uwaga PZU no i tak sobie we mnie wjechała i kawałek ze mną pod maską posunęła do przodu. Byłem w szoku, w sumie nie czułem bólu, postawiłem tylko rower (najważniejsza sprawa) i skończyło się na tym, że kobieta cofnęła na parking, dała mi 50 zł i odjechała. Powtarzam, że byłem w szoku więc nie było mowy o zapamiętaniu/spisaniu rejestracji czy trzeźwych negocjacji. Po wyjściu ze szpitala (godzinę po wypadku odczułem dopiero cały ból, głównie nóg i brzucha) postanowiłem zrobić coś w tej sprawie. Pomocy u władz oczywiście żadnej nie uzyskałem, nie udało się nawet dostać do monitoringu banku połączonego z budynkiem PZU czy tam ZUS (obydwa obok siebie). Sprawę wziąłem we własne ręcę. Czatowałem przy parkingu i przyglądałem się samochodom polując na srebrne kombi. W końcu pewnego dnia znalazła się owa maszyna, a do tego miała wgniecenie w zderzaku z prawej strony, którą mnie samochód staranował. Poczekałem aż kobieta się pojawi i dogadałem się. Pokryła koszt naprawy roweru (nie więcej nie mniej) i obyło się bez spraw prawnych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli odszkodowanie zaspokoiło wszystkie realne szkody, domaganie się zadośćuczynienia na zasadzie zemsty, uważam za czyn co najmniej haniebny. No bo jak inaczej odebrać fakt: on mnie potrącił, więc ja go puszczę w skarpetkach... Z drugiej strony skoro prawo dopuszcza, to nie można tego zabronić. Czasami ludziom nie wystarcza zwykłe ludzkie "przepraszam". Może dlatego tak miło żyje się w naszym kraju :)

 

PS. Nie mówi się "na boso", tylko "boso" (jedyna poprawna forma). Czasami mówi się "na bosaka", ale to też regionalizm.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszkodowany moim zdaniem zbytnio sobie to lekceważy. Sprawca może i był w szoku i przepraszał,a le tak naprawdę mógł zabić lub trwale okaleczyć. Zwłaszcza uraz kręgosłupa to prosta droga do paraliżu. Walczył bym o odszkodowanie bo to nie jest kilka siniaków. Urazy kręgosłupa mogą ujawnić sie po wielu altach. Przy złamanych kręgach, po 50-ce mogą wyjśc duże zmiany zwyrodnieniowe, niedowłady, konieczność operacji i rehabilitacji. Znam to z autopsji. Jedna osoba z mojej rodziny złamała w dzieciństwie kręgosłup skaczą do wody, druga miała wypadek motocyklowy. Obie po latach maja ogromne problemy zdrowotne, mimo że dobre 20-30 lat nie mieli większych dolegliwości...

Nie, nic sobie nie lekceważę. O odszkodowanie zacznę się starać po zakończonym leczeniu, wtedy też zadecyduję co dokładniej robić. Nie dam się oszukać, bo chcę odzyskać pieniądze na naprawę/zakup roweru oraz jakąś rekompensatę za to, że przez 1,5 miesiąca wszystkie czynności życiowe są znacznie utrudnione i praktycznie przez najbliższe pół roku nie mogę uprawiać żadnego sportu, a planów było wiele jeszcze na ten sezon..

 

Jak już wspominałem - nie mam zamiaru nikogo 'puszczać z torbami' chcę jedynie godziwego zadośćuczynienia które mam zamiar otrzymać od ubezpieczyciela sprawcy, a nie od samego sprawcy.

Prawdopodobnie będę się sam starał o odszkodowanie, jeśli zaproponują jakąś śmieszną kwotę wtedy skorzystam z usług prawnika i postaram się wywalczyć to co mi się należy.

 

Nie mam zamiaru na nikim się mścić, bo rozumiem co czuje sprawca i wiem, że błędy się zdarzają, przecież to tylko człowiek. Każdemu mogło się przytrafić ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli odszkodowanie zaspokoiło wszystkie realne szkody, domaganie się zadośćuczynienia na zasadzie zemsty, uważam za czyn co najmniej haniebny.

 

Hmm... "co najmniej haniebny"? A co najwyżej? ;-)

 

Nie wiem co widzisz zdrożnego w tym, że ktoś chce dostać coś za to, że cierpiał, że go bolało, że musiał tracić czas na włóczenie się po szpitalach (czasem daje się przykład dziecka, które dzięki nowej zabawce zapomina o bólu).

Zresztą podobna zasada dotyczy np. naruszenia dóbr osobistych, gdzie w ogóle nie możesz mówić o szkodzie -- jest tylko krzywda. Gdyby nie takie zasady, naruszający owe dobra nie ryzykowałby kompletnie niczego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam niektóre posty i oczom nie wierzę. Puszczanie ludzi w skarpetkach czy też boso. Ludzie o czym wy mówicie. Po to są ubezpieczenia, żeby takich właśnie sytuacji uniknąć. Pozwolę sobie przytoczyć sytuację, którą dobrze znam.

 

Chłopaka mojej koleżanki potrącił samochód na przejściu dla pieszych. Sytuacja wyglądała tak, że droga byłą dwupasmowa i przejście bez świateł. Kierowca na lewym pasie się zatrzymał i chłopak ruszył... jednak na prawym pasie kierowca postanowił lecieć sobie dalej i nie zauważył, że ktoś wychodzi z za samochodu obok. Chłopak został zahaczony lusterkiem i sponiewierany. Na szczęście sprawca wypadku był lekarzem i udzielił pierwszej pomocy bo inaczej gość by zszedł. Długie leczenie, brak pełnego powrotu do zdrowia zaświadczenie o niepełnosprawności.

 

I teraz jak przedstawiała się sytuacja z odszkodowaniem. Chłopaka nie stać było na dobrego prawnika i do tego nie rozeznawał się w tych tematach. Załatwił kogoś tam po znajomości i po taniości i zaczęły się szopki z walką na wszystkich frontach. Jak na amerykańskim filmie. Pozwany sprawca, ubezpieczyciel a prawnik nic nie wyszło i sprawa ciągnęła się trzy lata....

 

W końcu za namową dziewczyny i jej rodziców został wynajęty prawnik z prawdziwego zdarzenia. Owszem policzył sobie trochę. Stanęło chyba na 10% od odszkodowania. Sprawę ze sprawcą zakończono a zajęto się ubezpieczycielem. Porządny prawnik zakończył sprawę w 3 miesiące a chłopak kupił mieszkanie w Warszawie bez kredytu.

 

Po pierwsze warto się porządnie przebadać nawet prywatnie bo państwowymi konowałami to różnie bywa.

Po drugie dobry prawnik i olać jakieś pozwy przeciwko sprawcy bo tu nie ma sensu. Zająć się ubezpieczycielem. Tylko trzeba mieć świadomość, że oni też mają dobrych prawników tak więc poleganiu na koledze co studiuje prawo odpada...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co widzisz zdrożnego w tym, że ktoś chce dostać coś za to, że cierpiał, że go bolało, że musiał tracić czas na włóczenie się po szpitalach (czasem daje się przykład dziecka, które dzięki nowej zabawce zapomina o bólu).

 

Jeżeli ktoś domaga się zadośćuczynienia tylko celem odwetu i puszczania w skarpetkach, to widzę w tym wiele zdrożnego. Ale to akurat pozostawić należy już pod indywidualny osąd, bo na temat szkód moralnych i psychicznych można by dywagować przez kilkanaście stron zapewne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...