Skocz do zawartości

[kultura jazdy] siedzenie "na kole"


Rekomendowane odpowiedzi

  • Mod Team
Mijam sędziwego kolarza. Dość dziwnie się na mnie patrzył, ale zignorowałem go. Po chwili się odwracam, patrzę, a dziadek jest za mną

Tak trochę obok ale nasuwa się pytanie, co to znaczy sędziwy......,dziadek.... to znaczy ile mógł mieć na karku?

Jeżeli 50+ to popatrz na klasyfikacje maratonów w open.

Tyle refleksji "dorosłego" bikera.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak trochę obok ale nasuwa się pytanie, co to znaczy sędziwy......,dziadek.... to znaczy ile mógł mieć na karku?

Jeżeli 50+ to popatrz na klasyfikacje maratonów w open.

Tyle refleksji "dorosłego" bikera.

Na moje to mieścił się w przedziale 60-70 lat. I absolutnie nie twierdzę, że w tym wieku nie można dobrze jeździć. Ba, jestem święcie przekonany, że "dziadek" był o niebo lepszy ode mnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak a propos wjeżdżania w tył pojazdu:

 

"W związku z wątpliwościami, policja ponownie zajmie się sprawą kolizji zastępcy prezydenta Świnoujścia - Barbary Michalskiej. Taką decyzję podjął komendant świnoujskiej policji.

Do zdarzenia doszło w zeszłą środę. Barbara Michalska prowadząc prywatne auto, uderzyła w tył jadącego przed nią samochodu. Kierował nim obywatel Niemiec, który widząc zmianę świateł, nagle zahamował. Przybyły na miejsce patrol policji oraz straży miejskiej orzekł winę obopólną. Mandatem ukarał jednak tylko kierowcę z Niemiec, Michalską jedynie pouczył.

 

Jak nas poinformowano w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Szczecinie, sprawa będzie zbadana jeszcze raz. W najbliższych dniach zostaną przesłuchani wszyscy uczestnicy zdarzenia, a potem sprawą zajmie się sąd grodzki"

 

http://www.radioszczecin.pl/index.php?idp=1&idx=90044

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że jest, ale bardzo łatwo się wykpić (o ile nie ma świadków), chociażby stwierdzeniem, że nagle poczuło się silny ból w klatce piersiowej, albo zaczęło się robić słabo czy coś w tym rodzaju.

 

Weź ty chłopie przeczytaj jeszcze raz moją wypowiedź, potem się dziwisz, że nie możesz mnie zrozumieć i widzisz sprzeczności, tak jak w innym temacie.

Przeczytałbyś dokładnie, to byś sobie darował te wywody.

 

Masz, nawet Ci wrzucę, bo jak ostatnio kazałem jeszcze raz przeczytać, to i tak nie dotarło ani do Ciebie ani do Panny Izy.

 

Dlaczego więc, nawet w takich przypadkach zazwyczaj ten co był z tyłu jest jedynym winnym? Bo nie jest w stanie udowodnić, że kierujący przed nim hamował, bezpodstawnie. Wiecie, pies na drodze;) Niby ktoś pierwszeństwo wymuszał, na pustej drodze...

 

A teraz, możesz albo przeprosić, że próbujesz mi uświadomić coś, o czym sam na wstępie powiedziałem, albo iść w zaparte, że gadam głupoty. Że z moich wypowiedzi wynika zupełnie coś innego.

 

Rób co chcesz, reszta sobie oceni, ja już oceniłem... Ostatnia moja odpowiedź, dyskusja z Tobą traci sens, skoro nie zadajesz sobie trudu, przeczytania dokładnie moich wypowiedzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak ja kocham to forum, gdzie z błahego tematu o przyczepianiu się na kole wywinęła się prawna dyskusja z wklejaniem artykułów z PoRD włącznie! zejdźcie jeszcze na polityke, napiszcie że wina Rosjan i Tuska !

 

Co do jazdy na kole, hehe lubię jak się jakiś lanser na 28" crossie podłącza na koło i myśli że kozak, w tym że to ja pcham moje ciężkie 26" koła z 2.2" oponami i 1,5 bara inside, ostatnio wracając z pracy nie miałem sił, podłączyłem się szosowcowi na koło, oczywiście za jego zgodą, a potem nawinęliśmy niezłą 6 km rozmowę ;). Co do gruchotów które siadają wam na koło, to chyba naprawdę wolno musicie jeździć bo przy 25km/h to oni już zazwyczaj odpadają :P.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hehe lubię jak się jakiś lanser na 28" crossie podłącza na koło i myśli że kozak, w tym że to ja pcham moje ciężkie 26" koła z 2.2" oponami i 1,5 bara inside

Może ten jak to określiłes "lanser na crossie" chce po prostu popatrzeć sobie z bliska na profesjonalistę jeżdżącego ciężkim topornym góralem z ciśnieniem 1,5 bara po mieście? ROTFL :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Weź ty chłopie przeczytaj jeszcze raz moją wypowiedź, potem się dziwisz, że nie możesz mnie zrozumieć i widzisz sprzeczności, tak jak w innym temacie.

 

Nie wiem o co ci tym razem chodzi, bo tym razem zgadzam się z Twoim postem... Kumpel mi opowiadał o kolesiu-piracie z jego miasta, który był znany z upodobania do straszenia ludzi w sposób, ze gdy ktoś za nim jechał, to robił nagle hebel i potem ostry gaz. Pewnego dnia się przeliczył i doprowadził do stłuczki. Mimo, że kierowca (teoretycznie poszkodowany) zeznał iż tylko oni byli na drodze, koleś zaczął ściemniać, że poczuł się źle. Jako ze był cukrzykiem policja dała mu wiarę. Nie wiem na ile to prawda, bo to była taka plotka-wieść gminna.

 

Masz, nawet Ci wrzucę, bo jak ostatnio kazałem jeszcze raz przeczytać, to i tak nie dotarło ani do Ciebie ani do Panny Izy.

 

Oj, zbierasz punkty do urlopu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ostatnio próbowałem. Doczepiłem się do jakiejś kolarzówki, przejechałem może za nią km, aby przebijał mi powietrze, ale gościo zaczął się na mnie dziwnie patrzeć, jakby z pretensjami, coś tam pod nosem ciągle gadał i próbował mnie zgubić, w końcu mu się udało, ale chyba mnie po prostu nie zrozumiał, albo nie lubi towarzystwa.

 

Mi nie przeszkadza, jeśli ktoś jeździ za mną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dotąd nikt prócz znajomych nie siadał mi na kole, być może jeszcze za mało jeżdżę. W sprawie trzeszczących makrokeszów, myślę, że chodzi o próbę swoich sił, jakiś punkt, który łatwiej gonić, wspomniano wyżej o ambicji. Jak ktoś siłuje się ze swoim kochanym złomkiem, niech robi to. Może mu się spodoba i zacznie potrzebować więcej od sprzętu, zawsze to jakaś forma treningu. Niech się poci. Też kiedyś żyłowałem "górala" z TESCO, aż przestał spełniać wymagania i naturalnie znikł z garażu.

 

Ale nie ufałbym hamulcom tego kogoś...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie mocno skrzypiący rower potrafi denerwować jak go wyprzedzam, więc jakby się taki za mną uczepił to chyba albo bym się zatrzymał albo powiedział żeby sobie... pojechał w siną dal :P

A jak ktoś na bezszelestnym lub normalnie hałasującym rowerze się uczepi to nie mam nic przeciwko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie nikt z tyłu nie przeszkadza, ale wydaje się, że kulturalne zwrocenie komus uwagi w tej sytuacji jest najlepszym wyjsciem. Pewnie niektorzy sie obraza, moze odburkną cos niemilego, zrobi im się glupio, ale raczej nikt nie zostanie na kole. Lepsze to niż wdawanie sie w konflikt przez ostre hamowanie, na czym nie zyskamy w zaden sposob.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cukrzyk nie może posiadać prawa jazdy

 

Bez przesady...:) No chyba, że jakaś bardziej zaawansowana forma tej choroby:) Mój kumpel ma prawko będąc przy tym cukrzykiem:) I śmiga jak każdy inny cukrzyk z pompą insulinową, itp.:)

Wystarczy popatrzeć dookoła siebie żeby podwarzyć twoją wypowiedź.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tofi opisana sytuacja jest typowym przykładem na świadomego cukrzyka. Źle się czuję staję. Tak ma się zachować.

 

A co do jazdy na kole to tak się zastanawiam ile razy musiałem kogoś wkurzyć jak jeszcze się ścigałem samotnie z czasem.

 

No bo jedzie taki delikwent tempem ciut wolniejszym niż ja i dochodzę do niego po jakimś czasie. No i co mam zrobić?

Zwolnić? No nie róbmy sobie jaj z pogrzebu.

Wyprzedzić? Ale wtedy muszę szarpnąć a znając życie jak się szarpnie to gość zacznie się nawet podświadomie holować mi na kole....

Mogę go jeszcze spokojnie swoim tempem wyprzedzać ale to zajmie z kilometr :) i wkurzy nas obu.

 

Więc co zrobić? No ja zazwyczaj jechałem za takim "za wolnym ale nie dość" i jak był podjazd zostawiałem za sobą gorzej jak był dość dobry i nie został.

Ja jeździłem stałym tempem więc jak ktoś wszedł mi w drogę to najnormalniej nie miałem ochoty nic zmieniać.

 

 

Teraz to nie problem bo jeżdżę spacerowo/turystycznie ale jak mi odbije żeby się samotnie pościgach ze swymi słabościami to jak mam jechać żeby was nie wkurzać? I pytam poważnie :) Bo nie wiem a często na trasie się za kimś utknie jak się nie chce szarpać.

 

Mi osobiście nigdy nie przeszkadzało jak ktoś za mną jechał. Wprawdzie ja zawsze jeździłem na tyle złośliwie stałym tempem że mało kto na dłużej to wytrzymywał ale mógł sobie jechać, skrzypieć, dzwonić i mi to latało ja jechałem swoje będąc w swoim świecie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzymanie się na cudzym kole uważam za niedopuszczalne (vide moja przygoda, którą opisałem wcześniej) - z resztą przepisy są jednoznaczne. Nie widzę jednak nic złego w jechaniu za kimś w rozsądnej odległości pozwalającej na bezproblemowe zatrzymanie się (w razie czego). Jak ktoś ma klaustrofobię, to proponuje terapię odczulającą w postaci przejazdu niektórymi ścieżkami w Warszawie w godzinach rowerowego szczytu. Zawsze ktoś "siedzi" na ogonie i nie zawsze da się wyprzedzić...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny ciekawy wątek, ile osób tyle zdań i tak bez końca...

Jeśli autorowi wątku przeszkadza siedzenie na kole i nie ma szans uciec, to czemu nie zwolni, żeby puścić gościa ??

Ja nie mam nic przeciwko - sam często siadam na kole, w szczególności rano, jak trochę sennie pomykam do pracy z prędkością 22-24. Jeśli znajdzie się chętny, który poleci do 30, jadę za nim. Oczywiście zdarza się, że ktoś się doczepi za mną, wtedy zależnie od sytuacji - zrywam się, jak widzę realną szansę na ucieczkę, lub jadę swoim tempem czekając na rozwój wydarzeń.

Co do techniki - nigdy nie jadę równo za kołem, zawsze się staram 10-20 cm w bok - więcej widzę a w przypadku nagłego hamowania ciągnącego powinny być mniejsze straty w ludziach i sprzęcie.

Co innego w trasie - jasno staram się uzgodnić zasady - parę razy miałem przyjemność jechać zmianami z obcymi 30-50 km - dla mnie bardzo duża oszczędność sił, lub znacznie lepsza średnia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o mnie to raczej nie przeszkadza mi jak ktoś za mną jedzie. Zazwyczaj staram się utrzymywać stałe tempo więc nie mam ochoty szarpać i wyczyniać jakiś cudów z ucieczkami. Zwłaszcza na ścieżkach gdzie najczęściej dochodzi do takich sytuacji. Co z tego, że się napnę i pojadę jak na następnych światłach "prześladowca" spokojnie sobie do mnie dojedzie. Jak ktoś jedzie podobnym tempem to nawet lepiej co jakiś czas można się zmienić. A jak mam ochotę być sam to po prostu zwalniam i daję się wyprzedzić. Chyba, że rozmawiamy o typowym siedzeniu na oponie. Wtedy to prawda, że można się zagotować. Ale wtedy po prostu pytam czy ten ktoś chce mi coś powiedzieć lub mówię, że mam już dziewczynę. Zazwyczaj speszona mina i odpuszczają :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...