Skocz do zawartości

[kultura jazdy] siedzenie "na kole"


Rekomendowane odpowiedzi

Hej,

 

Przypadki takie jak ten, który opiszę za chwilę zdarzają mi się dość często. Za każdym razem irytują mnie coraz bardziej. Nie wiem tylko czy mój gniew i irytacja wynika tylko z mojego charakteru czy też jest to powszechniejsza a takie zachowania są "nietaktem". Do rzeczy:

Jadę sobie dość spokojnie wycieczkowo po DDR pod wiadukt, mijam kogoś, kto podjeżdża sobie bez trzymanki. Po chwili słyszę, że coś za mną skrzypi i rzęzi, odwracam się a to ten jegomość siedzi mi na kole... I siedzi... I siedzi... I tak dość długo. Nie powiem, żebym czuł się komfortowy, że jakiś obcy facet się do mnie podczepił na zdezelowanym sprzęcie. Ani nie wiem czy przy ostrym hamowaniu we mnie nie wjedzie, ani nie wiem jakie ma zamiary... Nie ufam i już. Nie chciałem szarpać tempa i go zrywać z koła, bo miałem w planie jeszcze kilkadziesiąt km i takie zrywy by mi nie ułatwiły, ale i tak w końcu nie wytrzymałem i urwałem się delikwentowi, chociaż starał się chwilę utrzymać (chyba ocierający o koło metalowy błotnik mu przeszkodził.

 

Czy taka jazda jak pokazał owy kolega jest akceptowalna społecznie? Mnie to razi, ale nie wiem, może przyjęta praktyką jest siadanie komuś na koło i jechanie kilka km ;) zysków aerodynamicznych raczej z tego nie miał bo jednaliśmy z 25-26km/h...

 

Proszę o opinie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

po prostu jezdzij tak, aby 'gruchoty' sie ciebie nie czepialy

 

ogolnie przyjete jest, ze siadajac komus na kolo trzeba miec 100% pewnosci, ze on o tym wie, czyli np bezszelestnie dojezdzajac na szosie wystarczy, ze sie przywitasz, albo powiesz, ze sie powieziesz....nic nie stoi na przeszkodzie, aby powiedziec, ze sobie nie zyczysz - co cie rowerowe konwenanse

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zyski zawsze są na jechaniu na kole ; ) Wiem jak to jest jak jedzie za tobą jakiś gruchot.. najlepiej moim zdaniem jest powoli hamować wątpie by ten obcy facet jechał za tobą 5/h :D

 

Wyhamuje, wyprzedzi mnie i zaraz znowu go dogonię i tak w koło Macieju ;)

 

 

mi jak ktoś próbuje na koło to trzymam przez 500m 45km/h i koleś siada ;)

 

Chciałbym mieć siły, żeby swój pojazd do 45km/h tak od se rozpędzić ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zyski zawsze są na jechaniu na kole ; )

Osobnicy o których tu mowa (obszczymurki na makrokeszach) raczej nie kierują się względami aerodynamicznymi i mniejszym oporem powietrza :) Obstawiałbym raczej jakies powody ambicjonalne, chęć jazdy z kimś kto ma dobry rower, dotryzmanie mu tempa itd

Mnie osobiście też tacy irytują. Podobnie jak mistrzowie prostej, co to cisną swojego skrzypiącego makrokesza ile wlezie aby tylko mnie wyprzedzić...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba analogiczna sytuacja jak podczas jazdy samochodem drogą ekspresową lub autostradą - jak ktoś mi siedzi na zderzaku to puszczam takiego i niech sobie jedzie w pizduuuuuu :)

 

Chyba nie, bo jego prędkość przelotowa zanim go wyprzedziłem była sporo niższa niż moja ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też tak miałem.

Przecinałem akurat z kolegą wioske - nagle, dostrzegam z lewej strony wyjeżdżającego starszego jedomościa na rowerze typu damka z lat chyba 80. Chcąc niechcąc został wyprzedzony i jak myślałem "odstany" na kilka metrów. Jedziemy sobie średnim tępem (przed nami jeszcze sporo km i był lekki podjazd). W uszy me wpada jakieś skrzypienie - odwracam się i widzę jak Pan ciśnie za nami ile wlezie z ucieszoną miną, tuż za kołem mego kumpla. Olaliśmy go. Tępo przyspieszyliśmy z czasem a jegomość skręcił do miasteczka w strone sklepu i tyle go widzieliśmy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej,

 

generalnie jak dla mnie nie ma problemu jak ktoś się "podczepi" i mi nie przeszkadza w normalnej jeździe (typ. skrzypienie itp) :) a ja nie raz też korzystałem z koła innego rowerzysty i jak byłem w stanie to dawałem zmiany i nawet ciekawe znajomości człowiek na trasie zawarł. :)

i kieruje się zasadą jak komuś siedzę na kole to zawsze dziękuje za pomoc :)

 

pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak kolega wspomniał śrenie przełożenie i gwałtowne hamowanie HAHAHA zahamuj mu gwałtownie on w Ciebie wjedzie to jest Twoja wina ;) Nie lepiej jest mu powiedzieć że sobie nie życzysz by jechał za Tobą na kole ? Moim zdaniem bardziej to pasuje niż wyzywanie gwałtowne hamowanie itp...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście żaden z panów nie ma racji, przynajmniej nie całkowicie...

 

Generalnie to, że ukarany w 99,99% jest jedynie ten co w tył wjechał, wynika z lenistwa i trudności w ocenie zachowania kierowcy przez organy mające rozwiązać spór.

 

W przypadku wjechania w tył pojazdu, kierujący, który w ów pojazd wjedzie, zawsze będzie winny.

 

Wynika to z Art. 19.2.3 PoRD

 

Art. 19.

 

2. Kierujący pojazdem jest obowiązany:

 

3) utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu

 

Oczywistym jest, że skoro wjechał w tył, to nie utrzymywał odpowiedniego odstępu, więc jest winnym.

 

Ale jednak, z Art 19.2.2 PoRD, wynika;

 

 

Art. 19.

 

2. Kierujący pojazdem jest obowiązany:

 

2) hamować w sposób niepowodujący zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub jego utrudnienia

 

Czy hamowanie na pustej drodze, bez żadnego powodu, nie jest przypadkiem naruszeniem tego przepisu? Oczywiście, że jest!

 

Co więc w takiej sytuacji? Mamy tzw. współwinę, oboje kierujących złamało przepisy, i oboje zostaną ukarani.

Dlaczego więc, nawet w takich przypadkach zazwyczaj ten co był z tyłu jest jedynym winnym?

Bo nie jest w stanie udowodnić, że kierujący przed nim hamował, bezpodstawnie.

Wiecie, pies na drodze;) Niby ktoś pierwszeństwo wymuszał, na pustej drodze...

 

Ostatnio tendencja się odrobinę zmienia, dużo osób jeździ już z kamerami, i dołączając takie do materiału dowodowego, co prawda nie unikają kary za wjechanie w tył, ale sprawiają, że karany jest również kierujący, który zrobił to na złość, czy w celu wymuszenia odszkodowania itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
Czy taka jazda jak pokazał owy kolega jest akceptowalna społecznie? Mnie to razi, ale nie wiem, może przyjęta praktyką jest siadanie komuś na koło i jechanie kilka km

Chodzi o sam fakt jazdy na kole?

Nie wiem co w tym złego, sam jak jadę gdzieś i ktoś mi się podczepi, albo ja się podczepię to nie ma problemu, z reguły przy skrętach, omijaniu, czy przy zatrzymywaniu dodatkowo informuję osobnika z tyłu o zamierzonym manewrze, żeby nie było kolizji. Zresztą jadąc za kimś i tak widać co się dzieje z przodu, więc nie wiem w czym problem, nie ma co utrudniać sobie życia ;P

No, przy prędkości 25 kmph (zakładając brak wiatru) to faktycznie sensu nie ma, ale to już inna kwestia ;P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przeszkadza mi to, gdy ktoś siądzie mi na kole. chyba że się wiezie sporo km i nie daje zmian.

Ja również siadam na kole, bo bywa, że poza mniejszymi oporami można też zaznać uciechy dla oka. ;) Jazda za kobietką znacznie uprzyjemnia podróż, a bywa, że i ciekawe rozmowy mogą się zawiązać. Na maratonie w Wałbrzychu, podczas zjazdu, usłyszałem od niewiasty jadącej przede mną słowa: " z której strony mnie bierzesz?" Czyż to nie jest piękne? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli wjedzie w ciebie od tyłu to zasada jest taka sama jak z pojazdami!!!
hahah miało sie cofanko? Winny jest najeżdżający z tyłu bo ty zrobiłeś wszystko by uniknąć kolizji z przodu z przeszkodą którą zauważyłeś w ostatnim momencie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie tak dawno miałem dość ciekawą sytuację. Jadę sobie spokojnie, około 50. km i łapię oddech na drugie pięćdziesiąt, więc tempo wolne. Mijam sędziwego kolarza. Dość dziwnie się na mnie patrzył, ale zignorowałem go. Po chwili się odwracam, patrzę, a dziadek jest za mną (najwyraźniej zawrócił). Myślałem, że może chce się dołączyć, ale on mnie wyprzedza i naparza! Nogi miałem dość ciężkie, więc początkowo odpuściłem... Po chwili myślę sobie jednak, że co mnie tu dziadek będzie... napiłem się z bidonu i ruszyłem w pościg. Doganiam dziadka, jest już blisko, a ten? Nawrócił i jechał dalej swoją trasą.

 

Nie wiem, o co mu chodziło. Może to była jego trasa, gdzie mierzył sobie czas na km? Może widział, że mam mały kryzys i chciał dać mi się powieźć na kole?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy hamowanie na pustej drodze, bez żadnego powodu, nie jest przypadkiem naruszeniem tego przepisu?

 

Oczywiście, że jest, ale bardzo łatwo się wykpić (o ile nie ma świadków), chociażby stwierdzeniem, że nagle poczuło się silny ból w klatce piersiowej, albo zaczęło się robić słabo czy coś w tym rodzaju.

 

Miałem kiedyś sytuację, gdy na trasie przylepił się za mną jakiś szosowiec. Ciągnąłem 27-28 km/h (z sakwami), więc chyba uznał, że jestem godzien, by się za mną toczył. Wiedziałem, że jest, bo "czułem" jego oddech (i słyszałem spluwanie, bardzo! wyraźnie). Ciągnął się tak przez chwilę. Jechaliśmy przez wieś. Z jakiejś zagrody wytoczyła się kobieta, która bez niczego patrzą mi prosto oczy idzie mi pod koła. No to dałem po heblach dość wyraźnie. Koleś niemalże zrobił mi garaż z zadka, biorąc pod uwagę jak blisko mnie minął. Obrzucił mnie spojrzeniem pt.: "Jak hamujesz debilu?!?" i pojechał grzecznie dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...