Skocz do zawartości

[Idea ostrego koła] po co do zwykłej jazdy ?


kaeres

Rekomendowane odpowiedzi

Strasznie hejterski temat się tu zrobił, aż przykro się to czyta.

 

Kurierzy wymyślili, pewnie gdzieś w Londynie czy Nowym Jorku

 

W NY jest silne, nazwijmy to lobby kurierskie, ale z tego co mi wiadomo początki były w San Francisco i części innych miast na zachodnim wybrzeżu USA.

 

A kurierzy to w bardzo dużej części punkowcy, ludzie związani z alternatywną kulturą, z podziemiem miasta, alterglobaliści czy w ogóle anarchiści. Jazda uwzględniająca łamanie przepisów i to w każdej możliwej sytuacji jest elementem stylu życia, a argumenty o bezpieczeństwie czy legalności wykonywanych manewrów są ignorowane. Nie zatrzymacie ich, nie zmienicie - to jest ich życie i ich sposób na wolność. Jakieś dziecko zginie? Trudno, zdarza się ale z reguły to oni sami przypłacają życiem zbyt ostrą jazdę.

Ta niby ignorancja kurierów nie wzięła się znikąd i nie była wymierzona w dzieci czy przechodniów, ale przede wszystkim w zawodowych kierowców samochodów, głównie taksówkarzy, którzy swoje też mieli za uszami. Poza tym nie zapominajmy, że każdy szanujący się kurier jest zawodowym kierowcą i ma wykupione OC, jeśli nie daj Boże komuś stanie się krzywda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale moim zdaniem błedem jest też zakładać, że ostre koło to domena wylącznie kurierów i każdy inny, kto jeździ na fixie to od razu "robi się na kuriera", a gdzieś tu wcześniej padł taki zarzut.

Gdzieś kiedyś oglądałem taki filmik w którym ktoś powiedział mniej więcej tak:

"Nikt nie ma wyłączności na używanie ostrego koła, a jeśli już, to sa to kolarze torowi".

 

Ale to tak jakby powiedzieć że samochody sportowe są tylko dla sportowców, a dostawcze dla dostawców.

Przed 1900 nawet nie było wolnobiegu i ludzie sobie radzili.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale moim zdaniem błedem jest też zakładać, że ostre koło to domena wylącznie kurierów i każdy inny, kto jeździ na fixie to od razu "robi się na kuriera", a gdzieś tu wcześniej padł taki zarzut.

 

To nie zarzut, to stwierdzenie faktu. 1/3 widywanych przeze mnie fixie to właśnie kurierzy, a pozostała część to albo jakieś wystylizowane łepki (na oko 95% reszty), albo panny de la chic ;-)

 

Ale to tak jakby powiedzieć że samochody sportowe są tylko dla sportowców, a dostawcze dla dostawców.

 

Ale tak dokładnie jest! Nikt przy zdrowych zmysłach nie kupuje dostawczego auta, żeby jeździć tym do pracy. Podobnie jak nikt przy zdrowych zmysłach nie kupuje terenówki, by co najwyżej zaparkować nią na dzikuska na trawniku przed stadionem (bo parking przy stadionie albo płatny, albo już zastawiony). Każdy z tych dość specjalistycznych pojazdów -- rajdowe auto, rower na ostro, ciągnik balastowy, wózek inwalidzki, auto 4x4 -- ma swoje przeznaczenie i dość śmiesznie wygląda próba stosowania go poza jego naturalnym środowiskiem.

 

 

Przed 1900 nawet nie było wolnobiegu i ludzie sobie radzili.

 

Ba, nie było także opon Dunlopa, Levi Strauss ledwie zaczął wymyślać model 501, a Nokia była jeszcze podlejszym tartakiem produkującym na potrzeby drukarni mielących carskie ukazy (dobra lokalizacja, bo z Tampere to Sankt-Petersburga jest niecałe 500 km).

 

Jeśli o to chodzi, to faktycznie: nie zostaje nic innego jak wdziać pumpy, laczki i tweedową marynarę -- i wio na zlot oldskólowców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie zarzut, to stwierdzenie faktu. 1/3 widywanych przeze mnie fixie to właśnie kurierzy, a pozostała część to albo jakieś wystylizowane łepki (na oko 95% reszty), albo panny de la chic ;-)

 

 

 

Ale tak dokładnie jest! Nikt przy zdrowych zmysłach nie kupuje dostawczego auta, żeby jeździć tym do pracy. Podobnie jak nikt przy zdrowych zmysłach nie kupuje terenówki, by co najwyżej zaparkować nią na dzikuska na trawniku przed stadionem (bo parking przy stadionie albo płatny, albo już zastawiony). Każdy z tych dość specjalistycznych pojazdów -- rajdowe auto, rower na ostro, ciągnik balastowy, wózek inwalidzki, auto 4x4 -- ma swoje przeznaczenie i dość śmiesznie wygląda próba stosowania go poza jego naturalnym środowiskiem.

 

 

 

 

Ba, nie było także opon Dunlopa, Levi Strauss ledwie zaczął wymyślać model 501, a Nokia była jeszcze podlejszym tartakiem produkującym na potrzeby drukarni mielących carskie ukazy (dobra lokalizacja, bo z Tampere to Sankt-Petersburga jest niecałe 500 km).

 

Jeśli o to chodzi, to faktycznie: nie zostaje nic innego jak wdziać pumpy, laczki i tweedową marynarę -- i wio na zlot oldskólowców.

 

a. Stwierdzenie faktu, że Ty widujesz takich ludzi, a taki fakt niczego nie potwierdza w ogólnej dyskusji. Po Toruniu kręci się kilka osób na OK i nie byli szczególnie wystylizowani, chyba, że zaliczamy do wystylizowania wszystko poza czarną/białą/szarą koszulką, to byli, jeden gość miał żółty tshirt.

 

b. Co do aut - lubię kombi to jeżdżę kombi, choćbym był kawalerem bez psa. Nie czyni to nikogo człowiekiem o niezdrowych zmysłach, że jeździ takim autem, jakie mu się podoba, mimo, że to może być niepraktyczne. Rajdowe auta wyglądają ok także na ulicach (chociaż mało się takich widzi, takich aut z toru).

 

c. No właśnie, jak ktoś lubi tweedowe marynary, to kupuje i jeździ w niej nawet na monocyklu, a jak ktoś lubi obcisłe kolarskie koszulki w serek i nowoczesny design współczesnych rowerów - nie ma problemu, niech tak jeździ, ba, nawet może uważać, że to nie wygląda śmiesznie, że jest o zdrowych zmysłach.

 

I teraz to do czego zmierzam - jest taka cecha charakterystyczna wielu ludzi - nie potrafią pogodzić się z tym, że ktoś robi lubić coś innego, niż oni. Ja nie znoszę rapu i tzw. "muzyki" popularnej, ale nie wchodzę na ich fora czy subfora i im tego nie komunikuję. Co w tym dziwnego czy śmiesznego, że niektórzy wolą taki rower czy inny, taką marynarę czy inną?

 

Czy na innych działach tego forum też piszą ludzie dziwiący się, że ktoś jeździ na góralu po mieście, na trekingu po parkingu? (serio pytanie)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a. Stwierdzenie faktu, że Ty widujesz takich ludzi, a taki fakt niczego nie potwierdza w ogólnej dyskusji. Po Toruniu kręci się kilka osób na OK i nie byli szczególnie wystylizowani, chyba, że zaliczamy do wystylizowania wszystko poza czarną/białą/szarą koszulką, to byli, jeden gość miał żółty tshirt.

 

W ogólnej dyskusji może i niewiele, natomiast co do tego co ja widzę -- wiele. Zresztą może w Toruniu jest inaczej, a we Wrocławiu inaczej.

 

b. Co do aut - lubię kombi to jeżdżę kombi, choćbym był kawalerem bez psa. Nie czyni to nikogo człowiekiem o niezdrowych zmysłach, że jeździ takim autem, jakie mu się podoba, mimo, że to może być niepraktyczne. Rajdowe auta wyglądają ok także na ulicach (chociaż mało się takich widzi, takich aut z toru).

 

Nie porównuj kombiaka do jakiegoś Renault Master. Podobnie prawdziwego sportowego (wyścigowego, rajdowego) samochodu do wystylizowanych Imprez, przerośniętych Clio czy też podobnych pojazdów.

 

Podobnie zresztą wygląda sprawa z nomen-omen torową konstrukcją roweru: pewnie, że da się tym jeździć na co dzień, ale generalnie są do tego znacznie lepsze rozwiązania. I nawet jeśli ktoś bardzo kocha ostre (czego nie zamierzam mu zabraniać), niech nie zapomina o choćby hamulcu na przedzie (bo o to mi głównie chodzi).

 

 

I teraz to do czego zmierzam - jest taka cecha charakterystyczna wielu ludzi - nie potrafią pogodzić się z tym, że ktoś robi lubić coś innego, niż oni. Ja nie znoszę rapu i tzw. "muzyki" popularnej, ale nie wchodzę na ich fora czy subfora i im tego nie komunikuję. Co w tym dziwnego czy śmiesznego, że niektórzy wolą taki rower czy inny, taką marynarę czy inną?

 

Ale czy tak trudno jest zrozumieć, że jest różnica między "mam swoje zdanie i nie obawiam się go wyartykułować" a "nie umiem się z tym pogodzić" -- zwłaszcza w kontekście tego, że oto mamy forum internetowe, na którym prowadzi się dyskusję, a dyskusja, jak sama nazwa wskazuje, służy do tego, by ludzie o przeciwstawnych poglądach, mieli możliwość grzecznie ich wysłowienia, może nawet z zamysłem przekonania kogoś do swojej racji -- ale nie narzucania czegokolwiek?!

 

A prościej rzecz ujmując: wali mnie to na czym ktoś jeździ i w jaki sposób sobie zamierza skręcić kark albo rozbić czaszkę. Aczkolwiek z racji tego, że parę razy udało mi się być prawie staranowanym przez kozaka co to z hamulcami nie był za pan brat (nie mówię, że był to ostry kolarz!) -- generalnie wolałbym, żeby pewnego rodzaju konstrukcje były używane zgodnie z ich przeznaczeniem.

Rower typu OK z definicji ma hamulec działający zero-jedynkowo (a więc "jest" albo "nie ma"), co mnie osobiście o tyle dotyka, że może się zdarzyć, że akurat ktoś w "fazie zero" znajdzie się na kursie kolizyjnym ze mną, i właśnie z racji "fazy zero" zaprawi we mnie.

 

 

Czy na innych działach tego forum też piszą ludzie dziwiący się, że ktoś jeździ na góralu po mieście, na trekingu po parkingu? (serio pytanie)

 

Tak, oczywiście.

(serio odpowiedź)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale się spinacie... ktoś chce jeździć ostrym-jego wybór i nikt tego nie zabroni, nawet takie gadanie na forum, SERIO! i to, że ktoś napisze, żeby założyć hamulce nie sprawi, że zaraz pobiegnę do roweru i je zamontuję (ba, w mojej byłej ramie torowej nawet nie miałem takiej możliwości). niektórzy kolarze jeżdżą szybciej niż ostrokołowcy i wyobraźcie sobie, że pomimo hamulców (nawet dwóch!) potrafią się w coś/kogoś władować. Where is your god now?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie porównuj kombiaka do jakiegoś Renault Master. Podobnie prawdziwego sportowego (wyścigowego, rajdowego) samochodu do wystylizowanych Imprez, przerośniętych Clio czy też podobnych pojazdów.

 

Kolego, a Ty nie porównuj roweru stricte torowego z miejskim ostrym kołem. Rowerem jakie widzisz na obecnych IO2012 też po mieście nie pojeździsz zbyt wygodnie (za twarde przełożenie, pełne koła, itp.). Co innego z rowerami, które widzisz na ulicach swego miasta. Składane są pod preferencje ich użytkowników, nawet jeśli są to seryjne ostre to są one przystosowane do miejskiej jazdy, a nie na tor.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale się spinacie... ktoś chce jeździć ostrym-jego wybór i nikt tego nie zabroni, nawet takie gadanie na forum, SERIO! i to, że ktoś napisze, żeby założyć hamulce nie sprawi, że zaraz pobiegnę do roweru i je zamontuję (ba, w mojej byłej ramie torowej nawet nie miałem takiej możliwości).

 

No cóż, mogę tylko znacząco pokiwać głową i mruknąć nie takie rzeczy się przechodziło, ale i z tego się kiedyś wyrasta.

 

Co do ramy torowej, racz zauważyć, że służy ona do jazdy po torze, gdzie -- co też jest istotnym elementem -- nie obowiązują przepisy prawa o ruchu drogowym. Więc rower nie musi mieć tam ani hamulca, ani też nawet dzwonka czy lampki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale moim zdaniem błedem jest też zakładać, że ostre koło to domena wylącznie kurierów i każdy inny, kto jeździ na fixie to od razu "robi się na kuriera", a gdzieś tu wcześniej padł taki zarzut.

OK to nie jest domena wyłącznie kurierów ale można przyjąć, że ostry styl jazdy po mieście rowerem z napędem torowym WYWODZI się od nich. No bo po tym 1900 jak już wynaleźli wolnobieg to większość ludzi tak jeździła. Tylko kolarze torowi zostali przy fixach, reszta przeszła na wolne, bo tak wygodniej. Natomiast dopiero kurierzy w USA zaadoptowali ten rodzaj napędu do poruszania się po mieście w dość specyficznym, punkowym stylu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jezdze na sztywnym lekkim i brzydkim ostrym w pelnym stroju kolarskim - spodenki z wkladka, koszulka kolarska, rekawiczki, okulary, buff, buty (i pedaly) spd-sl. Tylko zaraz... nie jestem kurierem, to co? hipsterem? Bo ktos tu wspominal, ze albo kurierka, albo hipsterka...

 

Jasne, wiekszosc to hipsterzy, ale ich sie prawie w ogole nie spotyka, bo niezbyt wiele jezdza, takze nie musicie ich z nami utozsamiac.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A moje ostre słuzy do dojeżdzania na uczelnię przez miasto w cywilnych ciuchach, do śmigania poza miastem w gaciach z pampersem i obcisłej koszulce i kasku a nawet do jeżdzenia po zakupy do sklepu. Mam w tym celu nawet własnoręcznie uszytą torbę kurierską, bo tak jest wygodnie. Kurier-wannabe? I co, może ktoś jeszcze napisze że powinienem mieć trekinga do dojazdów, carbonową szosę do śmigania poza miastem i holendra z koszem na zakupy? Nie widze takiej potrzeby, a przynajmniej mam w wynajmowanym pokoju dwa rowery zamiast czterech. (liczę jeszcze mtb do lasu).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale się spinacie... ktoś chce jeździć ostrym-jego wybór i nikt tego nie zabroni, nawet takie gadanie na forum, SERIO! i to, że ktoś napisze, żeby założyć hamulce nie sprawi, że zaraz pobiegnę do roweru i je zamontuję (ba, w mojej byłej ramie torowej nawet nie miałem takiej możliwości). niektórzy kolarze jeżdżą szybciej niż ostrokołowcy i wyobraźcie sobie, że pomimo hamulców (nawet dwóch!) potrafią się w coś/kogoś władować. Where is your god now?

Ale przecież spinają się tylko urażeni ostrokołowcy, cała nieostra reszta tylko odpowiada tylko na pytanie w tytule tematu dokładając do tego wątki poboczne :teehee:

 

I teraz to do czego zmierzam - jest taka cecha charakterystyczna wielu ludzi - nie potrafią pogodzić się z tym, że ktoś robi lubić coś innego, niż oni. Ja nie znoszę rapu i tzw. "muzyki" popularnej, ale nie wchodzę na ich fora czy subfora i im tego nie komunikuję. Co w tym dziwnego czy śmiesznego, że niektórzy wolą taki rower czy inny, taką marynarę czy inną? Czy na innych działach tego forum też piszą ludzie dziwiący się, że ktoś jeździ na góralu po mieście, na trekingu po parkingu? (serio pytanie)

I dlatego jako miłośnik miejskiego ostrego piszesz na forum, które z założenia powstało dla miłośników jazdy po lesie czyli XC :teehee: Tak, wiem ostre podforum, ale znaczna część klika w "posty od ostatniej wizyty" i nie zawraca sobie głowy tym w jakim dziale jest dany temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I dlatego jako miłośnik miejskiego ostrego piszesz na forum, które z założenia powstało dla miłośników jazdy po lesie czyli XC Tak, wiem ostre podforum, ale znaczna część klika w "posty od ostatniej wizyty" i nie zawraca sobie głowy tym w jakim dziale jest dany temat.

 

?

 

Ale przecież spinają się tylko urażeni ostrokołowcy, cała nieostra reszta tylko odpowiada tylko na pytanie w tytule tematu dokładając do tego wątki poboczne

 

Sam bym tego lepiej nie ujął.

Rower typu OK z definicji ma hamulec działający zero-jedynkowo (a więc "jest" albo "nie ma"), co mnie osobiście o tyle dotyka, że może się zdarzyć, że akurat ktoś w "fazie zero" znajdzie się na kursie kolizyjnym ze mną, i właśnie z racji "fazy zero" zaprawi we mnie.

 

Tak jak każdy inny rower.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rower typu OK z definicji ma hamulec działający zero-jedynkowo (a więc "jest" albo "nie ma"), co mnie osobiście o tyle dotyka, że może się zdarzyć, że akurat ktoś w "fazie zero" znajdzie się na kursie kolizyjnym ze mną, i właśnie z racji "fazy zero" zaprawi we mnie.

 

Olgierd myli się opisując hamowanie napędem jako 0-1. To właśnie płynność regulowania prędkości jest największą zaletą napędu ostrego w mieście. Zwalnianie nogami zupełnie nie jest porównywalne z używaniem klamek. W praktyce wygląda to tak że w ruchu instynkt utrzymuje potrzebną prędkość. Bez rąk.

 

Sam po latach doświadczeń bez problemu mogę wyjechać na miasto bez hamulców, jednak śmiało oceniam to jako nie rozsądne. Po prostu rozsądek poparty doświadczeniem "instynktownie" na pierwszym miejscu stawia poczucie bezpieczeństwa. Przykłady " bezwypadkowych " ostrokołowców bardzo mnie cieszą, bo nikomu źle nie życzę. Jedak oceniając swój temperament, nawyki, ryzyko utraty łańcucha spokojny czuję się z dwoma hamulcami. W ostrym przełaju starcza mi jeden głównie dla tego że jest miękkie przełożenie i wydajna w tarciu o grunt opona, nie blokuje się tak szybko jak szosowy slik, a przy miękkim przełożeniu łatwo ją zablokować - więc system działa z lepszą modulacją niż w torowej wersji roweru.

 

Ważną cechą awaryjnego hamowania napędem jest jego opóźnienie w przypadku jeżeli korby ustawione są w pionie. Im twardsze przełożenie tym trudniej oporować nogami, szczególnie tak aby zablokować oponę, oznacza to że około 90* obrotu korbami trzeba odczekać do maksymalnej siły nacisku na pedały, czyli wystąpienia klasycznego skida.

Czyli oko widzi: przeszkoda reakcja 0,5 -1 sekundy i idzie impuls "hamować" korby akurat są w pionie czyli np przy przełożeniu napędu 3/1 mamy ponad półtora metra "drogi hamowania" BEZ hamowania i dopiero skid awaryjny...

I niestety w tej sytuacji teoretycznie z rekami na klamkach zwykłej szosówki mamy dużo więcej szans na krótszą drogę hamowania....

W mojej praktyce wyjechanie na miasto bez klamek oznacza zbyt dostojną jazdę. Szkoda mi czasu.

W zasadzie w ruchu miejskim najlepiej czuję się z trzema hamulcami. Tych palcowych realnie nie używam prawie wcale, ale są sytuacje gdy nawyki z jazdy i klasyczne hamowanie ratuje życie.Modulowane esy floresy tyłem plus przedni hamulec pozwalają zapanować nad rowerem, i na żyletkę ominąć burtę ciężarówki itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olgierd myli się opisując hamowanie napędem jako 0-1. To właśnie płynność regulowania prędkości jest największą zaletą napędu ostrego w mieście. Zwalnianie nogami zupełnie nie jest porównywalne z używaniem klamek. W praktyce wygląda to tak że w ruchu instynkt utrzymuje potrzebną prędkość. Bez rąk.

 

Przyznasz jednak, że jeśli ten łańcuch spadnie (co się zdarzyć zawsze może), a nie będziesz miał choćby 1 dodatkowego "normalnego" hamulca, a w dodatku kogoś ten instynkt zawiedzie... problemy wydają się być wówczas znacznie bliższe ;-)

 

No ale to rozważania czysto teoretyczne, bo na szczęście większość ostrokolarzy albo ma tę maluśką klameczkę, albo... dużo szczęścia :) (czego każdemu życzę nieustannie).

 

PS zresztą coś mi podpowiada, że "samobójcze klamki" nadal się zdarzają w niektórych fabrycznych zestawach OK/SS, co z poruszanej przeze mnie perspektywy stawia takiego delikwenta wyłącznie 1 stopień wyżej (lub niżej, zależy jak patrzeć) w hierarchii osób kwalifikujących się do wystąpienia o Nagrodę Darwina.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyznasz jednak, że jeśli ten łańcuch spadnie (co się zdarzyć zawsze może), a nie będziesz miał choćby 1 dodatkowego "normalnego" hamulca, a w dodatku kogoś ten instynkt zawiedzie... problemy wydają się być wówczas znacznie bliższe ;-)

 

hamulec torpedo ma to samo do siebie... Tak więc rower wyposażony w jeden hamulec (typu torpedo), będący jak najbardziej w zgodzie z przepisami, nie jest nic bardziej bezpieczny od ostrego. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyznasz jednak, że jeśli ten łańcuch spadnie (co się zdarzyć zawsze może).....

 

To dość rzadkie zjawisko stąd wiele osób myśli że to prawie niemożliwe.

 

Kiedyś regularnie w zimie trenowałem po ok. 100 km , założyłem nowy szeroki łańcuch, po ok. 70 km wyciągnął się i spadł. Napinam. Kilka dni po mieście prawie bez przebiegu, i znów sobota znowu 50 km i wyciągnął się. Po trzeciej takiej sobocie i wyciągnięciu spadaniu - łańcuch osiągnął długość mniej więcej stałą, ale profilaktycznie wywaliłem go po ok 1000 km słonej zimy.

 

I teraz tak - jeśli się wychodzi na rower do knajpki i z powrotem no to napięcie łańcucha zawsze ma się na oku. Ale jak duszę z kolegą tempówki gdzieś pod Górą Kalwarią to nie sprawdzam czy się łańcuch nie prolonguje akurat , potem wystarczy jakaś wyrwa i spada.... Ale to był słaby łańcuch jego wina :)

 

Przykład drugi

Suport włoski. Jeździ jeździ jeździ aż nagle się skubany wykręcił od strony korby razem z korbą, "się" zorientowałem jak łańcuch spadł bo korba wyszła z linii i w końcu jak depnąłem żeby skoczyć za autobusem w jego strudze to uciąłem ząbek z blatu i łańcuch się uwolnił. Tak samo można ciachnąć ząbek skidując kiedy się nie ma idealnej linii łańcucha i łańcuch się "uwolni". Dlatego w przełaju mam solidne dwa alu rok-ringi po obu stronach blatu.

 

Przykład trzeci z mtb - zwykle rwie się łańcuchy z przeciążeń przerzutka przekos, ale raz trafiłem taki gdzie po prostu na twardo rozrywałem ogniwa, piny jakoś źle trzymały, kuriozum, ale uczy że wszystko może się zerwać. Ogólnie dźwięk padającego łańcucha na asfalt bezcenny...

 

Także bez demonizacji. Ale łańcuch też człowiek i mu ufać nie należy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hamulec torpedo ma to samo do siebie... Tak więc rower wyposażony w jeden hamulec (typu torpedo), będący jak najbardziej w zgodzie z przepisami, nie jest nic bardziej bezpieczny od ostrego. :)

 

Racja.

Stąd też przytomnie w poprzednim poście napisałem o klamkach dla tych, którym życie niemiłe :) Ponieważ historia dowodzi, że istnieją rozwiązania, co do których potwierdziło się, że nie są najlepszymi -- a jednak ludzie je stosują.

 

 

To dość rzadkie zjawisko stąd wiele osób myśli że to prawie niemożliwe.

 

No właśnie nawet podane przez Ciebie przykłady świadczą, że statystycznie co 100 km -- co potwierdza moje obserwacje.

 

 

Singlami ujeżdżam od przeszło roku, obecnie tym, co na obrazku. Początkowo startowałem bez osłony na łańcuch (przy korbie), to potrafiłem schodzić i zakładać go nawet co 3-5 km. Po dołożeniu rockringa zdarzało się to znacznie rzadziej, ale zdarzało. Dopiero zmiana zębatki z tyłu na dedykowaną do singli zmieniła postać rzeczy o 100% -- zero lotów, i to nawet przy naprawdę bardzo luźnym łańcuchu.

 

Ostatnio coś mnie podkusiło, zdjąłem rockringa. Ujechałem w ten sposób może 200 km, teren miasto -- jak zaliczyłem drugi zrzut (wczoraj wracając z pracy), zaraz po powrocie do chaty zamontowałem go na jego miejsce :)

 

Generalnie nie wierzę w normalnie jeżdżący jedynkowy rower, w którym żadne cudo nie podtrzymuje bądź nie napina łańcucha, a ten łańcuch nie spada. Chyba że kolarz faktycznie co 3 dni sprawdza i poprawia jego naciąg.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Racja.

Stąd też przytomnie w poprzednim poście napisałem o klamkach dla tych, którym życie niemiłe :) Ponieważ historia dowodzi, że istnieją rozwiązania, co do których potwierdziło się, że nie są najlepszymi -- a jednak ludzie je stosują.

 

 

 

 

No właśnie nawet podane przez Ciebie przykłady świadczą, że statystycznie co 100 km -- co potwierdza moje obserwacje.

 

 

Singlami ujeżdżam od przeszło roku, obecnie tym, co na obrazku. Początkowo startowałem bez osłony na łańcuch (przy korbie), to potrafiłem schodzić i zakładać go nawet co 3-5 km. Po dołożeniu rockringa zdarzało się to znacznie rzadziej, ale zdarzało. Dopiero zmiana zębatki z tyłu na dedykowaną do singli zmieniła postać rzeczy o 100% -- zero lotów, i to nawet przy naprawdę bardzo luźnym łańcuchu.

 

Ostatnio coś mnie podkusiło, zdjąłem rockringa. Ujechałem w ten sposób może 200 km, teren miasto -- jak zaliczyłem drugi zrzut (wczoraj wracając z pracy), zaraz po powrocie do chaty zamontowałem go na jego miejsce :)

 

Generalnie nie wierzę w normalnie jeżdżący jedynkowy rower, w którym żadne cudo nie podtrzymuje bądź nie napina łańcucha, a ten łańcuch nie spada. Chyba że kolarz faktycznie co 3 dni sprawdza i poprawia jego naciąg.

 

A uzyskanie prostej linii łańcucha to problem? Jak są dobre haki i podkładki na piaście koło się nie przesuwa, nie ma możliwości żeby łańcuch spadł... Przejechałem ponad 5tys km i jeszcze łańcuch ani razu mi nie spadł, więc... jakie 100km? Szosa ma to do siebie, że stal jest bardzo twarda i koło nawet nie ma jak się trzymać, więc może się przesuwać, a nie łańcuch rozciągać aż tak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olgierd to nie jest tak - wg moich doświadczeń że raz na 100 km spada łańcuch, w torówce, czy miejskim OK, prawidłowej linii mocnym skręceniu koła i trwałym łańcuchu w zasadzie na długo zapomina się o napinaniu łańcucha, aż w pewnym momencie czuje się pod nogami że czas pchnąć koło do tyłu.

 

Opisałem tylko przygody ku przestrodze, że jednak to się może zdarzać.

 

Olgierd inna sprawa że - jeździsz terenowo, obciążasz małe zębatki, bardziej katujesz łańcuch ( gdybyś mógł mieć 44 na 22 było by lepiej dla łańcucha i zębów niż 32/16). Problem może być też w hakach ramy, w klasycznej torówce zaciskam koło kluczem od pedałów z solidną dźwignią.

 

W przełaju stalowym też napęd i rama dostają w tyłek stąd mam rokringi, ale to raczej profilaktyka właśnie ucięcia ząbka, kiedy gnie się tylny trójkąt. A gnie się.

 

Kolejna sprawa to wyczucie naprężenia optymalnego. Zaciągnięcie łańcucha na blachę to częsty błąd, ktoś w końcu podpowie że ma być luźniej, a od luźniej to blisko do za luźno... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mysle, ze z tymi Waszymi rozwazaniami na temat spadania i naciagu lancucha, jego linni itp. moze byc bardzo podobnie jak z opiniami kierowcow o niezawodnosci badz tez usterkowosci ich samochodow. Kazdy ma inny punkt widzenia i inny punkt odniesienia. Kiedys zapytalem znajomego, nawiasem mowiac bardzo technicznego czlowieka (prowadzi warsztat elektryczny) jak mu sie sprawuje jego kilkuletnie Mondeo. On na to, ze super. Jezdzi juz kilka lat i wymienil tylko tlumik, cos tam przy rozruszniku i sprzeglo. Dla mnie taki zakres napraw samochodu bylby osobista KLESKA a on w pelni usatysfakcjonowany twierdzil, ze jest super. Z serwisowaniem rowerow i bierzacymi regulacjami i ogolnym dbaniem o sprzet jest na pewno bardzo podobnie. Tu tez ludzie czasem pytaja o rzeczy, ktore dla wielu z nas moga sie wydawac wrecz banalne i trudno nam sobie wyobrazic, ze ktos moze nie wiedziec, jak sobie z takimi blahostkami poradzic. Pamietajcie, czesc z nas sklada rowery z zamknietymi oczami, czesc nie wie jak wymienic detke.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jezdze na ostrym kole po miescie dla przyjemnosci. Możesz go zostawić pod sklepem i nikt ci go nie wezmie na taki złodziejaszek pierwsze co sie wyglebi na tym rowerze niz ucieknie po drugie nic ci nie przeczy słyszysz tylko wiatr i nic po za tym atutem ostrego koła jest tez na pewno to ze jesli sie coś zepsuje to wiesz jak to zrobic nie ma nic w jego budowie nic skaplikowanego. jestes tylko ty i rower. a jeśli sie nadal zastanawiasz to polecam ten filmik :

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauważcie, że kolega Olgierd ujeżdża rower zbliżony do MTB, na grubych w por. do szosy oponach. Styl jazdy na takim rowerze jest zgoła inny niż na szosie, człowiek nie przejmuje się krawężnikami, większymi czy mniejszymi nierównościami, na których łańcuch dużo łatwiej spada niż na rowerze szosowym. Na tym ostatnim opony są wręcz minimalistyczne, często nawet torowisk się unika, bo potrafią dać po kręgosłupie, a trasę planuje się tak, aby omijać drobne przeszkody, a nie na nie wskakiwać czy po nich przejeżdżać.

Mi na ostrym łańcuch jeśli już spadał, to zazwyczaj właśnie po przejechaniu jakichś poprzecznych nierówności i działo się to kiedy sam już czułem spory luz na łańcuchu tylko nie miałem czasu napiąć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodam, na zakończenie, że mi tę linię łańcucha dwóch inżynierów oglądało i nic nie znaleźli ;-)

 

Zaś co do stylu jazdy itd. -- pewnie i to jest racja, a także to, że Inbred faktycznie dość sprężysty jest (aczkolwiek, co ciekawe, zloty łańcuszka po zdjęciu rockringa zdarzały się w mieście tylko -- a w terenie nie).

No ale nic, brązowy dekiel z napisem "Truvativ" wrócił na swoje miejsce ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...