Skocz do zawartości

[Rowerzyści] Bezczelność na drogach


mklos1

Rekomendowane odpowiedzi

niech sobie przeklinają niech się robi korek mam to w 4 literach bo mam ochotę dalej żyć !!

 

Oto właśnie dowód, że rowerzyści, nie różnią się niczym od kierowców. Czytając takie wypowiedzi dochodzę do wniosku, że wątek będzie ciągnął się w nieskończoność, bo jednostki uzurpujące sobie przestrzeń miejską wyłączenie dla siebie były, są i będą. Jadąc środkiem pasa robisz dokładnie to samo, co kierowca blokujący bus pas lub nie pozwalający włączyć się im do ruchu. Dla swojej wygody zabierasz czas innych. Warto czasami sobie odpuścić i pojechać dłuższą drogą, mniej uczęszczaną. Mniej stresu dla siebie i innych. Ja często tak robię. To że prawo na coś mi pozwala, nie oznacza, że muszę to robić.

 

No i jeszcze samochody służbowe, każdy kto go dostaje ma swój, ale służbowy bierze bo to zawsze mniejszy problem jak się przyrysuje czy coś :P No i nie mówiłem o posiadaniu tylko wykorzystywaniu w dojazdach do pracy, czyli tych najbardziej korkogennych.

 

No i wyraźny procent służbowych samochodów są wykorzystywane jedynie do celów prywatnych (czyli transport z i do pracy oraz pozostałe). W wielu przypadkach w razie pozbawienia samochodu służbowego ci ludzie przesiedliby się jednak do komunikacji miejskiej, ze względu na koszty utrzymania prywatnego pojazdu (komunikacja wciąż cenowo wygrywa, mimo podwyżek). Udział roweru to wciąż "poziom błędu statystycznego", mimo że w sezonie ruch rowerowy w godzinach dojazdu do pracy. Na kilkaset osób pracujących w mojej okolicy (kilka firm) rowerów widuję kilka.

W warszawie można dojechać w wiele miejsc rowerem w miarę bezboleśnie. Jednak docieranie rowerem do pracy jest wciąż faux pas... + problemy infrastrukturalne (takie jak np brak szatni).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiedziałem że moim postem zaraz rozpętam burzę ,to że nie poruszam się na mm od krawężnika nie znaczy że jestem "zawalidrogą" ,jak większość mam dość trzeźwe myślenie i tylko w niektórych przypadkach poruszam się tak jak pisałem tam gdzie auta jadą szybko i mają możliwość wymijania ,w innych miejscach staram się poruszać tak aby nie utrudniać ruchu .

 

Mnie osobiście bardziej denerwują rowerzyści jadący chodnikiem miedzy pieszymi dość dużą szybkością pomimo roweru przystosowanego do jazdy po jezdni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytając takie wypowiedzi dochodzę do wniosku, że wątek będzie ciągnął się w nieskończoność, bo jednostki uzurpujące sobie przestrzeń miejską wyłączenie dla siebie były, są i będą.

 

Dokładnie, tylko co poradzić na komunikacyjny fanatyzm?

 

Poruszanie się tylko jednym środkiem transportu powoduje chyba, że niektórzy zaczynają się czuć "elitarnie" na drodze. Nie można tego bagatelizować, bo poczucie wyjątkowości prowadzi później do złośliwych zachowań, które mogą zakończyć się wypadkiem. Dotyczy to zarówno kierowców, jak i rowerzystów.

 

W miarę rozsądnie i obiektywnie do tematu podchodzą chyba tylko osoby korzystające z różnych środków lokomocji, bo im najłatwiej zrozumieć problemy komunikacyjne różnych grup użytkowników drogi. Gdy jadą samochodem, uważają na rowerzystów, a gdy pedałują, to nie wkurzają kierowców chamskim zachowaniem. Wiadomo, że trafią się czarne owce, ale żeby potem za jedną osobę, która nas wkurzyła, karać na drodze sto niewinnych i utrudniać im życie, to przesada.

 

Przecież my też jesteśmy rowerzystami, a nie wysłannikami tajnej spiskującej loży samochodziarzy! Niestety nasze tłumaczenia w tym temacie nic nie pomagają, bo i tak co kilka stron wbija beton, który wyznaje zasadę "mam wszystkich w dupie i robię co chcę", a na coś takiego trudno mieć argumenty...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma argumentów bo znaczna część zarówno jednych jak i drugich to bez urazy ale idioci, którzy na czas jazdy wyłączają proces myślenia. Z moich obserwacji wynika, że nawet nie chamstwo, złośliwość jest największym problemem tylko właśnie brak myślenia. Jak by się za takie nawet drobne wykroczenia przy oczywiście recydywie kierowało na ponowny egzamin to być może była by szansa na polepszenie sytuacji. A tak to mamy to co mamy i będzie jeszcze gorzej.

 

A jak ktoś ma problemy z za blisko wyprzedzającymi go samochodami to trzeba zacząć korzystać z innych środków komunikacji albo z dwóch nóżek.

 

I tak sprzed kilku dni. Spadł lekki deszcz w nocy ledwie idzie ustać. Wlokę się w dół autem do skrzyżowania. Z tyłu jedzie kolejne i cały czas trzyma mi się blisko tyłka. Zwalniam coraz bardziej aż do zatrzymania i jaki efekt. Ano paniusia tak jak sądziłem wjechała mi w kuper. I tak możemy mnożyć przykłady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@beskid,

 

http://maps.google.pl/?ll=50.065164,19.952105&spn=0.000515,0.001032&t=h&z=21&layer=c&cbll=50.065164,19.952105&panoid=kGoLXnD9lZ7lh9j5PDKnCQ&cbp=12,74.25,,0,0 z tego co mówisz wychodzi na to, że w przedstawionym miejscu kierowca mnie wyprzedzający nie przegiął dotykając mnie drzwiami ?

 

Szkoda że nie spadł z tego podwyższenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tylko w niektórych przypadkach poruszam się tak jak pisałem tam gdzie auta jadą szybko i mają możliwość wymijani

 

Właśnie w takich wpadkach stajesz się szczególną zawalidrogą. Duża różnica prędkości, więc potrzeba sporo miejsca by bezpiecznie wyprzedzić. Dodatkowo ludziom wtedy puszczają nerwy i są dużo bardziej skłonni do wykonywania manewrów, których normalnie by nie zrobili. Wiem to z własnego doświadczenia w poruszaniu się zarówno samochodem jak i rowerem. Moim zdaniem wbrew pozorom ryzykujesz bardziej "blokując" pas na trasie "szybkiego ruchu" niż na osiedlowej uliczce, gdzie ludzie wyprzedzają na milimetry przy mniejszych prędkościach.

 

przy oczywiście recydywie kierowało na ponowny egzamin to być może była by szansa na polepszenie sytuacji.

 

Mało prawdopodobne. Ludzie uczą się zasad ruchu nie przez zrozumienie przepisów, tylko przez wykucie na pamięć odpowiedzi do testów egzaminacyjnych. Tak uczono za moich czasów i tak próbuje się uczyć teraz. Jaki to ma skutek widać w rezultatach egzaminów. Ostatnio w radio słyszałem, że średnia zdawalność jest na poziomie 15% po zmianach zasad.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak ktoś ma problemy z za blisko wyprzedzającymi go samochodami to trzeba zacząć korzystać z innych środków komunikacji albo z dwóch nóżek.

 

Właśnie w takich wpadkach stajesz się szczególną zawalidrogą. Duża różnica prędkości, więc potrzeba sporo miejsca by bezpiecznie wyprzedzić. Dodatkowo ludziom wtedy puszczają nerwy i są dużo bardziej skłonni do wykonywania manewrów, których normalnie by nie zrobili. Wiem to z własnego doświadczenia w poruszaniu się zarówno samochodem jak i rowerem. Moim zdaniem wbrew pozorom ryzykujesz bardziej "blokując" pas na trasie "szybkiego ruchu" niż na osiedlowej uliczce, gdzie ludzie wyprzedzają na milimetry przy mniejszych prędkościach

 

Na drodze o której piszę nie zrobił byś inaczej gdyż nie ma tam chodnika a nawet pobocza ,masz tylko jezdnię po jednej nitce w dwie strony !! Jak jedziesz blisko krawędzi kierowcy nie zwalniają tylko poruszają się z tą samą prędkością podczas wyprzedzania i mijając rowerzystę na mm trzyma się swojego pasa czyli nie zwalnia i nie wymija . To jest jedyne 4km w mojej drodze do pracy w których jestem zmuszony bardziej chamsko zaznaczyć swoją obecność na drodze !! Zapewniam Was że chwilowe zwolnienie ruchu na tym odcinku nie wpływa na "korki" w centrum ! Zrobiliście ze mnie jakiegoś "niedorozwoja" to ze nie mam auta nie znaczy że nie potrafię się zachować na drodze !

W większości miast ,miasteczek cz mniejszych miejscowości znajdują się takie miejsca gdzie taka jazda jaką przedstawiłem nie wpływa niekorzystnie na ruch samochodów ,jak troszkę zwolnią nie stanie się im krzywda . Kierowcy to taka plaga której zawsze się spieszy ,lepiej wciskać się na trzeciego między auta jadące z naprzeciwka a rowerzystę niż choć trochę zwolnić ,nie mówię tu o wszystkich ale w większości przypadków tak jest nawet ciężarówki które poruszają się "moją" drogą !! Więc w tym przypadku tak jestem "bezczelny" !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Używam roweru jako środek komunikacji w Krakowie.

 

Bezpiecznie czuje się tylko w otoczeniu blaszanych sąsiadów, dlatego wybieram tylko drogi, a ścieżki rowerowe nawet jak są, unikam jak ognia.

Czemu? A to temu, że nienawidzę rowerzystów chodnikowych(całkiem liczna społeczność w mieście)! Na chodniku slalomem omija pieszych, a kiedy wjedzie taki na ścieżkę rowerową to nagle włącza sobie tryb PIERSZEŃSTWA i nie bacząc na innych rowerzystów ZAWSZE MA ZIELONE. Dwukrotnie miałem okazję cudem wyhamować przed "rowerzystami" którzy nagle wtargnęli na ścieżkę.

Drogi choć nie bez wad są moim jedynym zbawieniem od tych niby rowerzystów - bo te zlęknione stworzenia boją się samochodów jak ognia - i chwała im za to. Na drodze ponad to moi mili są OBECNI kierowcy którzy choć w niewielkim % muszą koncentrować się na jeździe. Pieszy czy hipster na holenderce ma w dupie paragrafy. I proszę Was nie bijcie piany że kierowcy wyprzedzają na gazetę, bo i tak będą to robić. Po co jechać tuż przy krawężniku odcinając sobie drogę ucieczki. Bezpieczniej jest mieć te 30-40cm od krawędzi jezdni,bo jadąc z takim dystansem zmusimy kierowcę do zwolnienia i wyprzedzenia nas z mniejszą prędkością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

faktycznie. lepiej dac sie rozjechac ... szczegolnie tym co nie powinni prowadzic samochodu...

Nie rozumiesz. Nikt nikogo nie namawia żeby dał się potrącić czy zabić. Chodzi tylko o to, żeby darować sobie tą hipokryzję i nie gadać farmazonów, że rower zmniejsza korki bo nie zmniejsza.

Owszem, rower w korkach nie stoi i tego nikt nie neguje, jest to tak oczywiste, że nikt nawet o tym specjalnie nie pisze. Nie zmienia to jednak faktu, że większość ludzi, którzy szczycą się strasznie i powiększają sobie ego, mówiąc, że dzięki nim jest jeden samochód na drodze mniej, w życiu nie pojechała tym samochodem do pracy, albo nawet nie ma prawa jazdy. Tak więc bilans samochodów wychodzi na 0, bilans pojazdów na +1. I gdzie tu zmniejszanie korków? Natomiast rowerem można zrobić zator i ciągnąć za sobą ogonek... To jednak nie jest największy problem. Zielone światło ma swoją ograniczoną przepustowość i jak taki delikwent najpierw się przeciśnie na przód, potem opóźni start, a następnie będzie jechał środkiem pasa 15km/h to już z powodzeniem przyczynia się do korka tak jak 2 albo 3 samochody. Ale na pewno uparcie twierdzi, że je zmniejsza. :)

 

Kierowcy to taka plaga której zawsze się spieszy ,lepiej wciskać się na trzeciego między auta jadące z naprzeciwka a rowerzystę niż choć trochę zwolnić ,nie mówię tu o wszystkich ale w większości przypadków tak jest nawet ciężarówki które poruszają się "moją" drogą !! Więc w tym przypadku tak jestem "bezczelny" !

Pfff... To samo można powiedzieć o rowerzystach, slalomem z dużą prędkością po chodniku, ulicą pod prąd bo nadłożyć 200m na swoim ulubionym pojeździe to dla nich katorga, koniecznie ominąć jedyne 3 samochody przed światłami i utrudnić im start, byleby być pierwszym, 30km/h po parku mimo, że można by zwolnić przy spacerowiczach, przez korek nie ważne jak, byleby do przodu, nawet jak się nie mieści między lusterkami. Nie mówię tu o wszystkich, ale o "większości"... takiej samej jak ta "większość" złych kierowców...

 

Bezpieczniej jest mieć te 30-40cm od krawędzi jezdni,bo jadąc z takim dystansem zmusimy kierowcę do zwolnienia i wyprzedzenia nas z mniejszą prędkością.

I tu jest meritum, którego nie potrafią zrozumieć obrońcy uciśnionych władców środka pasa. Dla nich życie jest zero-jedynkowe, jeśli nie środkiem, to znaczy, że kilka mm od krawędzi... I ciężko im zrozumieć, że można właśnie 30-40cm od krawędzi, powiększając lub zmniejszając dystans zależnie od potrzeb.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiesz. Nikt nikogo nie namawia żeby dał się potrącić czy zabić. Chodzi tylko o to, żeby darować sobie tą hipokryzję i nie gadać farmazonów, że rower zmniejsza korki bo nie zmniejsza.

Owszem, rower w korkach nie stoi i tego nikt nie neguje, jest to tak oczywiste, że nikt nawet o tym specjalnie nie pisze. Nie zmienia to jednak faktu, że większość ludzi, którzy szczycą się strasznie i powiększają sobie ego, mówiąc, że dzięki nim jest jeden samochód na drodze mniej, w życiu nie pojechała tym samochodem do pracy, albo nawet nie ma prawa jazdy. Tak więc bilans samochodów wychodzi na 0, bilans pojazdów na +1. I gdzie tu zmniejszanie korków? Natomiast rowerem można zrobić zator i ciągnąć za sobą ogonek... To jednak nie jest największy problem. Zielone światło ma swoją ograniczoną przepustowość i jak taki delikwent najpierw się przeciśnie na przód, potem opóźni start, a następnie będzie jechał środkiem pasa 15km/h to już z powodzeniem przyczynia się do korka tak jak 2 albo 3 samochody. Ale na pewno uparcie twierdzi, że je zmniejsza

 

Ja ani slowa o korkach nie napisalem wiec nie wiem po co to dopisujesz do mojego tekstu.

Ale skoro juz wspomniales

Mozesz poprzec to jakimis liczbami? Bo wychodzi, ze 100% osob, ktore jezdza rowerami nie przesiadlo sie z samochodu. Zlosliwosci na swiatlach nawet nie komentuje bo czasami faktycznie az za bardzo uzywaja mozliwosci jechania srodkiem jezdni na skrzyzowaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owszem, rower w korkach nie stoi i tego nikt nie neguje

Ja neguję. Sytuacji gdzie jest na tyle szeroko, że jest miejsce na przeciśnięcie się nie są częste. Ryzykować kontaktu z karoserią nie ma sensu, kluczyć między samochodami raz z lewej raz z prawej nie uważam za bezpieczne itd.

 

Jeśli chodzi o dynamiczne ruszanie, to różnie to wygląda. Osobiście staram się sprawnie rozpędzać, ale i tak muszę czekać na samochód przede mną. Ale po ddr-ach jeżdżą takie dziamdzie, że mnie krew zalewa. Duże skrzyżowanie, przez które normalnie da się przejechać na jednym cyklu jadąc około 20km/h (przyśpieszając od 0). Niestety latem jak jest więcej ludzi, nie zawsze jestem pierwszy spod świateł i trzeba czekać na ludzi, którzy zanim ruszą to już czerwone się zapala. Wyprzedzić nie idzie bo wąsko i z naprzeciwka też jadą. Takich to na jezdnię bym faktycznie nie wpuszczał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ani slowa o korkach nie napisalem wiec nie wiem po co to dopisujesz do mojego tekstu.

Przecież pisząc "lepiej dać się rozjechać" odnosiłeś się do posta o korkach...

 

Mozesz poprzec to jakimis liczbami? Bo wychodzi, ze 100% osob, ktore jezdza rowerami nie przesiadlo sie z samochodu.

Nie będę stał na ddr i robił ankiet :) a o żadnych badaniach na temat powodu wyboru roweru jako środka transportu nie słyszałem. Ale jak ktoś takie zna to niech wstawi wyniki, z chęcią się zapoznam. Pisałem o tym, co zaobserwowałem w swoim otoczeniu i owszem, wychodzi na to, że w grupie osób mi znanych 100% mniej lub bardziej regularnie jeżdżących rowerami nie przesiadło się z samochodu, a ci co samochodem jeździli, jeżdżą nim dalej.

 

Ja neguję. Sytuacji gdzie jest na tyle szeroko, że jest miejsce na przeciśnięcie się nie są częste. Ryzykować kontaktu z karoserią nie ma sensu, kluczyć między samochodami raz z lewej raz z prawej nie uważam za bezpieczne itd.

Bez przesady, sytuacji, że naprawdę nie ma jak przejechać czy to normalnie, czy odpychając się nogą od krawężnika jest bardzo mało. To jeszcze może zależeć od roweru, na mtb (kierownica 580mm, więc niezbyt szeroka) przeciskam się chętniej niż na mieszczuchu, którego właściwości jezdne są jednak nie najlepsze. Ale zaraz zaraz, czyżbyśmy zaczęli dochodzić do wniosków, że rower jednak w korkach stoi i jego używanie nie daje wcale aż tak wielkich korzyści? :teehee:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżdzę samochodem od 20 lat a rowerem jeszcze dłużej. Więc ulica czy droga jest dla mnei "środowiskiem naturalnym" do przemieszczania sie pojazdami kołowymi. Niestety pomimo tony przepisów, kierowcy jeździli i będą jeździc tak jak to widzimy. I trzeba nauczyć się z tym żyć. Oczywiście starsi i doświadczeni rowerzyści zachowują sie często bardzo arogancko i uważaja sie za królów na dwóch kółkach (np. ja ;) ), ale dla mnie najgorsza jest ta gimbaza na ddr, chodnikach i uchowaj boże na ulicach. Bezmyślny motłoch, który pojęcia nie ma jak zachować się na ulicy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie uderza mnie jak bardzo traktujecie świat zero-jedynkowo. Często wszystko jest kwestią rozsądku. Na rowerze jeżdżę od niedawna, więc nie chcę się tutaj wypowiadać jako "ekspert", ale ogólnie staram się kierować zdrowym rozsądkiem i przepisami.

 

Przykładowo jak jadę po mieście to staram się trzymać jak najbliżej prawej krawędzi pasa. Samochody, nawet jak mnie wyprzedzają, to zazwyczaj różnice prędkości są niewielkie. Zawsze też zostawiam sobie mały margines, który pozwoli mi uciec / ominąć dziurę, ale jednocześnie pozwoli mnie wyprzedzić w obrębie pasa. Nigdy też na światłach nie wyprzedzam samochodów (chyba, że skręcam w prawo) - bo to bez sensu - i tak zaraz mnie dogonią i tylko będą mnie mijać.

 

Natomiast jeśli jestem na światłach pierwszy to ZAWSZE ustawiam się tak, aby nie ustawił się obok jakiś samochód (analogicznie jak stoję w kolejce do świateł, to zawsze staję za autem tak aby kolejne musiało stanąć za mną a nie z boku) - wiadomo, że kierowca może się zagapić i np. potem na mnie wjechać - bez złej woli - po prostu może zapomnieć o mojej obecności. Po ruszeniu jednak zawsze zjeżdżam do krawędzi, żeby ewentualnie auta mogły mnie wyprzedzić. Dzięki temu nie mam nieprzyjemnych sytuacji na światłach - poza jedną, gdy debil w autobusie postanowił mnie i tak wyprzedzić na skrzyżowaniu w czasie skrętu i prawie zepchnął mnie z drogi - no ale cóż, zawsze się trafi jakiś kretyn.

 

Na drogach mniej uczęszczanych (np. na peryferiach miasta), gdzie ruch jest mniejszy, ale auta jeżdżą szybciej, zawsze jadę tak aby auto nie mogło mnie wyprzedzić w obrębie pasa - nie ma nic gorszego jak kierowca BMW wyprzedzający mnie na 3-ego z prędkością ~80km/h w odległości 20-30 cm. Sorry ale to jest wbrew przepisom i nie mam zamiaru zginąć na drodze przez jakiegoś "super kierowcę". Miałem jedną taką sytuację i prawie skończyłem w rowie. Teraz na drogach z małym ruchem jadę ok 1m od krawędzi drogi i auta z dużą prędkością wyprzedzają mnie, gdy przeciwny pas jest pusty, albo zwalniają do jakiejś bezpiecznej prędkości. Oczywiście po wyhamowaniu zjeżdżam do krawędzi i ich puszczam na 3-ego jeśli naprzeciwległym pasie akurat jedzie kilka aut w rządku.

 

Ogólnie poruszając się po drodze kieruje się swoim bezpieczeństwem, logiką i staram się nie utrudniać ruchu innym. Nie dopuszczam jednak do takich sytuacji jak np. ta ww. wyprzedzaniem na 3-ego na pełnej prędkości. Może dzięki temu mam całkiem niezłe zdanie o kierowcach, bo w 99% przypadków nie stwarzają dla mnie zagrożenia. Szczerze mówiąc to ostatnio sam spowodowałem więcej niebezpiecznych sytuacji na drodze (np. zaliczyłem glebę na skrzyżowaniu podczas skrętu, bo nie zauważyłem zamarzniętej kałuży) niż kierowcy stworzyli takich sytuacji względem mnie.

Uważam również, że nie utrudniam kierowcom jeżdżenia - nikt na mnie nie trąbi itp. Myślę, że kluczem jest zdrowa ocena sytuacji.

 

Sam jestem także kierowcom i wiem czego nie lubię u rowerzystów. Takich zachowań na drodze staram się unikać. Myślę, ze wiele osób, które poruszają się obiema metodami jest bardziej zrównoważonych - natomiast ci jeżdżący tylko rowerem/autem próbują toczyć jakieś śmieszne wojenki "kto kogo".

 

Co do zmniejszania korków przez rowerzystów to:

- jak najbardziej rowery mogłyby rozładować korki w mieści

- w praktyce nie rozładowują tych korków, bo ilość rowerzystów to jest promil ruchu ulicznego

- w Poznaniu wzdłuż głównych ulic, gdzie powstają korki są już ddr - sam korzystam i sobie chwalę - zwłaszcza te nowe z wydzielonym ruchem pieszym poprzez pas zieleni

- rowerzyści nie powodują korków na mniejszych dróżkach (np. osiedlowych) - nawet jeśli samochód musi zwolnić, to nie powoduje to korków, a na tych głównych tak jak pisałem albą już są ddr albo niedługo będą

- nieprawdą jest, że większość rowerzystów przerzuca się z komunikacji na rower - jest wielu takich co porzucają samochód - sam jestem jednym z nich;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez przesady, sytuacji, że naprawdę nie ma jak przejechać czy to normalnie, czy odpychając się nogą od krawężnika jest bardzo mało. To jeszcze może zależeć od roweru, na mtb (kierownica 580mm, więc niezbyt szeroka) przeciskam się chętniej niż na mieszczuchu, którego właściwości jezdne są jednak nie najlepsze. Ale zaraz zaraz, czyżbyśmy zaczęli dochodzić do wniosków, że rower jednak w korkach stoi i jego używanie nie daje wcale aż tak wielkich korzyści? :teehee:

Kwestia jakie są drogi i potrzeby. Tam gdzie przeważnie jeżdżę to albo mam wydzieloną drogę, albo to są na tyle ciasne boczne uliczki, że nie ma się gdzie wcisnąć. Ewentualnie przejadę 2-3 samochody, a następny już stanął bliżej krawężnika i się nie przejedzie. Ale jak jest miejsce i jest sens przepychania się (np. kilometr sznurka na wjeździe do miasta, a nie 3 samochody przed światłami), to skorzystam. Może jakby były śluzy porobione i chciałbym skręcać w lewo, to bym miał większą motywację ;)

 

Jeżeli chodzi o jazdę jezdnią, to według mnie ten argument jest przesadzony (patrz wyżej). Jednak rowerem można ominąć korek jadąc np. przez park lub zagrodzony dla samochodów przejazd. Po prostu można przemknąć tam gdzie samochód nie da rady lub byłby bardzo uciążliwy. Poza tym jak są dobre ddr-y to też mniej pojazdów na jezdni ;)

Podobnie nie zgadzam się z argumentem o prędkości, że tempo 20km/h jest równoznaczne ze średnią 20km/h dla samochodów.

 

Jeszcze odnośnie przesiadania się na rowery. Jeżeli ktoś zmienia zbiorkom na rower, to dokłada do ruchu, ale mniej niż kolejny samochód. Więc mimo wszystko jest to na plus.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc mimo wszystko jest to na plus.

 

Tylko w czystej teorii, porównując powierzchnię zajmowaną przez rower vs samochód. Jak się rozpatrzy to w sposób praktyczny, to już tak to różowo nie wygląda. Infrastruktura rowerowa żadnego z polskich miast nie byłaby w stanie przyjąć znacznego udziału ruchu rowerowego w dojazdach do pracy (np na poziomie 15-20%). Zatem ruch rowerowy przeniósłby się na ulice. I to byłby komunikacyjny armagedon. Należy zauważyć, że tam gdzie rower stanowi znaczący udział (http://en.wikipedia.org/wiki/Modal_share), transport przy użyciu innych pojazdów stanowi zwykle około 50% (łącznie). W Warszawie transport za pomocą pojazdów innych niż rower to 94%... A rower jest na poziomie "błędu statystycznego" (choć należy przyznać, ze dane są dość stare).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początek daw przykłady bezczelności :)

 

Z dzisiaj to panienka na miejskim rowerku zasuwająca alejami trzech wieszczów w Krakowie.

Trzy pasy w tym prawy dla autobusów. ona jedzie środkowym i wszystko do tego momentu ok.

Ale...

Jedzie niepewnie slalomem zahaczając o linie rozdzielającą (swoim jestestwem i czasem lekko kołem) jej pas od pasa dla autobusów i prawo skrętu.

Powoduje tym samym (nie łamiąc w gruncie rzeczy żadnych przepisów ) że ani z lewej ani z prawej nie da się jej wyprzedzić bezpiecznie :) Pies drapał no jedzie buja się niech jej ziemia lekką będzie wszyscy ja o dziwo taś taś jakoś mijali.

Ale żeby było weselej dojechała do świateł z Czarnowiejską i wężykiem między autami na przód się przesuwa wyprzedzając wszystkich którzy ją wyprzedzali :) Po co? no tak po to żeby w momęcie iedy auta ruszyły na zielonym pewnym i zdecydowanym ruchem z Lini rozdzielającej wpierniczyć się przed jedno z nich i z wolna przejechać skrzyżowanie środkiem pasa....

Po co na co? pomijam ze dwa pasy zajmuje jeden rower (owszem nie cały czas ale jednak) pomijam że linia ciągła nie istnieje dla takiej bo ona musi przepchać się d przodu więc traktuje ję jako sugestię...

Ale po cholerę zajechała drogę? po co jechała środkiem przed autami przez skrzyżowanie jak miała wolny bus pas. (przepisy co do linii zignorowała więc umówmy się że to nie poszanowania prawa)

Oczywiście nie zerknęła ani raz w tył podczas swego slalomu :)

Głupota galopująca? Czy tylko nieświadomość?

 

Kolejny agent na ulicy Królewskiej kilka dni temu.

Jechałem z wolna wyprzedziłem rowerzystę jadącego sobie środkiem pasa (a i dobrze bo plucha ibłoto pośniegowe)i "utknąłem" na przystanku (taki fajny wyniesiony analogiczny jak na Lubicz ktoś wyżej podał linka)

I tu zaczyna się bajka. Ruszam a krawężnikiem wyprzedza mnie rower (ja się toczę noga za nogą bo tramwaj jeszcze na przystanku)... mało tego że wyprzedził to na wysokości zjazdu z podwyższenia robi zgrabne siup przed moją maskę.... (tu już mogłem śmiało wcisnąć gaz i wtedy bym musiał flaki z osiek odplątywać.

No i znowu pis go drapał ale kolego nie odpuszcza i po hamplach daje żeby zaraz za skrzyżowaniem między pieszymi wchodzącymi na przejście wjechać na chodnik....

 

Wiecie co to było? Klasyczne polskie "manie w dupie"

Żadne przepisy gościa nie dotyczyły.

Wyprzedzał na przystanku prawą stroną po jak by nie było chodniku. Potem zajechał drogę wymusił pierwszeństwo na pieszych i wjechał z przejścia wprost na chodnik żeby tam kontynuować jazdę.

 

 

Przeczytałem ostatnie parę storn tego tematu i śmiać mi sie chce...

Źli niedobrzy kierowcy jeżdżący za szybko i biedni rowerzyści :D

 

Bolesna prawda jest taka że nic się nie zmieni bo mamy narąbane pod sufitami.

jak wprowadzono ograniczenie w Sopocie dla rowerów to lament straszliwy...

A prawda jest taka że to dla bezpieczeństwa i ochrony "niechronionych uczestników ruchu"

Ostatnia moda to dać się sfotografować fotoradarowi na rowerze. I też brać rowerowa lamentuje że to wyzysk że rowerzysta musiał zapłacić....

Tu mogli by sobie jedni debile podać ręce z drugimi którzy jako kierowcy uważają ze fotoradary służą wyciąganiu pieniędzy... Może i służą ale czy nie jest tak że wyciągają pieniądze od tych co mają gdzieś przepisy i stosują je wedle własnego widzimisię?

Ciekawe ilu z krakowskich kierowców się zorientowało że na ATW nie ma już wszędzie 70.... Jak postawią radar to będzie płacz po co... A po to że wąsko i co dzień niemal dochodzi do stłuczek i wypadków.

 

Rowerzysta może robić co chce i jest ok. Jak ma przestrzegać przepisów to pisk jak by kotu ogon przytrzasnąć że ciemiężony i że to zamach na ruch rowerowy...

I w imię tego co chwile jakieś debil mi zasuwa pod prąd wąską uliczka gdzie na to nie ma miejsca....

Czemu? a temu że usłyszał gdzieś że wolno... Ale w dupie ma że wolno jak znaki tak stanowią. Wolno jak ja mam pod znakiem info że jest jednokierunkowa ale że rower może zasuwać z przeciwka... To już drobiazg bo on w imię idei omijania korków łamie przepisy...

Ale jak ktoś samochodem w imię idei omijania korków i ochrony środowiska skróci nieraz o kilka kilometrów jadąc pod prąd to zły niedobry kierowca w blacho-smrodzie....

 

No tak ale rowerzysta nikomu krzywdy nie zrobi... To argument koronny ludzi zaślepionych.

Czy nie zdarzyło się że rowerzysta spowodował wypadek śmiertelny? Zdarzyło się. Więc skoro się zdarzyło to należy założyć że rower może byś śmiertelnie niebezpieczny i należy wyłączyć koledzy swoje zaślepienie zanim niegroźnie zahaczycie gościa który walnie głową w krawężnik i osieroci trójkę dzieciaków łamiąc im życie....

Tak rower jest tak samo niebezpieczny jak samochód i jak pieszy. Każdy może spowodować śmierć, kalectwo, tragedię.... Nie dotarło do kolegów? To wyobraźcie sobie że jakiś rowerzysta trąca waszą dziewczynę, żonę, dziecko, matkę.... Dalej jest bezpieczniejszym? Jakoś wątpię...

 

Koronny argument jakim jest że kierowca powinien szczególnie uważać na rowerzystę bo ten jest nie chroniony jest błędny w założeniu. Kierowca ma jechać zgodnie z przepisami w sposób przewidywalny i w miarę możliwości korygować błędy innych uczestników. TYLE. Tylko i aż tyle.

Tak zachowywać się ma też pieszy i rowerzysta. Do tego należy dołożyć łyżkę kultury i szczyptę wyrozumiałości i na naszych drogach będą się zdarzać wypadki a nie toczyć wyścigi wojny i przepychanki zakończone fizycznym kontaktem i zwycięstwem silniejszego.

 

I teraz panowie krytycy złych kierowców... Prawda jest taka ze większość jeździ z olbrzymią uwagą...

Gdyby tak nie było trup pieszy i rowerowy słał by się gęsto... O wiele gęściej niż teraz.

Ja sam dziennie bym mógł bezkarnie pozbawić życia bądź zdrowia kilak osób pieszych czy rowerzystów.

Skoro ja to i setki tysięcy kierowców mojego miasta a pewnie i innych... Gdyby tak bardzo nie dbali ci źli kierowcy o tych niechronionych to w Krakowie po tygodniu by mieszkała kilkadziesiąt tysięcy ludzi mniej. Reszta by szybko nauczyła się myśleć na drodze ;)

 

I tu dochodzimy do rowerzystów którzy pokazują albo jak to oni mogą środkiem albo bo gorzej jak oni potrafią przepróżniaczyć... Wiecie co się wtedy dzieje? Wyłączacie uprzejmość innych uczestników.

Zauważyłem pewną zależność w wypowiedziach rowerzystów. Im bardziej ktoś jeździ środkiem na złość i bardziej twierdzi że MK ma sens i im bardziej radykalnie i zawzięcie się wypowiada tym ma więcej do powiedzenia o kierowcach wyprzedzających na milimetry o trąbiących chlapiących i chamskich.

Ci którzy przytulą się do krawężnika zjadą i puszczą sznureczek za sobą nie wryją się przed stojących na światłach choć widzą chamstwo na drodze raczej nie wyzywają kierowców i nie czują się jak kaczki na odstrzał...

Może to nie wina w kierowcach? Przyszło wam do głowy że prowokujecie złe zachowania?

Sorry ale jak się wyjeżdża na miasto z założeniem ze znowu z złymi "blachosmrodami" trzeba się będzie mierzyć to całymi sobą emitujecie złą energię i przekazujecie ja innym.

Powiem więcej ja jestem tego pewien :)

 

Dopóki nie wyłączymy "mania w dupie" zarówno przepisów jak i innych, dopóki nie przestaniemy wydzierać sobie przestrzeni i walczyć o nią jak podkowiaste szczeniaki i dopóki będziemy się licytować na to kto jest "mniej groźny" NIC SIĘ NIE ZMIENI.

 

Klucz do zmian jest nie w przepisach nawet nie w szkoleniach ale w naszej głowie. My musimy uczyć nasze dzieciaki żeby nie pluły na chodniki żeby nie śmieciły żeby nie były byle jakie i wrogie do siebie a sami musimy zostawiać agresora w domu. I może za parę(naście) lat coś se zmieni....

Klucz leży w naszych głowach i tylko tam. Zmieniajmy swoje zachowania na drodze bo na cudze niewiele możemy poradzić. jak 90% będzie jeździć z uśmiechem na ustach i z uprzejmością dla innych to 10% debili i cwaniaków co chcą wszystkich wyprzedzić będzie się tak głupio czuło że zaczną włazić pod głazy spod których wypełźli. Ale trzeba być konsekwentnym i sie nie zniechęcać :D

 

I jeszcze dlaczego masy krytyczne sa złe... Jedzie takie stado jak bydło gnane na łąkę manifestując.

Przestaje manifestować ale jedzie dalej jak bydło....

Zachowanie stadne które na ulicy jest złem wcielonym jest przez masę przyjmowane i przenoszone na zachowania samotne. No i potem takie zabłąkane szt. bydła się plątają po mieście.

 

I uwaga co do martwych stref bo jakiś mądrala powiedział że powinienem ja się o nie martwić...

Opisałem przykład rowerzysty wyprzedającego mnie na rowerze. Ja go nie miałem prawa widzieć w lusterku co więcej nie miałem się go powodu tam spodziewać. Gdybym z jakiegokolwiek powodu odbił 10cm w prawo wepchnął bym go na przystanek pełen ludzi. Była by to tylko wina jego bezmyślności.

Trzeba pamiętać o tym i mnie uczono tego na kursie. Ile razy miałem zapędy żeby jechać w martwej strefie jakiegoś auta dostawałem opiernicz od instruktora żebym myślał bo ten kierowca mnie nie widzi i nawet jak żuci okiem za siebie nie musi mnie zobaczyć. To jest to miejsce w którym trzeba włączyć myślenie a wyłączyć zajadłość. Mnie tego instruktor że muszę brać pod uwagę że ktoś może czegoś nie zauważyć i że powinienem minimalizować ryzyko. Wśród wielu z was widzę przekonanie że kierowca to jakiś nadczłowiek :)

Nie tak nie jest i wy tez nie jesteście i kiedyś możecie gorzko żałować że ktoś nie pomyślał że możecie go nie zauważyć jak władujecie się pod samochód z pierwszeństwem ;)

Ja tak uratowałem nie jednego rowerzystę przed zwiedzaniem mojej maski Czy w myśl waszej zasady że martwe strefy i brak widoczności to problem tego który je ma powinienem przestać się przejmować ograniczeniami rowerzystów?

 

A i jeszcze argument o motocyklu :) Kierowcy nie zauważają motocykli bo te mają tendencję pojawiania się znikąd. Jakoś nie widzę wielu rowerzystów lecących po mieście 80+ albo przyspieszających do setki w 4s :D:D:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@KrisK - mistrz :D

 

Jeżeli chodzi o temat bezczelności rowerzystów, to niestety tak właśnie jest. Oczekujemy (dla uproszczenia piszę "my", choć nie w każdym punkcie utożsamiam się z tą grupą i wiem, że wielu innych rowerzystów także do niej nie należy) nowych praw, przywilejów i kultury ze strony kierowców, ale każdy przejaw chamstwa i bezmyślności z naszej strony staramy się nad wyraz często usprawiedliwiać albo chamstwem kierowców (on może, to i mnie wolno), albo tym, że niby dbamy o bezpieczeństwo (np. zastawiając pół skrzyżowania, choć wystarczyłoby czasami po prostu odrobinę odpuścić; korona nikomu z głowy nie spadnie jak ustąpi, a ma szansę zarobić kilka uśmiechów od kierowców - zapewniam z praktyki :) ).

 

Zasada jest tymczasem prosta: jeżeli nie umiesz jeździć między samochodami na dużej ulicy, to po prostu nie jeździj. Dla 99% ruchliwych tras znajdą się spokojniejsze alternatywy, a to, że masz prawo jechać daną ulicą, nie oznacza jeszcze, że wszyscy muszą być tobie podporządkowani. Jeżeli nie czujesz się pewnie, po prostu zacznij od krótszych lub prostszych tras, wczuj się trochę w ruch miejski i pojmij, że jazda w zatłoczonym mieście MUSI opierać się na wzajemnej uprzejmości: raz odpuszczam ja, raz odpuszczą mnie. I przede wszystkim: trzeba mieć oczy dookoła głowy i być przewidywalnym dla innych, bo przy takim zatłoczeniu ulic czas na reakcję jest absolutnie minimalny, a liczba docierających do człowieka bodźców sprawia, że trudno zachować pełną kontrolę nad sytuacją pomimo najlepszych chęci.

 

Nic dziwnego zresztą, że uczestnik ruchu (czy to kierowca, czy rowerzysta), zestresowany w związku z burzą docierających do niego bodźców, reaguje nerwowo na każde nieprzewidziane zdarzenie. Absolutnie nie usprawiedliwiam w ten sposób agresji; staram się za to zwrócić uwagę, że sami ją często nieświadomie generujemy.

 

Dwie-trzy sekundy na skrzyżowaniu nas nie uratują, a jeżeli zachowamy się w sposób bardziej odpowiedzialny i przewidywalny, zyskają wszyscy. Pamiętajmy też, że jeżdżąc po mieście, stajemy się ambasadorami na rzecz ruchu rowerowego. Zachowujmy się więc dyplomatycznie, tak aby go sobie wypracować, a nie próbować go wymuszać kolejnymi roszczeniami, w parze z którymi nie idą żadne zobowiązania, jak mają to w zwyczaju niektóre środowiska prorowerowe.

 

Wreszcie pamiętajmy też, że to my mamy najwięcej do ugrania w tej całej grze. To my jesteśmy dziś na przegranej pozycji i to my musimy walczyć o zmianę sytuacji, i wreszcie: nawet jeżeli to my mamy rację, to kierowcy mają 1,5 tony blachy, i to, że "my mieliśmy pierwszeństwo", życia ani zdrowia nam nie zwróci.

 

Chcesz być szanowany - zacznij od szanowania innych. Proste.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...