Skocz do zawartości

[Rowerzyści] Bezczelność na drogach


mklos1

Rekomendowane odpowiedzi

i tak, własnie miasto, własnie chodnik są moim polem treningowym i miejscem ktore daje mi zastrzyk adrenaliny, i jest wielu takich jak ja, nie bądź ignorantem, czas otworzyć oczy:)

 

Nie rozumiesz podstawowej rzeczy, którą m.in. napisał KrisK. Ruch miejski nie jest miejscem do trenowania i wycinania hołubcy, bez względu na to jakim rowerem się poruszasz. Jeżeli myślisz, że jadąc niezgodnie z przepisami lub chociażby inaczej niż inni stanowisz zagrożenie z prostej przyczyny:

1) Jesteś nieprzewidywalnym uczestnikiem ruchu.

2) Ty nie możesz przewidzieć reakcji innych uczestników na Twoje zachowanie.

Ludzie, których mijasz na swojej drodze mają prawo oczekiwać od Ciebie, że przestrzegasz określonych reguł. Zatem nie mów, że można poruszać się nonszalancko (jak to określasz) i być bezpiecznym. Jeżeli tak twierdzisz, to albo brakuje Ci wyobraźni albo zbyt mało w życiu jeszcze doświadczyłeś, żeby zauważyć, że jesteś w błędzie.

 

Jeżeli brakuje skateparku w Twojej okolicy, to zrób dobry uczynek, skrzyknij kumpli i uderzcie do kogo trzeba. Może coś Wam zorganizują, albo chociaż postarajcie się o kawałek miejsca, gdzie będzie mogli sobie sami zorganizować jakąś rampę. Ale zakazany owoc bardziej smakuje prawda...?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jeżeli brakuje skateparku w Twojej okolicy, to zrób dobry uczynek, skrzyknij kumpli i uderzcie do kogo trzeba. Może coś Wam zorganizują, albo chociaż postarajcie się o kawałek miejsca, gdzie będzie mogli sobie sami zorganizować jakąś rampę. Ale zakazany owoc bardziej smakuje prawda...?"

 

 

poczytaj, doedukuj się i otwórz oczy, powtórze jeszcze raz. Nie masz pojęcia o tej "odnodze" jazdy na rowerze, gadasz poprostu bzdury, aż nie chcę mi się tłumaczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Adaasko może ci to inaczej wytłumaczę. Bawiłem się w jazdę rajdową. Nabrałem pewnych dość wysokich umiejętności i opanowania auta. Bawiliśmy się na podmiejskich drogach zawsze zabezpieczonych zabezpieczonych albo na polnych znanych nam i wcześniejszej przejechanych czy nie ma innych aut. Czemu? Bo nie chcieliśmy ryzykować że kogoś zabijemy.

 

Dla mnie przechodzenie zakrętów "bokiem" nie było by problemem, jazda dobrze ponad 100 po mieście nawet wąskimi uliczkami nie stanowi dla mnie wyzwania, 90 przy ponad 60 proszę bardzo itd. itp. Ale jadę grzecznie nieraz poniżej ustalonego limitu. Puszczam pieszych nie ryje się nie wpycham...

Robię to przez szacunek dla innych i żeby nie zwiększać zagrożenia związanego z moja obecnością na drodze. Jeżdżę DUŻO poniżej moich możliwości. Bo zawsze może mi coś nie wyjść, mogę czegoś nie zauważyć, może zawieść sprzęt i może moje zachowanie wystraszyć kogoś powodując niebezpieczną reakcję. Będę chciał sobie przypomnieć jak się jeździ to zapłacę wpisowe na KJS.

 

Jak byłem szczylem tak samo za ostro jeździłem na rowerku. Wydawało mi się że wszystkie drogi moje że nic nie jest w stanie mnie powstrzymać ani zaskoczyć. Otrzeźwił mnie słupek który postawili w ciągu 2h :) zatrzymał zasadził kopa takiego ze razem z rowerem wylądowałem parę metrów dalej i dał do zrozumienia że gdyby to był dzieciak zabiłbym niechybnie. NIE PRZEWIDZISZ WSZYSTKIEGO NIE ZOBACZYSZ WSZYSTKIEGO. Kilkadziesiąt kilo przemieszczające się z sporą prędkością to niszczycielska broń.

Jak teraz jadę przez miasto naprawę robi się nieprzyjemnie. Co chwila ktoś wyprzedza na trzeciego ładuje się na czołówkę wyprzedza i hamuje przed nosem (jeżdżę przypięty i potrzebuje ułamek sekundy więcej niż ktoś kto ma platformę)

I sorry ale wyznawcy twojej "religii cyklizmu" nie raz i nie dwa byli bliscy sprowokowania mnie do nie naciśnięcia klamek i pokazania im że jednak nie są tacy szybcy jak im się wydawało.

Jadąc z synem boję się o niego bo widzę że wielu szybkich i wściekłych nie zważa na malucha. Liczy się dla nich każdy milimetr i sekunda wydarta innym. I zapewne są przekonani że oni jadą bezpiecznie. Szkoda ze mój syn nie ma ochoty po takich kilku spotkaniach kontynuować jazdy bo czuje się niepewnie.

 

Jest jeszcze jeden aspekt "ostrej jazdy". Kilku oszołomów świruje i nagle zaczyna większość w koło nerwowo jechać przeciskać się wyprzedzać tam gdzie nie ma miejsca... Niestety brawura na drodze jest zaraźliwa ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedźwiedź jestem z Kołobrzegu, mozesz sie tam śmiać, ale w wakacje pracowałem " na deptaku " i conajmniej 5 razy gosc z wypozyczalni jechal na scieżkę rowerową pare kilometrów, po swoj rower z wypożyczalni, bo się babeczka wpieprzyła w drugą, bo dziadek się wpieprzył w babeczkę.... a ile było zdarzen ktore sie skonczyly obtarciami, glebami? strach pomysleć

Owszem, śmieję się, bo to co zachodzi w światku rowerowym zakrawa na sporą hipokryzję, ale w sumie co się dziwić, nie od dziś wiadomo, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

a kończąc wątek o samochodach, napiszę że czytałem gdzieś na mordoksiążce artykuł o relatywizmie i takich określeniach jak samochód jechał z prędkością 50 km lub z przepisową prędkością i potrącił rowerzystę przy manewrze wyprzedzania oraz takie stwierdzenie jak pędzący z prędkością ok 30 km/h wpadł na samochód lub rozpędzony rowerzysta na drodze itp. jesteśmy z góry na przegranej pozycji. I nie będę się wstydził - po zmianie trzeciego kasku(po raz kolejny zostałem zepchnięty z drogi) zachowuję się wg kierowców bezczelnie. Jadę nie 50 cm od krawędzi jezdni a min 1,5m. jak da radę to uprawiam slalom i bezczelnie po wyprzedzeniu lubię zatrzymac się przed przejściem by przepuścic pieszych. Mamy dziś 26 stycznia a dzięki mnie budżet miasta zasiliły już cztery mandaty za parkowanie na ścieżce rowerowej. I co, kto jest temu winien - moje chamstwo i brak kultury? Na co dzień pracuję z osobami upośledzonymi jak i prowadzę różne obozy sportowe dla dzieci gdzie nigdy nie zdarzyło mi się rzucic mięsem ani zareagowac agresją. Jak Bóg Kubie, tak Kuba Bogu. Rachunek jest prosty. Zaś gdy wsiadam za kierownicę, a z racji pracy robię ok 50 000 km rocznie, to gdy widzę rowerzystę w potencjalnie niebezpiecznym miejscu to potrafię zrobic kilometrowy korek blokując potencjalnych oszołomów którzy chcieliby taką babinkę, jadącą z zakupami na Wigry 3 wyprzedzac na grubośc lakieru. A slalom - no cóż za małe miasto by takowy uprawiac, a gdy będąc w Stolicy, próbowąłem takowy pouprawiac z Safianem :) to niestety blokuje mnie szerokośc kiery oraz egoizm kierowców którzy wolą jechac przy lewej krawędzi pasa niż przy przepisowej prawej. Tyle z mojej strony

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a kończąc wątek o samochodach, napiszę że czytałem gdzieś na mordoksiążce artykuł o relatywizmie i takich określeniach jak samochód jechał z prędkością 50 km lub z przepisową prędkością i potrącił rowerzystę przy manewrze wyprzedzania oraz takie stwierdzenie jak pędzący z prędkością ok 30 km/h wpadł na samochód lub rozpędzony rowerzysta na drodze itp. jesteśmy z góry na przegranej pozycji. I nie będę się wstydził - po zmianie trzeciego kasku(po raz kolejny zostałem zepchnięty z drogi) zachowuję się wg kierowców bezczelnie. Jadę nie 50 cm od krawędzi jezdni a min 1,5m. jak da radę to uprawiam slalom i bezczelnie po wyprzedzeniu lubię zatrzymac się przed przejściem by przepuścic pieszych. Mamy dziś 26 stycznia a dzięki mnie budżet miasta zasiliły już cztery mandaty za parkowanie na ścieżce rowerowej. I co, kto jest temu winien - moje chamstwo i brak kultury? Na co dzień pracuję z osobami upośledzonymi jak i prowadzę różne obozy sportowe dla dzieci gdzie nigdy nie zdarzyło mi się rzucic mięsem ani zareagowac agresją. Jak Bóg Kubie, tak Kuba Bogu. Rachunek jest prosty. Zaś gdy wsiadam za kierownicę, a z racji pracy robię ok 50 000 km rocznie, to gdy widzę rowerzystę w potencjalnie niebezpiecznym miejscu to potrafię zrobic kilometrowy korek blokując potencjalnych oszołomów którzy chcieliby taką babinkę, jadącą z zakupami na Wigry 3 wyprzedzac na grubośc lakieru. A slalom - no cóż za małe miasto by takowy uprawiac, a gdy będąc w Stolicy, próbowąłem takowy pouprawiac z Safianem :) to niestety blokuje mnie szerokośc kiery oraz egoizm kierowców którzy wolą jechac przy lewej krawędzi pasa niż przy przepisowej prawej. Tyle z mojej strony

Zdrowe podejście do sprawy! Prośbami nic nie zdziałasz ,dla kierowy puszki z góry jesteś już złem koniecznym i nie istotne czy starasz się jechać tak aby jak najmniej mu przeszkadzać ! Jak ktoś jest dla mnie nie miły to tak samo odzywa się to w mojej osobie ,oczywiście w rzeczywistości staram się być "normalny" jak zwał tak zwał .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Adaasko

 

Pozwolę sobie zacytować swojego nauczyciela fizyki z dawnych lat:

"Jest taki pan... Walec Życia się nazywa. Wszystko wyrówna i wszystko zweryfikuje."

 

Nie życzę Ci źle, ale pycha kroczy przed upadkiem. To, że ładnie jeździsz nic nie znaczy. Bo inni ludzie nie muszą. A bezpieczny jesteś wtedy, kiedy Ty jeździsz dobrze, a ludzie obok wiedzą co robisz. Ale to samo już kilka osób Ci tłumaczyło, więc... kiedyś może zrozumiesz. Jeśli będziesz mógł oczywiście ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepis mówi o jeździe przy prawej krawędzi jezdni, a nie pasa.

Przepis mówi o jeździe możliwie blisko prawej krawędzi. Nie ma nigdzie wyszczególnionej tej odległości, więc jest to na uznanie. Jeżeli 50cm jest dla mnie bezpieczne, to tyle jadę, jeżeli uznam, że 1,5m mało to jadę ile trzeba.

Po prostu przyklejenie się do krawężnika nie jest bezpieczne, bo nie zostawiamy sobie marginesu na błąd. Dodatkowo zachęca się kierowców do wyprzedzania na żyletkę (bo przecież zmieszczą się obok rowerzysty na tym samym pasie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkąd się przeprowadziłam do Wrocławia mam styczność z drogami rowerowymi (bo u mnie w miejscowości ich nie ma, haha, są szlaki rowerowe w lesie) i dziwi mnie jedna sprawa, która niesie ze sobą sporo komplikacji, mianowicie: DLACZEGO W DUŻYCH MIASTACH LUDZIOM SIĘ TAK SPIESZY? I GDZIE? Nie mówię o wrednych pieszych, czy królach jezdni - zmotoryzowanych. Chodzi mi o rowerzystów.

Przecież wiadomo, że rowerzysta dotrze pierwszy na miejsce, bo na drogach rowerowych nie ma korków i w przypadku Wrocławia jest ich naprawdę dużo.

Wkurza mnie najbardziej jak szaleni rowerzyści (mając obok drogę rowerową) i nawet swoje światło wpychają się na przejściu dla pieszych między ludzi. Przecież jest obok pas dla nich! Jeszcze kilka sekund przed zielonym sobie taki wjeżdża, bo przecież zaraz ma się zaświecić. I pcha się taka święta krowa na mur z pieszych czekających na zielone, z nadzieją na ustąpienie. Nie patrzy na starsze osoby, które nawet nie dadzą rady przejść w ciągu 7 sekund przez zielone, ale pcha się, bo przecież mu się spieszy i myśli, że mu wszystko wolno, bo ma obok swoją drogę, jest szybki giętki i zwinny i ma oczy dookoła głowy. Ale NIE MA WYOBRAŹNI. A co jak jakiś bobas odczepi się od maminej rączki i zacznie sobie biegać, albo ktoś zemdleje i fiknie na ziemię i rypnie na kogoś efektem domina?

Drugą sprawa to jak rowerzysta jedzie ulicą, co oznacza, że światła też się jego tyczą, nie tylko aut. I często mając czerwone, przecina przejście dla pieszych, którzy już sobie spokojnie idą, bo mają zielone, jakby jego przepisy nie tyczyły. Albo jeszcze śmieszniejsza rzecz, jedzie sobie delikwent ulicą razem z samochodami, spoko, ma czerwone, zamiast się zatrzymać to ni z gruchy, ni z pietruchy wskakuje swoim amortyzatorkiem za 3000 zł na chodnik robiąc zamieszanie wśród pieszych i nagle znika w oddali jadąc 30 km/h, bo mu się gdzieś spieszy.

 

Nie przyzwyczaiłam się do dużego miasta i nie przyzwyczaję się nigdy do takich tłumów ludzi i bezmózgów, więc długo tam nie posiedzę. Ale czy nie lepiej wyjść/wyjechać 20 minut wcześniej i zrobić wszystko na spokojnie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@Siwa, Ludzie zmieniają środek transportu, ale mentalność pozostaje. To jest odpowiedź na Twoje pytanie. Dodatkowo jest pewna grupa rowerzystów-buntowników, dla której miasto to miejsce "treningu". Zamiast spokojnie pojechać za miasto i tam się wyżyć, wolą jednak ruch miejski. Dlaczego? Dodatkowa adrenalina. Ruchome przeszkody, pyskówki i przepychanki z innymi. Można komuś skopać samochód lub urwać lusterko, no i można w spokoju łamać idiotyczne przepisy - bo przecież od tego są. Zawłaszczają przestrzeń miejską tylko dla siebie (z różnych pobudek i tłumaczeń) i gdy ktoś na tą przestrzeń wkracza pojawia się agresja, frustracja. Nie jest to szczególnie liczna grupa w porównaniu z liczbą rowerzystów w sezonie, ale niestety ze względu na swoje zachowanie bardzo wyraźnie widoczna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I nie będę się wstydził - po zmianie trzeciego kasku(po raz kolejny zostałem zepchnięty z drogi) zachowuję się wg kierowców bezczelnie. Jadę nie 50 cm od krawędzi jezdni a min 1,5m. jak da radę to uprawiam slalom i bezczelnie po wyprzedzeniu lubię zatrzymac się przed przejściem by przepuścic pieszych.

 

Może zbyt "uprzejmie" jeździłeś :) Z perspektywy kierowcy czasem widząc rowerzystę nie wiem czy on mnie puszcza czy jedzie "programowo na krawędzi". Niestety palantów jest wielu i jak widzą "szansę na wciśnięcie" to bezmyślnie korzystają. Trzeba niestety brać na to poprawkę.

 

To co napisałeś o wyprzedzeniu i zatrzymaniu .... Sorry ale to zachowanie mocno bezsensu. Dość często zwalniam przed przejściami żeby puścić pieszych a jakiś ( proszę nie bierz tego do siebie) palant mnie wyprzedza (bo za wolno jadę, bo jest miejsce, bo ogólnie w######iam innych nie przekraczając prędkości a czasem jadąc wolniej niż wolno) i albo przejeżdża pieszym po butach albo ostro hamuje mi przed maską strasząc wszystkich. Niestety nad podziw często tym wyprzedzającym jest rowerzysta i potrafi taki wyprzedzić prawą wjechać przed maskę i stop zrobić...(czasem slalom miedzy pieszymi ale takich to powinno się odstrzelić na miejscu) PO CO? Takie zachowanie straszy pieszych i utwierdza ich w przekonaniu że muszą wszyscy stać żeby oni mogli przejść. Stwarza realne zagrożenie i tworzy korki bo piesi się boją skorzystać z luk między autami.

 

W kwestii robienia korka to mam nadzieję że troszkę przesadziłeś :) Też często daję rowerzystom szansę na spokojny przejazd ale zbyt duży korek za mną ma tą wadę że jak już bezpiecznie wyprzedzę to cały ten korek złapie już takiego nerwa że szanse rowerzysty na bezpieczne dojechanie do celu spadną do granic błędu statystycznego :) Przecież kierowcy będą w pierwszej kolejności w######ieni na niego a nie na mnie :D

 

Niestety rowerzyści też robią głupia robotę. Ma ścieżkę a dwupasmówką jedzie ostentacyjnie środkiem pasa... Droga wiejska pobocze (asfalt) a ten po pasie zasuwa i holuje ogon... Wyprzedza na skrzyżowaniu staje przed samochodem a potem z wolna rusza holując dwa trzy auta za sobą nieraz nie dając się wyprzedzić.    

Ja wiem ze nie trzeba, ale jak jedzie się wąską drogą ciągnąc za sobą sznurek aut to jak jest jakieś miejsce gdzie można przystanąć i ich puścić to warto. Nie raz mi się zdarzało że jak stawałem na przystanku albo czasem tylko zjeżdżałem na niego to widziałem podniesiona łapkę kierowców.

 

Podejście jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie ma tę wadę że wkurzy nas jeden zły kierowca a cierpi czterech dobrych. Z tych czterech jeden się zrazi do rowerzystów i już na drodze mamy nie 20% zaciekłych wrogów a 40%...

 

Kwestia różnic prędkości jest bardziej złożona niż się wydaje. Rowerzysta pędzący po wąskiej ddr czy strefie zamieszkania 30/h to już zdecydowanie pędzący. Auto pędzi 70 na 40 ale 50 w mieście to coś do czego wszyscy są przyzwyczajeni i się spodziewają więc mało kto jest zaskoczony. Zauważ ze "pędzący 30 rower" jest cichy nieraz "niewidoczny". Potrafisz dojechać pieszemu do pleców a ten dalej nie jest świadomy że istniejesz :) Jedziesz szybko na rowerze to nie zawsze pamiętasz ze jesteś niewidzialny. Różnica masy i gabarytu jest na tyle niewielka że nasza prędkość zaskakuje bo jest nienaturalna :)

 

@@Siwa niech odpowiedzią będzie to :)

A ja podejde do tematu z drugiej strony, otóż z tej, że jazda rowerem po mieście, zgodnie z zasadami, jak dla mnie nie miała by totalnie sensu - niestety, mozna być jedynie tak wolnym jak samochod, a po chodniku, nie wiele szybszym niż pieszy, trzeba umieć się z drogowym ruchem rozumieć, umieć płynąć w nim,

 

Chodzi o to żeby wszyscy inni byli wolniejsi :D Taka mała miejska gra wojenna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepis mówi o jeździe możliwie blisko prawej krawędzi. Nie ma nigdzie wyszczególnionej tej odległości, więc jest to na uznanie. Jeżeli 50cm jest dla mnie bezpieczne, to tyle jadę, jeżeli uznam, że 1,5m mało to jadę ile trzeba.

Po prostu przyklejenie się do krawężnika nie jest bezpieczne, bo nie zostawiamy sobie marginesu na błąd. Dodatkowo zachęca się kierowców do wyprzedzania na żyletkę (bo przecież zmieszczą się obok rowerzysty na tym samym pasie).

Czytaj też cytowany przez kogoś post. Mowa była o jeździe samochodem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Główny problem ze slalomem i stawaniem samochodów przy prawej bądź lewej krawędzi pasa jest to, że rowerzystom (ogółowi, nie konkretnym jednostkom) się nigdy nie dogodzi :whistling:

- jedni wolą wyprzedzać z prawej, bo na to pozwalają przepisy, bo boją się środkiem, bo wolą między samochodem i krawężnikiem niż między dwoma samochodami, bo nie chcą latać po całej szerokości drogi

- inni wolą z lewej, bo więcej miejsca, adrenaliny, można szybciej, można urwać lusterko, bo wygodniej, bo większe pole do manewru

I kierowca nawet jak chce zrobić miejsce to tak naprawdę nie wie z której strony :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@Siwa niech odpowiedzią będzie to Użytkownik Adaasko dnia 24 styczeń 2013 - 00:21 napisał A ja podejde do tematu z drugiej strony, otóż z tej, że jazda rowerem po mieście, zgodnie z zasadami, jak dla mnie nie miała by totalnie sensu - niestety, mozna być jedynie tak wolnym jak samochod, a po chodniku, nie wiele szybszym niż pieszy, trzeba umieć się z drogowym ruchem rozumieć, umieć płynąć w nim, Chodzi o to żeby wszyscy inni byli wolniejsi Taka mała miejska gra wojenna.

 

Dodatkowo jest pewna grupa rowerzystów-buntowników, dla której miasto to miejsce "treningu". Zamiast spokojnie pojechać za miasto i tam się wyżyć, wolą jednak ruch miejski. Dlaczego? Dodatkowa adrenalina. Ruchome przeszkody, pyskówki i przepychanki z innymi. Można komuś skopać samochód lub urwać lusterko, no i można w spokoju łamać idiotyczne przepisy - bo przecież od tego są.

 

I don't wanna live on this planet anymore.

A tak na serio, to naprawdę dla mnie wielka głupota. Nie rozumiem takich ludzi. Myślą tylko o sobie i uważają, że pozjadali wszystkie rozumy i przewidzą wszystko. Czy urwanie komuś lusterka, naplucie w twarz, czy wywołanie bójki jest wyznacznikiem "wyższości", bycia lepszym? - no tak, ale przecież to chodzi o adrenalinę... Niech sobie jeżdżą na zamkniętych szlabanach, tuż przed pociągiem - to dopiero adrenalina! Rowerzysta powinien być świadomy, że nie ma wstępu na chodnik...

Zostanę jednak przy lesie, bezpieczniej i zdrowiej i znacznie lepsze widoki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

dobra, stop - nie miałem na uwadze chamskie zatrzymanie się tuż po wyprzedzeniu(wiem jak to jest ważne bo głupi nie jestem to raz, a dwa to przeca nie mam świateł stopu, więc robię to z rozsądkiem), miałem na uwadze normalne zatrzymanie się i przepuszczenie pieszych bo tym stadom ciężarówek ani przez myśl to nie przejdzie.

W kwestii korka - nie ma w tym cienia przesady!

Obok mojego domu remontują krajową 16-stkę przerabiając na dwupasmówkę. Ruch puszczony jest drogą serwisową. Przez ok 1 km jedzie się wysokim nasypem a pobocze pojawia się dopiero za nim, jest tam wąsko a po bokach mamy tam metalowe barierki. To właśnie tam ciężarówka zaczepiła mnie o kierownicę przy wyprzedzaniu i poturlałem się z tej skarpy. Rower został na jezdni. Co ciekawe - żaden samochód nie zatrzymał się by sprawdzic co się ze mną dzieje tylko wszystkie omijały szerokim łukiem mój rower. To jest miejsce gdzie od mojego wypadku nigdy nie wyprzedziłem rowerzystę i zawsze blokuję ruch. To samo robią moi koledzy z pracy, a proszę mi wierzyc ruch w tym miejscu jest naprawdę duży i z tym kilometrowym korkiem to ani krztyny nie przesadziłem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym ze na kursach an prawo jazdy uczą turlać się a nie jeździć. Nie uczą po co auto ma 200KM i że nie po to żeby w mieście jechać 150 i co to znaczy jazda płynna, dynamiczna i że nie znaczy to jazda szybciej niż wolno.

Tak samo na rower wsiada każdy kto umie pedałować i wraz z nabieraną rutyną wydaje mu się że umie jeździć. Jak umie szybko i sprawnie to mu się wydaje że tak trzeba i że to jest super.

Nie ma nigdzie wzorców wytycznych ani nikogo kto by powiedział że jest to buractwo.

Zachowania ekstremalne a nawet tylko zbyt brawurowe są doceniane w pewnych środowiskach i rzadko piętnowane w ogóle a jak już są to tylko stwierdzeniem "wariat" na które każdy brawurowy kierowca ze śmiechem mówi "nie wariat tylko ty nieudacznik" od tego blisko do "ja nieudacznik to ci pokażę" :D:D:D

 

Każdy debil umie szybko jechać... Jazda wolno to jest sztuka :) Niestety to mało kto umie.

 

Nikt nie uczy młodzieży dlaczego i że przepisy należy przestrzegać :) Instytucja karty rowerowej zdechła śmiercią naturalną więc jak mamy mieć społeczeństwo komunikacyjnie świadome?

Ile osób miało okazję zrobić kurs bezpiecznej jazdy żeby zobaczyć jak bezsilny jest człowiek w starciu z siłami natury?

Ile osób na rowerach nie przeczytało a nawet nie wie co to :)

 

Większość zna kodeks z telewizji w zakresie w którym dziennikarz powiedział jakie prawa ma rowerzysta. Inne przepisy są tak abstrakcyjne że głupie i nie należny się nimi przejmować i tyle w temacie.

 

Jak ktoś dostaje mandat to złe przepisy, zła policja, albo pech. INNYCH TŁUMACZEŃ NIE MA!!!!

A sam obdarowany mandatem? Święta krowa w kropki bordo....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamiast spokojnie pojechać za miasto i tam się wyżyć, wolą jednak ruch miejski

 

Za miasto to jeszcze trzeba miec siły aby wyjechać. Nie mówiąc juz o wyżyciu się. Dla wielu "rowerzystów-buntowników", jak to określiłeś, nakrecenie 30-40km po asfalcie to szczyt wysiłku. A to najczesciej dystans potrzebny do wyjazdu za miasto i powrotu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

No to teraz pytanie:

 

Czy rowerzysta (ten który potrącił dziecko) jadący w tym przypadku jezdnią, zamiast wytyczoną obok DDR zachował się źle/nieprawidłowo???

 

Zdarzenie z ubiegłego roku, wywołało w Toruniu niemałą dyskusję na temat tego jak powinni zachowywać się rowerzyści, zwłaszcza Ci jeżdżący mniej lub bardziej "profesjonalnie". Problem w tym, że zarówno droga, jak i ścieżka są "wylotówkami" poza miasto, którymi kolarze i rowerzyści często pomykają na trening lub przejażdżkę.

Gwarantuję Wam, że znając przybliżone statystyki ze zdarzeń na tej właśnie DDR (ul. Mickiewicza w Toruniu) większość z nas wybrałaby jednak jezdnię. W sezonie praktycznie nie ma dnia, żeby na tej DDR nie doszło do zdarzenia, głównie z udziałem pieszych, którzy po niej spacerują - duża ilość sklepów oraz mieszkających w okolicy starszych osób, które po prostu się zapominają i niestety chodzą tam, gdzie im wygodniej.

 

link do filmiku ze zdarzenia:

 

 

link do wywiadu z poszkodowanym:

 

http://www.tvn24.pl/polska-i-swiat,33,m/kask-ratuje-zycie,276755.html

 

Dla miłośników tzw. "miejskiego flow" - nikomu nie zabraniam takiej jazdy, mało tego - lubię sobie popatrzeć na miejskie wyczyny pacjentów pokroju Lucas Brunelle i jemu podobni, którzy jeżdżą w ten sposób po mistrzowsku - bezwypadkowo i bezszkodowo (w dodatku bez hamulców). Chciałbym jednak poddać taką jazdę pod rozwagę - ponieważ podobna sytuacja, jak ta z wbiegającą bezmyślnie na ulicę dziewczynką lub "odpukać w niemalowane" - jeszcze gorsza, może zdarzyć się każdemu z nas, a tego typu jazda dodatkowo sprzyja podobnym sytuacjom.

 

Be safe! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rowerzysta powinien być świadomy, że nie ma wstępu na chodnik...

 

Osobiście nie mam nic przeciwko, żeby rowerzysta jechał chodnikiem. Problem w tym, że rowerzyści zapominają, że na chodniku nie są "u siebie" a zwykle czują się panami i władcami. Gdyby nie to, to żyło by się dużo łatwiej i bezpieczniej. Do tej pory mam przed oczami dziewczynę, która wjechała "na rympał" holendrem w grupę ludzi wysiadających z autobusu i jeszcze miała czelność dzwonić dzwonkiem (w tym miejscu), mimo, że po drugiej stronie ulicy jest ścieżka.

 

Dla wielu "rowerzystów-buntowników", jak to określiłeś, nakrecenie 30-40km po asfalcie to szczyt wysiłku.

 

Oczywiście, ale to żadne usprawiedliwienie, dla zachowania urągającemu kulturze i bezpieczeństwu.

 

Dla miłośników tzw. "miejskiego flow" - nikomu nie zabraniam takiej jazdy, mało tego - lubię sobie popatrzeć na miejskie wyczyny pacjentów pokroju Lucas Brunelle i jemu podobni, którzy jeżdżą w ten sposób po mistrzowsku - bezwypadkowo i bezszkodowo (w dodatku bez hamulców).

 

Gdybym ten film (Line of Sight) zobaczył w terenie, to powiedziałbym, że to kunszt... Niestety w ruchu miejskim to jest balansowanie po cienkiej czerwonej linii... Wystarczy, że jeździec lub jego przeszkoda "przeliczy" się o ułamek sekundy i dochodzi do kolizji (lub wypadku). Wszystko jest w porządku dopóki ryzykuje się własnym bezpieczeństwem. Należy jednak zwrócić uwagę, że w przypadku jazdy tego typu jest to zabawa cudzym bezpieczeństwem, co najmniej bez zgody, a gdyby popytać to wręcz przy sprzeciwie osoby zainteresowanej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie śledzę ten temat, ba... nawet coś tam i napisałem - tylko po co - jaki jest sens tłumaczyć ludziom zasadę poprawnego zachowania, tak czy owak, efekt jest równoznaczny z kwadraturą koła. Właściwie i tak nic nie możemy zrobić, poza podniesieniem progu wzmożonej już czujności - czego efektem będzie jeszcze większa irytacja tychże osób.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie wiem jak niektorzy widzą to co napisałem, i jak sobie wyobrażają moją jazdę, wypieprzyłem się nie raz, nie raz jadąc spokojnie ktoś mi bezmyślnie wyjechał, i musialem się ewakuowac, jeżdze ostro, bo lubie, nie z pośpiechu, ale mam łeb na karku, i jak pisałem wcześniej, moja jazda nie polega na chamskim wymuszaniu, jeździe perfidnie na czerwonym, jakies wymijanie babć na centymetry... no ale co ja wam bede mówił, i tak juz w waszych oczach będe nonszalanckim gnojkiem - ktorego pewnie zaraz cos na pasach pieprznie.

 

 

 

 

 

PS. otwórzcie oczy, jak czytam te pierdoły o tym że miasto nie jest miejscem treningów, nie jest miejscem do jazdy, czy że pewnie po mieście jezdze dlatego, że za miasto wyjechać nie mogę, to mi się zygać chcę. TAK PANOWIE, jest taka odnoga jazdy na rowerze, która nazywa się STREET (ulica po angielsku, wiecie?) i jeździ się własnie po mieście - nie po samych ulicach, ale często ulica, czy chodnik jest nieodłacznym elementem infrastruktury, ktorego się "uzywa"

I SKEJTPARK =/= STREET, na pewno to świetne uzupełnienie, i jak mamy - to równiez uzywamy ale to własnie ulica jest naszym miejscem.

 

PS. mieszkam w dużym mieście, mieszkam w jednym miejscu, a pracuje w drugiej części miasta - to co, mam specjalnie jechac obwodnicą, bo inaczej jestem nie poważny, bo poważny to przeciez po miescie nie jeździ, he, dobre.

 

(do Ciebie mklos1 - dodał bym jeszcze jedno zdanie na temat "Jeżeli brakuje skateparku w Twojej okolicy, to zrób dobry uczynek, skrzyknij kumpli i uderzcie do kogo trzeba. Może coś Wam zorganizują, albo chociaż postarajcie się o kawałek miejsca, gdzie będzie mogli sobie sami zorganizować jakąś rampę. Ale zakazany owoc bardziej smakuje prawda...? " ale szkoda literek, widać że nie wiesz jak miasto traktuje zajawki młodych ludzi, i jak trudno jest wskórać cokolwiek)

 

 

To tyle z mojej strony, jeszcze raz proszę o to, żeby darowac sobie teksty o czymś, o czym się pojęcia nie ma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...