Skocz do zawartości

[relacja] Główny Szlak Beskidzki


Sputnik

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie!

Celem naszej wyprawy (już od dawna planowanej) było przejechanie możliwie całego Głównego Szlaku Beskidzkiego, od początku, aż po sam koniec. Nie oznacza to, że kurczowo trzymaliśmy się znaków czerwonych, ale odrywaliśmy się od nich dość rzadko.

Start w Jastrzębiu Zdroju, meta w Wetlinie (niestety nie można rowerem wbić się na połoniny..). Ogień!

 

 

Dzień 1

Wyruszyliśmy dość późno, koło 12, gdyż trzeba było zrobić jeszcze zakupy, w tym nabyć nową oponę! Był to właściwie jedyny dzień, który obfitował w tak kunsztowne jedzenie jak chleb w panierce jajecznej. Od tego czasu przez 10 dni nasze organizmy musiały znieść syf zupek chińskich i zmielonych macic i mózgów w najtańszych pasztetach.Asfaltem cisnęliśmy się przez Kończyce Wielkie, Hażlach, Kisielów, Goleszów, następnie drogą leśną przez Nydek (czeskie piwo…mm!) i wreszcie szlakiem zielonym na Soszów! Chcieliśmy ominąć Czantorię, która byłaby niechybnie źródłem całkiem sporej dawki pchania, którą to chcieliśmy za wszelką cenę ominąć!Stąd już szlakiem czerwonym aż do schroniska, gdzie się wykąpaliśmy, a następnie kawałek jeszcze do stacji narciarskiej, obok której rozbiliśmy obóz.Oczywiście ognisko, herbatka z pędów świerka i te sprawy!

 

Dzień 2

W planie był „lot feniksa”, czyli dotarcie do Zawoi, ale że wstaliśmy dość późno, bo po 7 to niestety nie miałoby to szans powodzenia. Spokojnym więc tempem jechaliśmy cały czas szlakiem czerwonym. Pogoda była piękna, słoneczko ogrzewało nas swoimi promieniami, a koła toczyły się całkiem lekko. Na hali lipowskiej krótki postój i zmiana dętki, która pękła na szwach. Stąd już rzut beretem do Hali Miziowej, gdzie na glebie wypadł nam nocleg!

Dzień 3

Wstaliśmy na wschód słońca, który był przepiękny, po czym ruszyliśmy przed siebie szlakiem czerwonym. Pierwszy postój wypadł na przełęczy Glinne, a nasępny w bazie namiotowej, gdzie nasz zamiar przejechania GSB został wyśmiany (pozdrawiamy całą ekipę z owej bazy!).Ruszyliśmy dalej,przez Mędralową i szlakiem czarnym do Zawoi. Tego dnia wypraliśmy stroje, wysuszyliśmy się trochę i nabraliśmy sił przed kolejnym dniem!

Dzień 4

Wyjechaliśmy koło 11, gdyż w nocy padało i rzeczy nie bardzo chciały schnąć. Wtargaliśmy się na Halę Śmietanową, a następnie była już dość przyjemna jazda grzbietem aż do Policy. Dalej już tylko w dół, do Bystrej. Na zjeździe urwał się uchwyt na bidon, który kupiliśmy w Jordanowie. Ruszyliśmy dalej. W Rabie wykąpaliśmy się i pod szczytem „Tatarów” rozbiliśmy obóz. Ciepły chinol trochę podniósł nasze morale, gdyż chmury, które szły z zachodu wróżyły niechybnie bardzo ulewny deszcz i burze. Na szczęście przeszły bokiem..

Dzień 5

Pobódka koło 7, pogoda w miarę dobra, można było śmiało pedałować dalej. W bacówce na Maciejowej zjedliśmy ciepłe śniadanie (chinol…), które dodało nam sił na dalsze wojaże. Kolejny postój był już na Turbaczu, skąd skierowaliśmy się na pasmo Lubania. I za nim lunął rzęsisty deszcz, który zmoczył nas kompletnie. Zjechaliśmy co prędzej do Rabki, znaleźliśmy nocleg za 10zł, umyliśmy się jak ludzie, wyczyściliśmy rowery i poszliśmy spać!

 

Dzień 6

Zaczęło się od podejścia na Przechybę. Było sporo pchania, ale w końcu się udało na nią dostać, a potem jazda była już bardzo przyjemna. W Rytrze zrobiliśmy sobie małą siestę z maślanką i jabłkiem i ruszyliśmy dalej! Podejście było niesamowicie ciężkie, co też zwiastowały poziomice na mapie! Dostaliśmy się do schroniska na Cyrla, gdzie zjedliśmy chinola i ruszyliśmy dalej. W schronisku na Hali Łabowskiej byliśmy po 19, a dowiedzieliśmy się, że jak się zepniemy, to damy radę dojechać tego dnia do Krynicy. Daliśmy w gaz i już za niecałe półtorej godziny byliśmy już na dole, gdzie rozbiliśmy obóz!

Dzień 7

Jako że była Niedziela, udaliśmy się do najbliższego drewnianego kościoła na Mszę, gdzie w strojach budziliśmy nie lada sensację! Po Mszy prędko się spakowaliśmy, by wyruszyć w Beskid Niski. Początkowo szlak szedł w miarę dobrze, a krajobrazy przysparzały o wzruszenie. Po chwili przeszło w rozgoryczenie, gdy szlak nagle się zawiruszył i do końca dnia nie udało się już go odnaleźć.. Dobiliśmy się jakoś do schroniska w Bartnem, gdzie zjedliśmy ciepły posiłek (chinol…), po czym ruszyliśmy dalej szlakiem czerwonym, aby w Kątach zakończyć rajd tego dnia

Dzień 8

Postanowiliśmy zrobić sobie jeden dzień odpoczynku, jedliśmy, poliśmy i o rowery dbaliśmy!

Dzień 9

Pobudka o 4 i ciśniemy lotem feniksa aż do Komańczy. Początkowo jazda szła gładko i jak po maśle, dopóki nie zaczęło się podejście na Ceregową, które na początku oznaczało..pchanie. Potem jazda była już bardzo przyjemna, szczególnie ostatnie pasmo przed Komańczą! Widoki były wspaniałe, spotkaliśmy nawet konie w górach! Niestety nie były to hucuły, ale jakieś hodowlane..Do Komańczy docisnęliśmy się na spokojnie i nocleg wypadł dziś na plebanii

Dzień 10

Postanowiliśmy nacieszyć się Bieszczadami i zrobić je na dwa dni. Czekało nas więc niewiele jazdy, przez jeziora Duszatyńskie, dość długim pasmem aż do Cisnej. Dzień spokojny, jazda przyjemna, ale mało widoków, bo jazda przez las non stop!

Dzień 11

Ostatni! Pozostał krótki odcinek szlakiem czerwonym do Wetliny. Po drodze robiliśmy sporo zjęć, odpoczywaliśmy i cieszyliśmy się pięknymi widokami dookoła! W Wetlinie pizza zwycięstwa i noc komety jednocześnie, bowiem tak lało, że z przeciekającego namiotu udało się wydobyć ponad pół litra wody!

 

Beskidzki szlak został sukcesywnie ukończony, kawał dobrej przygody, polecam każdemu, kto chciałby się sprawdzić w górach!Warto chociażby dla widoków w Beskidzie Niskim i w Bieszczadach oczywiście :)

Niedługo zapodam troszkę szerszą relację, tymczasem zapraszam do oglądnięcia filmów:

 

 

Pozdrawiam! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Moje gratulacje :thumbsup:

Dokonaliście rzeczy wielkiej i wymagającej, do tego jeszcze widzę na sprzęcie nie do typowej ścieżkowej jazdy.

 

Ja zaczynałem z odwrotnej strony, bo jakoś lepiej mi się jedzie, jak od pierwszego metra kieruję się w stronę domu :teehee:

Ogólnie, to szybko poszedł Wam ten szlak, 10 dni to dobry wynik.

Oznakowanie w Niskim faktycznie sprawiało problemy, szczególnie na długich łąkach, gdzie o jakiekolwiek oznakowanie było ciężko.

 

Czekam na konkretną relację :thumbsup:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wielkie! :)

Relacja zostanie niedługo ukończona i wrzuce całość na strone, poinformuje o tym!

Niedługo wrzuce też relacje z Małego Szlaku Beskidzkiego - niedocenianego, a obfitującego w napardę niezłe widoki i ciekawe trasy!

Dla ciekawskich, film z MSB znajduje sie tu:

 

Pozdrawiam! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam takie małe pytanko- jak tam Lackowa i Ostry Wierch?;>

 

Wiem, że on jest na czerwonym słowackim ale jak dotąd znam jednego wariata, który jak robił Główny odbił na moment i wpakował się tam rowerem i zastanawiam się czy może jesteście następnymi samobójcami?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli trzymałeś się przez moement zielonego szlaku(albo słowackiego czerwonego E3) to na Ostrym też byłeś- od Krynicy jest on za Lackową.

Lackowa->Przełęcz Pułaskiego->Ostry:)

Jego nazwa też się nie bierze z niczego:D

 

W każdym razie ja po tych górkach parę razy przebiegłam z plecakiem w jedną i drugą stronę i, przynajmniej Lackową, stanowczo wolę podchodzić od Krynicy:P

 

No, ale widzę, Detonator, żeś kolejnym rowerowym wariatem- GRATULACJE. Bo przetrwanie tej górki idąc z garbem to już wyczyn, a co dopiero stoczyć się z niej/wtoczyć na nią z rowerem:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, na Lackowej nie byłem do tej pory. W ogóle w Niskim i Bieszczadach byłem po raz pierwszy, więc niestety wiele się nie mogę wypowiedzieć na temat reszty tamtejszych gór.

Moge Ci tylko powiedzieć, że pchanie sie czerwnym na Luboń Wielki jest całkiem niezłym pomysłem na samozniszczenie. Podobnie targanie sie z rowerem na szczyt Pilska i zjazd niebieskim szlakiem w strumieniu (panowaly tam takie warunki, ze w jeden dzien starlem calkowicie klocki). Lubań(a właściwie jego kulminacja) też nie jest gorszy.

Dokladny przebieg trasy wrzuce juz niebawem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...