Skocz do zawartości

[ruch drogowy] Nowe przepisy dt. rowerów?


Rekomendowane odpowiedzi

z całym szacunkiem ale akurat tak nie radź innym, bo w prosty sposób mogą wyłapać mandacik. U mnie w mieście w zeszłym roku była nawet akcja, w której to każdy (dosłownie) rowerzysta na chodniku był karany mandatem (są tylko 2 wyjątki złe warunki atmosferyczne i dopuszczalna prędkość powyżej 50km/h)

 

 

Tylko że ja pisałem o kierowcy i mojej wersji zachowania przy dojezdżaniu do PdP. Absolutnie nie nawołuję do jazdy chodnikami, sam staram się oduczac znajomych od podobnego zachowania.

Problem jednak polega na tym, że jazda ulicą nie zawsze jest mozliwa/wskazana i nie kazdy rowerzysta czuje się na każdej ulicy komfortowo. Wybierając teraz z dwojga złego wolę, by starsza pani pojechała chodnikiem, niż żeby zostawiła rower w domu. Tu zaczynamy się ocierać o rozwój zrównowazony miasta, więc nie będę ciągnąc dalej, bo to nie miejsce.

 

 

Zgadzam się z przedmówcą szych, więc kwestia mnie jako stwarzającego zagrożenie mnie zastanawia.

Która z moich wypowiedzi jest więc błędna?

 

Teraz to sam nie wiem, ze zbyt wieloma osobami się zgadzasz :) Zasadniczo mam wątpliwośc tylko do dalszej części Twojej wypowiedzi. To nie może być tak, że rowerzysta, świadom większych obrażeń, bardziej powinien uważać. Owszem, tak jest, i jest to dobre zachowanie, zgodne z zasadą ograniczonego zaufania i odpowiednią ostrożnością. Jednak prawidłowe powinno być to zdefiniowane zupełnie przeciwnie "to kierowca, świadom możliwości spowodowania bardzo poważnych obrazeń w stosunku do niechronionych uczestników ruchu, powinien tym bardziej zachować szczególną ostrożność". To własnie podejście, ta świadomośc, różni dziki Wschód od Zachodu Europy. Ustawa Badintera we Francji, wspomniane prawo z Holandii, prawo drogowe w innych krajach, one wszystkie opierają się własnie o takie podejście i to ono, moim zdaniem, skutkuje lepszymi statystykami wypadków, a nie jakaś bliżej nieokreślona różnica w kulturze. Bo tej brak. Jeździłem z Niemcami, Finami, Holendrami, Francuzami, Hiszpanami. Stwierdzę nawet, że większość Polaków prowadzi dużo lepiej, może ze względu na gorszy stan dróg i większe doświadczenie. Ale w newralgicznym momencie, oni mają świadomość konsekwencji spowodowania wypadku, Polacy nie. I tu jest pies pogrzebany.

 

Poza tym dodam, że wbrew stanowisku, które tu prezentuję przepuszczam wszystkich rowerzystów na przejazdach, gdyż sam jeżdżę rowerem i wiem co oznacza zderzenie roweru z samochodem..

 

W takim razie wycofuję mój apel :) Już w drugim wątku wychodzi, że mimo skrajnych opinii, w rzeczywistości zachowamy się w miarę podobnie, co mnie z jednej strony zaskakuje, ale z drugiej potwierdza, że mimo różnicy zdań, większość z nas, mniej lub bardziej świadomie, w ostatecznym rozrachunku zachowa zdrowy rozsądek i dodatkowe definiowanie ustawowe naszych zachowań jest niepotrzebne i szkodliwe.

A skoro masz takie nastawienie, chyba najsłuszniej będzie przy nim pozostać, niezależnie od orzecznictwa jednego czy drugiego policjanta. Jak słusznie pisze kolega wyżej, ich wersja wydarzeń często nie jest najwłaściwsza, szczególnie jak się kwartał zbliża i komendant musi statystyki w rejonie poprawić, bo mu szef głowę zmyje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę straszna ta dyskusja :)

Sorry ale znaki "droga z pierwszeństwem" i "ustąp pierwszeństwa" i "stop" nie bez powodu maja taki a nie inny kształt. I nie ma miejsca na zgadywanie widzicie po prawej trójkąt to jasne jest że macie pierwszeństwo i jedziecie.

Choć zdarzają się takie jełopy co na środku drogi z pierwszeństwem stają jak wryci i puszczają tych z prawej :D

Po przeczytaniu paru wpisów tu już wiem czemu stają.... Nie sa wróżkami :D

 

Kierujący pojazdem to również rowerzysta.

 

20) kierujący - osobę, która kieruje pojazdem lub zespołem pojazdów, a także osobę, która

prowadzi kolumnę pieszych, jedzie wierzchem albo pędzi zwierzęta pojedynczo lub w

stadzie

 

Art. 3.
1. Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani zachować ostrożność albo gdy ustawa tego wymaga – szczególną ostrożność, unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić albo w związku z ruchem zakłócić spokój lub porządek publiczny oraz narazić kogokolwiek na szkodę. Przez działanie rozumie się również zaniechanie.
2. Przepis ust. 1 stosuje się odpowiednio do osoby znajdującej się w pobliżu drogi, jeżeli jej zachowanie mogłoby pociągnąć za sobą skutki, o których mowa w tym przepisie.

 

I teraz taka uwaga. Znajomy wjechał w kobietę na przejściu.

Przejście za skrzyżowaniem ciemno mokro auta z lewej auta z prawej, Auto z lewej oślepia i skutecznie zasłania widok pasa rozdzielającego jezdnie.

Kobieta mu wlazła (wbiegła??) na maskę. I teraz pytanie jego wina?

Policja uznała że nie. Jechał prawidłowo nie za szybko był na skrzyżowaniu a ona miała święty psi obowiązek pozwolić mu opuścić skrzyżowanie.

Co więcej była ubrana na czarno wieczorem w deszczu. Mógł jechać 10/h.... ale wtedy by utrudniał ruch.

A jak wy sadzicie?

 

Ale dalej.

Droga dla rowerów to droga która ma jezdnię!!!!

 

 

 

1) droga - wydzielony pas terenu składający się z jezdni, pobocza, chodnika, drogi dla

pieszych lub drogi dla rowerów, łącznie z torowiskiem pojazdów szynowych znajdującym się

w obrębie tego pasa, przeznaczony do ruchu lub postoju pojazdów, ruchu pieszych, jazdy wierzchem lub pędzenia zwierząt

 

6) jezdnia - część drogi przeznaczoną do ruchu pojazdów; określenie to nie dotyczy

torowisk wydzielonych z jezdni

 

Nie ma nigdzie zastrzeżenia że droga nie może być TYLKO dla rowerów!!! wprost przeciwnie

 

5) droga dla rowerów — drogę lub jej część przeznaczoną do ruchu rowerów, oznaczoną odpowiednimi znakami drogowymi; droga dla rowerów jest oddzielona od innych dróg lub jezdni tej samej drogi konstrukcyjnie lub za pomocą urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego;

 

 

10) skrzyżowanie - przecięcie się w jednym poziomie dróg mających jezdnię, ich

połączenie lub rozwidlenie, łącznie z powierzchniami utworzonymi przez takie przecięcia,

połączenia lub rozwidlenia; określenie to nie dotyczy przecięcia, połączenia lub rozwidlenia

drogi twardej z drogą gruntową lub stanowiącą dojazd do obiektu znajdującego się przy

drodze;

 

Nie ma tu wyłączenie DDR !!!!

 

12) przejazd dla rowerzystów - powierzchnię jezdni lub torowiska przeznaczoną do

przejeżdżania przez rowerzystów, oznaczoną odpowiednimi znakami drogowymi;

 

 

Przecinanie się kierunków ruchu

 

 

Art. 25. 1. Kierujący pojazdem, zbliżając się do skrzyżowania, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pojazdowi nadjeżdżającemu z prawej strony, a jeżeli skręca w lewo — także jadącemu z kierunku przeciwnego na wprost lub skręcającemu w prawo.

 

3. Przepisy ust. 1 i 2 stosuje się również w razie przecinania się kierunków ruchu poza skrzyżowaniem.

 

A więc? Skoro by założyć że przejazd dla rowerów to nie skrzyżowanie to i tak stosuje się pierwszeństwo z prawej strony bo jest to przecinanie sie kierunków jazdy poza skrzyżowaniem....

 

Nie wiem czemu upieracie się że ddr to jakaś upośledzona droga a my jesteśmy jakimiś upośledzonymi użytkownikami.

Moim zdaniem nie... Nie widzę żadnego zapisu mówiącego że ddr podlega jakimś innym przepisom tak samo jak rowerzyści.

Wydaje mi sie że bardzo chwielibyście mieć zawsze pierwszeństwo :)

 

I szczególna ostrożność

 

22) szczególna ostrożność — ostrożność polegającą na zwiększeniu uwagi i dostosowaniu zachowania uczestnika ruchu do warunków i sytuacji zmieniających się na drodze, w stopniu umożliwiającym odpowiednio szybkie reagowanie;

 

Nie ma nic o przepuszczaniu :) ustępowaniu.....

 

I co do szkód... Potrącenie rowerzysty kończy się bardzo często wizytą cyklisty w aucie a równie często wizytą roweru. Wbrew pozorom często giną kierowcy albo są ciężko poszkodowani. Dość zdradzieckie jest podejście że rower jest taki niegroźny.

Tą świadomość powinni mieć i kierowcy aut i bezmyślni rowerzyści.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestes wstecznym kierowca golfa 3jki z glosnikami na maksa, ktorego denerwuja rowerzysci wjezdzajacy ci pod kola?

Cieszę się, że wyrażasz chęć zapoznania się z samochodami, którymi jeżdżę, niestety jesteś w sporym błędzie w swoich pochopnych osądach. Jestem kierowcą Astry I i Octavii II, ewentualnie VW Polo jak firma da do dyspozycji. W żadnym z tych pojazdów nie ma ani wypasionego audio wysokiej klasy, ani "wypasionego" sprzętu wyjącego głośno bez zachowania jakości dźwięku. Rację masz w słowie "denerwują", ale to jedyne, w które trafiłeś w swoich pożal się boże domysłach. Owszem denerwują mnie ludzie, którzy robią wszystko żeby zginąć pod kołami, a ja muszę wykonywać cuda niewidy, żeby im to uniemożliwić. Na szczęście przypadki na tyle skrajne nie trafiają się często. Uprzedzając pytanie: przez 4 lata posiadania prawa jazdy nikogo nie zabiłem, nie potrąciłem, nie spowodowałem wypadku ani stłuczki, mandatów również brak.

 

I jeszcze jedna ciekawostka w Holandii jest przepis chroniący słabszych uczestników ruchu (rowerzystów i pieszych - dla ciekawych Artikel 185 Wegenverkeerswet). Mówi on mniej wiecej, że przy zdarzeniach drogowych między pojazdem zmotoryzowanym a pieszym czy rowerzystą, kierujący pojazdem zmotoryzowanym zawsze ponosi część odpowiedzialności za wypadek, nawet jeśli wg przepisów drogowych miał w miejscu zdarzenia pierszeństwo. Dodatkowo w wypadku z dzieckiem poniżej 12go roku życia, kierujący pojazdem zmotoryzowanym jest zawsze winnym zdarzenia. Podobny przepis obowiązuje w Belgii, Francji, Niemczech, Danii i wielu innych krajach zachodniej Europy.

I uważasz, że to dobre podejście kiedy kierowca mający pierwszeństwo i tak ponosi część winy?

Uważasz, że za rozjechanie dziecka na ulicy (nie na przejściu) powinien odpowiadać jadący prawidłowo kierowca, a nie rodzice, którzy nie potrafili dzieciaka utrzymać na chodniku? To, że on dostanie karę więzienia, rodzina straci żywiciela, a dzieci będą oglądać ojca przez kraty podczas gdy faktyczni sprawcy (nieostrożni rodzice) zostaną uznani za poszkodowanych jest takim dobry podejściem godnym naśladowania?

Na szczęście żyjemy w Polsce i mam nadzieję, że jeszcze przynajmniej przez pewien czas uda nam się odpierać niektóre zachodnie dziwactwa.

Jak ktoś rzuci się pod samochód to też kierowca powinien odpowiadać za to, że po nim przejechał?

 

Na resztę nie chce mi się odpowiadać, za dużo napisaliście przez ten weekend :) Czekam na odpowiedzi, które uzyska mklos1, ciekawe jakie kwiatki z nich wynikną.

 

P.S. Coraz bardziej zaczynam mieć wrażenie, że stare przepisy były lepsze... Konwencja wiedeńska była martwym zapisem olewanym przez większość rowerzystów i kierowców oraz chyba wszystkich policjantów i sędziów, działano na podstawie polskiej ustawy i był porządek. Teraz wychodzi z tego spory burdel, bo zapisy niby nowe, niby lepsze, zgodne z konwencją, ale tak naprawdę dające jeszcze większe pole do (nad)interpretacji w obie strony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ona miała święty psi obowiązek pozwolić mu opuścić skrzyżowanie.
Zapomniałeś o jednym, że kierowca nie ma prawa wjechać na skrzyżowanie, jeżeli nie może z niego zjechać. w Anglii to uprościli i na każde średnie i większe skrzyżowanie jest zamalowane w kratkę a na części jest monitoring z fotokomórką. W opisywanej sytuacji pisałeś o wysepce rozdzielającej, a więc baba wchodziła na pasy (była już w połowie, więc raczej by się już nie wracała), no ale jeśli
(ii) pytałem niedawno osobiście o sytuację pt. "skrzyżowanie dwóch dróg wewnętrznych" (przypominam, że zjazd z drogi wewnętrznej jest włączaniem się do ruchu, nie skrzyżowaniem). Zdaniem jednego funkcjonariusza stosuje się "prawą rękę", inny podzielił moje stanowisko, że w takiej sytuacji opuszczający "swoją" wewnętrzną puszcza wszystkich na tej wewnętrznej, na którą chce wjechać.
żaden z policjantów nie zapytał się czy na drodze wewnętrznej o której mowa obowiązują przepisy ruchu drogowego, to ciężko się dziwić że werdykt w sprawie rozjechanej baby był inny.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważasz, że za rozjechanie dziecka na ulicy (nie na przejściu) powinien odpowiadać jadący prawidłowo kierowca, a nie rodzice, którzy nie potrafili dzieciaka utrzymać na chodniku?

 

Nie do końca wiem o jakim rodzaju odpowiedzialności mówisz, ale mam wrażenie, że zanim jeszcze raz wsiądziesz za kierownicę, powinieneś zapoznać się z treścią art. 436 par. 1 kodeksu cywilnego. Bo tak, kierowca co do zasady ponosi odpowiedzialność cywilną za szkodę wyrządzoną przez ruch swojego auta -- i to niezależnie od tego, czy można mu przypisać winę, czy też nie.

 

To jest ta ciekawostka, która później tak dziwi niektórych -- oraz z tego się (pośrednio) wziął obowiązek OC.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca wiem o jakim rodzaju odpowiedzialności mówisz, ale mam wrażenie, że zanim jeszcze raz wsiądziesz za kierownicę, powinieneś zapoznać się z treścią art. 436 par. 1 kodeksu cywilnego. Bo tak, kierowca co do zasady ponosi odpowiedzialność cywilną za szkodę wyrządzoną przez ruch swojego auta -- i to niezależnie od tego, czy można mu przypisać winę, czy też nie.

 

To jest ta ciekawostka, która później tak dziwi niektórych -- oraz z tego się (pośrednio) wziął obowiązek OC.

. Z tego wychodzi, że jak w dowolnych okolicznosciach potrącisz kogoś, to zawsze masz za to odpowiadać. To jakiś absurd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego wychodzi, że jak w dowolnych okolicznosciach potrącisz kogoś, to zawsze masz za to odpowiadać. To jakiś absurd.

 

Nie do końca w dowolnych i zawsze -- tzw. okoliczności egzoneracyjne opisane są w art. 435 kc.

 

Przepis jest właśnie efektem tego, że wyszło się z założenia, iż każda maszyna wprawiania w ruch siłami przyrody (art. 435 kc mówi np. o fabryce) jest na tyle ryzykowną zabawą, że warto zwolnić poszkodowanego od udowadniania, w przypadku wyrządzenia szkody przez użytkownika takiego urządzenia, że szkoda jest skutkiem działania tego urządzenia.

 

To ewentualnie użytkownik ma udowodnić, że jest inaczej -- że zachodzą właśnie owe okoliczności egzoneracyjne; a jak nie udowodni, to płaci.

 

Czy może P.T. Dyskutantom-Kolarzom coś w zw. z tym przychodzi do głowy? ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I co do szkód... Potrącenie rowerzysty kończy się bardzo często wizytą cyklisty w aucie a równie często wizytą roweru. Wbrew pozorom często giną kierowcy albo są ciężko poszkodowani. Dość zdradzieckie jest podejście że rower jest taki niegroźny. Tą świadomość powinni mieć i kierowcy aut i bezmyślni rowerzyści.

Skąd pochodzą te dane, możesz zacytować lub podać źródło?

Coraz bardziej zaczynam mieć wrażenie, że stare przepisy były lepsze

Po prostu nie możesz przetrawić, że musisz bardziej uważać na innych uczestników ruchu niż przedtem ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po prostu nie możesz przetrawić, że musisz bardziej uważać na innych uczestników ruchu niż przedtem ;)

 

Przepisy które są bardzo szczegółowe a przy okazji kompletnie nieprecyzyjne są do dupy.

Proszę was żebyście nie opowiadali farmazonów że przepisy o których znaczeniu można się spierać przez 7 stron są dobre.

Nowy kodeks jest tragiczny i bez znawcy prawa nie ma szans wiedzieć jak tak do końca ma się człowiek zachować. A nawet jak ktoś zna bełkot ustawodawcy i go rozumie (ja wiele się z tym razy mierzyłem i w urzędach wygrywałem swoje więc powiem nieskromnie rozumiem te wypociny chorych przepłaconych leni) to nie ma pewności jak orzeknie władza bo ta wcale nie musi rozumieć tego bełkotu chorego na nocniku. To nie jest zdrowy układ.

Prawo jest nie spójne i niejasne i co gorsza "interpretowalne"

Prawo powinno być tak proste ze małpa z ZOO by potrafiła się zastosować a nie takie że i wyższe studia nie dają pewności zrozumienia.

Problem w tym że urzędnik jak nie będzie nowych bzdur wymyślał stanie się niepotrzebny i będzie go można zwolnic. Dla tego wymyślają tysiące zmian i nowelizacji robiąc bajzel.

Tak jak Niedźwiedź napisał stare kodeksy pozostawiały o wiele miej miejsca na interpretowanie. To jest ich istotna przewaga.

Nie wpisanie np przecięcia DDR z drogą inną jako skrzyżowania jest według mnie kardynalnym błędem pomimo że jak wcześniej pokazałem jest to przecięcie kierunków ruchu i stosuje się te same przepisy.

Tyle że wyrzucenie tego "za nawias" powoduje że do większości nie dotrze.

 

Zapomniałeś o jednym, że kierowca nie ma prawa wjechać na skrzyżowanie, jeżeli nie może z niego zjechać

 

policja uznała ze kobieta weszła na przejście jak on był już na skrzyżowaniu. A więc ona nie umożliwiła mu zjechania z skrzyżowania :) Każdy kij ma dwa końce. Jej nie było na skrzyżowaniu jak on wjeżdżał i nie miał podstaw sądzić że się pojawi.

Zauważ ze czasem nie jesteś w stanie przewidzieć że nie zjedziesz z skrzyżowania.

 

W opisywanej sytuacji pisałeś o wysepce rozdzielającej, a więc baba wchodziła na pasy (była już w połowie, więc raczej by się już nie wracała)

 

I tu dwie sprawy to był pas rozdzielający jezdnie ok 5-10m po drugie jak wiesz pieszy wchodzący na przejście jak jest azyl nie zmusza cie do zatrzymania przed przejściem jeśli przechodzi przez przeciwległy pas :)

 

W sytuacji którą opisałem znajomy nie miał prawa widzieć kobiety nie miał żadnych szans zahamować bo wlazła przed same koła. co więcej jechał w pół auta za samochodem jadącym prawym pasem.

 

Skąd pochodzą te dane, możesz zacytować lub podać źródło?

 

Niestety nie mam źródła. Wiele razy się za to spotkałem z opisami takich wypadków więc jak poszukasz na pewno znajdziesz ślad.

Pierwszy raz jak dostałem książeczkę jeszcze silnie PRLem pachnącą w której było takie ładne zdjęcie roweru w autku i trupa na siedzeniu :)

I opis że trzeba uważać na rowery bo nie jest prawdą że kierowcy nic się nie stanie jak wjedzie :)

(zresztą też i potrącenia pieszych się czasem kończą masakrą ludzi w aucie!!!! znajomym wytoczył się w nocy z krzaków pijak na szosie i zawitał w kabinie, skończyli w szpitalu z połamanymi rękami i obojczykami i żebrem pijak nie odniósł żadnych obrażeń :) ponad siniaki )

 

 

Myślę że takie obrazki by co najmniej kilu procentom kierowców wystarczyły żeby nie gwałcić cyklistów i pieszych :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecne prawo jest proste do momentu, aż nie zacznie się na siłę bronić swoich racji (w tym wypadku pierwszeństwa). Jak się za dużo zacznie dumać nad tym zamiast podejść zdroworozsądkowo, to się gmatwa. Z praktycznego punktu widzenia łatwo ocenić czy przecinamy drogę z pierwszeństwem, czy podporządkowaną. Z oczywistych względów również nie pchamy się pod koła (mimo, że powinni nas przepuścić).

Bezpieczeństwo łatwiej zwiększyć formując odpowiednio przestrzeń niż wprowadzając kolejne przepisy. Poza tym trzeba zmienić podejście uczestników ruchu do tego co robią, bo bez tego żaden przepis nie zadziała (patrz ograniczenia prędkości).

Inna sprawa, że prawo nie może być sprzeczne ze sobą. Taka sytuacja jest gorsza niż nieprecyzyjność. Obecne może za słabo precyzują część rzeczy, ale przynajmniej są spójne. Poprzednio ta sama sytuacja według różnych przepisów winą obarczała kogoś innego.

 

Za czasów PRLu to trochę inne szyby w samochodach były i bardziej pionowo ustawione, więc łatwiej było przebić. Nie mówię, że takie przypadki nie istnieją, ale chyba nie są zbyt częste albo za mało o tym mówią w mediach.

Brytyjczycy zrobili dosyć obrazową kampanię na temat wypadków kilka lat temu. Filmy były mocne i dające do myślenia. U nas też próbowali, ale jakoś bez większego echa przeszło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecne prawo jest proste do momentu, aż nie zacznie się na siłę bronić swoich racji (w tym wypadku pierwszeństwa)

 

:D a potem się zakrzywia rzeczywistość i robią się czarne dziury....

Prawo ma być jednoznaczne i proste inaczej robi się bezprawie i to mamy w Polsce.

 

Z praktycznego punktu widzenia łatwo ocenić czy przecinamy drogę z pierwszeństwem, czy podporządkowaną

 

Zdradź mi jak to zrobić jak nie ma znaków mówiących o pierwszeństwie?

Jak nie ma widocznych znaków to nie ma czegoś takiego jak droga z pierwszeństwem.

Znowu oznakowanie powinno być proste i JEDNOZNACZNE co więcej czytelne nie pozostawiające ani krzty miejsca na konieczność dogłębnej analizy. Na drodze nie ma na to czasu.

 

Bezpieczeństwo łatwiej zwiększyć formując odpowiednio przestrzeń niż wprowadzając kolejne przepisy

 

albo łatwiej upraszczając obecne przepisy i redukując ich ilość do niezbędnego minimum.

Jeszcze usunięcie większości znaków by mogło trochę pomóc.

Jeszcze by pomogło postawienie policjantów na co trzecim skrzyżowaniu bo jak są to od razu kultura jazdy wzrasta i jakoś tak się w umysłach rozjaśnia że przepisy stają się czytelniejsze.... (pomijam tych co dostają paraliżu i boją się ruszyć )

 

Filmy były mocne i dające do myślenia. U nas też próbowali, ale jakoś bez większego echa przeszło.

 

Bo świadomość drogową trzeba od dziecka wpajać. A u nas to niby są lekcje ale jakieś takie lelawe.

I też bardziej się skupiają na pierwszej pomocy niż na bezpieczeństwu i kulturze ruchu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę OT ale...

O ruchu lekcji nie ma w ogóle... a jak już, to zazwyczaj jest to kpina.

A każdy pełnoletni może poruszać się rowerem po drogach publicznych, dla mnie to farsa. Powinno być z góry narzucone, że każdy powiedzmy w liceum przerabia materiał teoretyczny z zakresu karty rowerowej lub motorowerowej. Już pal licho egzamin po tym. Nawet jako pieszy powinien mieć pojęcie o tym co i dlaczego dzieje się dookoła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba na technice w podstawówce takie rzeczy są, przynajmniej ja miałem, ale wtedy jeszcze karty rowerowe się wyrabiało.

 

KrisK, nawet najbardziej szczegółowe prawo nie przewidzi każdej sytuacji, a zdrowego rozsądku nic nie zastąpi. Rozsądkiem nie jest szukanie dziury w całym i próba robienia z przejazów skrzyżowań. 7 stron wątku nie wzięło się z problemów z interpretacją, a z próby interpretacji pod z góry obrane założenie. Wydźwięk wszystkich artykułów PoRD jest z tą teorią sprzeczny i chociaż to powinno dać do myślenia.

Chocby Art.17.1.3a) , o ktorym jeszcze nie wspominalismy

Włączanie się do ruchu następuje przy rozpoczynaniu jazdy po postoju lub zatrzymaniu się niewynikającym z warunków lub przepisów ruchu drogowego oraz przy wjeżdżaniu:

-na jezdnię lub pobocze z drogi dla rowerów, z wyjątkiem wjazdu na przejazd dla rowerzystów lub pas ruchu dla rowerów;

 

Myslisz, że ustawodawca by go nowelizował w maju w takiej formie, jesli mialby na mysli DDR jako jezdnię? On az tak glupi nie jest (czego nie da się powiedzieć o niższym szczeblu - patrz pomysły i interpretacje krakowskiej gdaki)

 

Choćby Dziennki Ustaw określający szczegółowe warunki techniczne dla znaków drogowych pionowych i warunki ich umieszczania

Dz.u 220

5.2.6.2

znak D-6a stosuje sie w celu oznaczenia miejsca przeznaczonego do przejeżdżania rowerzystów w poprzek drogi.

Znowu, słowa o skrzyzowaniu, o stosowaniu D-1 i A-7. Celowo by pomijano tak istotny element?

 

Przecinanie się kierunków ruchu też jest bronią obusieczną, bo zaraz wyjdzie, że włączając się do ruchu z parkingu czy stacji benzynowej musisz uzywac reguły prawej ręki. Rozsądne? Chyba nie.

 

Do Twojej interpretacji się nie odniosę, bo przypomina subiektywne "widzimisię". Kompletnie mieszasz pojęcia i łączysz zupełnie niezależne zapisy.

 

A w sprawie Twojego kolegi : skoro nie widział oznakowania, oślepiały go samochody i pieszego tez nie zauważył, to znaczy, że nie dostosował prędkości do warunkow i jechał za szybko. Przepustowośc drogi nie ma tu nic do rzeczy. Jak trzeba było, to powinien stanąć. Jak podczas mgły skasujesz pieszego, to też się tłumaczysz, że nie chciałeś blokować kierowców z tyłu?

A opinia drogówki jest karygodna. Po to są azyle między tarczą skrzyżowania a PdP, zeby wlaśnie mógł się na nich zatrzymac samochod i nie blokować skrzyżowania. To raz. Dwa - nawet jeśli go zablokowała, to co? Starnował ją i to jest w porządku? Jak się nie zmieścisz na zielonym (bo np. pani przed Tobą zaspała) to też wjedziesz w tłum na przejściu, bo musisz zjechać? Pieszy nie złamał ani jednego prawa, Twój kolega złamał przynajmniej dwa (niezastosowanie się do znaku D6, byc moze równiez P11, niedostosowanie prędkości do warunków) i to pieszy ponosi odpowiedzialność?

 

I na koniec - znajdź mi proszę dwa przypadki z ostatniej dekady, kiedy potrącony rowerzysta wbił się do kabiny i ciężko ranił lub zabił pasażera. Z winy rowerzysty. Jak polecę 200 przez miasto i staranuję wycieczkę pierwszaków, to też pewnie któryś mi szybę zbije i nabije siniaka, ale czy to ma być argument?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca wiem o jakim rodzaju odpowiedzialności mówisz, ale mam wrażenie, że zanim jeszcze raz wsiądziesz za kierownicę, powinieneś zapoznać się z treścią art. 436 par. 1 kodeksu cywilnego. Bo tak, kierowca co do zasady ponosi odpowiedzialność cywilną za szkodę wyrządzoną przez ruch swojego auta -- i to niezależnie od tego, czy można mu przypisać winę, czy też nie. To jest ta ciekawostka, która później tak dziwi niektórych -- oraz z tego się (pośrednio) wziął obowiązek OC.

Ponosi odpowiedzialność, ale jaką? Więzienie, grzywna, mandat, chłosta? Nie, co najwyżej jego ubezpieczyciel zapłaci za leczenie, a policja ew. sąd uzna kierowcę za niewinnego. Czyli żadna odpowiedzialność.

 

Nie do końca w dowolnych i zawsze -- tzw. okoliczności egzoneracyjne opisane są w art. 435 kc.

I czy sytuacja, w której dziecko idące chodnikiem, równolegle do jezdni nagle wyrywa się rodzicom, zmienia kierunek o 90 stopni i wpada pod koła jadącego prawidłowo samochodu nie jest okolicznością egzoneracyjną?

 

Obecne prawo jest proste do momentu, aż nie zacznie się na siłę bronić swoich racji (w tym wypadku pierwszeństwa).

Obecne prawo jest proste do momentu kiedy ktoś nie zapyta się: "to kto ma pierwszeństwo i dlaczego?"

Naprawdę proste by było gdyby było wprost zapisane, że x ma ustąpić pierwszeństwa y, tak jak jest w ust. mówiącym o rowerze jadącym prosto i skręcającym samochodzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

policja uznała ze kobieta weszła na przejście jak on był już na skrzyżowaniu.
Oczywiście miała na sobie dresy, adidasy a jej średnia prędkość przekraczała rekord Uwe Bolta? Już były takie przypadki, dopiero rodzice zmarłego chłopaka musieli biegłych powoływać z instytutu fizyki, żeby prosty wzór na prędkość policzyć (prędkość=droga/czas). Rozumiem złe warunki, jak np. ulewa taka że wycieraczki nic nie dają (w każdym znanym mi takim przypadku kierowca zatrzymywał się do ustania niesprzyjających warunków), ale powoływanie się na to że osoba wchodząca na przejście (no właśnie "azyl" wymyślono po to, żeby pieszemu krzywdy nie zrobić, a nie żeby pieszy tam czekał na prawo łaski, a przynajmniej w taki sposób mówią o tym cytowane na poprzednich stronach przepisy, jedyna różnica jest taka że można ruszyć, gdy pieszy zejdzie z naszej części pasów, zamiast czekać aż zejdzie z jezdni) nie miała zamiaru dalej przechodzić, to już coś jest nie tak.

 

Wyświetl postUżytkownik zekker dnia 10 lipiec 2012 - 13:37 napisał Obecne prawo jest proste do momentu, aż nie zacznie się na siłę bronić swoich racji (w tym wypadku pierwszeństwa). Obecne prawo jest proste do momentu kiedy ktoś nie zapyta się: "to kto ma pierwszeństwo i dlaczego?" Naprawdę proste by było gdyby było wprost zapisane, że x ma ustąpić pierwszeństwa y, tak jak jest w ust. mówiącym o rowerze jadącym prosto i skręcającym samochodzie.
Cały harmider podniósł się w momencie gdy ktoś próbował zrównać przejście i/lub przejazd dla rowerów z jezdnią. Chodnik nie jest jezdnią i DDR również. Jezdnią jest jedynie pas dla rowerów wewnątrz jezdni, nie w obrębie DDRiP. Wszelkie przepisy o regule prawej dłoni, a także znaki "droga z pierwszeństwem przejazdu" dotyczą jezdni. Pewnie zaraz usłyszę "gdzie to jest napisane", a właśnie tam gdzie jest definicja drogi z zapisem, że po jezdni pojazdy poruszają się wzdłuż nie w poprzek.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdradź mi jak to zrobić jak nie ma znaków mówiących o pierwszeństwie?

Jak nie ma widocznych znaków to nie ma czegoś takiego jak droga z pierwszeństwem.

 

albo łatwiej upraszczając obecne przepisy i redukując ich ilość do niezbędnego minimum.

Jeszcze usunięcie większości znaków by mogło trochę pomóc.

Jeszcze by pomogło postawienie policjantów na co trzecim skrzyżowaniu bo jak są to od razu kultura jazdy wzrasta i jakoś tak się w umysłach rozjaśnia że przepisy stają się czytelniejsze.... (pomijam tych co dostają paraliżu i boją się ruszyć )

Szerokość, natężenie ruchu itp. W większości wypadków jest to proste do wyczucia. W innych się zwalnia lub zatrzymuje, żeby ogarnąć sprawę.

 

Prosty do bólu znak i przepis "ograniczenie prędkości". Tak na oko 90% nie przestrzega, a jak droga prosta i szeroka, to hulaj dusza.

Aha i jeszcze rejestrator gps z kamerą dla każdego i comiesięczna spowiedź z wykroczeń drogowych... :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jest choćby na ulicach osiedlowych, zauważcie, że przeważnie pierwszeństwo "mają" ci jadący na wprost, boczne uliczki przepuszczają. Do czasu aż przyjedzie ktoś, kto jest na osiedlu nowy i jest pisk. Ja tak miałem i się nauczyłem puszczać ludzi z prawej zawsze. Nie żeby cokolwiek to zmieniło, patrzą jak na kosmitę i dalej stoją :)

 

Obecne prawo jest proste do momentu kiedy ktoś nie zapyta się: "to kto ma pierwszeństwo i dlaczego?"

Naprawdę proste by było gdyby było wprost zapisane, że x ma ustąpić pierwszeństwa y, tak jak jest w ust. mówiącym o rowerze jadącym prosto i skręcającym samochodzie.

 

A czy w PoRD też masz napisane kto ma pierwszeństwo przy D-1? Po to jest rozporządzenie w sprawie znaków i sygnałów drogowych, żeby kwestia oznakowania pierwszeństwa na jezdniach wyjaśnić. Tam masz zapis o tym, że na zielonym jedziesz pierwszy, czy na A-7 ustępujesz pierwszeństwa i nikt nie próbuje ich ignorować, podpierając się artykułami PoRD, z którymi niby znak jest sprzeczny :) Tam też jest D6-a/b i wystarczy, więcej nei trzeba.

A czemu Art 27 nie ma w całości brzmienia jak 27.1? Tu jest chyba wentyl bezpieczeństwa. Mimo wszystko wjeżdżanie na przejazd od jechania drogą z pierszeństwem się nieco różni, w pierszym przypadku pierszeństwo dostajemy trochę bliżej jezdni, w drugim nie miałbyś prawa zajechać rowerowi drogi i sprawić, że rowerzysta musi zwolnic, bo to by było już wymuszenie. Subtelna róznica, ale jej brak mógłby sparaliżować centra, o bezpieczeństwie nie wspominając.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jest choćby na ulicach osiedlowych, zauważcie, że przeważnie pierwszeństwo "mają" ci jadący na wprost, boczne uliczki przepuszczają. Do czasu aż przyjedzie ktoś, kto jest na osiedlu nowy i jest pisk. Ja tak miałem i się nauczyłem puszczać ludzi z prawej zawsze. Nie żeby cokolwiek to zmieniło, patrzą jak na kosmitę i dalej stoją

 

A to sobie najsamprzód popatrz czy ta inna uliczka nie jest drogą wewnętrzną. Często takie osiedlówki nie mają statusu drogi publicznej i wówczas każdy pojazd z niej zjeżdżający ma status "włączam się do ruchu".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz na myśli interakcję osiedlowa z osiedlową? Jeżeli tak, to albo obie są wewnętrzne albo wcześniej się wyjechało z wewnętrznej i się o tym wie oraz widać, że boczne są oznaczone odpowiednimi znakami.

 

Szych na Czterech Porach Roku się uczyłeś? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie na osiedlu na skrzyżowaniu X stoją na jednej znaki ustąp, ale na całym osiedlu znaku droga z pierwszeństwem się nie doszukasz. Tak jest od przeszło 20 lat. Jak ustawiali na nowo znaki, to myślałem że się kapnęli, ale nie, oni tylko przyjechali z tej szerszej drogi zrobić jedno kierunkową. :D Za to poustawiali też znaki informujące o progu zwalniającym za 100 m, który jest po 30 m. :D Znaki na osiedlach stawiają w zależności od tego jakie akurat mają w magazynie i zgodnie ze swoją fantazją, chyba...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Za dużo niezrozumiałych przepisów dla przeciętnie myślącej osoby (kierowcy, rowerzysty, pieszego)

- Za dużo porozstawianych znaków, często dublujących się co parędziesiąt metrów (naprawdę mamy tego za dużo)

- Zbyt dużo pewności co do swojej racji w ruchu drogowym i lekceważenia się nawzajem.

- Zerowa wiedza na temat ruchu drogowego w zakresie szkoły - brak lekcji, wycofanie karty moto/rowerowej...

- Często źle wykonane i oznaczone ścieżki rowerowe, stanowiące utrudnienie dla wszystkich uczestników w ruchu (w tym pieszych)

- Budowanie dróg przelotowych bez stosownego pobocza, po którym bezpiecznie i szybko mógłby się przemieszczać rowerzysta.

- Wymuszanie na rowerzystach (zwłaszcza szosowcach) jazdę po zdezelowanej ścieżce pieszo-rowerowej z zakazem ruchu po jezdni (!)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zainteresowanych informuję, że dostałem od policji odpowiedź z prośbą o uzupełnienie danych osobowych w zapytaniu (wymogi kodeksu postępowania administracyjnego). Zatem urzędnicza machina ruszyła - nie spodziewam się rychłej odpowiedzi, ale zapewne przyjdzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak sobie wyobrażasz powszechną interpretację przepisów ruchu drogowego przez jakiś komisariat? A nawet jakby to była KGP -- też się nie da ;-)

 

 

Nawiasem mówiąc jestem ciekaw dlaczego żądają tych danych osobowych, tj. jaką podstawę po temu znaleźli -- czyli jak potraktowali (od strony prawa) owo pytanie...

...chociaż to w sumie wszystko jedno, matołki umieją nawet uzależnić udostępnienie informacji publicznej od podania danych wnioskującego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...