Skocz do zawartości

[ruch drogowy] Nowe przepisy dt. rowerów?


Rekomendowane odpowiedzi

Sama ilość faktycznie była by zbyt słabym argumentem. Ilość + jakość już jak najbardziej, szczególnie, że w tej sytuacji rowerzysta i kierowca łamią potencjalnie dokładnie te same przepisy, ale kierowca łamie dodatkowo obowiązek zmniejszenia prędkości, aby nie narazić rowerzysty na niebezpieczeństwo, co jest znacznie poważniejszym wykroczeniem od dwóch pozostałych. Jeżeli nikt nie znajdzie przepisu, który jest łamany przez rowerzystę, a jednocześnie nie łamie go kierowca, to sprawę uważam za wyjaśnioną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2. Kierujący pojazdem jest obowiązany:
1) jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym;
2) hamować w sposób niepowodujący zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub
jego utrudnienia;

 

1. Kierujący pojazdem, zbliżając się do skrzyżowania, jest obowiązany zachować
szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pojazdowi nadjeżdżającemu z
prawej strony, a jeżeli skręca w lewo – także jadącemu z kierunku przeciwnego
na wprost lub skręcającemu w prawo.

3. Przepisy ust. 1 i 2 stosuje się również w razie przecinania się kierunków ruchu
poza skrzyżowaniem

 

Tu się będę upierał że to przecięcie kierunków ruchu.

 

4. Kierującemu pojazdem zabrania się:
1) wjeżdżania na skrzyżowanie, jeżeli na skrzyżowaniu lub za nim nie ma
miejsca do kontynuowania jazdy;

 

Zakładając że auto wjechało na skrzyżowanie wcześniej jak gdzieś napisałeś :) to już zupełnie pozamiatane. Bo wjechałeś na skrzyżowanie nie umożliwiając zjechania pojazdowi który się na nim znajdował (wiem wiem że to już niemal naciągane ale...)

 

I tu chce wam zwrócić raz jeszcze uwagę na brzmienia całego art 27. Macie tam wyszczególnione kiedy kier. pojazdem ma pierwszeństwa ustąpić a kiedy tylko zachować szczególną ostrożność.

 

 

Kolejna sprawa którą robi wbrew prawu rowerzysta to sprowadzenia zagrożenia w ruchu drogowym.... Wjazd szybko na przejazd może (często musi) zaskoczyć kierowcę.

I teraz. Sąd uzna (albo nie) zachowanie szczególnej ostrożności kierowcy jeśli ten wykonał te kilka czynności które się na to składają.

Jeśli mimo to rozjechał rowerzystę. To jest wypadek i sąd uzna ze nie miał więcej możliwości a rowerzysta nie zachował ostrożności wystarczającej do nie sprowadzenia zagrożenia w ruchu drogowym.

I to jest meritum jeśli jedna strona zwolni rozejrzy się i mimo to pod same koła mu się wpakuje rowerzysta to przykra sprawa ale to rowerzysta będzie winny swojej głupocie i między innymi niedostosowaniu prędkości do warunków jazdy :). (tak warunki jazdy to też sytuacja na drodze)

 

 

Na naszym mitycznym przejeździe nie mamy zapisanego pierwszeństwa więc musimy uważać co robimy :)

I tu moja uwaga. Gdyby jasno zapisać że przejazd to skrzyżowanie to sprawa by było o wiele prostsza. Znaki +reguła prawej ręki i jest czysto jasno i przyjemnie. Teraz tak naprawdę zabiera się nam cześć pierwszeństwa właśnie art. 27.

To to o czym pisałem tu wcześniej za dużo praw może nas przypadkiem pozbawić swobody.

 

Kolejna sprawa że sąd nie liczy ilości złamanych przepisów. Jak uzna ze rower wymusił pierwszeństwo to pozamiatane nawet jeśli auto nie zachowało szczególnej ostrożności.

Stąd też dla mnie twór pod tytułem przejazd dal rowerów jest chory (i nie wiem czy przypadkiem nie niezgodny z KW :) ale nie mi orzekać)

 

Więc w skrócie.

1 wymusił pierwszeństwo (zaczynam tracić pewność że w Polsce na przejeździe dal rowerów mam jakiekolwiek pierwszeństwo :) )

2 niedostosowań prędkości do warunków

 

 

 

A teraz prosta sytuacja w dwóch wersjach: 1. prosta i długa droga nagle klasyczne skrzyżowanie bez żadnych znaków chcesz jechać dalej - jak się zachowasz? 2. prosta i długa droga nagle klasyczne skrzyżowanie poprzedzone znakiem D-1 chcesz jechać prosto - jak się zachowasz? Co się zmieniło w przypadku 2 w stosunku do 1? I dlaczego?

 

W obu tak samo.... pojadę dalej :)

Zapewne w obu bacząc czy kombajn bizon nie wtacza się z wolna na drogę mając co oczywiste pierwszeństwo.... WBUDOWANE

I dla tego uważam że piękna jest jazda po drogach :) A DDR ze swoimi przejazdami wprowadzają nowy niepotrzebny byt.

 

 

Jaca więc ci powiem 31 i w kwestii dzieci 3 :) 13 lat mam prawko i mam kilkaset tyś. km nastukane (3 lata autem bez licznika więc nie wiem :) ile). Trochę jazdy sportowej też zaliczyłem. (na dzień dzisiejszy poniżej 70km po mieście dziennie to dla mnie święto )

Na rowerze wcześniej w ruchu (tak jeździłem ulicami i sobie chwaliłem bradzo) od zrobienia karty rowerowej też nastukane parę kilometrów mam... Zresztą przed tym dzniem wolności jeździłem w ruchu normalnie z ojcem też parę lat.

Co do zdarzeń drogowych. Raz byłem łaskaw pocałować delikwenta na lewym pasie który to delikwent postanowił się zatrzymać bez wyraźnej przyczyny.

ABS zadziałał wzorowo na piasku pozostawionym przez tych co podobno naprawiają drogi i zabrakło 5 cm :)

Policjant stwierdził że mogę nie przyjąć mandatu i iść do sądu i może wygram bo warunki na drodze i kierujący pojazdem przedemną..... Ale on proponuje mandat bo powinienem był.... Z czym ja się zgodziłem bo powinienem był przewidzeć ten piasek i to że mam abs. (ABS wyeliminowałem z auta) Drugi przypadek to pocałowanie uata na osiedlowej drodze jako jeszcze smarkacz. Klasyczny poślizg w zimie na deklu co nauczyło mnie że czasem nad autem nie ma szans zapanować nawet przy 10/h.

Reszta stłuczek nie z mojej winy najczęściej najechania na tył przed przejściami :) Jak jeździłem łajdaczką było to częste zaskakiwały debili hamulce w staruszcze a że jeździłem dynamicznie... to odbierali kosztowne lekcje. Teraz patrze w lusterka i jeżdzre mniej dynamicznie bo szkoda mi auta :)

Kilka razy przegrałem z matką naturą i warunkami drogowymi odbierając lekcję pokory i choć mam nadzieję ze nigdy więcej to wiem że pewnie nie raz gołoledź boczny ciek wody i inne atrakcje mogą odebrać mi szanse na zrobienie czegokolwiek. (miałeś kiedyś okazje stwierdzić że hamulce nie działają a kierownica też nie? :) Jeśli nie to rzyczę ci zeby pierwszy raz był na pustej drodze z miękką zaspą na poboczu)

Tyle ci wystarczy spowiedzi? Myślę że jakieś doświadczenie mam choć mam świadomość że nie dość duże.

 

W świetle powyższego może zrozumiesz czemu w######ia mnie jak piszesz ze kierowca powinien że musi zobaczyć ze jak nie zobaczy to nie powinien wsiadać za kółko. Brakuje co pokory albo doświadczenia przynajmniej takie wnioski płyną z twoich tu wypowiedzi i sorry ale postrzegam cię jako zagrożenie na drodze. Człowiek jest tylko człowiekiem i kiedyś błąd popełni.

 

Nie bardzo też rozumiem to, że wielu przeszkadza, że przed przejściem i przejazdem trzeba zwolnic, rozejrzeć się lub nawet zatrzymać by nie zrobić osobom na nich krzywdy, do tego mają jakieś problemy z wypatrzeniem nadjeżdżającego roweru lub nadchodzącego pieszego. Ale za to nie ma problemu zwolnienie i wypatrywanie samochodów na skrzyżowaniach poprzedzonych znakiem A-7, ba nie przeszkadza im to, że muszą się zatrzymać przed znakiem B-20 9choć to chyba jeden z częściej ignorowanych nakazów)

 

Tu sobie sam odpowiedziałeś ostatnim zdaniem. Niektórzy tak mają i już. I są tacy w każdym kraju ale np w Niemczech większości nie stać po kilku takich czynach na utrzymanie auta.

 

Co do problemem z zobaczeniem.... Wiesz nie wiem jak długo i dużo jeździsz ale z czasem czegoś nie zauważysz. Badania są jednoznaczne ilość bodźców jest tak duża że części nie odbierzesz. Poza tym uwierz i weź poprawkę jeśli jeździsz że czasem ci ktoś wejdzie, wjedzie z za przeszkody, pod kątem z za samochodu.......

Wykazujesz się pewnością nastolatka. Na drodze śmiertelnie niebezpieczne.

Ja już się nauczyłem że są sytuacje w których po prostu nie masz szans zrobić nic.

 

Tak samo nie widzę sprzeciwu, że zielona strzałka warunkowa, zmusza do takiego samego zachowania jak znak B-20. Ale już znak D-6, D-6a i D-6b nie może być traktowany jak A-7 (w sensie zachowania nie brzmienia).

 

Bo nie zawsze jest to wskazane i potrzebne... Niestety są miejsca gdzie należy uprzywilejować ruch pojazdów i tam albo postawisz światła i będą rowerzyści kwitli 10 min na czerwonym (większość przejedzie :)) albo dasz przejazd i będziemy kwitli 3min czekając na uprzejmość, lukę.

 

Wszystko to powoduje, że kierowcy nie traktują pieszych i rowerzystów jako pełnoprawnych uczestników drogi.

Trochę dramatyzujesz :) Zauważ zresztą że rowerzyści traktują samochody jak wrogów....

Bez zmiany podejścia obu stron i zrównania praw nie zajedziemy za daleko.

KW daje ci równe prawa i działa po co komplikować?

 

że gdy na przejściu do szkoły zrobiono zwężenie (szykanę z jednej strony) i próg zwalniający to wcale nie zrobiło się dla dzieci bezpieczniej bo kierowcy ścigają się kto pierwszy przeskoczy przez szykanę, a dzieci stoją dalej na przejściu jak stały - że nie wystarcza normalna zebra i znaki pionowe, trzeba jeszcze czarne pasy na czerwono malować, a i tak niewiele to daje.

 

I na koniec te dwie kwestie...

 

Kwestia zwężenia to typowy przykład zabierania się do regulacji ruchu od dupy strony.

Zamiast tego przez 3mc postaw policjanta w losowe dni i dowal za nie puszczenie dzieciaków i przekroczenie prędkości po 1000zł i wszyscy będą jeździć grzecznie i z uśmiechem na buziach przepuszczać dzieci bez żadnych zwężeń. A dzieciaki będą spokojnie przechodzić bo jak przebiegną to "władza"

opierniczy na czym świat stoi.

 

Szykana debila nie powstrzyma zabranie pensji i w końcu prawa jazdy szybciej.

To samo sie tyczy progów. Ja mam na dojeździe pod blok 4 :) A osiedlowi debile i tak pomykają ile fabryka dałą. Ja jedynie zawieszenia wymieniam i mam taką korzyść bo o dzieciaki i tak si boję. Policjant raz na jakiś czas losowo by nauczył momentalnie spokoju.

 

Do puki nie będzie widać policji na ulicach nie będzie grzecznej jazdy. Niemcy w Polsce to piraci a u siebie spokojni kierowcy wnioski wysnuj sam...

 

Co do przejść malowanych to się nie zgodzę z tobą.

To świetny patent bo je widać. Co więcej widać na nich ludzi szczególnie jesienią przy deszczu wieczorami.

Jak koło mnie pomalowali to komfort jazdy w moim odczuciu wzrósł kapitalnie. Przestałem się musieć domyślać czy mam kogoś na przejściu czy nie.

Tak samo jak są przejścia gdzie znaki stoją za drzewami (są ogólnie słabo widoczne) i zebry praktycznie nie widać. Wymalowane w w/w sposób jest widoczne z daleka.

Przepisy przepisami, prawo prawem, obowiązek uważania obowiązkiem, ale jak można zrobić coś tak prostego żeby poprawić jasność sytuacji na drodze to należy to robić. Myślę (ba, jestem przekonany), że takie pomalowanie wszystkich przejść tylko poza dużymi skrzyżowaniami doprowadziło by do znaczącego spadku potrąceń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niemcy w Polsce to piraci a u siebie spokojni kierowcy wnioski wysnuj sam...

 

Zauważyłem. Poza tym wystarczy przejrzeć stawki mandatów za zachodnią granicą... Jak przyjeżdżają do Polski, maksymalny mandat to nieco ponad 100 euro...

 

To jest wypadek i sąd uzna ze nie miał więcej możliwości a rowerzysta nie zachował ostrożności wystarczającej do nie sprowadzenia zagrożenia w ruchu drogowym.

 

Minęły czasy, gdy ojcem dziecka zostawał ten, którego dziewczyna wskazała palcem. Ślady na miejscu zdarzenia potrafią też powiedzieć wiele, więc zwykle łatwo jest ustalić kto zachował się jak burak...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Minęły czasy, gdy ojcem dziecka zostawał ten, którego dziewczyna wskazała palcem. Ślady na miejscu zdarzenia potrafią też powiedzieć wiele, więc zwykle łatwo jest ustalić kto zachował się jak burak...

Mklos1: Poruszam się po drogach zarówno rowerem jak i samochodem i uwierz mi, jestem grzecznym kierowcą jak i rowerzystą :-)

(to żart oczywiście, wiem że nie pisałeś o mnie...)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2. Kierujący pojazdem jest obowiązany:

1) jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym;

2) hamować w sposób niepowodujący zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub

jego utrudnienia;

 

 

Zarąbiście mnie to wkurza jak jadąc pod górę po asfalcie (np. na Kubalonkę albo Równicę) kierowcy samochodów na mnie trąbią, że nie jadę po prawej stronie gdzie asfalt jest popękany i leci skraj jezdni tylko bliżej środka albo środkiem swojego pasa. Rozumiem, że w świetle tych nowych przepisów mógłbym jechać obok osoby która ze mną podjeżdża ale tego nie robię, żeby kierujący samochodami mieli łatwiej. Może jednak coś robię źle... jeżeli mam jechać z prędkością nie utrudniającą jazdy kierowcom to musiałbym podjeżdżać w tempie przynajmniej tych 35-40km/h a raczej lecę coś koło 13km/h bo inaczej bym się zajechał po 300 metrach szybkiego podjazdu:P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zostawić na chwilę wątek i już się ciekawie robi. Widać jeszcze ego polskiego kierowcy nie jest w stanie zdzierżyć faktu, że komuś trzeba ustąpić. To już nie kwestia przepisów, a mentalności i pewnej świadomości komunikacyjnej. Czepianie się wymyslonych tez, szukanie haczyków po ustawach, błedne interpretowanie zapisów (których ustawodawca niestety nie przewidział), próba sprowadzenia mających inne zdanie do poziomu 17letniego gówniarza (kolego - ja na budowach też widuję takich "co to całe życie na budowie pracuje" i jeśli zaczynają od tego sformuowania, to znaczy, że wiedzę mają mizerną. Swoimi wywodami stawiasz się w podobnej sytuacji).

 

I po co to wszystko? Bo korona z głowy spadnie, jak rower przepuszczę? Sam potrafię opieprzyć głupią babę, co dalej stoi na chodniku, jak się zatrzymam przed PdP, żeby ją przepuścić, ale naturalne jest dla mnie, że kierowca w mieście nie ma pierwszeństwa, że to on powinien uważać na niechronionych uczestników, a nie na odwrót. Niezależnie od przeisów i warunkó (jak nie jestem pewien sygnalizacji, to puszczam pieszych idących na czerwonym. I cholera jakoś nadal zyję). Im szybciej ta świadomość trafi do większej części społeczeństwa, tym szybciej nasze miasta przestaną być urbanistycznymi tragediami, gdzie pieszy czuje się jak zwierzyna na polowaniu. Swoje zdaniaznamy, odpornośc innych na proste argumenty również, proponuję zamknąć temat.

 

Przypominam, że w zakresie praw rowerzysty na przejeździe nie jest inaczej, niż z prawami pieszego na przejściu dla pieszych. A jednak codziennie zdarzają się wypadki tego rodzaju, że pieszy rąbie się pod nadjeżdżające auto -- i kierowca z tego wychodzi bez (prawnego) szwanku.

 

Jesteś pewien, że pieszemu również skreślono debilny zapis o wtargnięciu na jezdnię? Wystarczyłby w Polsce taki jeden Badinter i by wciągu roku drastycznie spały wypadki z udziałem niechronionyc uczestników. A obarczanie w sądach pieszego za wypadki, to jest jakieś chore kuriozum. Tylko trudno się dziwić,gdy prokuratura i sędziowi sami są przyspawani do kierownic.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widać jeszcze ego polskiego kierowcy nie jest w stanie zdzierżyć faktu, że komuś trzeba ustąpić.

 

No po całej twojej wypowiedzi widać ze twoje ego nie jest w stanie zdzierżyć że jako kierujący rowerem musisz komuś ustąpić kierującemu autem.

 

 

Sam potrafię opieprzyć głupią babę, co dalej stoi na chodniku, jak się zatrzymam przed PdP

 

A przyszło ci do głowy że ona się boi? Przyszło ci do głowy że trochę chamsko opieprzać kogoś? Ot obraz polskich kierowców i kierujących :)

Strąbić opieprzyć minąć na milimetry przelecieć przez przejazd przed samochodem samochodem zajechać rowerzyście....

Taka permanentna wojna....

Z jednej strony piszesz o zrozumieniu na drodze z drugiej coś przeciwnego :)

 

ale naturalne jest dla mnie, że kierowca w mieście nie ma pierwszeństwa, że to on powinien uważać na niechronionych uczestników, a nie na odwrót.

 

Co to za durny bełkot?

Każdy ma uważać na siebie i na innych inaczej ciągle będziemy się sobie pod koła ładować albo kogoś rozjeżdżać.

Pisałem o tirach to co oni mają na mnie uważać bo ja jestem nie chroniony a ja mam mieć przepisy w poważaniu?

Sorry ale tak to się "meksyk" robi.

 

Niezależnie od przeisów i warunkó (jak nie jestem pewien sygnalizacji, to puszczam pieszych idących na czerwonym. I cholera jakoś nadal zyję).

 

Sorry ale przez takie zachowanie stoimy w korkach. Przez takie zachowanie ktoś nie zjedzie ze skrzyżowania i go zablokuje i takie zachowanie przyzwyczaja ludzi do łażenia gorzej niż bydło. To że tobie się wydaje że żyjesz nie znaczy że wszyscy wokół ciebie też żyją lepiej.

Przepisy są nie po to żeby sobie dopisywać teorię do nich i stosować dowolnie jak się a po to żeby każdy wiedział jak się zachować i się stosował.

 

I taka uwaga...

ale naturalne jest dla mnie, że kierowca w mieście nie ma pierwszeństwa, że to on powinien uważać na niechronionych uczestników

 

A poza miastem? Co się zmienia? Nie ma przejść przejazdów skrzyżowań świateł?

Zastanów się jaki wydźwięk ma to co piszesz.

Na razie proponujesz inne podejście do tych samych przepisów w terenie zabudowanym i inne poza nim.

 

Nie dziwie się że u nas jest taka obfitość fotoradarów progów zwalniających szykan... Jak się za mordy nas nie weźmie to każdy przepisy będzie stosował jakie i kiedy chce...

Pragnę ci zwrócić po raz kolejny uwagę że rozmawiamy tu o przepisach a nie o twojej wizji ich stosowania.

I tak na marginesie poczytaj kodeksy innych krajów i KW :) bo nie ma tak że tam pieszy to święta krowa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pragnę ci zwrócić po raz kolejny uwagę że rozmawiamy tu o przepisach a nie o twojej wizji ich stosowania.

I tak na marginesie poczytaj kodeksy innych krajów i KW :) bo nie ma tak że tam pieszy to święta krowa.

Kolega Ci przecież napisał o ustawie Badintera we Francji. W Holandi obowiazuje podobne prawo (Artikel 185 Wegenverkeerswet). W wielu krajach zachodniej Europy jest podobnie.

W Polsce zaś, można przed sądem udowodnić, że "głupia baba" sama wtargnęła pod koła samochodu niewinnej pani prokurator...

Cytując naszego wieszcza: "pogański kraj, pogańskie obyczaje...".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Holandi obowiazuje podobne prawo (Artikel 185 Wegenverkeerswet). W wielu krajach zachodniej Europy jest podobnie.

 

Miałem się już tutaj nie odzywać, ale widząc merytoryczne wypowiedzi -- można podjąć merytoryczną polemikę.

 

No więc poczytałem sobie na szybko o tym Artikel 185 Wegenverkeerswet i jak dla mnie to jest nihil novi, a nawet: cudze chwalicie, swojego nie znacie. Z tego co rozumiem mowa tu jest o odpowiedzialności cywilnoprawnej, a więc dokładnie o tym, o czym traktuje nasz art. 436 par. 1 kc (o czym już pisałem, na samym początku wątku -- a teraz mogę podesłać do poczytania np. to).

 

Skądinąd jak widzę nawet ten mityczny art. 185 prawa holenderskiego przynosi szereg okoliczności pozwalających na egzonerację sprawcy.

 

Słowem: nie jest tak słodko, a w dodatku cudze chwalicie, swojego nie znacie.

 

 

W Polsce zaś, można przed sądem udowodnić, że "głupia baba" sama wtargnęła pod koła samochodu niewinnej pani prokurator...

 

Nie wiem czy głupia baba, ale dziś głupi na oko 30-letni dupek usiłował wrąbać mi się pod rower. Nie pierwszy raz w tym bądź w innym miejscu, na kontrpasie, robią mi takie numery.

 

Nie raz widziałem też pieszych, którzy robią "hyc" i po tym hyc zaczynają przechodzić przez ulicę.

 

Byłem też świadkiem wypadku, gdzie dziadek -- któremu się dosłownie spieszyło na cmentarz -- pobiegł przez pasy, na czerwonym, prosto pod jadące auta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No więc poczytałem sobie na szybko o tym Artikel 185 Wegenverkeerswet i jak dla mnie to jest nihil novi, a nawet: cudze chwalicie, swojego nie znacie. Z tego co rozumiem mowa tu jest o odpowiedzialności cywilnoprawnej, a więc dokładnie o tym, o czym traktuje nasz art. 436 par. 1 kc (o czym już pisałem, na samym początku wątku -- a teraz mogę podesłać do poczytania np. to).

 

Skądinąd jak widzę nawet ten mityczny art. 185 prawa holenderskiego przynosi szereg okoliczności pozwalających na egzonerację sprawcy.

 

Słowem: nie jest tak słodko, a w dodatku cudze chwalicie, swojego nie znacie.

 

No prawie to samo :-)

Holenderski artykuł 185 mówi wyraźnie o słabszych uczestnikach ruchu. Są też zapisane wyraźnie warunki jego stosowania (w skrócie w wypadkach pomiędzy pieszymi, rowerzystami a zmotoryzowanymi uczestnikami ruchu). Prawo to mówi o minimum 50% odpowiedzialności zmotoryzowanego uczestnika ruchu.

Czyli w przypadku "Pan X i trzydziestoletni rowerzysta", według holederskiego prawa Pan X zostałby obarczony conajmniej 50% odpowiedzialnością za szkody których doznał rowerzysta. Według polskiego 0% - jak podaje przykład.

 

Ten szereg okoliczności pozwalających na egzonerację sprawcy (musiałem zajrzeć do wikipedii - nie jestem prawnikiem), to wg broszury ANWB (organizacji znacznie bardziej samochodowej niż rowerowej) jedynie udowodnione przypadki samobójcze, gdzie konieczność udowodnienia spoczywa na uczestniku zmotoryzowanym.

 

Efekt jest taki, że jak podjeżdżam rowerem do skrzyżowania z drogi podporządkowanej, kierowcy na drodze głównej zwalniają (choć nie zatrzymują się).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chce wam zwrócić uwagę że w obu wywołanych krajach jeśli pieszy/rowerzysta zachowa się w sposób "skrajnie niebezpieczny" np. wtargnie pod nienadarzający pojazd nie pozostawiając możliwości reakcji to kierowca nie poniesie żadnej odpowiedzialności.

 

Co więcej jeśli byście uczciwie przeanalizowali to prawo to zauważyli byście ze nie znosi ono odpowiedzialności pieszego/rowerzysty.

To że jest winny nie przeszkadza jedynie w wypłacie odszkodowania.

Nie znosi ono również obowiązku stosowania przepisów jak i nie rozstrzyga pierwszeństwa.

Teraz żeby móc rozmawiać merytorycznie trzeba by się oprzeć na źródłach i orzeczeniach z krajów obowiązywania (o ile wiem nie tak różowych ja byście chcieli) niestety są to języki dla mnie niestrawne i nie zamierzam się bawić.

 

Szczególnie że guzik mnie obchodzi ich prawo w tym momencie bo rozmawiamy o prawie polskim i to nie cywilnym i odpowiedzialności ubezpieczycieli a drogowym.

 

 

Wiem ze niektórym takie prawo się podoba ale należy uczciwie przyznać że jest to prawo absurdu socjalnego który to absurd w pewnym stopniu (może nawet znacznym) przyczynił się do obecnego stanu europy. Nie łudźmy się że wypłacanie odszkodowań sprawcą wypadków prowadzi do wzrostu kosztów ubezpieczenia nierentowności ubezpieczycieli i dopłat z budżetu do tej farsy bankowo ubezpieczeniowej.

 

I takie pytanie...

Czy również uważacie że ciemny rowerzysta przejeżdżając przez przejazd dla rowerów daje kierowcy dość czasu na reakcję?

I czy uważacie że tacy rowerzyści na zachodzie by nie zostali przez policję doprowadzeni do porządku?

 

Zabawa polega na tym że jak jeździłem po krajach "na zachodzie" to nie spotkałem się z masowymi nieprzewidywalnymi zachowaniami pieszych i rowerzystów a w Polsce jest to nagminne.

Chcecie specjalnego traktowania ale niestety bractwo rowerowe swoim zachowaniem prowokuje do zakazu jazdy na rowerze.

Miałem okazje mieć na sumieniu dwóch rowerzystów.

Jeden skręcił mi przed maską w lewo.... był "ciemny" jechał w świetle auta i nie było go za grosz widać. Myślicie że gdziekolwiek by ktoś uznał jakąkolwiek moją winę?

Drugi wymusił pierwszeństwo będąc z mojej lewej i też był ciemny a leciał na zbity pysk. Zmusił mnie do ostrego hamowania i w sumie cudem uniknąłem "uszkodzeń własnych"

 

Niestety szukanie swoich praw należy zacząć od przyjrzenia się swoim obowiązkom na drodze. Wtedy inni będą na nas patrzeć przychylniej.

 

I jeszcze raz bo widzę ze nie dociera.

To że ja mam na rowerzystę zwracać szczególna uwagę nie jest równoznaczne z tym że rowerzysta może zamknąć oczy na wszystko i jeździć jak i gdzie chce.

 

I tak na marginesie czy ja ktoś ma rower za kilka tyś + super wdzianko ba nawet kask to naprawdę nie stać go na dwie lampeczki za kilka zł czy może to zbyt obciachowe jest dla takiego profesjonalisty?

Ostatnie dwa dni uświadomiły mi jak piramidalny jest poziom bezczelności i bezmyślności rowerzystów w naszym pięknym kraju.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy również uważacie że ciemny rowerzysta przejeżdżając przez przejazd dla rowerów daje kierowcy dość czasu na reakcję?
Jeden skręcił mi przed maską w lewo.... był "ciemny" jechał w świetle auta i nie było go za grosz widać. Myślicie że gdziekolwiek by ktoś uznał jakąkolwiek moją winę? Drugi wymusił pierwszeństwo będąc z mojej lewej i też był ciemny a leciał na zbity pysk. Zmusił mnie do ostrego hamowania i w sumie cudem uniknąłem "uszkodzeń własnych"
I tak na marginesie czy ja ktoś ma rower za kilka tyś + super wdzianko ba nawet kask to naprawdę nie stać go na dwie lampeczki za kilka zł czy może to zbyt obciachowe jest dla takiego profesjonalisty?

Kolejny raz proszę o rozmowie na poziomie a nie na poziomie abstrakcji. Nie ma sensu sprowadzać dyskusji do poziomu rynsztoka.

Nikt nie neguje obowiązków i zachowań rowerzystów wynikających z PoRD. Zakładamy, że zarówno kierowcy samochodów jak i rowerzyści spełniają wszystkie wymogi jakie narzuca na nich to prawo. Ludzi łamiących przepisy pomińmy bo taka dyskusja zaciera rzeczywistość i meritum dyskusji. Na zasadzie, że: "U was to Afroamerykanów biją".

 

Zabawa polega na tym że jak jeździłem po krajach "na zachodzie" to nie spotkałem się z masowymi nieprzewidywalnymi zachowaniami pieszych i rowerzystów a w Polsce jest to nagminne.

Ale co jest nieprzewidywalnego w tym, że pieszy wejdzie na przejście dla pieszych, a rowerzysta wjedzie na przejazd dla rowerzystów? Skoro obaj się kierują w tym kierunku to znaczy, że chcą z nich skorzystać.

 

Pisałem o tirach to co oni mają na mnie uważać bo ja jestem nie chroniony a ja mam mieć przepisy w poważaniu?

Niestety ale tak. By zrobić prawo jazdy kategorii C trzeba trochę więcej niż zwykłe A i B. Np. kierowca 40 tonowego zestawu musi sobie zdawać sprawę że jadąc na zderzaku samochodu osobowego powoduje zagrożenie zbliżone do zagrożenia samochodu osobowego nis stosującego się do znaku D-6a/b

 

Kwestia zwężenia to typowy przykład zabierania się do regulacji ruchu od dupy strony. Zamiast tego przez 3mc postaw policjanta w losowe dni i dowal za nie puszczenie dzieciaków i przekroczenie prędkości po 1000zł i wszyscy będą jeździć grzecznie i z uśmiechem na buziach przepuszczać dzieci bez żadnych zwężeń. A dzieciaki będą spokojnie przechodzić bo jak przebiegną to "władza" opierniczy na czym świat stoi. Szykana debila nie powstrzyma zabranie pensji i w końcu prawa jazdy szybciej. To samo sie tyczy progów. Ja mam na dojeździe pod blok 4 :) A osiedlowi debile i tak pomykają ile fabryka dałą. Ja jedynie zawieszenia wymieniam i mam taką korzyść bo o dzieciaki i tak si boję. Policjant raz na jakiś czas losowo by nauczył momentalnie spokoju. Do puki nie będzie widać policji na ulicach nie będzie grzecznej jazdy. Niemcy w Polsce to piraci a u siebie spokojni kierowcy wnioski wysnuj sam...

Tu sie zgadzam w 100%. W takim policyjnym kraju jak USA gdy stoisz na ulicy to rozglądając się dookoła praktycznie zawsze jest jakiś radiowóz w zasięgu wzroku. I to działa najlepiej ;) A pojedź niezgodnie z przepisami to spod ziemi wyrasta dyskoteka :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

fascynujaca dyskusja. az sobie konto zalozylem.

 

ile roznych interpretacji. przeczytawszy caly watek, zaczynam odczuwac stracha przed wyjsciem z domu.

 

pozwole sobie dodac swoja interpretacje przepisow, dotyczaca styku drogi rowerowej z jezdnia/poboczem.

 

w moim mniemaniu moga zaistniec dwie zasadnicze mozliwosci gdy rower jadac po drodze dla rowerow wjezdza na jezdnie/pobocze

(dla uproszczenia pomijam jezdnie z pasem dla rowerow do ktorej dolacza sie droga dla rowerow

- chcialbym zajac stanowisko w toczacej sie dyskusji, nie rozpetywac nowej).

 

1) droga dla rowerow, stykajac sie z jezdnia/poboczem przeradza sie w oznaczony przejazd dla rowerzystow (z punktu widzenia rowerzysty - opisane

przepisami znaki poziome na jezdni )

tutaj rowerzysta ma pierwszenstwo przed pojazdem na jezdni(patrz wczesniejsza dyskusja i opis znaku przejazd dla rowerow, tudziez przejazd dla rowerow

w moim mniemaniu nie jest skrzyzowaniem dwoch drog, jest .. przejazdem dla rowerzystow, czyms co rzadzi sie swoimi specyficznymi przepisami

wazniejszymi od ogolnych regol pord - ma przecie definicje w pord jak jezdnia, droga,pojazd itp )

 

2)droga rowerowa styka sie po prostu z jezdnia/poboczem i nie przeradza sie w oznakowany przejazd dla rowerzystow.

tutaj bezwzgledne pierwszenstwo ma pojazd jadacy po jezdniu/poboczu poniewaz rowerzysta wjezdzajac z drogi rowerowej jest w tym przypadku wlaczajacym sie do ruchu.

 

 

 

Włączanie się do ruchu

 

 

 

Art. 17. 1. Włączanie się do ruchu następuje przy rozpoczynaniu jazdy po postoju lub zatrzymaniu się niewynikającym z warunków lub przepisów ruchu drogowego oraz przy wjeżdżaniu:

 

1) na drogę z nieruchomości, z obiektu przydrożnego lub dojazdu do takiego obiektu, z drogi niebędącej drogą publiczną oraz ze strefy zamieszkania;

 

2) na drogę z pola lub na drogę twardą z drogi gruntowej;

 

3) na jezdnię z pobocza, z chodnika lub z pasa ruchu dla pojazdów powolnych;

 

3a) na jezdnię lub pobocze z drogi dla rowerów, z wyjątkiem wjazdu na przejazd dla rowerzystów lub pas ruchu dla rowerów;

 

4) pojazdem szynowym — na drogę z zajezdni lub na jezdnię z pętli.

 

2. Kierujący pojazdem, włączając się do ruchu, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz ustąpić pierwszeństwa innemu pojazdowi lub uczestnikowi ruchu.

 

 

z powyzszego wynika, ze nie ma mozliwosci (ja takowej nie widze) skrzyzowania rownorzednego ddr i "zwyklej drogi dla samochodow".

albo przejazd rowerowy, albo wlaczanie sie do ruchu

 

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przejazdem dla rowerzystow, czyms co rzadzi sie swoimi specyficznymi przepisami

 

Ale jakimi prawami....

Oto jest pytanie :) Bo kodeks zostawia go trochę w próżni pomiędzy skrzyżowaniem a przejściem :)

Jest wiele miejsc gdzie jest to ewidentne skrzyżowanie a wiele gdzie wygląda jak przejście :)

Oznakowania też są nie jednoznaczne, a przecież nie może być tak że i my i kierowcy musimy się domyślać jak jechać przez każdy jeden przejazd. Zgadywanka który w zamyśle zarządcy jest przejściem a który skrzyżowaniem :D

 

Niestety ale tak. By zrobić prawo jazdy kategorii C trzeba trochę więcej niż zwykłe A i B. Np. kierowca 40 tonowego zestawu musi sobie zdawać sprawę że jadąc na zderzaku samochodu osobowego powoduje zagrożenie zbliżone do zagrożenia samochodu osobowego nis stosującego się do znaku D-6a/b

 

I znowu trochę po bandzie jedziesz :)

a wiesz na przykład że samochód osobowy który zmieni pas zbyt blisko przed ciężarówka staje się kompletnie nie widoczny dla takiego kierowcy?

Czy wiesz że osobówka która wyjedzie przed ciężarówkę z chodnika może zniknąć takowej.

 

I czy zdajesz sobie sprawę że kierowca takiego potwora nic nie może z tym zrobić. Choć by stanął na rzęsach jak ktoś mu wyjedzie z boku to nic nie wyszło bo ma bezwładność pociągu.

 

Idąc twoim tokiem rozumowania rowerzyści powinni mieć pierwszeństwo przed tramwajami i pociągami :D

A i powinni mieć PRAWO wjeżdżania pod nadjeżdżające przecinaki :)

 

Ale co jest nieprzewidywalnego w tym, że pieszy wejdzie na przejście dla pieszych

 

Nie w tym że wejdzie a w jaki sposób :) Nie próbuj sprowadzać dyskusji na skraj absurdu. Zarzucasz mi to ale zaczynasz już za bardzo kombinować.

I raz jeszcze ci powtarzam doświadczenie czyni kierowcę. Ja już widziałem takich co przeszli przez przejście i nagle robili parę kroków w tył i potem obrót :D Zapewniam cię że polak potrafi.

 

Nikt nie neguje obowiązków i zachowań rowerzystów wynikających z PoRD.

 

Jesteś pewien że nikt? :D

 

I nie da się pominąć łamiących przepisy... przejedź się świadomie ścieżką rowerową i zobacz ile osób przestrzega przepisów... Ile chociaż zasad współżycia społecznego. Ludzie na rowerach chcą zachowywać i zachowują się jak piesi zapominają o przepisach KOMPLETNIE.

A przecież one na DDR obowiązują...

Większość tu piszących że rower powinien mieć pierwszeństwo chcieli by żeby rower=pieszy (ale taki lepsiejszy pieszy bo szybszy i większy o rower :D)

Bardzo karkołomne podejście :)

 

To jest główny powód tej już jałowej dyskusji. Nie ma szans dojść do porozumienia jak jedna strona chce mieć jasność dotyczącą przepisów a druga twierdzi że przepisy można sobie zinterpretować na swoją korzyść pomimo że wszystko wskazuje że ta interpretacja (albo przepis:)) jest obarczona wadą .

Podejżewam że większość piszących tu nie zwraca uwagi na znaki przy ścieszkach rowerowych :) I stąd ta niezachwiana wiara że przejazd dla rowerów ma zawszw pierwszeństwo bo nie zauważyli przy wielu z nich takiego śmiesznego żółtego trujkącika czy wprost zanku stop... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawo to mówi o minimum 50% odpowiedzialności zmotoryzowanego uczestnika ruchu. Czyli w przypadku "Pan X i trzydziestoletni rowerzysta", według holederskiego prawa Pan X zostałby obarczony conajmniej 50% odpowiedzialnością za szkody których doznał rowerzysta. Według polskiego 0% - jak podaje przykład.
Efekt jest taki, że jak podjeżdżam rowerem do skrzyżowania z drogi podporządkowanej, kierowcy na drodze głównej zwalniają (choć nie zatrzymują się).

Czyli w sytuacji, w której prawidłowo jadący samochód (prędkość, pierwszeństwo, światła, odpowiedni pas itp Wszystko zgodnie z przepisami!) uderzy w rowerzystę wymuszającego z podporządkowanej albo z lewej na równorzędnym czy też pakującego się na przejazd/skrzyżowanie na czerwonym, to kierowca dostanie 50% odpowiedzialności za zdarzenie? Chore. Bardzo chore. Pozostaje mieć nadzieję, że Holendrzy się zjarają, zaćpają, poślubią się bez naturalnej możliwości reprodukcji, a tych co mają szanse się urodzić szybko wyskrobią - czyli wymrą - zanim dowloką swoje absurdy do nas.

 

U nas nie można się napić piwka w parku bo przyjdzie straż miejska i wlepi mandat a przed przejazdem rowerowym trzeba się ogarnąć czy nie wjeżdża się pod maskę, w Holandii można zostać w świetle prawa odpowiedzialnym za zdarzenie do którego doprowadził ktoś inny. Z dwojga złego wolę jednak nasze piekiełko niż to z wiatrakami i tulipanami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak jest. Wychodzą ze słusznego założenia, że to kierowca pojazdu silnikowego jest de facto sprawcą obrażeń przy zderzeniu. Ta teza może wydawać się poroniona, ale wystarczy popatrzeć na procedury np. w ruchu lotniczym. Tam wszystko jest idiotoodporne dokładnie w tym samym stylu - efektem końcowym jest bezpieczeństwo lotu, pasażerów i osób postronnych, i pod nie układa się regulacje. A ponieważ, w telegraficznym skrócie, urbanistyka modernistyczna w stylu Le Corbusiera się nie sprawdziła i nacisk z segregacji i transportu indywidualnego przenosi się na zbiorkom i mobilność aktywną, naturalnym efektem jest prawo, które zdejmuje z pieszych i rowerzystów ograniczenia, za to nakłada je na kierowców, którzy przywilej (u nas jeszcze nie, ale na Zachodzie w większości miast bezsprzecznie) poruszania się samochodem po mieście musza okupić zwiększoną uwagą i ostrożnością, aby innych uczestników ruchu (czytaj: niechronionych) nie uszkodzić. Niezależnie od winy jako takiej. Tak więc na przykład - jeśli wjeżdżasz w okolice placu zabaw, to na Tobie ciązy odpowiedzialność przypilnowania, żeby nie walnąć w dziecko wbiegające na ulicę. Czemu? Bo skutki uboczne ograniczania pieszych i rowerzystów, aby to oni uważali na samochody, są ogromne i bardzo negatywne (skrajne przykłady - Detroi i Houston), zaś skutki ograniczenia kierowców wręcz przeciwnie (tu częściowo tracą jedynie kierowcy).

Czy takie podejście ma sens? Wizyta w Kopenhadze czy Amsterdamie jednoznacznie potwierdza, że jednak ma. To jest droga ewolucji w transporcie, którą możemy spowonić, ale której nie zatrzymamy. Z niej wynikają wszelkie zmiany prorowerowe i propiesze, które z kolejnymi latami będą się nasilać. Im szybciej więc się do nich przyzwyczaimy i je zaakaceptujemy, tym lepiej. Również dla nas, bo być może ominie nas jakaś tragedia na drodze.

Kończąc ten OT ->

dla chętnych, który szrzej pokazuje problem i przyczyny dzisiejszych regulacji pokroju Badintera czy Art. 185 Wegenverkeerswet. Szczególnie polecam fragment od 0:50. Po prawie 100 latach i romansie z motoryzacją, jak widać, wracamy do punktu wyjścia.

 

KrisK - stary, podziwiam Cię, szczerze. Kolega specjalnie się rejestruje i łopatologicznie do bólu kompresuje 16 stron dyskusji do dwóch prostych jak budowa cepa zasad, które powinny już w drugim poście uciąć całą dyskusję, a Ty znowu rozbijasz tekst na atomy, wyciągasz z kontekstu, obrabiasz własną intepretacją przekazu autora i koniec końców polemizujesz nie wiadomo z kim i z czym. Wątek miałby ze 3 strony mniej, gdybyś był uprzejmy czytać posty przynajmniej akapitami, nie odpowiadając w proporcji 100:1 i nie wkładając innym w klawiaturę słów, których nie napisali. W większości zużywasz klawisze przy tematach, co do których się chyba wszyscy zasadniczo zgadzamy :) A to niepotrzebnie zaciera dosyć jasny i prosty przekaz, który pojawia się co stronę i co stronę ginie w gąszczu absurdów i skrajności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Użytkownik pepe7 dnia 01 sierpień 2012 - 19:23 napisał

przejazdem dla rowerzystow, czyms co rzadzi sie swoimi specyficznymi przepisami

 

Ale jakimi prawami.... Oto jest pytanie Bo kodeks zostawia go trochę w próżni pomiędzy skrzyżowaniem a przejściem

 

tymi regulami, ktore w pord i innych rozporzadzeniach mowia nie o ogolnych regulach na drodze, lecz wymieniaja z imienia przejazd dla rowerzystow .

 

cytowane wlaczanie sie do ruchu, z ktorego wynika, ze wjazd na przejazd dla rowerow nie jest wlaczaniem sie do ruchu, opis znaku przejazd dla rowerow, ktore mowi o zachowaniu kierowcy pojazdu zblizajacego sie do przejazdu. tym podobne przepisy, ktore jawnie wymieniaja w swej tresci "przejazd dla rowerow".

w moim mniemaniu najpierw obowiazuja bardziej szczegolowe przepisy. dla bardziej szczegolowych sytuacji, dopiero pozniej bardziej ogolne (np regula prawej reki).

 

jak z wyprzedzaniem, ktore z zasady jest dozwolone z lewej strony. chyba, ze jestesmy w sytuacji (lewy kierunkowskaz wyprzedzanego) lub miejscu (wielopasmowa droga w terenie zabudowanym) gdzie mamy pozwolenie na wyprzedzanie z prawej.

 

 

tak tutaj, przepisy opisujace zachowanie na przejezdzie dla rowerzystow, maja pierwszenstwo w stosowaniu nad ogolnymi, gdyz przejazd dla rowerzystow, jest specyficznym elementem jezdni, tak samo waznym (w ten sam sposob zdefiniowanym) jak samo skrzyzowanie, przejscie dla pieszych, sluza dla rowerow.

 

 

nie uwazam aby pojecie przejazdu dla rowerzystow bylo bardziej w prozni niz, skrzyzowanie czy przejscie. nie jest ani jednym, ani drugim. jest bytem takim samym

jak skrzyzowanie i przejscie, rownie waznym jak one i tak jak one rzadzacym sie wlasnym zestawem specyficznych dla niego przepisow. tak samo zmocowanym w pord jak skrzyzowanie czy pezejscie. ma wlasna definicje.

 

gdyby przejazd dla rowerzystow byl specyficznym rodzajem skrzyzowania, to oczekiwalbym, ze w definicji przejazdu w pord, uzyto by pojecia skrzyzowania, zawezajac (dokladniej je specyfikujac) tak, jak to ma miejsce np z pojeciem drogi i drogi ekspresowej (w definicji drogi ekspresowej uzyto pojecia droga).

 

poniewaz, w definicji przejazdu dla rowerzystow nie widze odwolywania sie do drogi - jest za to jasno powiedizane ze :

 

12) przejazd dla rowerzystów — powierzchnię jezdni lub torowiska przeznaczoną do przejeżdżania przez rowerzystów, oznaczoną odpowiednimi znakami drogowymi;

 

 

podobnych pojec uzyto w definicji przejscia dla pieszych

 

11) przejście dla pieszych — powierzchnię jezdni, drogi dla rowerów lub torowiska przeznaczoną do przechodzenia przez pieszych, oznaczoną odpowiednimi znakami drogowymi;

 

wiec jesli juz porownywac pojeciowo przejazd dla rowerzystow, to raczej wlasnie do przejscia dla pieszych, niz do skrzyzowania.

 

10) skrzyżowanie — przecięcie się w jednym poziomie dróg mających jezdnię, ich połączenie lub rozwidlenie, łącznie z powierzchniami utworzonymi przez takie przecięcia, połączenia lub rozwidlenia; określenie to nie dotyczy przecięcia, połączenia lub rozwidlenia drogi twardej z drogą gruntową, z drogą stanowiącą dojazd do obiektu znajdującego się przy drodze lub z drogą wewnętrzną;

 

i tak, jak na przejsciu dla pieszych obowiazuja szczegolowe przepisy, tak na przejedzie dla rowerzystow obowiazuja inne szczegolowe przepisy.

 

na przejezdzie i jego okolicach. bo chyba nigdzie nie jest zdefiniowane/wyjasnione w metrach, sekundach pojecie "zblizajac sie do przejazdu".

 

tu jest pozostawiona swoboda dla kierujacego, w zaleznosci od jego sprawnosci, warunkow, itp. ma zrobic to ("zmniejszyc predkosc") w takim miejscu i czasie, i w taki sposob,

aby " nie naraziç na niebezpieczeństwo pieszych lub rowerzystów znajdujących się w tych miejscach lub na nie wchodzących lub

wjeżdżajżcych." ( to jest jeden ze specyficznych przepisow, ktory uszczegolawia zachowanie na i w okolicach elementu infrastruktury drogowej kryjacej sie

pod pojeciem przejazdu dla rowerow - dla wiaduktu, specyficznym przepisem jest np. zakaz zatrzymywania sie na wiaduktach ).

to jest dodatkowa, szczegolowa regula obowiazujaca na tym fragmencie infrastruktury drogowej.

 

odnosnie wtargniecia pieszego/rowerzysty. znalazlem, ze pieszemu zabrania sie

 

Art. 14. Zabrania się:

 

1) wchodzenia na jezdnię:

 

a) bezpośrednio przed jadący pojazd, w tym również na przejściu dla pieszych,

 

B) spoza pojazdu lub innej przeszkody ograniczającej widoczność drogi;

 

odnosnie rowerzysty takiego zapisu nie znalazlem.

 

http://prawo.legeo.p...ruchu-drogowym/

 

http://www.abc.com.p...z-u-02-170-1393

 

wszytko powyzsze imho, oczywiscie

 

 

--

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szych: Piękny film. Najbardziej boli mnie, że w Polsce dzisiaj buduje się jak w Holandii w latach sześćdziesiątych. Co gorsza Polacy są z tego dumni.

Niedźwiedź: Przestań pisać jak to źle jest w Holandii, bo to zwyczajnie bzdura. Odżałuj trochę grosza i wybierz się na wycieczkę do jakiegoś dużego holenderskiego miasta. Zobaczysz, że Holandia jest dobra nie tylko dla rowerzystów. Zobaczysz, że Holandia to również gęsta sieć bezpłatnych autostrad, z dużą liczbą parkingów i bardzo dobrą komunikacją miejską. To po prostu kraj przyjazny ludziom.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem dlaczgo kierowcy "okopali się" w momencie - rowerzysta wjeżdża pod nadjeżdżający pojazd jako wjeżdża wprost pod koła. Typowa sytuacja z polskiej drogi: rowerzysta dojeżdża do przejazdu dla rowerów (oznakowany bez sygnalizacji), co oznacza w odleglości bliższej jak 10m decyzję o wjeździe na ten przejazd (czyt. zawsze, bo do wjazdu z reguły trzeba skręcić w bok i przejechać ze 2-3 metry do krawędzi jezdni) a sznurek samochodów nie zwalnia. Pan przy przejeździe, bo nie wyhamuje - rozgrzeszony. Pan za nim, bo nie wyhamuje - rozgrzeszony. Dwa trzy auta dalej, gdzie dalej widać rowerzystę, nie zwalnia bo nie wy"ch"amuje (to nie błąd ortograwiczny) w kilkanaście sekund. Przykra rzeczywistość, ale taka jest prawda, że rowerzysta musi czekać nie dlatego, że jest niebezpiecznie, ale dlatego, że kierowcy nie stosują przepisów. 35 metrów (jakieś 6 samochodów w korku, lub 2-3 poza godzinami szczytu), to bezpieczna odległość z jakiej pojazd, jadący zgodnie z przepisami, zatrzyma się, aby umożliwić przejazd rowerzyście (zgodznie z ustawą to umożliwienie przejazdu jest pieskim obowiązkiem kierowcy, a nie zwolnienie prędkości - od tego drugiego są znaki ograniczające prędkość) więc dlaczego się tak nie dzieje? Gdyby się tak umówić w ramach flash moba i przejeżdżać z kamerą przez jeden przejazd, tam i z powrotem, przez jeden dzień, to zebrany materiał dostarczony do SM (mogą wystawiać mandaty na podstawie zapisu z urządzeń wideo) obciążył by kilka procent kierowców z danego miasta. Kilka procent to sporo, a każdy taki kierowca to potencjalny morderca, jak pijany za kierownicą - nie zastosował się do przepisów bo czuł, że może się do nich nie zastosować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Art. 27.
1. Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejazdu dla rowerzystów, jest obowiązany
zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa rowerowi [u]znajdującemu
się na przejeździe.[/u]
1a. Kierujący pojazdem, który skręca w drogę poprzeczną, jest obowiązany zachować
szczególną ostrożność i[u] ustąpić pierwszeństwa rowerzyście jadącemu na
wprost po jezdni, pasie ruchu dla rowerów, drodze dla rowerów[/u] lub innej części
drogi, którą zamierza opuścić.
2. (uchylony).
3. Kierujący pojazdem, przejeżdżając przez drogę dla rowerów poza jezdnią,[u] jest
obowiązany ustąpić pierwszeństwa rowerowi.[/u]
4. Kierującemu pojazdem zabrania się wyprzedzania pojazdu na przejeździe dla
rowerzystów i bezpośrednio przed nim, z wyjątkiem przejazdu, na którym ruch
jest kierowany.

 

pepe7 proszę cię bardzo czytaj potem pisz. Pięknie wszytko tylko...

 

Proszę was wszystkich żebyście wreszcie przeczytali powyższy przepis ze zrozumieniem i bez założenia że brzmi on tak jak wam sie wydaje albo chcieli byście żeby brzmiał.

 

Podkreśliłem żeby było wam łatwiej wyczuć subtelną różnicę pomiędzy zapisami.

 

Zauważcie że kiedy ustawodawca pisze o pierwszeństwie pisze to wyraźnie.

Na przejeździe macie pierwszeństwo jak na nim jesteście!! I jest to WYRAŹNIE napisane. Ale takie pierwszeństwo macie na innym skrzyżowaniu.

 

Więc na przejeździe nie macie pierwszeństwa zapisanego w ustawie. Jeśli ustawodawca miał go w zamyśle to znaczy ze skopali ustawę (możliwe bo częste :) )

Ale raczej wątpię żeby taki zapis miał się znaleźć bo jest niebezpieczny dla płynności ruchu (możecie tego nie chcieć widzieć ale tak jest i potwierdzają to nowe pomysły z zachodu )

 

Gdyby powtarzam gdyby było tak jak wam się zdaje brzmienie tego zapisu bylo by takie

 

1. Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejazdu dla rowerzystów, jest obowiązany
zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa rowerowi

Jeśniejsze teraz to jest? Czy jeszcze nie dotarło że pierwszęństwa nie ma?

Ustawy są złe ale zapisy jednak dość jasne i konsekwentnie stosowane a tu widać wyrażnie inną wolę ustawodawcy niż danie bezwzględnego pierwszeństwa na przejeździe.

 

pepe kilka razy tłumaczyłem kwestie dróg i jezdni. DDR w świetle ustawy ma jezdnię. Jest pełnoprawną drogą tak jak ekspresowa czy autostrada tyle ze dla rowerów.

 

Czy takie podejście ma sens? Wizyta w Kopenhadze czy Amsterdamie jednoznacznie potwierdza, że jednak ma. To jest droga ewolucji w transporcie, którą możemy spowonić, ale której nie zatrzymamy.

 

A o korkach rowerowych słyszałeś? Chyba nie...

Tak to nowy problem komunikacyjny miast.

 

A ewolucja w transporcie idzie w kierunku wywalenia wszystkich znaków ograniczenia do 30 i zrównania praw wszystkich mechanicznych użytkowników dróg... Poczytaj o tym. Wtedy będziesz spokojnie pomykał po mieście ale będziesz musiał myśleć na przejazdach skrzyżowaniach....

Zacznij się przyzwyczajać.

 

Filmik który pokazałeś jest ciekawy ale :) tendencyjny ;)

 

Zobacz jak rozrosły się miasta od tego czasu :) Po prostu ludzie rozkładają się na przedmieściach i tak się planuje miasta na zachodzie żeby nie każdy miał interes w centrum. Poz tym u nas centra też są wyłączane z ruchu więc nie płacz już tak. (zobacz kiedy zrobili strefy w Krakowie)

Różnica między nami a nimi polega na tym że oni mają obwodnice a my je budujemy... Oni mają centra handlowe na przedmieściach my w centrum Oni mają centra biznesowe ...... A my kolejne próbujemy w centrum wepchnąć :)

Kraków nie może się doczekać domknięcia 3 obwodnicy i cały ruch musi wpadać w miasto. O warszawie nie wspomnę. W tych warunkach priorytet roweru jest zabójstwem dla miasta. To musisz chcieć zrozumieć zanim krzykniesz że to jest najlepsze rozwiązanie.

I jeszcze zanim podasz przykłady innych krajów zerknij jak mają rozwiniętą infrastrukturę dla tych złych kierowców :D

 

Poza tym zobacz na tym czy innych filmach jak karnie rowerzyści tłocz się na tych ścieżkach i jak spokojnie jadą...

Mając tak karne społeczeństwo możemy planować ruch i nim sterować. Możemy sterować ruchem na nie sterowanych przejazdach dzięki karności na sterowanych. Zapewniając płynność. Od uprzywilejowanie roweru nie znikną problemy komunikacyjne.

Uprzywilejowanie roweru zresztą nie jest niezbędne do jego bezpiecznej koegzystencji na drodze.

 

U nas systemy kontroli przepływem ruchu nie działają bo nie myślimy. Na trasie Bora Komorowskiego - Opolska jadąc 55-65 przelatujesz na zielonej fali.

Ale zawsze się znajdzie 20 takich co cię wyprzedzą i na czerwonym staną po czym się nie wyzbierają i nic nie wyszło .

oczywiście jeszcze jakiś pieszy czy rower na czerwonym i cały zamysł idzie do kosza.

 

Pomijam fakt że w Polsce komunikacja dowożąca dzieci do szkól nie istnieje a jak wiadomo największe korki powodują właśnie dzieci dojeżdżacze do szkół. :D (Tak to taka ciekawostka wielu by nie wsiadło do auta gdyby nie dzieci, w dni kiedy szkoła nie pracuje a są normalnymi dniami pracy drogi są wyraźnie bardziej przejezdne :) )

 

Podoba ci się zniesienie praktycznie wszystkich znaków i ograniczenie do 30 oczywiście dla rowerów też... no i zrównanie praw automatem?

Mi bardzo :)

 

Burak a powiedz gdzie w Polsce się tak buduje jak u nich w latach 60?

Mam dziwne wrażenie że oboje patrzycie na ich infrastrukturę przez pryzmat wycinka ale może po prostu naginacie fakty na potrzeby rozmowy?

 

 

rowerzysta dojeżdża do przejazdu dla rowerów (oznakowany bez sygnalizacji), co oznacza w odleglości bliższej jak 10m decyzję o wjeździe na ten przejazd (czyt. zawsze, bo do wjazdu z reguły trzeba skręcić w bok i przejechać ze 2-3 metry do krawędzi jezdni)

 

Dwie sprawy. Jest wiele przejazdów na wprost więc nie musisz skręcać do przejazdu. a poza tym taki przejazd ma tę wadę że często kierowca ma cię obok (poza obserwowanym polem) auta i de facto pojawiasz mu się te 2-3m przed przejazdem niejako znikąd. Jak jedziesz szybko (15/20km/h) to wpadasz pod koła bez szansy na reakcję kierowcy który musiał by praktycznie stanąć żeby zachować wystarczającą ostrożność w waszej nomenklaturze.

Jeśli tego nie widzisz to sorry ale znaczy że jesteś kiepskim kierowcą (za mala wyobraźnia i przewidywanie)

 

 

Druga sprawa to widoczność na przejazdach. I prędkości.

10m to obszar poza zasięgiem wzroku i uwagi kierowcy!!! A nieraz poza możliwym zasięgiem wzroku.

Chodnik ma średnio ok 1,5m.

 

Weź kolegę na rowerze i każ mu się na kilkunastu najgorszych przejazdach ustawić z metrem 5m i 10m od przejazdu a ty stań tam skąd nadjeżdżają auta i weź poprawkę an to że kierowca ma część pola widzenia obciętego słupkami bocznymi.

Potem policz w jakim czasie rowerzysta pokona te 5 i 10m i zobacz do tabel ile potrzebuje auto żeby wyhamować z 30/h Zobaczysz ile przed przejazdem musiał by go zobaczyć żeby stanąć i na koniec stań w tym miejscu i sprawdź czy widzisz kolegę :)

 

Jak to zrobisz uczciwie to uświadomisz sobie o czym piszę. To co już tu wytknąłem. Nie macie kompletnie świadomości prędkości odległości i widoczności. Stąd wasza niezachwiana wiara w to że kierowca powinien....

Musicie sobie zdać sprawę ze nawet najlepszy automatyczny system ochrony przed potrąceniem fizyki nie oszuka.

 

A co do waszego prawa o winie kierowcy i świętego przekonania że ono jest takie "ę i ą"

 

Przydał by wam się pieszy który grzecznie stoi na czerwonym między innymi i jak już jesteście na linii pasów patrzy na wasze zielone i rusza....

(ot kierowca na butach i mu się sygnalizatory pomerdały)

I co? I wtedy będziecie też święcie przekonani że powinien nie ponieść konsekwencji a wy tak?

 

Jeśli oprzytomnieliście to życzę żeby was to nie spotkało a jeśli dalej beton to życzę żeby pieszy nie odniósł obrażeń a wy szkody.

 

A i jeszcze spytam a jak mi pieszy wlezie w bok auta i sobie zrobi krzywdę to też mam ponosić konsekwencje?

(Żeby nie bylo że absurdy wymyślam to kiedyś jak zatrzymałem się żeby puścić pieszych to mi wbiegł facet w boczne drzwi bo się spieszył do przejścia :) przeprosił poleciał dalej... ale jak by tak ułamek sekundy wcześniej to bu go sarpneło bo to "zadziorne" auto było)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...