Skocz do zawartości

[pewność siebie, cmentarz i randka] czyli, jak o mały włos nie straciłem nogi


Rekomendowane odpowiedzi

Hej Ho!

 

 

Szaleństwa na rowerze są super! Niesuper są tylko konsekwencje głupoty związanej z szaleństwem.

 

Wieczór, a właściwie noc. Umówiony na rowerową randkę, pełen adrenaliny i przekonany o wysokim poziomie swoich umiejętności jadę i myślę o jakimś skrócie, bo już nie mogę się doczekać żeby JĄ zobaczyć. Myślę, że mogę skrócić przez cmentarz. Świateł nie mam, ale co tam(!), przecież rowerek sam drogę zna. Przed wjazdem na grobowisko jest stromy zjazd więc cisnę w pedał i skupiony zanurzam się pomiędzy mrok nagrobków. Prześwit ścieżki na niebie wyraźny, więc wytężam wzrok i kontroluję. ALE!!!...

 

W jednej chwili przypomniałem sobie, że przecież tam są pomniki na środku ścieżki... i tuż po tym salto przez kierownicę...

 

Wstaję szybko żeby udowodnić sobie, że nic się nie stało. Kolano boli jak cholera! To, że upadłem na plecy uratowało całą resztę (och! jakie szczęście, że nie nadziałem się na jakiś płotek).

Patrzę i widzę, że to nie w nagrobek uderzyłem. Z ziemi wystawały dwie szyny kolejowe, bariera na tych co chcieliby sobie skróty przez cmentarz robić, zadziałała... Miałem szczęście, że rowerek trafił widełkami pomiędzy prześwit szyn i się zblokował. Lecąc nad kierownicą zawadziłem kolanem o górną krawędź jednej z szyn...

 

Tak czy inaczej... prowadzę rowerek przez cmentarz, kolano boli, ale opuchlizna na razie mała więc da się iść. Podchodzę do latarni i oglądam nogę, miałem grube spodnie, które były trochę rozdarte na wysokości kolana, ale były na tyle ciasne, że nie mogłem podciągnąć nogawki, żeby zobaczyć co z moim stawem. Patrzę na rozdarcie i widzę oderwany fragment skóry. No nic, ukochana mieszka niedaleko (w końcu obrałem skrót!!!) więc podprowadzę pod jej klatkę, spróbuję podciągnąć nogawkę i zobaczę co z kolankiem. ... Tak zrobiłem... ale przed tym przez domofon powiedziałem Olszynce, że miałem wywrotkę i czy mogłaby by zejść z jakimś opatrunkiem i czymś zimnym.

 

Kolano miało szarpaną ranę na wysokości przerwy stawowej, począwszy od więzadła rzepki do więzadła bocznego-piszczelowego.

 

Nachylam się nad raną, która jeszcze porządnie nie zaczęła krwawić, ale nie wyglądała zbyt apetycznie. Olszyna staje przede mną uśmiechnięta od ucha do ucha i mówi, że nie miała nic bardzo zimnego to przyniosła puszkę z groszkiem i plasterek w (sam już teraz nie wiem co to było) poziomki (???). Jej uśmiech zniknął w momencie kiedy zobaczyła kolano. Dzielne dziewcze pomogło mi wwieźć rower na 4te piętro. Pamiętam jeszcze, jak w olszynowej łazience po przeczyszczeniu rany zaglądałem do środka czy nie ma fragmentów kości (tak, wiem... jestem psycholem!) ona stoi nade mną i pyta czy może czasem nie chcę widelca? :)

 

Pojechaliśmy na pogotowie... szycie i diagnoza... wybita i uszkodzona łąkotka.

 

Później oglądałem miejsce zdarzenia i muszę napisać, że trochę inaczej ułożyłbym rower i siebie na nim i straciłbym nogę, albo doprowadził do trwałego i wyraźnego kalectwa.

 

Kaski, lampki i przemyślane skróty przed każdą randką! - ZAWSZE!

 

Pozdrawiam! :)

 

PS. Poza pedałami, które się połamały ... rower cały! :)))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przymajniej przekonałeś się jakie opiekuńcza niewiasta z Olszynki ;), a to ważne u kobiety...

Moja żona gdy wróciłem z trasy ze startą twarzą powiedziała: "no i jak ty będziesz wyglądał na chrzcinach..." (miałem być chrzestnym jej siostrzenicy...)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja żona gdy wróciłem z trasy ze startą twarzą powiedziała: "no i jak ty będziesz wyglądał na chrzcinach..." (miałem być chrzestnym jej siostrzenicy...)

Sagitt bo u Ciebie to już żona... a kolega Crazy... randkuje. to wiele zmienia hehehe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narandkowałem się z tą dziewczyną rowerowo, narandkowałem... :) Przewozić takie cudo na ramie to dopiero było... ahhh.... :)

 

Panowie, teraz już nie randkuję. Rówieśniczki trochę nudnawe i myślą o naszych pasjach, jak o jakiejś dziecinadzie (tak wiem, nie wszystkieeee :P ). Pfff

Gdzie tamte kobiety dla których warto było ryzykować zdrowie i życie, i jeździć na skróty po najróżniejszych zakamarkach miast, i wybijać stawy, i obcierać skórę, którą obcałowywały, żeby się szybciej goiło i mówiły głośno i z podziwem "wariacie" kiedy jechało się obok nich bez trzymanki (a to jest przecież najprostsza ze sztuczek!!!)? ... :)

 

Ale napiszę tak, te z którymi jeździłem po mieście i parkach bez celu o każdej porze dnia i nocy były najwspanialszymi dziewczynami, jakie spotkałem. :) Jak to możliwe, że można wyrosnąć z takich rzeczy?

 

Kaski, światła, sprawdzone skróty i kobiety za skrótami, które mówią "wariacie"...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę dziwne, że skracasz przez cmentarz, gdzie w regulaminie cmentarza jest zabroniona jazda na rowerze..

Ważne, że nic poważniejszego się nie stało, ale masz nauczkę, że oświetlenie przez księżyc to trochę za mało :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie miałeś więcej szczęścia niż rozumu. A w nas się zawsze budzą instynkty opiekuńcze w takich chwilach.

Btw, jestem pełna podziwu dla poświęcenia dziewczyny mojego znajomego, która się nim opiekuje po wypadku. Jego noga nie miała tyle szczęścia co Twoja.

 

Jak byłam gówniarzem to też nieostrożnie jeździłam... Z wiekiem przejrzałam na oczy i teraz bardzo uważam. W ogóle jestem zdania, że dzieciaki, które wychodzą z dzieciństwa bez żadnych urazów, są mega farciarzami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narandkowałem się z tą dziewczyną rowerowo, narandkowałem... :) Przewozić takie cudo na ramie to dopiero było... ahhh.... :)

 

Panowie, teraz już nie randkuję. Rówieśniczki trochę nudnawe i myślą o naszych pasjach, jak o jakiejś dziecinadzie (tak wiem, nie wszystkieeee :P ). Pfff

Gdzie tamte kobiety dla których warto było ryzykować zdrowie i życie, i jeździć na skróty po najróżniejszych zakamarkach miast, i wybijać stawy, i obcierać skórę, którą obcałowywały, żeby się szybciej goiło i mówiły głośno i z podziwem "wariacie" kiedy jechało się obok nich bez trzymanki (a to jest przecież najprostsza ze sztuczek!!!)? ... :)

 

Ale napiszę tak, te z którymi jeździłem po mieście i parkach bez celu o każdej porze dnia i nocy były najwspanialszymi dziewczynami, jakie spotkałem. :) Jak to możliwe, że można wyrosnąć z takich rzeczy?

 

Kaski, światła, sprawdzone skróty i kobiety za skrótami, które mówią "wariacie"...

Masz całkowitą rację co do kobiet. Trzeba szukać takich, które nas podziwiają ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

a ja Myślałem ze moje 2 połamane widelce i loty nad maską samochodu były groźne : D Ale tez wyrosłem i juz bezwzględnie zwalniam na skrzyżowaniach :sweat:

A co do dziewczyn to zupełna racja nie udało znaleźć mi się jeszcze takiej która fascynowało by to co robię , teraz jezeli cos je fascynuje to motory i samochody . Blachary ...(nie mówię o wszytskich zeby mi się tu nie dostało zaraz; p)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ogóle jestem zdania, że dzieciaki, które wychodzą z dzieciństwa bez żadnych urazów, są mega farciarzami.

 

To możesz mnie tak nazywać. ;)

 

Chociaż, obecnie (Rafał 31 lat :) ) głupie podknięcie bardziej "boli" niż mega-wywrotka lub lot z pierwszego piętra z koziołkami po ziemi. Zużyłem się. ...

Przyznam, że najbardziej kocham bieganie. Zawsze dużo i szybko biegałem, ale z powodu wielu kontuzji sportowych, już w wieku dorosłym, nie mogę biegać dłużej niż 20min. Stawy mi nie pozwalają, z drugiej znowu strony muszę cały czas utrzymywać mięśnie w dobrej kondycji, żeby się znowu nie rozłaziły. Pfe... starość nie radość! :)

 

Na rowerze jeżdżę tak jak biegałem. I jest to zupełnie inna frajda. Coś przy czym mózg zupełnie inaczej pracuje. :))

 

Jeżeli chodzi o kobiety to jeśli potrafi cieszyć się z czegoś, jak dziecko i cieszy się razem z tobą z twoich dokonań (i na odwrót), to jest to ta, z którą w ogóle warto cokolwiek zaczynać, bez względu na to czy to chodzi o sporty motorowe, rowerowe czy bieganie, czy nawet hodowanie gołębi. Błędem kobiet (chociaż nie bez naszej winy) jest to, że raczej uważają nas za nieodpowiedzialnych i przyjmują rolę "tej odpowiedzialnej" trochę na siłę. Uważają, że potrzeba rywalizacji jest jakimś dziecinnym wymysłem i traktują nas jak niedojrzałych amatorów rodziny. Być szczerym i prawdziwym bez potrzeby zadowalania każdego (no chyba, że ma się dzieci :), ale to jest inna bajka - chociaż żony zazwyczaj mają dużo większe oczekiwania od mężów i zmieniają się w zołzy, jak po dotknięciu czarodziejską różdżką - oby nie sąsiada ... :> ).

 

Ot... trochę na inny temat :)

 

Mojej koleżanki chłopak jest niski, szczupły i niesamowicie wysportowany (nie widać tego po nim na pierwszy rzut oka). Baaaardzo dużo jeździ na rowerze. ;) (czyli cały czas jakoś w temacie) Na delegacji, na obcej siłowni, jak zaczął podnosić ciężary większe niż podnosiły obecne tam klocki i widząc ich zazdrosne zdziwione spojrzenia zadzwonił do dziewczyny. A ona, jaka uradowana, że ma takiego faceta... he he he czyli jednak są jeszcze takie kobity... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...