Skocz do zawartości

[Odchudzanie] Jazda na rowerze a spadek masy ciała


Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 23.07.2020 o 14:29, ktos123456 napisał:

P.S. co do łaciatego, zwracam honor. Ale to, że dużo jest margaryn udających masło, podtrzymuję.

Podasz przykład? Bo jak coś jest mixem/margaryną to nie ma prawa nazywać się masłem. Masło musi mieć ponad 80% tłuszczu mlecznego.
Nie widziałem nigdy by coś ze słowem Masło na opakowaniu było czymś innym. A to że margaryna albo mix _wygląda_ podobnie i jest na półce obok masła, nic nie znaczy. Na opakowaniu nie ma napisane że jest to masło.

W dniu 23.07.2020 o 18:18, KrisK napisał:

Co do cholesterolu to nie bierze się on z jedzenia cholesterolu.  Jest to jedna z większych bzdur.

Ale to jest fakt. Spożywany cholesterol wpływa na jego poziom we krwi. No bo co ma się z nim niby dziać ? Ma zniknąć po zjedzeniu? Nie znika. Trafia do krwi.
Owszem, organizm w pewnym stopniu ogranicza wtedy jego syntezę w wątrobie, ale tylko w małym stopniu. Na LCHF lub na keto zawsze będzie miał wyższy poziom cholesterolu niż przy HCLF (dla tej samej kaloryki). Bo na poziom cholesteroli w dużym stopniu wpływa kaloryka diety.
Sam na keto miałem cholesterol całkowity powyżej 250. Po kilku miesiącach HCLF spadł mi do ~120. Głównie z frakcji LDL. 

 Co więcej, niejedzenie tłuszczy może powodować złogi cholesterolowe.

 

Nie samo niejedzenie ale wysokokaloryczne dieta. Bo organizm sam sobie zrobi cholesterol gdy będzie miał nadmiar energii. Nie da się zredukować tłuszczu do zero i równocześnie mieć zbilansowaną diete pod względem minerałów i witamin. A frakcje o3 są niezębne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, KrisK napisał:

Przyszło Ci do głowy że "eksperci" od homeopatii którzy ja negują często nie mają pojęcia o niej? 

Weź daj spokój. Wiesz co jest w "lekach" homeopatycznych? WODA. Sama woda. Na tym polega homeopatia. Że woda ma pamięć. Chwytasz? Jakiś czub wymyślił sobie że woda _pamięta_ substancje które w niej były wcześniej. Jak dosypiesz do 100l wody kryształek soli. A potem tę wodę wlejesz do rzeki w górach, to na ujściu nad bałtykiem dzieki pamięci wody będzie mieć tam słoną wodę. Chwytasz to? To jest właśnie homeopatia. Woda ma _pamiętać_ substancje aktywne leku które kiedyś tam do nich dodano. Ale przy stopniu rozcieńczenia jakie wymaga homeopatia w wodzie nie zostaje nawet cień atomu substancji aktywnej.
Za wiki - opis rozcieńczenia zalecany w homeopatii "Gdyby można było stworzyć kulę zawierającą wodę o średnicy równej odległości Ziemi od Słońca i gdyby umieścić tam jedną cząstkę substancji czynnej, byłoby to rozcieńczenie około 30C (dokładniej - 30,89C)"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Malcerz napisał:

Weź daj spokój. Wiesz co jest w "lekach" homeopatycznych? WODA. Sama woda. Na tym polega homeopatia. Że woda ma pamięć. Chwytasz? Jakiś czub wymyślił sobie że woda _pamięta_ substancje które w niej były wcześniej.

Jak ja to napisałem, to moderator się zburzył, że da mi bana. Radzę uważać, prostowanie głupot jest tu niemile widziane. Kolega Kris twierdzi nawet, że o tym uczą na uczelniach. Brzuch mnie rozbolał od śmiechu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 
2 minuty temu, ktos123456 napisał:

Jak ja to napisałem, to moderator się zburzył, że da mi bana.

Zejdź na ziemię. Nie zburzył sie tylko delikatnie nam dał do zrozumienia, że nie ten temat.  A swoją drogą masz "niepowtarzalny styl". No sorry jak jak piszesz w ten sposób to się nie dziw.  "Bzdura" nie jest argumentem Naucz się tego.

 

48 minut temu, Malcerz napisał:

Głównie z frakcji LDL. 

Ale sam poziom cholesterolu w sumie o niczym nie świadczy dopiero korelacja miedzy HDL i LDL mówi coś o "systemie".
Przy odpowiednich poziomach HDL wysokie LDL nie powinno stanowić problemu.
A jeśli chodzi o jedzenie i cholesterol to większość jest pochodznia endogennego Nie pamiętam ale chyba 3x wiecje jest endogenne.  Poza tym też niecały z jedzenia się wchłania.  
Tak samo jeszcze niedawno uważano, że ruch wpływa na poziom cholesterolu a teraz już badania pokazują że guzik.

 

10 minut temu, Malcerz napisał:

Za wiki -

:D  WHO uznaje jako metodę.  Wykłada sie na uniwersytetach... Są lekarze któzy stosują i są to nazwiska uznane. Proponuję poczytać sobie co pisze Michael Frass. Wiki jest fajna, ale nie jest w 100% wiarygodna.  Niestety jest wciąż zbiorem opinii.
Homeopatia to nie tylko jakieś nis=kei dawki czegoś... To bardziej złożone jest. A takna marginesie zainteresuj się terminem hormeza. Ciekawe badania i ciekawe wnioski. 
Stąd się wzięło LDN i stąd się bierze homeopatia.  Też nie jest prawdą, że nie było prób klinicznych.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, KrisK napisał:

Przy odpowiednich poziomach HDL wysokie LDL nie powinno stanowić problemu.

 

Teraz, KrisK napisał:

Tak samo jeszcze niedawno uważano, że ruch wpływa na poziom cholesterolu a teraz już badania pokazują że guzik.

Oj, wpływa, wpływa. Podwyższa bardzo HDL a LDL obniża.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, wkg napisał:

Oj, wpływa, wpływa. Podwyższa bardzo HDL a LDL obniża.  

Ale nie obniża całkowitego cholesterolu. Wpływa na stosunek.   I jak czytam wiele osób się łamie co ma zrobic bo uprawia sport chudnie i ma dalej wysoki. Lekarze wypisują leki a jego poziom jak możan z badań  wyczytać nie koniecznie jest problemem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Kolega o zagadkowym nicku wróci do nas za tydzień, ja bym prosił o powrót na właściwe tory.
Nikt tu na forum nie zamierza ograniczać wolności słowa tylko niektórych niestety trzeba temperować bo mają złudne poczucie bezkarności w sieci.
Co do ziół, grzybów, suszonych uszu nietoperzy itd - nie słyszałem żeby to odbiło się szerokim echem czy to w naszych mediach czy to na świecie, ale WHO uznało tradycyjną medycynę chińską za medycynę konwencjonalną a tam nalewka ze żmii czy starty korzeń żeń-szeń wymieszany z jądrami nietoperza jest podstawą. Nie wiem co mam sądzić o homeopatii ale kiedyś bardzo poważnie zatrułem się grzybami, do tego stopnia że częściowo została uszkodzona wątroba. Szpital, kroplówki, tydzień codziennych obchodów lekarzy którzy ze smutną miną kiwali głowami że jak się nie poprawi to trzeba myśleć nad przeszczepem wątroby w przyszłości. Wypisali do domu ze ścisłą dietą i badaniami porównawczymi co tydzień. Po powrocie do domu spotkała mnie sąsiadka, sympatyczna staruszka. Zaparzyła ziół i dała zapas na kilkanaście dni plus fiolkę jakiegoś leku który składał się z takich mikrogranulek. Pierwsze badania po tygodniu były bez szału ale już te po miesiącu wykazały w miarę normalne wyniki wątrobowe itd. Po pół roku wątroba była w całości zregenerowana. Lekarz sam się dziwił i mówił o cudzie i wyjątkowo silnym organizmie. Słuchać nie chciał o ziołach - dla niego to szamanizm był. Sceptycznie odnoszę się do tego preparatu który dostałem od pani Marii i wierzę że to zioła tak zadziałały.

Żeby było śmiesznie - sztab lekarzy z mądrymi minami prowadził mnie do chronicznej niewydolności wątroby a emerytowana pani weterynarz i ludowa medycyna raz dwa postawili mnie na nogi.

 

P.S. żeby było w temacie odchudzania - odkryłem ostatnio dla siebie ostropest. Warto wziąć całe ziarna, nieodtłuszczone i samemu albo zmielić lub ugnieść w moździerzu. Jako element wspomagający odchudzanie, oczyszczanie organizmu oraz wsparcie dla wątroby. Sprawdzone - naprawdę działa. Ja mam od marca 10 kg na minusie. Bez żadnych diet tylko trochę więcej ruchu (ale nie jakoś szczególnie dużo) i w miarę możliwości regularne jedzenie bez szaleństw fastfoodowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 miesięcy temu...

Ja od Stycznia tego roku odchudzam się na poważnie , chociaż z drugiej strony po tylu latach niepowodzeń to już bardziej jest zmiana nawyków żywieniowych jak odchudzanie. Przez jeżdżenie do pracy przez 5 lat wyrobiłem w sobie nawyk jeżdżenia na okrągło/ w pobliżu komina czy dalej gdzie rower sięgnie. Po pewnym czasie rower stał się konieczności a po jeszcze większym czasie pasją i jestem z tego dumny, chociaż wyglądam dość śmiesznie bo nogi mam zbudowane a otyłość brzuszna rośnie. Więc z jazdą to akurat u mnie nie problem, a największy problem u mnie to smażone mięso na patelni w ilościach hurtowych + słodkości wszelkiego rodzaju(od 2 lat nie pije napojów kolorowych). Myślę że słodkie napoje to zawsze jakiś postęp. Postanowiłem że od 2021 roku zawalczę ostatni raz o siebie i swoje zdrowie.

Z dniem 1 Stycznia 2021 wskazówka wagi osiągnęła "Bagatela" 127 kg i tak od stycznia staram się unikać słodkiego, mięsa a jeść warzywa, owoce. W lutym mam zaplanowane badania pod kątem hormonów i ogólne a także z ciekawości na tle krzywej cukrowej.(Kiedyś Tata robił mi badanie glukometrem czy mam cukrzyce z racji, obżarstwa i picia ogromnych ilości napojów)Ale pokazało mi raptem 110 mg po posiłku ale lepiej sprawdzić wszystko.

Od 2015 roku moja norma w wypijaniu wody wynosi między 5-7 litrów dziennie( w ciepłym okresie nawet i więcej)Dostałem też tzw. y od lekarza że za dużo wody pije i rozpycham też wodą żołądek.

Teraz ja i mój organizm to jak 2 wrogów..normalnie z tygodnia na tydzień czuje się coraz gorzej, podejrzewam że to przez brak cukrów(mojej kokainy)
Tak posiadam Pulsometr i staram się trzymać maksymalnie w granicach 1 i 2 strefy, aczkolwiek ciężko jest to utrzymać przy takiej masie i na fatbike. Przy Tribanie rc520 nie mam z tym żadnego problemu, Dam znać co u mnie po badaniach w lutym i jak z masą spadkową, Pozdrawiam wszystkie "Pasibrzuchy" i w drogę.

  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, BPatryS napisał:

staram się unikać słodkiego, mięsa a jeść warzywa, owoce

Powodzenia, chłopaku, trzymam kciuki. Ale jeśli mogę coś wtrącić - nie bałbym się na Twoim miejscu mięsa aż tak bardzo, bo mięso to akurat może Ci pomóc. Oczywiście odpowiednio przygotowane. Mięso to źródło białka, a więc wspomaga regenerację, odbudowę tkanek, głównie mięśni. Co przyspiesza w konsekwencji metabolizm i pomaga więcej spalać, a więc i chudnąć. Natomiast cały sekret polega na sposobie przyrządzania mięsa. Można je gotować, dusić na parze, piec, ale najgorszy sposób obróbki termicznej mięsa to smażenie na tłuszczu. No i oczywiście nie chodzi o to, żeby jeść mięsa ile fabryka dała, tylko tyle, żeby zachowywać dobowy deficyt kaloryczny. 

Za to powinieneś uważać z owocami. Owoce są oczywiście ok, ale to też są głównie cukry. Ważny jest więc umiar w ich spożywaniu i pilnowanie, żeby jeść je o odpowiedniej porze. Węglowodany w ogóle lepiej przyjmować złożone a nie proste. 

I błonnik. Spożywaj tego do wszystkiego. 

  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rośliny to też źródła białka i na odpowiednio zbilansowanej diecie roślinnej też można się zdrowo odżywiać. Owszem - jest trudniej bo trzeba uważać by roślinne źródła białka dopełniały swój aminogram. Co do owoców to nie ma co ich demonizować*. Najważniejszy jest (ujemny) bilans kaloryczny, czyli spożywanie mniej energii niż sie wydatkuje. Niestety wydatkowania nie da się łatwo określić. Dlatego trzeba doświadczalnie ustalić taką ilość kalorii która nie powoduje zwiększania wagi.
Dużo bardziej niebezpieczny dla sylwetki jest nadmiar tłuszczu niż węgli. To właśnie tłuszcze trzeba trzymać nisko (max 20% energii). Bo w tkance tłuszczowej jest właśnie gromadzony tłuszcz - nie cukier. Organizm powinien spalać tłuszcz z zapasów, nie ma potrzeby by go dostarczać z pożywieniem. 
Węglowodany zwiększają wydatkowanie energii, ich metabolizm jest kosztowny energetycznie i generuje ciepło (TEF). Tłuszcz nie.

*na pewno należy unikać soków/napojów owocowych i warzywnych, tych z dopiskiem że "bez DODATKU cukru" też.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
Teraz, Malcerz napisał:

nie ma potrzeby by go dostarczać z pożywieniem

Jeżeli piszesz to na serio to nie masz racji.

Jeżeli piszesz to jako uproszczenie to warto doprecyzować, że tłuszcze dostarczane w pożywieniu są niezbędne. Wynika to chociażby z faktu, że bez nich nie ma szansy na przyswajanie niektórych witamin rozpuszczalnych właśnie w tłuszczach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Malcerz napisał:

Dużo bardziej niebezpieczny dla sylwetki jest nadmiar tłuszczu niż węgli. To właśnie tłuszcze trzeba trzymać nisko (max 20% energii). Bo w tkance tłuszczowej jest właśnie gromadzony tłuszcz - nie cukier.

Sorry ale... Węgle są przetwarzane w tkankę tłuszczową. Tłuszcz nie. Oczywiście jest paliwem i to szybko dającym nam energię, ale nie jest tak ze jak jesz tłuszcz to się pasiesz. To właśnie głównie węgle są odpowiedzialne za upasienie się i co do zasady spożywamy ich za dużo.  Zresztą dieta ektogeniczna ładnie pokazuje ten mechanizm. (niebezpieczna dieta jeśli nie jest prowadzona pod kontrolą lekarza z monitorowaniem organizmu)
Zasadniczo tłuszcz nie tuczy a może pomóc schudnąć.  
Może też w czasie jazdy pomóc w dostarczaniu energii bez ładowania w siebie tuczących węgli. 

Owoce sa bardzo zdradliwe.

 

1 godzinę temu, Malcerz napisał:

Węglowodany zwiększają wydatkowanie energii, ich metabolizm jest kosztowny energetycznie

A nie pomyliłeś z białkiem?
Zasadniczo to najkosztowniejsze są białka, bo spalenie białka wymaga więcej energii niż dostarcza samo w sobie. Między innymi dla tego diety wysoko białkowe śa tak niebezpieczne. Można żreć i się zagłodzić. Dość szybko potrafią obedrzeć z sił jak sie nie podejdzie do tego z głową.
A węgle akurat dostarczają energię i bardzo, ale to bardzo łatwo je przedawkować.

 

@BPatryS ile dziennie jeździsz?  Dystans/czas? I ile przejechałeś w zeszłym roku?
 

Teraz, wkg napisał:

Dlatego dobry, soczysty stek T-Bone najlepiej wrzucać na patelnię bez tłuszczu


Albo kupić sobie grill elektryczny.   ;)   Nawet fajniej bo tłuszcz spływa i się w nim stek nie kisi za bardzo

Edytowane przez KrisK
  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Malcerz napisał:

jest trudniej bo trzeba uważać by roślinne źródła białka dopełniały swój aminogram

Jasne, że można. Tylko po co? ;) Rozumiem odstawienie mięsa ze względów ideologicznych. Ale skoro w tym przypadku nie ma o tym mowy, to jaki jest sens bawić się w kompletowanie całego wachlarza aminokwasów dobieraniem odpowiednich proporcji cieciorki do soczewicy, w stosunku do każdego ziarenka fasoli na talerzu, jak można to łatwiej i szybciej załatwić mięsem, które omawiany kolega najwyraźniej lubi? Byleby z głową i umiarem, a wszystko będzie ok. 

2 godziny temu, Malcerz napisał:

Dużo bardziej niebezpieczny dla sylwetki jest nadmiar tłuszczu niż węgli.

Moim zdaniem to bzdura. Akurat z sylwetkowego punktu widzenia jest dokładnie odwrotnie. Jeśli już dojdzie do dodatniego bilansu kalorycznego (słowem: pacjent zje więcej niż przepali w ciągu dnia), to organizm zacznie odkładać "na czarną godzinę" niewykorzystane zasoby energii. Łatwiej i szybciej mu jednak zsyntetyzować za pomocą insuliny tłuszcz z węglowodanów i takim sadłem wypełnić komórki lipidowe, niż przerobić spożyte tłuszcze na trójglicerydy, które da się odłożyć w tych komórkach. Czyli: dopóki zjesz mniej niż spalasz - możesz karmić się nawet w McDonaldsie, i tak będziesz chudł. Ale jeśli przekroczysz bilans, to zacznie się tycie. I pierwsze, co organizm przerobi na sadło, to niewykorzystany glikogen. Czyli cukier. Powstały z węglowodanów. Jasne, że nadmiar tłuszczu też jest szkodliwy dla sylwetki, ale na pewno nie bardziej niż szybkie i nieobliczalne w tym temacie cukry. ;)  

  Poza tym, co w tym wątku ważniejsze, żeby spalić boczki, to trzeba uruchomić spalanie sadła. Da się to osiągnąć tylko stanem tak zwanej ketozy - organizm sięga po zapasy tłuszczu, w celu dostarczenia energii. Co jest sygnałem dla mózgu, że jest awaria, mało i żeby sięgnął po ketozę? Tylko i wyłącznie niski poziom insuliny. Jak chcesz zrobić niski poziom insuliny jedząc od rana do wieczora owoce i inne węglowodany (bo przecież po tłuszcze nie sięgniesz)? Podbijając w kółko cukrami poziom insuliny, prędzej organizm będzie wiecznie głodny i wysyłał Ci sygnały "weź coś zjedz", niż sięgnie po sadło.

2 godziny temu, Malcerz napisał:

Węglowodany zwiększają wydatkowanie energii, ich metabolizm jest kosztowny energetycznie i generuje ciepło (TEF). Tłuszcz nie.

I znów jest odwrotnie. Tłuszcz jest bardziej kaloryczny niż węglowodany. Zatem stanowi większy rezerwuar energii. Ciepło generuje proces spalania, nie rodzaj paliwa. Tłuszcz jest też trudniejszy w obróbce, więc ich metabolizm jest kosztowniejszy energetycznie. To wszystko nie jest takie proste jak przedstawiasz.

Możesz to sobie porównać do każdego innego procesu spalania. Do spalania w piecu, potrzebny jest dostęp tlenu i paliwo. Tlen to tlen, piec to Twój organizm, paliwo to albo węgiel, albo kawałek papieru. Ogień to wysiłek fizyczny.

Węglowodany - to papier. Tłuszcze - to węgiel. Kartka papieru zapali się szybciej, ale krócej się będzie palić i da mniej ciepła (energii). Węgiel będzie palił się dłużej, da więcej ciepła (energii) ale ciężko go rozpalić. Dlaczego, jeśli chcesz schudnąć i "dostarczać paliwo z sadła",  nie powinno się jechać na trzy godziny na rower bez banana? Bo prędzej padniesz zaliczając bombę życia, niż uruchomisz proces dostarczania energii z tłuszczu. Tak jak z tym piecem - nie rozpalisz w piecu węgla po prostu przykładając do niego ogień. Prędzej skończą Ci się zapałki. Ogień trzeba rozpalić podpalając kartkę, która na tyle podniesie temperaturę i rozkręci sprawę w piecu, że ten zajmie ogniem węgiel. 

Edytowane przez Giovanni_Cigno
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, KrisK napisał:

Albo kupić sobie grill elektryczny. Nawet fajniej bo tłuszcz spływa i się w nim stek nie kisi za bardzo

Ale ja lubię dobrze i tłusto ! Tłuszcz przechowuje smak i zapach. Z rosołem zawsze robię tak, że po ugotowaniu odstawiam na noc do ldówki albo na balkon, rano robi sie taka gruba skorupa tłuszczu, zbieram go i wyrzucam. Niestety. Ale coś tam trzeba zostawić bo inaczej nie smakuje jak rosół. A dla mnie rosół to świętość - robie go z 5 gatunków mięs ! :D

A mycie tego potem nie jest upierdliwe ?

Teraz, Giovanni_Cigno napisał:

Dlaczego, jeśli chcesz schudnąć i "dostarczać paliwo z sadła",  nie powinno się jechać na trzy godziny na rower bez banana?

Nie odchudzam sie jakoś specjalnie ale zawsze uważałem, że żeby spalić tłuszcz najlepsze są długie, mało intensywne aktywności - tak puls 120-130 i kiilka godzin. Banana trzeba czasem wciągnąc żeby nie odcięło. Do tego dieta głownie białkowa - rano solidna jajecznica, na obiad gotowane mięso, czasem stek z polędwicy i kasza gryczana (ziemniaki uwielbiam ale jakoś długo we mnie zalegają). Po wysiłku koniecznie coś przekąsić żeby samemu swoich mięśni nie zjadać.

Za to weglowodany trzeba ładować ze dwa dni przed maratonem.

Ale z pewnością upraszczam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, wkg napisał:

żeby spalić tłuszcz najlepsze są długie, mało intensywne aktywności - tak puls 120-130 i kiilka godzin

Owszem. Choć podobno jeszcze lepiej sprawdzają się aktywności interwałowe, bo dobre interwały powodują spalanie tłuszczu jeszcze nawet do 16 godzin po zakończeniu takiej aktywności a aerobowe (czyli takie, jakie opisałeś) tylko w trakcie trwania tej aktywności. :D Ale do dobrych interwałów trzeba mieć już kondycję i silną wolę, bo to jednak musi boleć. ;) Zatem, godzina treningu i potem jeszcze 16 , daje 17 godzin spalania sadła. To zawsze będzie więcej w temacie spalania, niż nawet ośmiogodzinna przejażdżka w tlenie. ;)

Teraz, wkg napisał:

kasza gryczana (ziemniaki uwielbiam ale jakoś długo we mnie zalegają)

Tyle, że to już są węglowodany. ;) 

Jajecznica, dobre, nie smażone w głębokim tłuszczu mięso i taka dieta białkowo-tłuszczowa plus regularny wysiłek to bardzo dobry kierunek, jeśli się chce rzeczywiście spalić sadło. Do tego dużo warzyw i oszczędnie z węglowodanami, a będzie jest jak trzeba. W ogóle to ogólnie trzeba zachować umiar, dobrze zbalansować posiłki i robić swoje. Na talerzu jest odpowiednie miejsce dla białka, tłuszczy i węglowodanów. Ważne, żeby to miejsce nie było dla tego wszystkiego za duże. ;) 

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam i nasuwa mi się takie pytanie. Da się w ogóle jednocześnie budować formę i zbijać wagę ? Mówimy tu o osobie otyłej, a nie chudzielcu co ma do zrzucenia 2 kg.

No bo żeby mieć formę i siłę to trzeba dostarczyć odpowiednią ilość paliwa do naszego organizmu, natomiast żeby spalić tłuszcz to trzeba być na deficycie kalorycznym.To jak da się czy lepiej najpierw zrzucić zbędny balast, a później budować formę ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowanie najpierw zbić wagę do akceptowalnego poziomu i dopiero potem zacząć intensywne treningi mające na celu budowanie formy. Faza redukcji powinna poprzedzać fazę budowy mięśni. W ekstremalnych przypadkach same aktywności na spokojnym poziomie będą jakoś tam kondycję poprawiać tak czy siak, bo jak ktoś zaczyna z dużą nadwagą i zerową kondycją, to nawet spacer będzie miał zbawienne działanie. Ale w zakresie budowania formy, to już ciężko to skutecznie robić na deficycie (niezbędnym do chudnięcia). 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...