Skocz do zawartości

[ad absurdum] czyli najbardziej absurdalne twierdzenia z jakimi się spotkaliście!


Rekomendowane odpowiedzi

  • Mod Team

Jest tylko jedno wytłumaczenie tego bubla; projektant musi bardzo nie lubić rowerzystów...

 

Wracając do tematu, aukcja:

http://allegro.pl/od-1zl-widelki-amortyzatory-rowerowe-przednie-26-i3663937840.html

 

"

Widełki używane więc proszę nie dopatrywać

się cech nowego przedmiotu , zawsze jakiś ślad,

otarcie , rdza lub jakaś wada może się znaleźć."

 

f2vf.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

reszta tego co sprzedaje też niezła

to http://allegro.pl/kule-lokciowe-rechabilitacyjne-dziciece-regulowane-i3674781634.html

http://allegro.pl/kule-lokciowe-rechabilitacyjne-lekkie-i-regulowane-i3685123945.html

pozwala przypuszczać że z wstawionym sprzętem może wiązać sie kilka ciekawych historii.:)

@ adamos, bubel może i śmieszny, kwota jaka wyciekła już mniej mnie rozbawiła  

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
@ adamos, bubel może i śmieszny, kwota jaka wyciekła już mniej mnie rozbawiła

 

Ta kwota to jest "mały pikuś" w porównaniu z tym, co przeznaczono na budowę tego.

 

Sporo już poprawiono, ale nie uniknięto przy tym wielu absurdalnych wpadek.

 

 

Rama trekkingowa

 

To po prostu nowy rodzaj "trekingu". ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytalem kilka watkow na temat doswiadczen z nazewnictwem poszczegolnych czesci w PL/ UK. Nie nawidze polskich zapozyczen z angielskiego, czesto z najdziwniejsza odmiana. Co zlego w stozkowej ramie (nie taperowanej) czy obreczach z wlokien weglowych (nie carbonowych) czy poprostu chwytach (nie gripach)? Do tego dochodzi slang i czasem sam nie mam pojecia o czym ludzie tak naprwde do mnie mowia :icon_confused:

Wchodze do sklepu i mowie:

ja- poprosze lancuch do jednobiegowego roweru

sperzedawca- Taki zwykly, single speed tak?

 

 

Teraz angegdodka. Z forum w UK:

 

another quality customer rang yesterday.

a woman on the phone to me......
w- how much is a lever?
m- which lever is it you require?
w- my son needs a lever-
m-ok, which one?
w- my youngest one, Kevin.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dialog na + :D

 

Niestety mam wrażenie, że my jako Naród mamy pewne kompleksy i stąd właśnie starania o bycie bardziej światowym, kosmopolitycznym tworem - a że angielski to najbardziej rozpowszechniony język na świecie stąd i wiele u nas z niego zapożyczeń!

Bardziej kłują mnie w oczy rzucane z telewizji PijaRy, mitingi i takie tam podobne perełki...faktem jest jednak że "Polacy nie gęsi, swój język mają" i im więcej osób jak Ty będzie krzewić polskie słownictwo tym lepiej!  :thumbsup:

 

POZDRo-:ver

 

 

p.s.: A że tak szpileczkę wbiję - polskiej klawiatury nie używasz...  :whistling:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, że pewne słowa wchodzą do danego języka z innych wraz z pojawieniem się jakiegoś nowego przedmiotu nie jest złe z zasady. Nierzadko zagraniczne określenie jest lepsze niż próby usilnego tłumaczenia wszystkiego na mowę ojczystą. No bo jak nazwać po polsku chociażby frameset czy top cap? Ramozestaw, szczytowa pokrywka?

Ale nie sposób nie zgodzić się, że z drugiej strony wpychanie do języka zagranicznych słów w celu zastąpienia określeń już istniejących wyłącznie psuje dany język.

 

I jeszcze jedno, rama nie może być stożkowa. Najwyżej jej główka  :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, że użyłem tłumaczenia słowo w słowo, nie ma większego znaczenia, bo i nie o tym mowa. Chodzi mi o to, żeby znaleźć złoty środek między zwrotami z języków obcych, a wzorcem języka polskiego. Jeśli już jakieś słowo weszło do języka i nie jest jakimś potworkiem, nie widzę sensu, by zamykać się w czterech ścianach poprawności językowej i szukac mu odpowiednika wśród juz istniejących słów. Z drugiej strony nie rozumiem wpychania do języka zagranicznych zwrotów, które juz w ojczystej formie istnieją. A taką "zbrodnią na języku polskim" jest chociażby słownictwo stosowane w korporacjach. Ani toto ładne, ani szybsze, ani bardziej zrozumiałe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem używanie "obcego" nazewnictwa nie kłuje zbytnio w oczy i uszy, jeśli robi się to z głową. 

Szczerze mówiąc, gdyby do sklepu wszedł facet i pytał o "frameset" zamiast o ramę (jak wspomniał kolega wyżej, to słowo niewiele określa), byłoby to dla mnie dość zabawne. Top cap to kapsel, hardtail to sztywniak, set to zestaw...

Swoją drogą czytałem jakiś czas temu test pancerzy na jednym z portali. "Dostaliśmy do przetestowania set, set jest lekki, set działa odpowiednio". Szczerze, chciałbym napisać, iż mam do czynienia z (miejsce na dowolny eufemizm), ale dochodzę do wniosku, że lwia część ludzi ma dziś olbrzymi problem z wysłowieniem się. Łatwiej bezmyślnie przekalkować "set", niż pogłówkować (ha, ha) nad polskim synonimem.

Inną sprawą jest fakt, że dla wielu tego typu słówka są trendy, jazzy czy nawet "stajli" i przypominają mi osobników z rowerowymi okularami Oakley na nosie w cywilu, podczas biegania, na nartach. To nic, że parują, wygląda to śmiesznie, ale za to jaki "look" ;-)

Oczywiście nie ma co demonizować. My też tworzymy swoje słówka. Chyba nikt (oprócz mojego znajomego nie mówi "vi brejki", tylko "fał brejki". Czasem łatwiej poprosić w sklepie o "liner" do Nokon'a, zamiast nawijać coś o teflonowej rurce, a już wyłączenie logicznego myślenia jest zdecydowanie najłatwiejsze ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wtajemniczeni będą wiedzieli o co chodzi ;-) A nie wtajemniczeni... cóż. Przypomina mi to pewną anegdotę, którą pozwolę sobie wtrącić. Rzecz działa się za studenckich czasów, w pokoju miałem kilka koleżanek. Rozmawiałem akurat z kumplem na gg i jak to faceci, zaczęliśmy sobie dogadywać, że jeden jeździ na rowerze lepiej od drugiego. Rozmowa przeistoczyła się w zabawną sprzeczkę i zakończyła walką o to, "kto ma większego". No i kolega przysłał mi link ze zdjęciem (bodaj z Wiki) do "mikropenisa" (to takie schorzenie), plus kilka innych linków do tego, jak to leczyć. Śmiesznie było do momentu, gdy poszedłem zrobić herbatę, wracam, a sprzed komputera dosłownie ucieka moja koleżanka z zażenowaną miną. 

Na monitorze oczywiście wielkie zdjęcie rzeczonego mikropenisa i zakładka "mikro-członek, leczenie".

 

A odnośnie absurdów... Wiele lat temu złożyłem swój pierwszy rower MTB i o sprzęcie miałem jeszcze dość nikłe pojęcie. Do dziś pamiętam piękną korbę Deore LX hollowtech, w której podczas wakacji odkręciła mi się śruba imbusowa mocująca ją do środka suportu. Byłem akurat u brata ciotecznego w mieścinie tak małej, że dziwiłem się, że mają tam jakiekolwiek sklepy. Brat szybko stwierdził, że ma na miejscu dobrego fachowca, który w mig załatwi problem. Podjechaliśmy na miejsce, wychodzi fachman: wielki, brzydki grubas z kluczem i olbrzymią przedłużką. Ja - zdębiałem. Facet popatrzył na rower, założył klucz i po chwili słyszę głośne "iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii", po czym na ramieniu mej nowej korby pojawiła się olbrzymia rysa. Do dziś nie wiem, czy większym absurdem był brak jakichkolwiek umiejętności gościa ze sklepu rowerowego (jakby nie było), czy fakt, że na tyle straciłem mowę, że nic mu nawet nie odpowiedziałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To gdzeis zaslyszane. Koles mial sklep rowerowy i szukal kogos do pomocy na okres lata. Przychodzi typ i pyta o prace, wiec ten go pyta "A jakie ma Pan doswiadczenie z rowerami?". Ten na to "Panie, a co to za sztuka rower naprawic?" Tylen w temacie fachowcow od wszystkiego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dłuższe trasy na ostrym to katorga, szczególna przy przełożeniu na miasto. Tak naprawdę to szosa jest teoretycznie pod prawie każdym względem lepsza. Szybsza, lepiej hamuje, lepiej podjeżdża pod górę. W ostrym jest tyle dobrego że nie masz martwego punktu. Sam na co dzień jeżdżę na ostrym ale nie powiedziałbym że jest lepsze od szosy. Z resztą dyskutowanie o wyższości jednego rodzaju roweru nad innym jest bez sensu i samo w sobie się kwalifikuje jako absurd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na monitorze oczywiście wielkie zdjęcie rzeczonego mikropenisa i zakładka "mikro-członek, leczenie".

Ale raczej zostało wśród znajomych. To nie to samo co w ferworze walki w grze fantasy (mud Arkadia jak ktoś kojarzy) krzyknąć na całą pracownię komputerową "mam pochwę" ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...