Skocz do zawartości

[prawo] Alkohol a jazda na rowerze.


Rekomendowane odpowiedzi

Dokładnie! Jak pchasz rower, motorower, lub motor jesteś pieszym. Kiedyś chyba tak było, że nadal zostawało się kierowcą ale nie jestem w 100% pewien. :whistling: Jeżeli robiłeś prawko niedawno to współczuję Ci Twojego OSK.

 

Prawko na szczęście mam już parę lat... kiedyś w liceum mielismy spotkanie z policją i też była mowa o pchaniu roweru pod wpływem (wszystko zależy od interpretacji i czepliwości niebieskich)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Własnie za pchanie roweru :) kiedy robiłem kurs na kat. b pani prowadząca część teoretyczną też mówią że kiedy prowadzi się rower jest się kierowcą :) Podobno wystarczy zrzucić łańcuch żeby rower był "uszkodzony" i można prowadzić rower po pijanemu :)

 

A ja słyszałem, że wystarczy scentrowane koło i poluzowany top cap...

Też słyszałem, że nie można pchać roweru będąc pod wpływem. Z tym łańcuchem to cenna porada :)

 

Prawko na szczęście mam już parę lat... kiedyś w liceum mielismy spotkanie z policją i też była mowa o pchaniu roweru pod wpływem (wszystko zależy od interpretacji i czepliwości niebieskich)

Nie no Panowie, nie powielajmy tych bredni. Prowadzenia roweru (jazdy) od prowadzenia roweru (pchania) może nie rozróżniać tylko niedouczony wioskowy krawężnik. :wallbash:

 

Temat roweru i alkoholu powraca jak bumerang. Nie miałem dziś za bardzo co robić w pracy i przygotowałem małą ściągę odnoście alko-rower-prawo. Miałem wątpliwości czy to tu wklejać czy zostawić jako własne kompendium, ale jak czytem te brednie poparte autorytami pani ze szkolenia, to już nie mam wątpliwości - zredaguję i wrzucę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym pchaniu jednak jest.

cyt: w art. 2 kodeksu Prawo o ruchu drogowym osoba prowadząca, ciągnąca lub pchająca rower jest zdefiniowana jako pieszy, który może być tak nietrzeźwy jak mu się tylko podoba.

 

Tak też Andrzej Marek w Komentarzu: " Przez prowadzenie pojazdu należy rozumieć wprawienie go w ruch, kierowanie nim, nadawanie prędkości i hamowanie w sposób zgodny z konstrukcją pojazdu. Nie jest prowadzeniem pojazdu prowadzenie go obok siebie (np. motocykla) albo pchanie siłą mięśni ludzkich." LEX 2010.

 

źródło - http://forumprawne.org/prawo-wykroczen/227611-prowadzenie-obok-roweru-pod-wplywem.html

 

Sęk w tym że nasze prawo można interpretować. No i nie ma w razie czego ściemy że prowadziłeś rower, jak Cię trafią że podjechałeś choćby kawałek.

Podsumowując innymi słowy, "Nie piję = nie mam problemu!"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo wszystko z uwagi na wygląd (odzież rowerowa) i osprzęt (kaski itp) nie ściągamy uwagi służb mundurowych. Już gdzieś w innym temacie ktoś pisał że na zapaleńców policja patrzy mniej podejrzliwym okiem ...

 

O nie był bym tego taki pewien. W Warszawie, w późnych godzinach wieczornych, właściwie nocnych, miałem szczegółową kontrolę łącznie ze sprawdzaniem trzeźwości. Odzież rowerowa i kask nic nie zmieniają. Dmuchałem z 10 razy w swoim życiu, z czego 4 jadąc rowerem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te przepisy, które przytoczył Pixon, to oczywiście nie jest wszystko. To nie jest nawet połowa... Inna kwestią jest to czy przytaczanie gołych przepisów bez wyjaśnienia ma jakikolwiek sens. Kupa ludzi nie potrafi czytać ze zrozumieniem prostych tekstów, a interpretacja przepisów prawnych to już wyższa szkoła jazdy. Z wieloma problemy maja sami prawnicy...

 

Wracając do pierwotnego pytania: jakie mogą być skutki jazdy po piwku, odpowiedź brzmi: To zależy. Od kupy rzeczy. Przede wszystkim czy pijący to piwko ma „mocną” głowę czy „słabą”.

Jeśli ma słabą, to wprawi się w stan nietrzeźwości i będziemy go oglądać przez pryzmat kodeksu karnego. Stan nietrzeźwości według kodeksu karnego to pół promila:

 

Art. 115.

§ 16. Stan nietrzeźwości w rozumieniu tego kodeksu zachodzi, gdy:

1)zawartość alkoholu we krwi przekracza 0,5 promila albo prowadzi do stężenia przekraczającego tę wartość lub

2)zawartość alkoholu w 1 dm3 wydychanego powietrza przekracza 0,25 mg albo prowadzi do stężenia przekraczającego tę wartość.

 

Tak samo jest w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, która definiuje też stan po użyciu alkoholu – od 0,2 – 0,5 promila. Konsekwencje jazdy w tym błogosławionym stanie określa dla odmiany kodeks wykroczeń.

 

Art. 46.

2. Stan po użyciu alkoholu zachodzi, gdy zawartość alkoholu w organizmie wynosi lub prowadzi do:

1)stężenia we krwi od 0,2 ‰ do 0,5 ‰ alkoholu albo

2)obecności w wydychanym powietrzu od 0,1 mg do 0,25 mg alkoholu w 1 dm3.

3. Stan nietrzeźwości zachodzi, gdy zawartość alkoholu w organizmie wynosi lub prowadzi do:

1)stężenia we krwi powyżej 0,5 ‰ alkoholu albo

2)obecności w wydychanym powietrzu powyżej 0,25 mg alkoholu w 1 dm3.

 

 

 

Więc jeszcze raz:

Stan nietrzeźwości – powyżej pół promila, przestępstwo z kodeksu karnego,

Stan po użyciu alkoholu – 0,2 do 0,5 promila, wykroczenie z kodeksu wykroczeń.

 

 

Czyli co konkretnie?

 

 

Art. 178a.

§ 1. Kto, znajdując się w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, prowadzi pojazd mechaniczny w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym,

podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 2. Kto, znajdując się w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, prowadzi na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub w strefie ruchu inny pojazd niż określony w § 1,

podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

 

 

 

I tu od razu dwie kwestie:

1. Na gruncie prawa karnego ROWER NIE JEST POJAZDEM MECHANICZNYM (…a rak jest rybą ;)). Zatem interesuje nas § 2 w art. 178a (=niższe kary niż dla samochodziarzy).

2. Karana jest tylko jazda „na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu” (§ 2). Kierowcy blachosmrodów mają gorzej, bo karani są za prowadzenie pojazdu „w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym”. Ruch lądowy jest pojęciem szerszym. Możliwe są sytuacje, że pijany blachosmrodziarz zostanie ukarany, ale nie będzie podstaw do ukarania rowerzysty. Tak może być na leśnej drodze przeciwpożarowej, na drodze dojazdowej do jednostki wojskowej. Różnica jest taka, że "ruch lądowy" jest tam, gdzie się faktycznie odbywa, a drogą publiczną jest tylko to, co mieści się w definicji drogi publicznej według ustawy o drogach publicznych.

 

Nie wdając się w dalsze szczegóły, konsekwencja jest taka, że rowerem mogę wjechać na Czantorię (najlepiej przez Gościejów) i wypić czeskie piwo, zjechać z Czantorii i wypić piwo w prywatnym schronisku, dojechać do Soszowa i… domyślacie się: wypić piwo, po czym zrobić w siodle ten ciężki podjazd na szczyt obok schroniska (kto to zrobi po 3 piwach – winszuję ;)), dojechać do Stożka i wypić Brackie, po czym spokojnie mogę się turlać dalej czerwonym do Kubalonki i nie martwić się art. 178a §2, bo jadę poza drogą publiczną korzystając z mojego wychuchanego innego pojazdu niż określony w §1 (niemechanicznego w świetle prawa karnego i bardzo mechanicznego w świetle fizyki).

Oczywiście dojeżdżając do asfaltu na Kubalonce zsiadam z roweru. Wchodzę do knajpy zamawiam piwo i niezwłocznie dzwonię po kolegę/żonę/kochankę lub innego dobrego człowieka, który odwiezie mnie do domu, bo nie jestem w stanie jechać po drodze publicznej.

Jeśli pomoc nie nadejdzie a ja postanowię potoczyć się w dół do stacji PKP i capnie mnie policja, będą następujące kłopoty:

 

Art. 42.

§ 1. Sąd może orzec zakaz prowadzenia pojazdów określonego rodzaju w razie skazania osoby uczestniczącej w ruchu za przestępstwo przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji, w szczególności jeżeli z okoliczności popełnionego przestępstwa wynika, że prowadzenie pojazdu przez tę osobę zagraża bezpieczeństwu w komunikacji.

§ 2. Sąd orzeka zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów albo pojazdów określonego rodzaju, jeżeli sprawca w czasie popełnienia przestępstwa wymienionego w § 1 był w stanie nietrzeźwości, pod wpływem środka odurzającego lub zbiegł z miejsca zdarzenia określonego w art. 173, 174 lub 177.

 

Czyli gdy już stanę przed obliczem wymiaru sprawiedliwości, to sędzia będzie musiał orzec wobec mnie zakaz prowadzenia pojazdów (jako środek karny oraz oczywiście karę „zasadniczą” z przytoczonego wcześniej art. 178a § 2: grzywna – teoretycznie od 100zł do 1.080.000zł, ograniczenie wolności, pozbawienie wolności do roku).

 

Orzekając zakaz prowadzenia pojazdów sędzia zastanowi się: czy mam nie jeździć tylko rowerem, wszystkimi pojazdami, czy może mam nie jeździć tylko jednośladami i samochodem małolitrażowym, a zostawi mi prawo jazdy na autobus, którym wożę dzieci do szkoły i w ten sposób zarabiam. Sędzia zrobi co uzna za stosowne, mając na uwadze okoliczności zdarzenia, moją postawę itd. itp. Tu jest ten element, który zmienił się w tym roku. Poprzednio razem z zakazem jazdy rowerem traciło się prawo jazdy.

 

Na jaki okres pozbawia się prawa prowadzenia pojazdów za przestępstwo? Na taki:

 

Art. 43.

§ 1. Jeżeli ustawa nie stanowi inaczej, pozbawienie praw publicznych oraz zakazy i nakaz wymienione w art. 39 pkt 2, 2d, 2e i 3 orzeka się w latach, od roku do lat 10, zakazy oraz obowiązek wymienione w art. 39 pkt 2a i 2b orzeka się w latach, od roku do lat 15, a zakaz wymieniony w art. 39 pkt 2c orzeka się w latach, od lat 2 do 6.

 

Jeśli nic nie zrozumieliście, to dobrze. Bo trzeba przeczytać jeszcze art. 39kk, żeby to zrozumieć. W każdym razie prawidłowa odpowiedź brzmi: od roku do 10 lat. :D

 

 

OK, teraz scenariusz nr 2. Między Stożkiem a Kubalonką złapałem 5 snejków. Naprawa zajęła trochę czasu i dojeżdżam do asfaltu, mając dokładnie 0,3 promila. Jestem prawie trzeźwy, ale „prawie, robi wielką różnicę”, taką, że jestem w kręgu zainteresowania kodeksu wykroczeń, a jeszcze jeden snejk i już bym nie był... ;) Zjeżdżam do Wisły Głębce PKP. Zatrzymuje mnie policja i każe dmuchać…

 

Art. 87.

§ 1. Kto, znajdując się w stanie po użyciu alkoholu lub podobnie działającego środka, prowadzi pojazd mechaniczny w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym,

podlega karze aresztu albo grzywny nie niższej niż 50 złotych.

§ 2. Kto, znajdując się w stanie po użyciu alkoholu lub podobnie działającego środka, prowadzi na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu inny pojazd niż określony w § 1,

podlega karze aresztu do 14 dni albo karze grzywny.

 

 

Znów interesuje nas § 2, dotyczący „innego pojazdu” niż mechaniczny. Zatem grozi nam kara aresztu do 14 dni (samochodziarze – do 30 dni) albo kara grzywny. W jakiej wysokości? W takiej:

Art. 24.

§ 1. Grzywnę wymierza się w wysokości od 20 do 5 000 złotych, chyba że ustawa stanowi inaczej.

 

 

A co z zakazem prowadzenia pojazdów? Byłem prawie trzeźwy. Czy sędzia musi orzec zakaz prowadzenia pojazdów?

Art. 87.

§ 3. W razie popełnienia wykroczenia określonego w § 1 lub 2 orzeka się zakaz prowadzenia pojazdów.

 

MUSI. Ale na krótszy okres:

Art. 29.

§ 1. Zakaz prowadzenia pojazdów wymierza się w miesiącach lub latach, na okres od 6 miesięcy do 3 lat.

 

Sędzia określa przy tym, czego delikwent ma nie prowadzić (czyli w sumie jak przy przestępstwie):

 

Art. 29.

§ 2. Orzekając zakaz prowadzenia pojazdów określa się rodzaj pojazdu, którego zakaz dotyczy.

 

Czyli za jazdę po użyciu na rowerze, mogę mieć orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów innych niż mechaniczne, z wyłączeniem zaprzęgów konnych i szybowców oraz zakaz prowadzenia samochodu osobowego (jeśli tylko sędzia uzasadni taki akurat zakres zakazu).

 

Oczywiście pchanie roweru nie jest prowadzeniem roweru w rozumieniu przepisów karnych i wykroczeń. Jeśli na rower usiądziemy i będziemy się nogą odpychać, albo będziemy z niego korzystać jak z hulajnogi, to - tu można mieć wątpliwości - ale na 80% sąd uzna, że jechaliśmy rowerem. Wszystko oczywiście będzie zależało od konkretnych okoliczności.

 

Czego nie napisałem? Mnóstwa rzeczy. Co z recydywistami, co w przypadku spowodowania wypadku i wyrządzenia szkody na mieniu i/lub osobie. O zasadach wymierzania kar, w tym ich łagodzeniu. Długą książkę można by napisać.

Zaznaczam też, że interpretacja pozwalająca jeździć pijanym w sztok po szlakach nie koniecznie musi być powszechnie znana i akceptowana. I też nie do końca jest tak, że można po pijaku jeździć po szlakach zupełnie bez konsekwencji, bo ktoś może uznać że sprowadzamy niebezpieczeństwo swoim zachowaniem i dla zdrowia wielu osób. Jeśli w kogoś wjedziemy i wyrządzimy szkodę, to stan nietrzeźwości, też nam nie pomoże. Dodatkowo, nawet górski szlak może zbłądzić na drogę publiczną. Niech nikt zatem nie bierze mojej wypowiedzi, jako zachęty do beztroskiego zachowania.

 

Jeśli gdzieś pobłądziłem i napisałem głupoty, to proszę o rzeczową informację. Nie jestem specjalistą prawa karnego, mogę się mylić. Jeśli jest coś interesującego z zakresu przepisów porządkowych dotyczących parków/lasów, co może mieć znaczenie, to też chętnie się dowiem, bo nie mam o tym bladego pojęcia.

 

Jaki jest mój stosunek do alkoholu na rowerze? Nie jestem fundamentalistą. Używam, ale tylko piwa na górskich szlakach. Jestem poza drogami publicznymi, więc mogę. Piwo lepiej chroni przed odwodnieniem niż izotoniki i woda. Jeśli chodzi o smak to sama próba porównania Isostara z izobronikiem jest obrazą dla tego drugiego. Po jednym piwie nie mam osłabionych reakcji ani wydolności (czasami na krótko poprawia się psychika na zjazdach ;)). Na całodniowej górskiej wyrypie w letni dzień mogą mi się zdarzyć nawet dwa. Oczywiście zawsze mniej więcej w środku trasy. Nigdy bezpośrednio przed powrotem do cywilizacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, widać jak wiele nas różni od krajów zachodnich. Tam mamy nie zawsze trzeźwych rowerzystów (legalnie), za to jest też porządna infrastruktura rowerowa projektowana niewątpliwie na trzeźwo. U nas zaś mamy (a przynajmniej mieć powinniśmy) rowerzystów trzeźwych, za to infrastruktura rowerowa jest bardzo często projektowana i zatwierdzana prawdopodbnie po pijaku.

 

Ech...

 

Żeby bezpiecznie jechać takim czymś, co zaprojektował niewątpliwie jakiś pijak, faktycznie trzeba być trzeźwym jak świnia.

 

a>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pablo, Twoja opinia dotyczy wszystkich nie ważne czym i jak jeżdżą. Co do statystyk - poszukaj w innych wątkach, nie o tym temat a sprawa jest mocno dyskusyjna.

Żeby bezpiecznie jechać takim czymś, co zaprojektował niewątpliwie jakiś pijak, faktycznie trzeba być trzeźwym jak świnia. a>

Łukasz ta droga rowerowa istnieje? jest realna?? :blink::wallbash: Nigdy tam nie byłem rowerem, dlatego pytam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O infrastrukturze rowerowej w Polsce można pisać wiele złego. Nikt jednak nie bierze pod uwagę jak wygląda sprawa utworzenia takiej ścieżki, jeśli grunty należą do miasta/gminy to nie ma z tym problemu. Ciekawi mnie ilu z Was oddałoby swoją część działki, niekiedy bardzo drogiej, tylko po to żeby rozwinąć wspomnianą infrastrukturę.

 

Większość z Was pisze o stanie nietrzeźwości, zabieraniu prawa jazdy. Autor tematu chyba jasno precyzuje swoje zapytanie.

Śmiem wątpić aby jedno piwo spowodowało jakieś większe problemy, chociaz zdecydowanie polecam napić sie tego piwa w domu. Jeśli nie masz jakiś większych problemów ze zdrowiem to przy ewentualnej kontroli niewiele dmuchniesz, jeżeli w ogóle będą Cie badać na obecność alko...Jeżdze pare lat, zatrzymywali mnie za rozmaite wykroczenia ale na rowerze nigdy nie badali. Inna sprawa przy jakimś zdarzeniu drogowym, obecność alkoholu może spowodować spore problemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A może by tak trzymać się tematu?

 

 

 

marcinusz

 

A orientowałeś się może jak ma się sprawa dróg niepublicznych? Tzn. czy np. w lasach nie obowiązują inne przepisy? Tak samo może być z jazdą po szlakach, teren parku krajobrazowego lub narodowego może mieć własny regulamin.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A orientowałeś się może jak ma się sprawa dróg niepublicznych? Tzn. czy np. w lasach nie obowiązują inne przepisy? Tak samo może być z jazdą po szlakach, teren parku krajobrazowego lub narodowego może mieć własny regulamin.

No właśnie aż tak to się w pracy nie nudziłem ;)

Jak znów będę się nudził, to spróbuję jeszcze trochę poszperać. Może coś ważnego znajdę. Ale generalnie sensacji na miarę pozbawiania praw prowadzenia pojazdów się tam nie będzie. Dyrektorzy parków narodowych jakieś przepisy porządkowe (regulaminy) mogą sobie tworzyć, jakieś kary ustanawiać (np. za jazdę na rowerze po parku narodowym) ale na pewno dużo władzy nie mają. Co najwyżej drobnych kar pieniężnych bym się spodziewał. W sumie ciekawe co wynika z ustaw, a o czym sami decydują...

Z punktu widzenia przepisów karnych dla rowerzystów-spożywców nie ma znaczenia czy jadę przez las, park krajobrazowy czy narodowy. Ważne że nie jestem na drodze publicznej. A jeśli dostanę mandat za przebywanie w parku bez ważnego biletu, poruszanie się tam niedozwolonym pojazdem lub za niszczenie przyrody, to już jakby inny temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To już drugi wątek toczący się równolegle, w którym tematyka zeszła na problemy ideologii pt: "Co lepsze w mieście - rower czy samochód". Przypomnę, że temat był inny.

 

Bardzo wiele osób uważa, że jedno czy dwa piwa są ok. Widzę to letnią porą. Wystarczy wieczorową porą przejechać koło baru na warszawskiej Kępie Potockiej, by zobaczyć ile tam stoi rowerów... A goście w większości nie zmawiają wody mineralnej. Rowerzysta pod wpływem alkoholu nie różni się niczym innym od pijanego kierowcy. Obaj poruszając się po drodze stwarzają takie samo lub podobne niebezpieczeństwo.

Fakt picia alkoholu, czy też lekkiego odurzania się czymkolwiek innym i potem wsiadania na rower potępiam jednoznacznie. Także dyskusja przez pryzmat odpowiedzialności prawnej jest moim zdaniem dyskusją jałową. Nawet najbardziej dopracowany i idealny system prawny czy odszkodowawczy nie wróci drugiemu człowiekowi utraty zdrowia czy życia. Po takiej lekturze, można by nawet dojść do wniosku, że jazda po jednym piwie jest w porządku, bo najpierw policja musi mnie złapać, żebym poniósł/poniosła konsekwencje. I w tym momencie pojawia się tak zwany brak wyobraźni, nad którym lamentują wszyscy, kiedy zdarzy się jakiś poważny wypadek...

 

O wpływie jednego piwa na czas reakcji przekonałem się niezwykle boleśnie na własnej skórze. Robiłem w domu obiad. Byłem mniej więcej po jednym piwie 0,7l. Zwykle jak coś mi wypadało z ręki czy jakieś noże lub inne rzeczy leciały na nogi, to zdążyłem odskoczyć. Tym razem się nie udało. Na nodze, a w szczególności na dużym palcu wylądowała mi deska do krojenia, o wymiarach mniej więcej 50x30cm, kantem, z wysokości ponad 1m. Leczenie palca, a w szczególności paznokcia trwało ponad rok.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mklos1, pozwolę sobie totalnie się nie zgodzić...

 

Dyskusja na temat odpowiedzialności prawnej nie jest jałowa. Właściwie to ucichła zupełnie po moim poście. Świadomość prawna jest niewielka w naszym społeczeństwie, więc lepiej, żeby ludzie wiedzieli, że nawet jazda po jednym piwie może się skończyć utratą prawa jazdy na1,5 roku oraz grzywną. Wiedza o tym, jakie mogą być konsekwencje przekroczenia 0,5 promila, może odstraszyć od jazdy po kolejnych piwach. Moim zdaniem, dopiero po tych kolejnych piwach niebezpieczeństwo znacznie i szybko wzrasta. Nie mówię, że każdy, kto się dowie, jaka może być odpowiedzialność prawna zacznie stosować się do przepisów. Ale jeśli 2 osoby na 10 wyciągną praktyczne konsekwencje, to będzie lepiej. Przed przeczytaniem tego wątku kilka osób mogło uważać, że nie ważne czy pcha rower czy jedzie na nim po pijaku, bo i tak będzie miał przechlapane jak go policja capnie, więc po co pchać...

 

Nie zgadzam sie, że rowerzysta pod wpływem alkoholu niczym nie różni się od pijanego kierowcy (masz na myśli wciąż sytuację po jednym piwie czy 2,5promila?). Różni się znacznie masą, możliwą do osiągnięcia prędkością, a w konsekwencji "siłą rażenia" w razie kolizji. Różni się jeszcze tym, że rowerzysta po piwie może jechać ścieżką rowerową, leśną lub szlakiem górskim - zatem również ilość osób, którym zagraża jest mniejsza.

 

Skoro rozmawiamy o etyce a nie o prawie, to ja picia alkoholu i jazdy na rowerze nie potępiam "jednoznacznie". To zbytnio upraszcza problem bezpieczeństwa. Alkohol nie jest przecież jedynym czynnikiem! Wystarczy być mocno przemęczonym, żeby utracić koordynację ruchową i uwagę bardziej niż to się dzieje po jednym piwie. I też podam swój przykład: pewnego dnia po ważnym egzaminie (=zarwana noc) poszedłem na rower dla relaksu. W drodze powrotnej miałem kolizję z innym rowerzystą. Nic poważnego na szczęście się nie stało. Uważam, że obaj zawiniliśmy, ale przy poziomie koncentracji, jaki mam, gdy jestem wypoczęty, niebezpieczeństwa wyłapuję znacznie wcześniej i często dzięki temu ratuję się przed gapiostwem innych. Przypomina mi się od razu pewien wypadek: kierowca tira zasnął za kierownicą (lub stracił uwagę tylko?) i nie zauważył skrzyżowania ze światłami. Wjechał pełnym pędem w stojącą na czerwonym osobówkę... Kierowca był trzeźwy. Nawet link znalazłem: http://www.tvs.pl/24...elo_5_osob.html

 

Wniosek: bardziej boję się jeździć po zarwanej nocy niż wypoczęty po piwie. I właśnie dlatego na urlopie nie odmawiam sobie piw w schroniskach, bo nawet jeśli mam zaraz za schroniskiem kamienisty zjazd, to wiem, że to jedno piwo nie przeszkodzi mi w jego pokonaniu. W kwesti etycznej czuję się "czysty" bo zachowuję pełną kontrolę nad rowerem i nie zagrażam innym. Nawet gdybym przesadził i wypił dwa piwa, to etycznie wciąż nie jest jakoś bardzo źle, bo w górach mało ludzi i najwięszka szansa jest taka, że zaszkodzę tylko sobie. Kara jest dość nieuchronna, bo kamieni w górach chętnych wymierzyć karę jest więcej niż policjantów we wszystkich miastach. I tu zaznaczam, jazda po piwie w mieście to dla mnie inny temat - zdecydowanie więcej osób w polu rażenia, więc i ostrożność musi być większa. Nie bardzo jest tu miejsce na piwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I dla tego nieszkodzenia sobie, to i w górach warto nie pić. I nie mówię o zwiększonym ryzyku upadku, bo to kwestia indywidualna jak na kogo wpływa alkohol. Problem jest jak już się stanie coś poważnego i delikwenta trzeba do szpitala wieźć. W takich momentach czekają z zabiegami (o ile nie ratują życia) aż % ulecą z organizmu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mi się zdaje, że jedno piwo w ciepły weekendowy wieczór nie jest przestępstwem ani jakimś strasznym czynem po którym mamy bić się w pierś. Szczególnie kiedy jedzie się na nie całą rodziną gdy tempo jazdy jest naprawdę relaksujące.

 

Trochę odejdę od tematu i wyrażę swoje zdanie na temat piwa i stoku narciarskiego. Jestem absolutnie za zabronieniem jazdy na nartach/snowboardzie po spożyciu nawet jednego piwo. Świadomość psycho-motoryczna spada nawet po jednym piwie a na stokach jak wiemy jest pełno narciarzy/snowboardzistów na różnym poziomie wtajemniczenia :) Prawie każdy z nas rowerem jeździ od dziecka i podstawowe manewry zna dość dobrze zaś na nartach/snowboardzie każdy zaczyna jazdę w czasie kiedy ma na to czas i możliwości. Mieszkając i będąc instruktorem narciarstwa zauważyłem wielu fanów sportów zimowych zaczynających od rozgrzewającej herbatki z "prądem" lub piwa. Automatycznie poziom samooceny rośnie a refleks spada co może prowadzić i często prowadzi do wypadków.

 

Reasumując chcę podkreślić, że "jedno piwo" w różnych sytuacjach ma różne znaczenie i skutki. Każdy powinien znać swoje możliwości i samoocenę po spożyciu. Pierwszym pytaniem przed spożyciem powinno być czy nie zaszkodzimy innym a dopiero kolejnym jakie konsekwencję prawne mogą nas spotkać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dyskusja na temat odpowiedzialności prawnej nie jest jałowa. Właściwie to ucichła zupełnie po moim poście. Świadomość prawna jest niewielka w naszym społeczeństwie, więc lepiej, żeby ludzie wiedzieli, że nawet jazda po jednym piwie może się skończyć utratą prawa jazdy na1,5 roku oraz grzywną. [...] Ale jeśli 2 osoby na 10 wyciągną praktyczne konsekwencje, to będzie lepiej. Przed przeczytaniem tego wątku kilka osób mogło uważać, że nie ważne czy pcha rower czy jedzie na nim po pijaku, bo i tak będzie miał przechlapane jak go policja capnie, więc po co pchać...

 

Przyznałbym Ci rację, ale w widzę kilka problemów natury społecznej i stosunku społeczeństwa do przestrzegania prawa:

1) Istnieje społeczne przyzwolenie na jazdę po kielichu.

2) Istnieje społeczne przyzwolenie na łamanie PoRD i innych w związku z poruszaniem się na drogach.

3) Niski procent wykroczeń/przestępstw wykrytych i ukaranych.

Dodatkowo powiem jeszcze, że w pewnych kręgach jednostki łamiące PoRD i skutecznie unikające policji zdobywają poklask i szacunek, co przede wszystkim motywuje do dalszego łamania i utwierdza w przeświadczeniu o bezkarności. Zadziwiający jest fakt, że mimo iż jazda po kielichu została zakwalifikowana jako przestępstwo, statystyki wcale nie mają trendu spadkowego.

Polityka uświadamiania społeczeństwa, zwykle polegała na straszeniu konsekwencjami prawnymi. Gdy szary obywatel skonfrontuje to z rzeczywistością, widzi jak na dłoni, że jest to farsa i bardzo łatwo uniknąć odpowiedzialności. Dlatego twierdzę, że odpowiedzialność jest słabym argumentem i dyskutowanie o niej jest tylko teoretyzowaniem, bo rzeczywistość jest inna, a kampanie powinny przede wszystkim bazować na tym, co pijany rowerzysta czy kierowca może wyrządzić innym, a nie jaka kara go może spotkać.

 

Nie zgadzam sie, że rowerzysta pod wpływem alkoholu niczym nie różni się od pijanego kierowcy (masz na myśli wciąż sytuację po jednym piwie czy 2,5promila?). Różni się znacznie masą, możliwą do osiągnięcia prędkością, a w konsekwencji "siłą rażenia" w razie kolizji. Różni się jeszcze tym, że rowerzysta po piwie może jechać ścieżką rowerową, leśną lub szlakiem górskim - zatem również ilość osób, którym zagraża jest mniejsza.

 

Tutaj można mnożyć przykłady za i przeciw. Zwykle gdy dochodzi do wypadku, nie da się przewidzieć zachowania drugie strony, która w niej uczestniczy, bez względu na to, czy jest to samochód, rower czy pieszy, dlatego zagrożenie jest równie wysokie we wszystkich przypadkach i fizyka rowerzysty nie jest tutaj argumentem znaczącym.

 

Skoro rozmawiamy o etyce a nie o prawie, to ja picia alkoholu i jazdy na rowerze nie potępiam "jednoznacznie". To zbytnio upraszcza problem bezpieczeństwa. Alkohol nie jest przecież jedynym czynnikiem!

[...]

 

Nie jest jedynym czynnikiem, ale nie czy to w jakikolwiek sposób usprawiedliwia to, by dokładać kolejny czynnik niebezpieczny? Otóż nie. To, że zachowanie A jest bardziej niebezpieczne niż B, nie wynika, że na B dajemy przyzwolenie, a na A nie. Rozmowa telefoniczna podczas prowadzenia pojazdów również jest porównywalna z jazdą po alkoholu. Czy w związku z tym pozwalamy na jazdę po alkoholu lub rozmowę podczas jazdy nie? Trzeba tępić wszystkie niebezpieczne zachowania bez wyjątku, w tym jazdę po alkoholu. Pogorszenie czasu reakcji oraz postrzegania zaczynają być widoczne już od 0,3 promila, czyli blisko dozwolonej granicy. Jedno piwo, to średnio 0,5 promila (zależne od cech osobniczych). Multum opracowań i artykułów na ten temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hmm, najgorsze jest to, iż zdecydowana większość ludzi niestety nie kończy na jednym piwie.

Nie chcę nikogo urazić, ani tym bardziej obrazić. Ale stosunkowo często po jednym piwku jest następne i "eee tam Panowie jeszcze jedno....."

No i kończy się różnie....tak -

albo co gorsze tak -

Trochę generalizuję i przejaskrawiam, ale sami sobie odpowiedzcie jak często tak jest......

Też mi się zdaje, że jedno piwo w ciepły weekendowy wieczór nie jest przestępstwem ani jakimś strasznym czynem

Z całym szacunkiem, hmm sam wykluczasz sens swojej wypowiedzi następnym akapitem....

Jestem absolutnie za zabronieniem jazdy na nartach/snowboardzie po spożyciu nawet jednego piwo. Świadomość psycho-motoryczna spada nawet po jednym piwie

Że niby na rowerze po alkoholu jest bezpieczniej ????? Zobacz 2 film. Aaaaa rozumiem, po prostu jeździsz na nartach i widziałeś, czy też zdajesz sobie sprawę ze skutków jazdy na 2 gazie.... Z tego wychodzi że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyznałbym Ci rację, ale [...]

Skuteczność prawa, to zupełnie inny temat. Faktem pozostaje, że lepiej prawo znać niż nie znać. I na pewno przynajmniej odsetek ludzi weźmie sobie do serca przepisy, gdy je pozna. Krótko: lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć.

Skuteczność wszelkich kampani też stoi pod wielkim znakiem zapytania. Trzeba działać tak skutecznie jak się da, a nie olewać działanie, bo nie jest tak skuteczne, jakbyśmy chcieli.

Pamiętaj, że ludzie są różni. Do niektórych sam argument prawnych konsekwencji przemówi. Niektórzy pomyślą dopiero wtedy, gdy zobaczą drastyczne zdjęcia. Kolejni gdy tragedia dotknie ich najbliższych. Jest też grupa totalnych debili, którzy mózgu nie użyją nigdy. To nigdy się nie zmieni.

 

Nie jest jedynym czynnikiem, ale nie czy to w jakikolwiek sposób usprawiedliwia to, by dokładać kolejny czynnik niebezpieczny? Otóż nie. To, że zachowanie A jest bardziej niebezpieczne niż B, nie wynika, że na B dajemy przyzwolenie, a na A nie.

Życie to nie matematyka. Żeby wyjść na rower bezpiecznie trzeba reprezentować pewien poziom sprawności psycho-motorycznej. Jeśli mam dobry dzień, to jeżdżę na rowerze nawet po piwie i wiem, że jestem bezpieczny. Jeśli mam zły dzień, nawet trzeźwy nie jestem bezpieczny. Ja wolę się zastanawiać nad moją ogólną sprawnością i uważam to za najlepszy punkt odniesienia. Czasami nie idę na rower tylko dlatego, że jestem przemęczony. Jedyne co traktuję kategorycznie, to nigdy piję dwóch piw podczas jazdy. Taka ilość zmniejszyłaby moją sprawność.

 

Dodam, że mam 190cm wzrostu i 88kg. Na szybko znalazłem wirtualny alkomat, który powiedział mi, że po jednym piwie 5,6% po spożyciu osiągam szczytowo 0,22 promila - ledwie przekraczam próg dla wykroczenia. Moja drobna kobieta ma się pod tym względem gorzej, bo dla jej danych wylicza 0,52...

 

Wirtualny alkomat tu:

http://www.ilemogewypic.pl/alkomat.php

 

ElDiablo, ja nie widzę sprzeczności w wypowiedzi PabloSki. Na rowerze jedno do zaakceptowania, bo nie jeździsz w takim tłumie jak na stoku, więc zagrożenie mniejsze. W mieście i na stoku lepiej mieć 0,00 i już.

Rozumowanie w stylu zabrońmy całkiem "bo często na jednym się nie kończy" i jest z du.. wzięte. To jest wylewanie dziecka z kąpielą. U mnie, gdy jestem na rowerze ZAWSZE na jednym się kończy. Gdy wzuczasz filmiki narżniętego gościa na rowerze, to zmieniasz temat. Bo my tu rozmaiwamy o jeździe po jednym, a nie nawalonym do granic możliwości.

Ci ludzie, nie powinni gościa podnosić z chodnika, tylko zadzwonić po policję...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...