Skocz do zawartości

[felieton] bezpieczeństwo - grzechy kierowców


Rekomendowane odpowiedzi

Oj ludzie Wy ze skrajności w skrajność popadacie :) Każdy świadomy obywatel wie, że większość społeczeństwa nie skorzysta z roweru, bo nie ma zapału do uprawiania sportów, a jak nie ma zapału to nikogo na siłę nie zmusicie (takim sposobem to można co najwyżej zniechęcić), dodatkowo jest ogrom ludzi którym zdrowie nie pozwala na jazdę, a nawet jeśli mogą sobie pozwolić to na spokojną jazdę w tempie poniżej średniej z dotarcia samochodem po za tym temperatury w okresie jesień-zima-wiosna też wielu odstraszają, a czemu ludzie nie jeżdżą komunikacją miejską tu odpowiedź jest nawet bardziej racjonalna - po prostu w komunikacji miejskiej zawsze możesz napotkać kogoś kto sposobem bycia czy woni odbiega od ogólno pojętych norm społecznych. Po za tym na autobus trzeba często czekać, a w nim stać

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skrajne poglądy ekoterrorystów przyprawiają o ból głowy. Faktycznie potrzebny jest osobny dział na forum, aby tam można było wylewać żale, a na reszcie forum zajmować się jazdą. Przez to wszystko, zamiast szukać nowego amora na lato, zastanawiam sie jakim trzeba być fanatykiem lub ignorantem, aby nie widzieć plusów samochodu.

Poza szczytem jest szybciej i nie ma problemu z parkingami. Jest sucho, ciepło, czysto i komfortowo. Jeśli jest nagła sytuacja - wychodzę z domu i jadę choćby i w piżamie. Nie wyobrażam sobie w tym momencie wyjścia z domu i jazdy rowerem do pracy, albo np jazdy rowerem w garniturze :)

Ludzie bądźmy dorośli i skończmy z tymi debatami. Psuje to wszystko obraz pięknego sportu jakim jest jazda na rowerze, bo sprowadza go do poziomu trąbienia, urywania lusterek i narzekania na wszystko co rowerem nie jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Psuje to wszystko obraz pięknego sportu jakim jest jazda na rowerze, bo sprowadza go do poziomu trąbienia, urywania lusterek i narzekania na wszystko co rowerem nie jest.

 

Faktycznie dalsza dyskusja jest bezcelowa, bo wychodzimy z zupełnie odmiennych założeń - dla Ciebie jazda na rowerze to sport, dla mnie to komunikacja z elementami rekreacji (czyli w sumie też w jakimś sensie sport, ale jednak komunikacja na pierwszym miejscu). Przy tych krańcowo odmiennych założeniach nie dogadamy się.

 

Pragnę tylko zauważyć, że podstawową funkcją roweru zawsze była komunikacja, sport rozwinął się niejako "przy okazji". I bardzo fajnie, że się rozwija, ale nie znaczy to, że należy całkowicie negować komunikacyjną funkcję roweru, jak to czynią często fanatycy masowej motoryzacji.

 

Króciutko o innych wypowiedziach, bo mam mało czasu - pojawił się tu wątek, że drogi są niebezpieczne dla rowerzystów, a komunikacja kursuje za rzadko i można spotkać lumpa. Tak, nie podważam tego. Ale co należy w tej sytuacji robić? Utrzymywać obecny stan rzeczy (tj. wylewać kolejne kilometry asfaltu) czy też może uczynić drogi przyjaźniejsze dla rowerzystów, a komunikację publiczną bardziej przyjazdną dla pasażerów? Przemyślcie to na spokojnie :)

 

Ale do jednego się jeszcze odniosę:

 

Moze sie zmieni liczba kierowcow, ale nie podczas zwalczania i robienia na zlosc im, ale promowania rowerow i rozwijanie drog dla tego typu transportu.

 

Więc proszę o odpowiedź - czy np. uspokajanie ruchu za pomocą progów zwalniających lub zwężanie ulic celem wydzielenia pasów dla rowerów jest robieniem kierowcom na złośc czy tez raczej działaniem na rzecz podniesienia bezpieczeństwa ruchu rowerowego? Dla mnie jest właściwa odpowiedź druga, ale ciekawi mnie Twój punkt widzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość nadąży. Samochód oczywiście da ostry zryw, przejedzie szybko jakiś odcinek, po czym i tak ustawi się w najbliższym korku i już po zawodach.

 

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Robisz konkretne dystanse, więc nie jesteś przeciętnym rowerowym Kowalskim, zatem nie możesz przekładać wprost swoich doświadczeń na resztę społeczeństwa.

 

To jeździj 18 km/h i się nie spocisz. A i tak wygrasz z samochodem, bo jak będziesz szedł już do biura, to Twój kolega samochodziarz straci cenne minuty na szukaniu miejsca do parkowania.

 

Mówimy o prędkości średniej, odcinku od kilku do kilkunastu km (a nie o sprintach na kilkaset metrów czy kilometr) i jeździe zgodnie z przepisami oraz odpowiednią kulturą. Przeciętny Kowalski nie ma szans wygrać z samochodem, chyba że w ścisłym centrum, w czasie największych korków.

 

Nie marnujemy tyle pieniedzy na rower, wystarcza buty.

 

Buty?

runbare.com

 

Pragnę tylko zauważyć, że podstawową funkcją roweru zawsze była komunikacja, sport rozwinął się niejako "przy okazji". I bardzo fajnie, że się rozwija, ale nie znaczy to, że należy całkowicie negować komunikacyjną funkcję roweru, jak to czynią często fanatycy masowej motoryzacji.

 

Tutaj widzę dodatkowy problem. W Polsce nigdy nie było zwyczaju rekreacyjnego poruszania się na rowerze. Rower był zwykle środkiem transportu dla tych, których nie było stać na samochód. Rower był kojarzony albo z wyścigiem pokoju, albo z narzędziem do wożenia wora kartofli...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lukasz nie mam nic przeciwko odzielnemu pasu dla rowerow, jednak jakby mieli je zrobic na wiekszosci drog, to dopiero bylby bajzel. Na ulicach wielopasmowych ta opcja jest najbardziej ok. Do progow nic nie mam, bo u mnie na osiedlu byla dluga prosta 1km bez, gdzie motocyklisci dawali czadu, teraz postawili prog i juz nie szaleja tak bardzo. Tak samo z samochodami. Nie mowie o stawianiu w centrach miast oczywiscie, ale na osiedlach itp. to jestem za. Jak droga jest jednopasmowa, to ciezko bedzie pogodzic kierowcow z rowerzystami na nich, ale fakt faktem, niby kawalek farby, a poczucie bezpieczenstwa wzrasta.

 

@mklo1

 

Na boso chetnie bym pobiegal, ale po plazy, bo po miescie balbym sie ze zaraz wdepne w szklo czy "odpady".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeździj 18 km/h i się nie spocisz. A i tak wygrasz z samochodem, bo jak będziesz szedł już do biura, to Twój kolega samochodziarz straci cenne minuty na szukaniu miejsca do parkowania.

 

 

A bierzesz po uwagę rodzaj sprzętu??? Większość osób nie ma rasowych sztywnych rowerków, w których depnięcie na korbę przyśpiesza jak gepart, wręcz przeciwnie te rowerki to zwykle ciężkie kloce, w których sztywności nie ma wcale, a jazda z taką prędkością to już nie lada wyczyn, nie wiem czy jechałeś na takim rowerze ale mi się zdarzyło to jakaś masakra i zero przyjemności. Po za tym znam kilka osób (w przedziale wiekowym 20-30lat) dla których prędkość 13-15km/h to już niezły sport i wyczyn, więc...... odpowiedź sobie sam jak to z tą prędkością ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako dziwny fakt moge dodac, ze nie mieszkam w ogromnym miescie, z mojego osiedla dziennie wyjezdza ok 20-30 rowerzystow do pracy, gdzie jada normalna droga, wiekszosc ma ok 5km do pracy,a jednak jezdza, moze ludzie w miastach boja sie wyjechac na tak ruchliwy obszar?

 

@UP

No ja sobie nie wyobrazam gnac do pracy ze srednia 20km/h, rowerem crossowym, szosowym to ok, chociaz latem to i przy takich predkosciach sie czlowiek poci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie wiem czy jechałeś na takim rowerze ale mi się zdarzyło to jakaś masakra i zero przyjemności.

 

Ja posiadam Kross Trans Alp 2011 (to samo co lukasz78). Bydle wazy blisko 17 kg nominalnie, ja mam jeszcze sakwy... Z typowym dobytkiem to będzie jakieś 19-20 kg do rozpędzenia + moja własna masa... Mam też Levela A4, gdzie różnica w masie jest znaczna, większe też prędkości osiągane ze względu na pozycję, ale do codziennej jazdy do pracy raczej się nie nadaje. Na wiosnę moja praca się przenosi na nową siedzibę, będę miał jakieś 10 km (obecnie 30 km). Planuję przesiąść się na rower, bo szkoda mi pieniędzy na benzynę i długiego spaceru do komunikacji miejskiej...

 

Po za tym znam kilka osób (w przedziale wiekowym 20-30lat) dla których prędkość 13-15km/h to już niezły sport i wyczyn, więc...... odpowiedź sobie sam jak to z tą prędkością

 

Ja ostatnio poznałem człowieka, który się szczycił, że przejechał 1200 km w sezonie. Z jego punktu to był nie lada wyczyn (no chyba że sezon trwał miesiąc albo tydzień).

Jadąc ścieżką z prędkością 22-24 km/h zwykle to ja mijam, zamiast być mijanym.

 

Na boso chetnie bym pobiegal, ale po plazy, bo po miescie balbym sie ze zaraz wdepne w szklo czy "odpady".

 

Bieganie boso jest popularne - oczywiście nie u nas, tylko w krajach cywilizowanych - ewentualnie tam, gdzie jeszcze cywilizacja na szczęście nie dotarła. Aktywność popularna szczególnie w USA. Osobiście boso nie biegam, bo nie lubię biegać. Ale za to dużo chodzę, a latem na rowerze butów nie używam (gdy jeżdżę trekingowym). Super sprawa, a szkła nie są problemem, podobnie jak brud.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako dziwny fakt moge dodac, ze nie mieszkam w ogromnym miescie, z mojego osiedla dziennie wyjezdza ok 20-30 rowerzystow do pracy, gdzie jada normalna droga, wiekszosc ma ok 5km do pracy,a jednak jezdza, moze ludzie w miastach boja sie wyjechac na tak ruchliwy obszar?

 

 

 

a ja myślę, że to wynika po prostu z chęci do aktywności sportowej, w mniejszych miastach gdzie jest większy dostęp do natury (lasów) a życie jest mniej zabiegane ludzie są z reguły trochę aktywniejsi

 

W aktywności fizycznej jakiejkolwiek i z jakąkolwiek prędkością (bo dojazd do pracy to też podejmowanie jakiegoś tam wysiłku) nie ma nic na siłę, kto nie będzie chciał i tak nie rozpocznie takich "wypraw" :) za to jak ludzie zobaczą, że prócz codziennej zwykłej jazdy można mieć z tego dodatkowo mówiąc kolokwialnie niezły fun i zajawkę to rozpoczną takie próby.

 

Kwestia bezpieczeństwa i samochodów to kolejna sprawa (nie wszyscy znają przepisy ruchu drogowego, a nie raz można odnieść wrażenie, że nie tyczy się to tylko rowerzystów :D) co utrudnia właściwą interpretację ruchu, a jak jakiś nadgorliwy kierowca (a tacy się zdarzają chyba każdemu) się trafi takiemu zagubionemu rowerzyście i na niego trąbnie to już trauma do końca życia :icon_cool: nie każdy potrafi wtedy stwierdzić bez emocji, że jak trąbi to widzi, a w końcu to nie moja wina (zdarzają się również sytuacje odwrotne jak w każdym ruchu drogowym i do takich też należy się przyznawać, zwykle zwykłe machnięcie wystarcza :sweat: )

 

Nie bądźmy jakimiś nadgorliwymi fanatykami, rowerem jest szybciej, przyjemniej (dla kogoś kto widzi w tym hobby) ale nie każdy podczas jazdy odczuwa to samo. Nie każdego uda się zachęcić do rowerowania, tak samo jak nie każdego uda się zachęcić do pływania, czy chociaż nauki pływania (mimo, że ta czynność może kiedyś uratować mu życie) i innych dziedzin życia.

 

Pomyślcie sobie naszym forum dla większości jazda na rowerze i sport to świetne hobby ale dla kogoś innego takim hobby jest np gra na instrumencie, czy malowanie. Czy udałoby się większość sportowców nakłonić np do grania na instrumencie ?? Nie większość stwierdziłaby to za irracjonalne i zbędne, ponieważ jak chce się posłuchać muzyki to można sobie radio włączyć :teehee:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomyślcie sobie naszym forum dla większości jazda na rowerze i sport to świetne hobby ale dla kogoś innego takim hobby jest np gra na instrumencie, czy malowanie. Czy udałoby się większość sportowców nakłonić np do grania na instrumencie ?? Nie większość stwierdziłaby to za irracjonalne i zbędne, ponieważ jak chce się posłuchać muzyki to można sobie radio włączyć :teehee:

 

Trudno jest konfrontować hobby czy sport z obowiązkami życia codziennego - czym m.in. jest docieranie do pracy - to drugie zawsze wygra - bo jest obowiązkiem a nie przyjemnością. Rosnąca liczba samochodów jest problemem i jak nie zaczniemy o tym myśleć kilka kroków do przodu, to nasze wnuki urodzą się w miastach, gdzie smog będzie można kroić nożem.

Zapewne każdy jeden mniej czy bardziej aktywny uczestnik forum jest zaangażowany w rower wyraźnie ponadprzeciętnie na tle reszty obywateli, która rower posiada i deklaruje jego używanie (szacunkowa sprzedaż rowerów w tym roku 1 milion sztuk). Żeby zrozumieć problem przestawienia się społeczeństwa z samochodów na rowery w codziennych obowiązkach, należy przede wszystkim spojrzeć z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego, który na rowerze jeździ przeciętnie lub mało. Trzeba zrozumieć jego punkt widzenia sprawy. W takich ludziach właśnie drzemie siła zmian, a nie w uczestnikach forum, którzy są kroplą w morzu. Trzeba przekonywać stopniowo patrząc przez pryzmat osoby przekonywanej. Postawy fundamentalisty pałającego chęcią wysadzania samochodów w powietrze, są z góry skazane na porażkę, jak każda zmiana, która wprowadzana jest na drodze rewolucji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapewne każdy jeden mniej czy bardziej aktywny uczestnik forum jest zaangażowany w rower wyraźnie ponadprzeciętnie na tle reszty obywateli, która rower posiada i deklaruje jego używanie (szacunkowa sprzedaż rowerów w tym roku 1 milion sztuk). Żeby zrozumieć problem przestawienia się społeczeństwa z samochodów na rowery w codziennych obowiązkach, należy przede wszystkim spojrzeć z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego, który na rowerze jeździ przeciętnie lub mało.

Otóż to. Jak mówię znajomym że przy tych temperaturach jeżdżę na rowerze pukają się palcem w czoło.

Dalej - sezon zimowy. U nas trwający stosunkowo długo, ze względu na powyższe większość rowerów stoi grzecznie w ciepełku. Część z nas nie jeździ z powodu dbałości o sprzęt, skądinąd drogi, dla innych nawet zapalonych jest już za zimno. No i teraz nawoływanie do tworzenia ścieżek rowerowych kosztem ulic/parkingów jest wręcz utopią.

Niestety/czy też stety właśnie trzeba szukać złotego środka.

Postawy fundamentalisty pałającego chęcią wysadzania samochodów w powietrze, są z góry skazane na porażkę, jak każda zmiana, która wprowadzana jest na drodze rewolucji.

No tym bardziej że są po prostu realnie nie do spełnienia. Powiedziałbym, że wprowadzają wręcz odwrotny skutek - Opór materii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trudno jest konfrontować hobby czy sport z obowiązkami życia codziennego - czym m.in. jest docieranie do pracy - to drugie zawsze wygra - bo jest obowiązkiem a nie przyjemnością.

 

nie wiem jak dla Was ale ja dojeżdżam i dla mnie jest to przyjemność - czasem jedyna możliwość, żeby wyjechać rowerkiem w ciągu dnia . Podkreślam dla mnie ale, że ja to tylko jednostka to rozumiem, że dla innych może to być tylko problem ;) Dlatego też mój przykład miał wskazać na skrajność o której mówimy, tak jak rowerzysty nie namówisz do malowania tak większości malarzy do sportu (oczywiście istnieją jednostki skrajne w obie strony), nikogo się na siłę nie namówi i koniec, na siłę próbował Hitler, Stalin i co też upadli, każdy musi sam chcieć spróbować ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasne, że na siłę i na szybko nie da się zmienić komunikacyjnych nawyków społeczeństwa, ale poprzez konsekwentną politykę prowadzoną w dłuższym horyzoncie czasowym (np. 10-letnim) zmiana taka jest możliwa. Tak to robiono w krajach zachodnich. Ważne, żeby wiedzieć, co się chce osiągnąć i robić to choćby powoli, ale jednak konsekwentnie, a nie do przypadku do przypadku.

 

No i teraz nawoływanie do tworzenia ścieżek rowerowych kosztem ulic/parkingów jest wręcz utopią.

 

Dlaczego utopią?

 

W Warszawie w latach 90-tych na fali fascynacji motoryzacją tworzenie buspasów kosztem jezdni dla samochodów i poszerzanie chodników kosztem miejsc parkingowych też było utopią. A teraz jest to rzeczywistość.

 

Więc i do budowy dróg rowerowych kosztem jezdni i parkingów z czasem dojdziemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Warszawie w latach 90-tych na fali fascynacji motoryzacją tworzenie buspasów kosztem jezdni dla samochodów i poszerzanie chodników kosztem miejsc parkingowych też było utopią. A teraz jest to rzeczywistość.

Bądźmy realistami - buspas w dozie zatkanych miast jest rzeczą wręcz nieodzowną. Jak sama nazwa wskazuje - transport ZBIOROWY (dla opornych - wozi się tam rzesze ludzi) jest CAŁOROCZNĄ alternatywą dla wjazdu aut do centrum miasta. Porównywanie buspasów do DDR to albo celowa pomyłka, albo paraliż połączeń nerwowych mózgu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bądźmy realistami - buspas w dozie zatkanych miast jest rzeczą wręcz nieodzowną.

 

No proszę! Jest rzeczą nieodzowną i nie podlega to dyskusji. A teraz cofnijmy się w lata 90-te. Wtedy ie było to dla decydentów oczywiste, że buspas jest rzeczą nieodzowną, wtedy kreślono na mapach kolejne trasy wielopasmowe i węzły (część zaczęto zresztą budować), a ktoś, kto mówił o wytyczaniu buspasów, zyskiwał miano oszołoma. Takie czasy były.

 

Dlatego dojdziemy i do tego, że w końcu i w Polsce przebije się myśl, że wytyczanie dróg rowerowych kosztem jezdni i parkingów jest rzeczą nieodzowną. Co więcej, jest szansa, że przebije się myśl, że również rower jest _całoroczną_ alternatywą dla innych środków transportu.

 

W Amsterdamie jest czyms oczywistym, że można wytyczyć drogę rowerową kosztem jezdni dla samochodów. A znowóż w Moskwie wytyczenie buspasa to wciąz herezja, choć ulice mają szerokie:

 

2.JPG

 

Warszawa jest nie tylko geograficznie ale i mentalnie w połowie drogi między Amsterdamem a Moskwą. W którą stronę warto iść?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No proszę! Jest rzeczą nieodzowną i nie podlega to dyskusji. A teraz cofnijmy się w lata 90-te. Wtedy ie było to dla decydentów oczywiste, że buspas jest rzeczą nieodzowną, wtedy kreślono na mapach kolejne trasy wielopasmowe i węzły (część zaczęto zresztą budować), a ktoś, kto mówił o wytyczaniu buspasów, zyskiwał miano oszołoma. Takie czasy były.

 

 

Właśnie takie czasy były, było mniej aut, ponieważ samochód to był "lans" dla zamożnych i wielu po prostu nie było na niego stać, choć chętnych nie brakowało i ludzie z chęci jego posiadania potrafili się pozadłużać. Dlatego też nie było konieczności wprowadzenia bus pasa. Rower to nigdy nie będzie towar ot takiej pożądalności jak samochód........

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aut nie było wiele mniej. Były tylko gorszej jakości, starsze, bardziej zdezelowane. Zamiast kupować nowe, sprowadzano szroty z Niemiec, część wehikułów pamiętała jeszcze nieboszczkę komunę. Ale wszystko to jeździło i korkowało miasto już wtedy.

 

No i nigdy nie będzie traktowany tak priorytetowo jak transport zbiorowy.....

 

Nie musi być priorytetowo. Wystarczy, jeśli będzie traktowany nie po macoszemu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konsekwentnie twierdzę, że aut na ulicach nie było w latach 90-tych wiele mniej. Mniej to może było na przyblokowych parkingach i w garazach. Teraz zapełnienie ulic jest porównywalne z tym w latach 90-tych, za to więcej aut zalega w garażach i na osiedlach, bo po prostu na ulicach się nie pomieszczą. Pamiętaj, że nie każdy posiadacz samochodu jeździ nim regularnie.

 

Statystyki mówiace, ile przypada teraz aut na 1000 mieszkańców a ile przypadało kiedyś, sa niewiele warte, bo nie uwzględniają stopnia wykorzystywania tych samochodów w codziennym ruchu. Posiadać to nie znaczy jeździć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konsekwentnie twierdzę, że aut na ulicach nie było w latach 90-tych wiele mniej

Dobra - I tak w latach 1990 – 2006 liczba

samochodów osobowych zwiekszyła sie z 5,26 do 13,38 mln, to jest przeszło 2,5

krotnie.

Źródło - ministerstwo infrastruktury. Czyli liczby uśrednione. Proszę Cię nie brnij.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra - I tak w latach 1990 – 2006 liczba

samochodów osobowych zwiekszyła sie z 5,26 do 13,38 mln, to jest przeszło 2,5

krotnie.

Źródło - ministerstwo infrastruktury. Czyli liczby uśrednione. Proszę Cię nie brnij.....

 

Owszem, samochodów przybywa, ale stopień ich wykorzystania w Warszawie zmniejsza się, czyli co prawda więcej samochodów przypada na rodzinę, ale na ulicach lawinowo ich nie przybywa, bo nie są się w stanie na tych ulicach pomieścić, miejsc do parkowania też brakuje. Ulice i parkingi były przepełnione juz w latach 90-tych i pod tym względem nie zmienia się nic. Dodatkowo pojawiły się przez ten czas dodatkowe bodźce do rezygnacji z samochodu - coraz lepsza komunikacja zbiorowa (metro, SKM) oraz galopujące ceny benzyny (w latach 90-tych była tania jak barszcz).

 

Co zatem mamy? Mamy coraz więcej samochodów w garażach i na osiedlowych parkingach, ale nie przybywa ich lawinowo na ulicach. Dlatego błędem jest budowanie nowych arterii samochodowych typu Trasa N-S (ma przecinać Warszawę z północy na południe), bo wtedy stworzy się dodatkową przestrzen dla samochodów i część z nich wypełźnie z garażów na ulice. Więcej dróg i węzłów drogowych, więcej parkingów to większy ruch - właśnie dlatego, że część samochodów wypełza wtedy z garażów. A znowóż zwężanie ulic i likwidacja parkingów skłoni część kierowców, aby samochody jednak trzymali w przydomowych garażach, a nie jeździli po nich na ulicach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niesamowite, na forum rowerowym, w topicu o grzechach kierowców który poszedł w strone infrastruktury, zwolennicy rowerów(teoretycznie przynajmniej) bronią samochodów i rzucają sami sobie kłody pod nogi(szukając minusów zamiast zastanowiać się jak zrobić żeby śmigało się lepiej i bezpieczniej). Chyba za głupi jestem żeby to zrozumieć. Tak czy tak szerokości wszystkim.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niesamowite, na forum rowerowym, w topicu o grzechach kierowców który poszedł w strone infrastruktury, zwolennicy rowerów(teoretycznie przynajmniej) bronią samochodów i rzucają sami sobie kłody pod nogi(szukając minusów zamiast zastanowiać się jak zrobić żeby śmigało się lepiej i bezpieczniej).

 

Cóż, większośc młodych chłopaków musi chyba przejśc etap fascynacji motoryzacją. Też to kiedyś przechodziłem, więc w jakimś sensie rozumiem adwersarzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niesamowite, na forum rowerowym, w topicu o grzechach kierowców który poszedł w strone infrastruktury, zwolennicy rowerów(teoretycznie przynajmniej) bronią samochodów i rzucają sami sobie kłody pod nogi(szukając minusów zamiast zastanowiać się jak zrobić żeby śmigało się lepiej i bezpieczniej). Chyba za głupi jestem żeby to zrozumieć. Tak czy tak szerokości wszystkim.

 

tylko nie idzie całkowicie odrzucić samochodów twierdząc, że one są całkiem złe i be...... i, że wszyscy muszą na rowery się przerzucić. Jak pisałam nie wszyscy mogą, nie wszyscy chcą (nawet jeśli z wygody i niechęci do aktywności to nic nam do tego), wolny kraj i wszyscy niech robią co chcą (o ile nie wykracza to poza ogólno pojęte normy ;) ) Najważniejsze, żeby jedna strona (rowerzyści) i druga strona (kierowcy) nie próbowali ze sobą walczyć, bo to do niczego nie doprowadzi........ (żeby nie było, że moja opinia jest stronnicza, jestem zarówno kierowcą jak i toczącym się po ulicy rowerzystą, na drodze spotykam zarówno kretynów kierowców, jak i kretynów rowerzystów ;) )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...