Skocz do zawartości

[kultura jazdy] Wymijanie na ścieżkach


Rekomendowane odpowiedzi

Kilka tygodni temu byłem uczestnikiem następującej sytuacji. Jadę ścieżką rowerową (czy DDRIP, nie pamiętam). Widzę, z przeciwka nadjeżdżają dwie dziewczyny, jadą obok siebie. Jedna jedzie po właściwej stronie - druga pod prąd i rozmawiają sobie. Dziewczyna jadąca pod prąd, patrzy się na mnie, widzi, że nadjeżdżam. Jednak nie robi nic, tylko dalej jedzie pod prąd. Finał sytuacji był taki, że musiał się nieźle gimnastykować, żeby się nie zdarzyć z nią podczas wymijania i trochę się we mnie zagotowało.

Od tamtej pory zacząłem zwracać uwagę na to zjawisko. Często spotka się osoby jeżdżące na ścieżkach obok siebie. Zauważyłem, że w takim przypadku duża liczba osób, które w tej sytuacji jedzie pod prąd, w ogóle nie poczuwa się do obowiązku ustąpienia miejsca osobie nadjeżdżającej z przeciwka. Ewentualnie ustępuje, ale widać, że robi to niechętnie i w ostatniej chwili. W przypadku sytuacji 1:1 coś takiego się nie zdarza. Wszyscy poruszają się grzecznie swoimi stronami.

Dokładnie takie samo zachowanie obserwuję w relacji pieszych między sobą. Często widuję sytuację, że jeżeli idzie grupa pieszych - np niedzielni spacerowicze, to anektują całą szerokość chodnika i nie bardzo obchodzi ich to, że ktoś idzie z naprzeciwka.

Obserwujecie coś podobnego?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To działa z typem "niedzielnego kierowcy", jakoś jak jedzie grupa bardziej świadomych rowerzystów to nie ma problemu. jest jeszcze jedno zjawisko - jadę czasami DDR (a robię to raczej szybko) przed sobą widzę innego rowerzystę jadącego zgodne z moim kierunkiem i co robi ten jegomość - jedzie zygzakiem po całej szerokości DDR :) przy 30 - 40 km/h wyprzedzanie takiej osoby też jest kłopotliwe.

Często narzekamy na kierowców balszanek, ale my sami też mamy kupę grzechów na sumieniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chociaż dobrze że Ci zjechała. Miałem przypadek co jechali blisko siebie po DDR, a w ostatniej chwili odbił inteligent i przy 40 km/h pierwszy raz w życiu czołówkę na rowerze przeżyłem... Często jest to widywane zjawisko nawet na dróżkach leśnych gdzie ledwo się mogą minąć dwa rowery.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam nie mam takich problemów w Wwa, a po mieście rocznie robię około 5 kkm. Może to wynika z tego, że na tle innych rowerzystów, jeżdżę sporo szybciej od nich. Wiadomo zdarzają się takie sytuacje, ale jak mnie widzą z naprzeciwka to zjeżdżają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie rzecz biorąc nie jestem ortodoksem. Nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś sobie jechał lewą stroną. Nie mam nic przeciwko pieszym na czerwonej części DDRiP, nawet nie mam nic przeciwko pieszym na DDR. Wszystko działa, jeżeli każdy zna swoje miejsce w szeregu i nie cwaniakuje, tylko potrafi kulturalnie ustąpić miejsca. Problematyczne są jednostki, które uważają się za ważniejsze niż reszta.

 

@krism4a1

"Ja sobie jadę(idę) i co mi zrobisz?!" Ludzie wyróżniają, że kierowcy samochodów są źli, ci drudzy narzekają na pieszych i rowerzystów, a piesi narzekają na wszystkich, a wszyscy zachowują się tak samo źle. Nie ma rozróżnienia na to, kto jakim środkiem się porusza, tylko jakie ma nastawienie do innych uczestników ruchu. Święte krówki w samochodach wsiadają po pracy na rowery i robią to samo, tylko że na dwóch kółkach i odwrotnie.

 

PS. Jak to jest z DDRiP z wydzielonymi stronami ruchu (znak DDRiP z pionową kreską)? Czy pieszy formalnie może poruszać się po części oznakowanej jako część dla rowerów?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też zdarza mi się bardzo często, że jadące z przeciwka dwie osoby nie poczuwają się do ustąpienia. Kiedyś zrobiliśmy z dziewczyną eksperyment, też jechaliśmy obok siebie. Jak widzieliśmy jadących z przeciwka "podwójnych" to nie zjeżdżaliśmy. Ani jedna para nie ustąpiła wcześniej niż kilka metrów przed nami. My wtedy też oczywiście zjeżdżaliśmy do brzegu. A jeden gość to chyba nawet miał ochotę mnie zbić. Nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje, dlaczego niektórzy uważają, że są ważniejsi i więcej im się należy.

 

@mklos1, na DDRiP z pionową kreską każdy powinien poruszać się po swojej stronie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie we Wrocławiu, tam gdzie często zdarza mi się jechać, ścieżki są tak szerokie, że zmieszczą się nawet i trzy rowery więc nie ma takiego problemu (oczywiście jest wiele takich miejsc gdzie nawet dwa rowery ledwo się mieszczą). W tych miejscach udzielają się również rolkarze, biegacze itp. i jakoś wszystko funkcjonuje, nie zauważyłem żadnych konfliktowych sytuacji - chyba trafiłem po prostu na 'normalnych ludzi'. Ale z drugiej strony prawo to prawo, gotuje się we mnie czasami gdy to widzę (na studiach wpojono mi chęć przestrzegania prawa), pozostawiam to jednak w sobie i nie uzewnętrzniam. Jak Ci wszyscy ludzie potrafią się zachować to po co robić 'z igły widły' - dla samej zasady? Chyba nie ma sensu marnować czasu na to.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeden gość to chyba nawet miał ochotę mnie zbić. Nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje, dlaczego niektórzy uważają, że są ważniejsi i więcej im się należy.

 

Wydaje mi się ze w tych przypadkach powoli zaczyna działać psychologia tłumu. W grupie odpowiedzialność się rozmywa. Ludzie w grupie czują się silniejsi. Aczkolwiek nie do końca też jest do dla mnie jasne. Zbliżony problem zauważyłem u rodziców z dziećmi. Ci też uważają, że są najważniejsi na ścieżce i mają pierwszeństwo ponad wszystkimi, bo jadą z dziećmi. Czym skorupka za młodu nasiąknie... To akurat łatwo wytłumaczyć (wypaczony instynkt zasłaniania się dzieckiem).

 

Ale z drugiej strony prawo to prawo, gotuje się we mnie czasami gdy to widzę (na studiach wpojono mi chęć przestrzegania prawa), pozostawiam to jednak w sobie i nie uzewnętrzniam. Jak Ci wszyscy ludzie potrafią się zachować to po co robić 'z igły widły' - dla samej zasady? Chyba nie ma sensu marnować czasu na to.

 

Z tego co widzę uzewnętrznianie emocji na drodze zwykle prowadzi do zbędnej eskalacji konfliktu, szczególnie, że mało osób potrafi w ekstremalnych sytuacjach panować nad swoimi emocjami, szczególnie na warszawskich ulicach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co widzę uzewnętrznianie emocji na drodze zwykle prowadzi do zbędnej eskalacji konfliktu, szczególnie, że mało osób potrafi w ekstremalnych sytuacjach panować nad swoimi emocjami, szczególnie na warszawskich ulicach.

 

Dlatego nie ma co tego robić, chociażby dla własnego komfortu i aby nie tracić niepotrzebnie czas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mklos1, to o czym piszesz, to dość częsty widok, ja w takim wypadku staję i stoję po swojej stronie, nie ruszam się z miejsca, osoba jadąca z naprzeciwka musi zjechać, odprowadzam ją wzrokiem na lewą stronę

Też tak robiłem jak jeździłem po zatłoczonych ścieżkach w Lublinie.

Można jeszcze chwycić jedną dłonią kierownice zaraz przy mostku żeby dać do zrozumienia że jak dojdzie do zahaczenia kierownicami to nie my połamiemy sobie palce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam nie mam takich problemów w Wwa, a po mieście rocznie robię około 5 kkm. Może to wynika z tego, że na tle innych rowerzystów, jeżdżę sporo szybciej od nich. Wiadomo zdarzają się takie sytuacje, ale jak mnie widzą z naprzeciwka to zjeżdżają.
'

 

No właśnie ja też, a jeszcze przyspieszając powoduję obawę w tym drugim użytkowniku DDR. Sami zjeżdżają obawiając się po prostu szybko jadącej osoby...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie we Wrocławiu, tam gdzie często zdarza mi się jechać, ścieżki są tak szerokie, że zmieszczą się nawet i trzy rowery więc nie ma takiego problemu

Też mamy gdzieniegdzie takie ścieżki i na nich ten problem też jest, ale pojawia się dopiero wtedy gdy z obu stron nadjeżdżają po dwa rowery, wtedy to już zupełnie nie wiadomo kto ma zjechać i wszystko dzieje się w ostatniej chwili. Dobrze, że jak jadą po 3 osoby to przynajmniej wtedy ta trzecia poczuwa się do zjechania - znacznie bardziej niż druga na ścieżce szerokości dwóch rowerów.

Ogólnie wydaje mi się, że typowo niedzielni rowerzyści, jadący 10km/h żeby sobie pogadać, a nie przejechać się na rowerze, mają wrażenie, że jak ktoś jedzie szybko to powinien bezwarunkowo zwolnić (albo wręcz zatrzymać się) i dać im miejsce na zjechanie na prawo. A jak ów szybszy biker nadjeżdżający z przeciwka jedzie w kasku i obcisłych gaciach to już w ogóle powinien trawnikiem wymijać albo wręcz przeskoczyć nad nimi. :woot: A i tak największy cyrk jest jak zajeżdża się takich od tyłu, są jednostki, które na nic nie reagują, a jak już się ogarną to zjazd na prawą stronę zajmuje im wieki.

Dobrze, że ten proceder nie jest taki częsty jakby się wydawało.

 

Ja tam nie mam takich problemów w Wwa, a po mieście rocznie robię około 5 kkm. Może to wynika z tego, że na tle innych rowerzystów, jeżdżę sporo szybciej od nich. Wiadomo zdarzają się takie sytuacje, ale jak mnie widzą z naprzeciwka to zjeżdżają.

To oczywiście nie jest bardzo częsta sytuacja, ale mówienie, że problemu nie ma pozwala sądzić, że jesteś niepoprawnym optymistą :P

I właśnie to, że jeździsz szybko powinno powodować, że bardziej to zauważasz, bo jednak chyba zwalnianie z 30km/h do 10 jest bardziej denerwujące niż z 15 do 10.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po lekturze tego wątku mogę stwierdzić tylko dwie rzeczy:

 

1. Przeciętne drogi rowerowe budowane w Polsce są zbyt wąskie w stosunku do potrzeb, mimo że najczęściej jest miejsce na zrobienie szerszej ścieżki. Jednym słowem drogi rowerowe są budowane w wariancie zdecydowanie oszczędnościowym i bez wyboraźni, zapewne celem poprawy samopoczucia władz a nie zapewnienia sprawnej i bezpiecznej jazdy rowerem.

 

2. Warto olewać drogi rowerowe i śmigać jezdnią.

 

I teraz:

 

- w związku z pkt. 1 zostanę na tym forum uznany za cyklofaszystę, ekooszołoma itp. (no bo zrobić szeroką jezdnię dla spaliniarzy to coś oczywistego, ale szeroką drogę rowerową???)

 

- w związku z pkt. 2 zostanę uznany za cwaniaka i osobę zdemoralizowaną, a Mklos1 zrobi mi wykład o moralnej odpowiedzialności za łamanie prawa

 

Ale mnie to i tak wali, jadę swoje :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O! Znowu troll. :D

 

Nazywaj jak chcesz, mam to gdzieś. Prawda jest natomiast taka, że jazda rowerem "parami" czy wężykiem jest wśród rowerzystów (zwłaszcza "niedzielniaków") zjawiskiem masowym. I choćby ktos się usrał z wysiłku, to nie da rady dostosować zachowań rowerzystów do wąskich ścieżek rowerowych. Zatem należy budowac szersze ścieżki rowereowe, aby dostosować je do zachowań rowerzystów. No bo w koncu kto tu jest dla kogo - ściezka dla rowerzysty czy rowerzysta dla ściezki?

 

A ja często ścieżki olewam, bo po co mi wąskie pofałdowane tory przeszkód z nieogarmiętymi rowerzystami, skoro mogę szybko śmignąć jezdnią? Myślę praktycznie. Chociaż trochę porządnych ściezek w Warszawie się znajdzie i z tych korzystam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lukasz78, od kiedy dostałem lusterkiem jadącego za mną samochodu w łokieć, nie wjeżdżam nigdy na jezdnię, mogło się gorzej skończyć.

Co tu dużo mówić, po prostu boję się i już. Jadąc do pracy codziennie, jadę wyznaczoną drogą dla rowerów, a tam gdzie jej nie ma, jadę chodnikiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No wiem, jest to jakiś problem, wielu rowerzystów czuje się na jezdni zagrożonych i ja to rozumiem. Dlatego właśnie piszę, że drogi rowerowe powinny być budowane szersze i wygodniejsze - bo jeśli ktoś boi się jechać jezdnią, to powinien mieć do dyspozycji taką drogę rowerową, którą będzie mógł poruszać się sprawnie, a nie mieć problem z wyprzedzeniem niedzielnego rowerzysty, jak dzieje się to teraz z powodu zbyt wąskich ścieżek.

 

A tak w ogóle to montujcie w rowerach dzwonki, dzwonek wbrew pozorom czyni cuda :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...