Skocz do zawartości

[przepisy] wyprzedzanie


Rekomendowane odpowiedzi

Weźmy pod uwagę zwykłe miejskie drogi, bez pobocza i drogi dla rowerów, na których rowerzysta jest obowiązany poruszać się po jedni.

1. Zgodnie z art. 16 ust. 4 zdanie pierwsze pord „kierujący pojazdem jest obowiązany jechać możliwie blisko prawej krawędzi jezdni.” Przy czym słowo „możliwie” wskazuje tu takie oddalenie od prawej krawędzi jezdni, które w danych warunkach zapewnia bezpieczną jazdę zgodnie z przepisami (np. przed skrętem w prawo należy jechać przy prawej krawędzi pasa do skrętu w lewo). Tymczasem w myśl art. 24 ust. 6 zdanie drugie pord „kierujący pojazdem wolnobieżnym, ciągnikiem rolniczym lub pojazdem bez silnika jest obowiązany zjechać jak najbardziej na prawo w celu ułatwienia wyprzedzania.” Znaczy to, że rowerzysta w takiej sytuacji musi znaleźć się bliżej prawej krawędzi jezdni niż tylko „możliwie blisko”, a w takim razie jechać niezgodnie z przepisami (np. wjechać na buspas), albo z narażeniem swego bezpieczeństwa (np. ryzykując wjechanie na krawężnik). Jest to moim zdaniem totalny idiotyzm, bo nie można wymagać od uczestnika ruchu, aby łamał przepisy, ani, żeby narażał swoje bezpieczeństwo w celu, bagatela „ułatwienia” wyprzedzania. Ten drugi przepis jest chory i powinien zostać zniesiony.

2. Co więcej, uważam, że powinien zostać wprowadzony przepis „odwrotny” pozwalający rowerzyście na jazdę środnik pasa ruchu i tym samym uniemożliwienie wyprzedzania tam, gdzie warunki jazdy nie pozwalają na prawidłowe wyprzedzenie go przez jadący z tyłu pojazd, np. tam, gdzie samochód nie ma dość miejsca, aby przy wyprzedzaniu zachować odstęp jednego metra. Tutaj przyznałoby się rowerzyście rolę arbitra, który mógłby decydować, czy umożliwić wyprzedzanie, czy nie, czy jednak jako słabszy uczestnik ruchu nie zasługuje on na dodatkową ochronę, zwłaszcza biorąc pod uwagę zwyczajowy styl wyprzedzania rowerzystów przez samochody w Polsce?

3. Wróćmy jednak do aktualnego stanu prawnego. Otóż obowiązek zjechania jak najbardziej w prawo nie jest bezwzględny. Ma on na celu „ułatwienie wyprzedzania”. Co za tym idzie, jeżeli wyprzedzanie jest łatwe (małe zagęszczenie ruchu, dostateczna ilość miejsca) nie trzeba go „ułatwiać” (czyli zmieniać toru swojego ruchu). Podobnie jest, jak sądzę, jeżeli prawidłowe wyprzedzanie nie jest możliwe nawet po uczynieniu przez rowerzystę zadość zobowiązaniu wyrażonemu w art. 24 ust. 6 zdanie drugie pord, np. wtedy, gdy nie ma dosyć miejsca na wyprzedzenie z zachowaniem wymaganego odstępu. Wtedy także nie ma obowiązku zjeżdżania maksymalnie w prawo, choć trzeba się trzymać „możliwie blisko” prawej krawędzi jezdni.

4. Weźmy pod uwagę sytuację, gdy rowerzysta nie może jechać skrajnie prawym pasem ruchu (np. ma po prawej buspas lub pas do ruchu w innym kierunku niż ten, w którym sam zamierza jechać). Musi zatem jechać „możliwie blisko” prawej krawędzi swojego pasa ruchu. W rezultacie, zwłaszcza jeżeli pasy ruchu nie są szerokie, może się okazać że pojazdy jadące prawym pasem nie będą mogły go wyprzedzić. W art. 24 ust. 2 zdanie drugie pord nie wskazano, że chodzi wyłącznie o wyprzedzanie z lewej strony, zatem ten przepis ma znaczenie także przy wyprzedzaniu z prawej strony. Co więcej, art. 24 ust. 6 zdanie drugie pord zobowiązuje rowerzystę do zjechania „w prawo”, ale już nie w lewo, a wziąwszy pod uwagę art. 16 ust. 4 zdanie pierwsze zjechanie w lewo jest niedopuszczalne. Jeżeli więc jednia liczy tylko dwa pasy ruchu wąskie na tyle, że pojazdy jadące z prawej nie mogą wyprzedzić rowerzysty przy zachowaniu wymaganego odstępu, to wyprzedzanie jest niedopuszczalne w ogóle dla żadnych pojazdów (te na lewym pasie mają jeszcze mniej miejsca), a rowerzysta nie ma dostępnego sposobu, aby wyprzedzanie komukolwiek umożliwić.

Co sądzicie o tych tezach? Proszę o opinie. Nie jestem prawnikiem, więc może ktoś mnie poprawi?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chciało mi się tego wszystkiego czytać, ale w skrócie napiszę, że dla mnie jechać blisko krawędzi(prawej) tzn. jadę tak, abym mógł zapanować na rowerem omijając dziury i nie ryzykował zjechania do rowu lub jadę poboczem, aby nie utrudniać innym wyprzedzania a tym samym czuć się bezpieczniej.

A na rondzie jadę środkiem pasa blokując innym możliwość wyprzedzania - tak jest dla mnie bezpieczniej a rondo przejadę w parę sekund, więc nie utrudniam i nie spowalniam ruchu na długo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Add 1) "Możliwie blisko" oznacza, że należy poruszać się jak najbliżej prawej krawędzi jezdni, tak, aby było to bezpieczne dla poruszającego się oraz innych uczestników drogi. Nie jest to bezwzględny nakaz w sensie: "co by się nie działo - trzeba tulić się do krawężnika".

Add 2) To byłoby bardzo niebezpieczne ze względu na sprawność poruszania się i drożność niektórych ulic. Realia są takie, że bardzo wielu kierowców łamie przepisy wyprzedzając w miejscach niedozwolony oraz wyprzedzając w sposób niedozwolony. Nie można tego łatać innym przepisem, tylko trzeba egzekwować istniejące przepisy.

Add 3) Wyprzedzanie nie jest obowiązkiem. Jeżeli nie ma bezpiecznych warunków do wyprzedzenia - nie można rozpocząć takiego manewru. Nie pamiętam artykułu, ale jest on nadrzędny nad artykułem o "marginesie".

Add 4) Krawędź jezdni nie zawsze wyznacza linia asfaltu, często są to linie krawędziowe (znaki P7-a, P7-b <-- 100 PLN, 1 pkt karny za zbytnią kulturę). Poza tym poruszając się drogą wielopasmową, każdy jest zobowiązany do poruszania się skrajnym prawym pasem ruchu, co też jest nagminnie łamane przez kierowców. Gdyby wszystko działo się zgodnie z przepisami na drodze poza miastem nie powinna wystąpić taka sytuacja. W mieście - z tym jest różnie, gdyż nie zawsze można poruszać się skrajnym prawym pasem, ale tak czy inaczej patrz add 3).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Add 1) "Możliwie blisko" oznacza, że należy poruszać się jak najbliżej prawej krawędzi jezdni, tak, aby było to bezpieczne dla poruszającego się oraz innych uczestników drogi. Nie jest to bezwzględny nakaz w sensie: "co by się nie działo - trzeba tulić się do krawężnika".

Tak, ale jazda „możliwie blisko” dotyczy tylko sytuacji, gdy rower nie jest wyprzedzany. W przypadku przeciwnym musi on zjechać „jak najbardziej” w prawo, czyli bliżej, a w ten sposób narazić swoje bezpieczeństwo. Gdyby „jak najbardziej” oznaczało to samo co „możliwie blisko”, przepis art. 24 ust. 6 zdanie drugie pord byłby zbędny.

Add 2) To byłoby bardzo niebezpieczne ze względu na sprawność poruszania się i drożność niektórych ulic. Realia są takie, że bardzo wielu kierowców łamie przepisy wyprzedzając w miejscach niedozwolony oraz wyprzedzając w sposób niedozwolony. Nie można tego łatać innym przepisem, tylko trzeba egzekwować istniejące przepisy.

Tylko jak to egzekwować? Koleś przemknie obok mnie i za chwile odjedzie w siną dal, nawet nie zdążę przeczytać jego numeru rejestracyjnego, nie mówiąc o zapamiętaniu. A jak udowodnię, że przejechał w niedozwolonej odległości? Musiałby ktoś jechać za mną i filmować. Wreszcie, za wyprzedzanie bez zachowania należytej odległości nie ma punktów karnych, to o jakim egzekwowaniu mowa? Może ktoś mnie oświeci jak w istniejącym stanie prawnym wpłynąć na kierowców, żeby wyprzedzali prawidłowo lub wcale?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, ale jazda „możliwie blisko” dotyczy tylko sytuacji, gdy rower nie jest wyprzedzany. W przypadku przeciwnym musi on zjechać „jak najbardziej” w prawo, czyli bliżej, a w ten sposób narazić swoje bezpieczeństwo. Gdyby „jak najbardziej” oznaczało to samo co „możliwie blisko”, przepis art. 24 ust. 6 zdanie drugie pord byłby zbędny.

 

Źle interpretujesz ten przepis, gdyż według Twojej interpretacji zmusza on do bezwzględnego zjechania jak najbardziej w prawo, bez względu na bezpieczeństwo swoje i innych użytkowników drogi. To na wyprzedzającym ciąży odpowiedzialność z tytułu miejsca do wyprzedzania, a nie na wyprzedzanym. Oczywiście wyprzedzany nie może celowo utrudniać takiego manewru, w stylu zajeżdżanie, przyspieszanie itp. W przypadku roweru za celowe można uznać jechanie środkiem pasa lub też jego lewą częścią.

 

Tylko jak to egzekwować? Koleś przemknie obok mnie i za chwile odjedzie w siną dal, nawet nie zdążę przeczytać jego numeru rejestracyjnego, nie mówiąc o zapamiętaniu. A jak udowodnię, że przejechał w niedozwolonej odległości? Musiałby ktoś jechać za mną i filmować. Wreszcie, za wyprzedzanie bez zachowania należytej odległości nie ma punktów karnych, to o jakim egzekwowaniu mowa? Może ktoś mnie oświeci jak w istniejącym stanie prawnym wpłynąć na kierowców, żeby wyprzedzali prawidłowo lub wcale?

 

Oczywiście nie da się pociągnąć do odpowiedzialności, kto popełni wykroczenie, ale prawo można egzekwować także poprzez działania prewencyjne - aczkolwiek są one kosztowne, bo to wiąże się ze zwiększeniem ilości patroli/monitoringu na drogach - na co polskiej policji nie stać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Szukasz dziury w całym.

 

2. Co więcej, uważam, że powinien zostać wprowadzony przepis „odwrotny” pozwalający rowerzyście na jazdę środnik pasa ruchu i tym samym uniemożliwienie wyprzedzania tam, gdzie warunki jazdy nie pozwalają na prawidłowe wyprzedzenie go przez jadący z tyłu pojazd, np. tam, gdzie samochód nie ma dość miejsca, aby przy wyprzedzaniu zachować odstęp jednego metra. Tutaj przyznałoby się rowerzyście rolę arbitra, który mógłby decydować, czy umożliwić wyprzedzanie, czy nie, czy jednak jako słabszy uczestnik ruchu nie zasługuje on na dodatkową ochronę, zwłaszcza biorąc pod uwagę zwyczajowy styl wyprzedzania rowerzystów przez samochody w Polsce?

 

Nie w naszym kraju. Zaraz zaczęła by się jazda środkiem pasa ruchu pomimo ładnego asfaltowego pobocza. Poza tym "możliwie blisko prawej krawędzi jezdni" właśnie zezwala na jazdę środkiem pasa gdy prawa krawędź nie nadaje się do jazdy.

 

3. Generalnie z tym ułatwieniem wyprzedzania to jest martwy przepis, ale zinterpretujmy to tak: jedziesz sobie swoim torem jazdy, za plecami ustawia się samochód czekający na okazję do wyprzedzania, z przeciwka robi się na tyle luźno, że można bezpiecznie wyprzedzać, w tym momencie nie możesz zjechać bardziej w lewo bo utrudniałbyś wyprzedzanie, za to możesz zjechać w prawo (jeśli masz możliwość) celem pokazania kierowcy, że wiesz, że za sekundę będziesz wyprzedzany. I tyle, nie ma co sobie utrudniać życia jakimiś dziwnymi interpretacjami.

 

W rezultacie, zwłaszcza jeżeli pasy ruchu nie są szerokie, może się okazać że pojazdy jadące prawym pasem nie będą mogły go wyprzedzić. W art. 24 ust. 2 zdanie drugie pord nie wskazano, że chodzi wyłącznie o wyprzedzanie z lewej strony, zatem ten przepis ma znaczenie także przy wyprzedzaniu z prawej strony. Co więcej, art. 24 ust. 6 zdanie drugie pord zobowiązuje rowerzystę do zjechania „w prawo”, ale już nie w lewo, a wziąwszy pod uwagę art. 16 ust. 4 zdanie pierwsze zjechanie w lewo jest niedopuszczalne.

Szukasz problemu na siłę - jedziesz skrajnie prawym pasem przeznaczonym do jazdy w kierunku, w którym masz zamiar jechać. Przykładowo pasy do jazdy 1. w lewo, 2. w prosto, 3. w prawo, Ty natomiast masz zamiar pojechać prosto. Jeśli pasy są wąskie i nie mogą Cię wyprzedzić po obu stronach to zwyczajnie blokujesz ruch (uwielbiam rowerzystów jadących po linii) dlatego lepiej zjechać do trochę do lewej i umożliwić jazdę skręcającym w prawo. Nie mówiąc już o tym, że lepiej zablokować z jednej i być kulturalnie wyprzedzanym z drugiej niż mieć po obu stronach samochody przeciskające się na siłę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie w tej kwestii wiele razy mówione było na forum, że jak jest droga wąska i samochód nie ma możliwości bezpiecznie wyprzedzić rowerzysty nie przekraczając osi jezdni, to rowerzysta dla bezpieczeństwa swojego i kierowcy lepiej żeby jechał prawie że środkiem pasa uniemożliwiając wyprzedzenie, aż do momentu kiedy z naprzeciwka nie będzie jechał inny pojazd i będzie można ten manewr wykonać prawidłowo.

 

Jedyny minus jazdy środkiem pasa to to, że kierowcy bardzo się denerwują, pomimo że i tak by jechali za rowerzystą i tak. Natomiast dla obydwu jest lepiej, bo po prostu nikt lusterkiem o kierownicę nie zawadzi. Jazda przy krawędzi jezdni prowokuje kierowców do wyprzedzania nawet na trzeciego, co kończy się czasami przejściem na milimetry albo ostrym hamowaniem. W sierpniu miałem taką sytuację jadąc z Jasła do Sanoka. Jechaliśmy gęsiego przy krawędzi i nagle usłyszeliśmy za nami pisk opon... facet myślał, że się zmieści, ale w ostatniej chwili zrezygnował i zaczął hamowanie zatrzymując się kilka centymetrów za nami. To był dla nas szok, jak tylko usłyszeliśmy pisk od razu uciekliśmy na pobocze. Co ciekawe jechałem wtedy z kamerą, niestety nagranie przepadło. Oglądnąłem je pare razy i utwierdziłem się w przekonaniu, że nie warto trzymać się prawej krawędzi kiedy droga jest wąska. Gdybyśmy jechali środkiem albo w parach, to gość by nawet nie pomyślał, żeby wyprzedzać. Co ciekawe - natężenie ruchu było bardzo małe. Wystarczyłoby zwolnić trochę i wtedy wyprzedzić. Ale niestety... każdy musi być 5 sekund wcześniej w domu/pracy/na wakacjach.

 

Tak że ustawodawca zostawił margines: "możliwie blisko". Tylko nie bardzo rowerzyści lubią jeździć środkiem pasa, a w kierowcach się gotuje na sam widok jadącego środkiem rowerzysty. Niestety...

 

Całe to jeżdżenie środkiem nie ma zastosowania kiedy droga jest szeroka tzn. jeśli obok siebie na jednym pasie bezpiecznie mieszczą się rower i samochód i jest między nimi sensowny odstęp. Wtedy pasuje jechać jak najbliżej prawej krawędzi. Tutaj "możliwie blisko" to właśnie "lizanie" krawężnika, ale też bez przesady, chociaż jak droga jest szeroka, to zazwyczaj jest asfaltowe pobocze ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...