Skocz do zawartości

[ankieta] Czy jeździcie ulicami jednokierunkowymi pod prąd?


Jazda rowerem pod prąd  

146 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy je?dzicie ulicami jednokierunkowymi pod pr?d?

    • Tak, zdarza mi si?
      114
    • Nigdy
      32


Rekomendowane odpowiedzi

Realia sa jakie sa - kazda minuta sie liczy

zreszta przelicz sobie 10minut przez 300dni w roku i zobacz ile Ci wyjdzie.

I te 10 minut da się wyciąć z każdego dnia, skleić razem i dołożyć dodatkowe dni w roku albo przedłużyć jakiś weekend? A wiesz ile czasu tracisz na dojazdy rowerem? Przecież mógłbyś pracować w spożywczaku pod blokiem i 1-2h dziennie zaoszczędzone na dojazdach.

 

Nie wiem, z jakiego tytułu ludzie mieliby "dojść swoich racji przed sądem co do jednego paragrafu" - z tytułu tego, że jadę sobie ulicą? Hmmm, ciekawe... Już pomijam fakt, ze najpierw muszą wejść w posiadanie moich danych osobowych, zeby wiedzieć, kogo pozywac, a to nie jest proste

Z tytułu takiego, że jak wylądujesz na ich masce to za twoją kasę zrobią sobie w samochodzie wszystko co ucierpiało przy zdarzeniu i co było rozwalone wcześniej. No chyba że po kolizji będziesz w stanie szybko zebrać się z maski samochodu i uciekać z krzywym kołem lub złamanym widelcem.

 

No odzew jest w porządku, wyniki ankiety póki co 37:10 dla mnie. Jest OK.

Ankieta jest stronnicza to i odzew jest jaki jest - jakbyś zrobił ankietę "Czy złamałeś kiedykolwiek prawo w jakikolwiek sposób?" i dał odpowiedzi "Tak" i "Nie" to też byłoby pewnie 90 do 10 albo nawet 99 do 1 na tak. Tylko, że wtedy do jednego wora wrzuciłbyś morderców, złodziei, defraudantów i osoby które na ograniczeniu do 90km/h jadą 100km/h albo kiedyś tam zdarzyło im się zjeść kajzerkę w markecie nie płacą za nią czy rzucić papierek na ulicę. naprawdę nie widzisz różnicy czy tylko udajesz głupiego?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No odzew jest w porządku, wyniki ankiety póki co 37:10 dla mnie. Jest OK.

 

Nie jest ok, gdyż pytanie skonstruowane jest tak, że można wyciągnąć dowolne wnioski z tych odpowiedzi, z resztą jak widzisz sam wyciągasz wnioski na swoją korzyść.

Żeby dyskusja nad tematem miała sens i bez robienia sobie żartów, to powinno być tak:

 

Czy jeździcie ulicami jednokierunkowymi pod prąd?

1) Zawsze, gdy potrzebuję skrócić drogę.

2) Czasami, gdy potrzebuję skrócić drogę w stanie wyższej konieczności.

3) Kiedyś zdarzyło mi się wjechać.

4) Nigdy nie wjechałem pod prąd.

 

W jaki sposób znalazłeś się na drodze jednokierunkowej pod prąd?

1) Świadomie.

2) Nieświadomie.

3) Nigdy nie znalazłem się na drodze pod prąd.

 

Czy uważasz, ze jazda rowerem drogą jednokierunkową pod prąd jest bezpieczna?

1) Bezwzględnie tak.

2) Raczej tak.

3) Raczej nie.

4) Stanowczo nie.

5) Nie mam zdania

 

Czy byłbyś za wprowadzeniem zezwolenia na ruch rowerów na drodze jednokierunkowej pod prąd?

1) Bezwzględnie tak.

2) Raczej tak.

3) Raczej nie.

4) Stanowczo nie.

5) Nie mam zdania.

 

Jak oceniam swoje umiejętności w poruszaniu się w ruchu miejskim?

1) Bardzo dobre.

2) Dobre.

3) Dostateczne.

4) Niedostateczne.

 

PS1. Skoro byłem już studentem prawa, teraz mogę zostać studentem socjologii, który ma kampanię wrześniową :icon_lol: :icon_lol: :icon_lol: A co mi tam. Do odważnych świat należy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowiadam się za tym, żeby nie jeździć pod prąd tam, gdzie to nie jest dozwolone. Można jechać tak jak samochody, to zazwyczaj nie jest nie jest dużo drogi więcej. Można zsiąść z roweru i przeprowadzić go przez ulicę jednokierunkową. Jazda pod prąd to łamanie przepisów z wygody, a nie dla bezpieczeństwa. Lepiej tego nie robić, choćby po to, by nie psuć opinii innym rowerzystom. Kiedy jakiś kierowca wstanie lewą nogą i zobaczy rowerzystę jadącego pod prąd, to potem już zawsze będzie mówić, że „wszyscy rowerzyści jeżdżą zawsze pod prąd”.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no ja nie wiem czy to jest tylko niewiele dalej, sa miasta gdzie organizacja ruchu jest taka, ze jesli sobie nie skrocic drogi, to sie nadrabia pewnie kilka kilometrow...

 

 

a dla tych co mi doradzaja spac o godzine krocej zeby objezdzac dookola..

wlasnie wole byc bardziej wypoczety o ta godzine snu wlasnie, zeby byc lepiej skoncentrowanym na jezdzie. Bo jako zombi stanowie duze wieksze zagrozenie dla siebie i innych niz przejezdzajac skoncentrowany pod prad, czy tam przez pasy czy na czerwonym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy byłbyś za wprowadzeniem zezwolenia na ruch rowerów na drodze jednokierunkowej pod prąd?

1) Bezwzględnie tak.

2) Raczej tak.

3) Raczej nie.

4) Stanowczo nie.

5) Nie mam zdania.

Strasznie nie lubię takich ankiet, to coś jak te telefoniczne "oceń coś tam w skali 1-7" i po 3 pytaniach już się te liczby rzuca losowo :icon_wink:

Ja dałbym tak:

1) Bezwzględnie tak, na każdej jednokierunkowej, przy pomocy przepisu ustawowego

2) Tak, ale tylko gdy szerokość pozwala, a ulica oznaczona jest odpowiednimi znakami pionowymi

3) Tak, ale nie przez pozwolenie na jazdę pod prąd tylko wyznaczenie kontrapasa (znaki pionowe i poziome)

4) Nie

5) Nie mam zdania

I mam wrażenie, że większość rowerzystów zwracających uwagę na swoje bezpieczeństwo wybrałaby odpowiedź nr 3 - wtedy sytuacja na drodze jest jasna i klarowna.

 

no ja nie wiem czy to jest tylko niewiele dalej, sa miasta gdzie organizacja ruchu jest taka, ze jesli sobie nie skrocic drogi, to sie nadrabia pewnie kilka kilometrow...

jakiś przykład? w 500m to jeszcze bym uwierzył, ale kilka km to nawet w dużych miastach jest cała dzielnica.

 

a dla tych co mi doradzaja spac o godzine krocej zeby objezdzac dookola..

kazał ci ktoś spać godzinę krócej? godzina to jest czas dojazdu z przedmieść do centrum Warszawy, a nie nadłożenie 500m. czytaj ze zrozumieniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykro jest patrzeć na postawę niektórych. Z jednej strony wrzeszczą, domagając się coraz większych praw dla siebie, wrzeszczą, domagając się egzekwowania przepisów od innych, a z drugiej sami je nagminnie łamią. I co z tego sobie robią? Nic.

 

Może porównanie na wyrost, ale był kiedyś jeden przypadek, gdzie też taki właśnie "wyspany specjalista" a nie żaden "zombi" troszeczkę złamał przepisy. Odrobinkę. Po prostu ruszył swoim 747 przed pozwoleniem na start. Co było dalej? Proponuję sobie skleić w googlu "Gran Canaria", "747", "KLM" i "PanAm".

 

Uważam Wasze (łamiących przepisy) zachowanie za skrajnie nieodpowiedzialne, chamskie, bezmyślne i mogące komuś kiedyś sprawić ogromne wyrzuty sumienia. Bo sumieniu nie da się wytłumaczyć, że jechał po prostu debil (sorry za mocne słowo), nieoświetlony po zmroku (bo lampka waży), pod prąd (bo przecież nie będzie nadkładał kilku kilometrów, bo będzie niewyspanym zombie) albo na czerwonym (bo na zielonym to tylko leszcze jeżdżą), który prosił się, by stać się mieszkańcem małego, ciasnego m1, w głębokiej suterenie.

 

P.

 

Ps. Jak samochód przekracza o stówkę w zabudowanym i wali przez czerwone, to rozumiem, że tłumaczenie, że spieszy się do pracy, bo przecież nie będzie jeździł jak zombie, jest dla Was jak najbardziej ok?

 

Ps2. Na koniec dodam, że właśnie przez takich jak Wy, kierowców, pieszych, rowerzystów - cwaniaków łamiących przepisy, jest taka nienawiść na naszych drogach. :wallbash:

 

Edit: przepraszam za mocne epitety, ale po prostu irytuje mnie to, jak część ludzi podchodzi do obowiązujących (!) zasad i przepisów. I nie ma znaczenia, czy głupie, czy nie, takie są przepisy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tytułu takiego, że jak wylądujesz na ich masce to za twoją kasę zrobią sobie w samochodzie wszystko co ucierpiało przy zdarzeniu i co było rozwalone wcześniej. No chyba że po kolizji będziesz w stanie szybko zebrać się z maski samochodu i uciekać z krzywym kołem lub złamanym widelcem.

 

Sorry, ale teraz piszesz takie smunty, ze chyba tylko po to to robisz, zeby się ze mną podroczyć, bo aż wierzyć mi się nie chcę, ze jesteś tak nieogarnięty, zeby twierdzić, ze jazda rowerem pod prąd kończy się lądowaniem na masce samochodu. Kontakt wzroowy między rowerzystą a kierowcą jest po prostu za dobry, aby tak się to zakończyło. Znaaaacznie bardziej niebezpieczny jest pierwszy lepszy przejazd rowerowy (możliwośc oberwania w bok, bo kontakt wzrokowy fatalny) i Ty dobrze o tym wiesz, ale pokółcić się musisz, prawda? :icon_wink:

 

PS. Ale i tak najgorszym przypadkiem nie jesteś - cięzkie przypadki to Mklos1 i Pavvel, bo mają "napięcie prawne" - to coś znacznie gorszego, niż napięcie przedmiesiączkowe u kobiety, bo kobieta ma PMS-a parę dni w miesiącu, a tamci mają "napięcie prawne" non-stop :icon_lol:

 

PS2. Jak zrobię ankietę "Czy jeździsz rowerem po alkoholu", to dopiero zrobi się tu ciekawie, nie ma to jak poruszanie tematów tabu :icon_mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz Kolego, jak kiedyś będziesz świadkiem, jak kilka metrów od Ciebie giną na drodze dwie osoby, fruwając w powietrzu po uderzeniu samochodu, to się trochę zastanowisz. Przynajmniej mam taką nadzieję.

 

Ale możesz zakładać kolejne takie tematy, mnie to nie przeszkadza, a dajesz świadectwo tylko sobie w ten sposób, bo to nie jest żadne tabu, tylko głupota i/lub przestępstwo. EOT.

P.

 

Ps. Uwierz, widok do przyjemnych nie należy.

 

Ps2. Acha, cieszę się, że mnie doceniłeś - tak, jestem pod tym względem ciężkim przypadkiem. I co gorsza, nieedukowalnym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ha ha ha, kontakt wzrokowy kierowcy jest tak dobry jak szerokość słupków w jego samochodzie, a ponieważ jak sam zauważyłeś rowerzysta nie zajmuje zbyt wiele przestrzeni, jest szansa, że w końcu któryś słupek cię przysłoni i skończysz podtrzymywać tę bzdurną dyskusję.

Aż sam nie wierzę, jak czytam niektóre posty. Tyle się mogłem od was dowiedzieć i pomimo tego, że pod moim blokiem leci droga jednokierunkowa to jakoś nigdy do tej pory nie wpadłem na to, by pojechać nią pod prąd, choć kiedy wychodzę rano do pracy, aż się o to prosi. Dzięki wam wiem, że jest to całkowicie bezpieczne i że w skali kilku lat oszczędziłbym szmat tak cennego czasu.

Mimo wszystko nic w swoim postępowaniu nie zamierzam zmieniać, ponieważ najzwyczajniej w świecie byłoby mi wstyd (dla niektórych obce pojęcie), gdyby ktoś zwrócił mi uwagę. Nie wiem co trzeba mieć w głowie, żeby łamać przepisy i jeszcze na ogólnodostępnym forum oczekiwać poklasku.

I jeszcze jedno, jak za późno wyjdę z domu, to mocniej depczę w pedały, a nie łamię przepisy, czy narzekam na kraj w którym się urodziłem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz Kolego, jak kiedyś będziesz świadkiem, jak kilka metrów od Ciebie giną na drodze dwie osoby, fruwając w powietrzu po uderzeniu samochodu, to się trochę zastanowisz. Przynajmniej mam taką nadzieję.

 

Nie wiem, po co z tym tutaj wyskakujesz, skoro sam piszesz, że te dwie osoby zabił samochód, a nie rower jadący pod prąd. Smutna historia, ale lepsza raczej na forum motoryzacyjne, tak sądzę.

 

Ha ha ha, kontakt wzrokowy kierowcy jest tak dobry jak szerokość słupków w jego samochodzie, a ponieważ jak sam zauważyłeś rowerzysta nie zajmuje zbyt wiele przestrzeni, jest szansa, że w końcu któryś słupek cię przysłoni i skończysz podtrzymywać tę bzdurną dyskusję.

 

Jednym słowem wychodzi na to, że w krajach Europy Zach., w których jak wiadomo ruch rowerowy pod prąd dopuszcza się na szeroką skalę, rowerzyści giną masowo. Szkoda tylko, że nie ma to odbicia w statystykach, w mysl których to jednak Polska, mimo swoich restrykcyjnych przepisów (a może właśnie m.in. dzięki nim???) jest znacznie bardziej niebezpiecznym krajem dla użytkowników dróg i chodników, niż Holandia, Dania czy Niemcy. Mimo, ze w tamtych krajach rowerzyści jadą pod prąd i często po piwku, a wszystko w pełni legalnie. To jednak u nas częściej giną rowerzyści i piesi, samochodziarze zresztą też, tam giną rzadziej. Rozumiem, ze wielu domorosłych forumowych prawników zaraz napisze, że u nas prawo jest dobre, to tamtym z ze zgniłego zachodu trzeba "zakazać" i "zaostrzyć". Mklos1, liczę na Ciebie :D

Przy okazji polecam lekturę tak na rozluźnienie:

http://www.zm.org.pl/?a=kopenhaga-115r

 

Nie wiem co trzeba mieć w głowie, żeby łamać przepisy i jeszcze na ogólnodostępnym forum oczekiwać poklasku.Nie wiem co trzeba mieć w głowie, żeby łamać przepisy i jeszcze na ogólnodostępnym forum oczekiwać poklasku.

 

Czytasz, piszesz, a nadal nie rozumiesz. Wyjaśnię jasno i precyzyjnie: Nie szukam poklasku, lecz otwarcie rozmawiam o sprawach, które wielu rowerzystów traktuje jako tematy tabu. Otwarcie rozmawiam o jeżdżeniu pod prąd, otwarcie będę rozmawiał o jeżdżeniu w kasku (dzięki Niedźwiedź za ułożenie pytan do ankiety :icon_wink: ), planuję też założyć ankietę na temat jeżdzenia rowerem po alkoholu i o tym też będę otwarcie rozmawiał, bo nie udawaj, ze rowerzyści nie piją czasem browarka podczas wycieczki i że o tym nie wiesz :) Tu również liczę na pomoc Niedźwiedzia w ułożeniu pytan do ankiety, aby poźniej nie mówił, że "pytania są tendencyjne" czy coś w tym guście.

 

Odnoszę wrażenie, że wielu zgromadzonych tutaj boli nie samo robienie czegoś wbrew przepisom czy tzw. normom społecznym, lecz otwarte mówienie o tym, otwarte dyskutowanie. Tak szczerze - po co ta Wasza pruderia, czemu ona służy?

 

PS. Na razie 47:13, a Cebul swoje :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorry, ale teraz piszesz takie smunty, ze chyba tylko po to to robisz, zeby się ze mną podroczyć, bo aż wierzyć mi się nie chcę, ze jesteś tak nieogarnięty, zeby twierdzić, ze jazda rowerem pod prąd kończy się lądowaniem na masce samochodu.

Jak samochody toczą się w korku ciasno jeden za drugim bo większość chce ominąć główne, jeszcze bardziej zakorkowane ulice, a jeden stwierdzi "o, wolne miejsce parkingowe, nareszcie się jakieś znalazło, wjeżdżam" to lądowanie na masce jest bardzo możliwe :icon_mrgreen:

 

Znaaaacznie bardziej niebezpieczny jest pierwszy lepszy przejazd rowerowy (możliwośc oberwania w bok, bo kontakt wzrokowy fatalny)

Może ty masz fatalny kontakt wzrokowy na przejeździe, bo widzisz, pewnie tego nie zrozumiesz, ale ja mam głowę na karku, w znaczeniu dosłownym i przenośnym. Dosłownie mogę głowę odkręcić do tyłu, w lewo i w prawo i widzę czy ktoś nie ma zamiaru skręcać z głównej albo nie nadjeżdża poprzeczną. W przenośnym znaczeniu, jak nie mam dobrej widoczności to zwalniam i jestem przygotowany do ewentualnego hamowania.

 

Jednym słowem wychodzi na to, że w krajach Europy Zach., w których jak wiadomo ruch rowerowy pod prąd dopuszcza się na szeroką skalę, rowerzyści giną masowo. Szkoda tylko, że nie ma to odbicia w statystykach, w mysl których to jednak Polska, mimo swoich restrykcyjnych przepisów (a może właśnie m.in. dzięki nim???) jest znacznie bardziej niebezpiecznym krajem dla użytkowników dróg i chodników, niż Holandia, Dania czy Niemcy.

Ciągle nie rozumiesz, że istnieje różnica w jeździe pod prąd kontrapasem lub tam gdzie jest to dopuszczone i oznakowane, a jeżdżeniem pod prąd gdzie nikt się tego nie spodziewa? Zresztą czytaj dalej:

 

Zernknij sobie tutaj, to artykuł ze strony Zielonego Mazowsza o jeździe pod prąd w Belgii.

Jak zauważysz rowery pod prąd nie są dopuszczone ogólnie, tylko przy pomocy znaków pionowych (zawsze) i poziomych (na większych/szybszych ulicach) za sprawą zmienionej w danym miejscu organizacji ruchu, a nie "jak mi się będzie chciało to pojadę pod prąd". Do tego wyznaczona jest minimalna szerokość ulicy na jakiej można dopuścić ruch rowerowy. Myślę, że pomimo znacznie większego ruchu rowerowego niż u nas, mało kto tam jeździ pod prąd gdzie nie jest to dozwolone. Patrząc na stronę ZM mam także wrażenie, że ścieżki i pasy rowerowe są dla nich znacznie ważniejsze niż ruch pod prąd.

 

Jakbyś chciał cytować Belgijski Instytut Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego wyliczył, że ulice z ruchem rowerów pod prąd są dla rowerzystów niemal dwukrotnie bezpieczniejsze od pozostałych, a co więcej - na ulicach jednokierunkowych rowerzysta jadący "pod prąd" jest bezpieczniejszy niż "z prądem". to zauważ jednak, że jest to mówione w świetle tego co napisałem wyżej, a nie w opcji "jeżdżę jak mi się podoba".

 

PS. Na razie 47:13, a Cebul swoje

Wracając to tej głupiej retoryki, stwierdzam, że nie. Zadałem sobie trud przeskoczenia wszystkich stron tematu i jak na razie 9:0 dla mnie, albo raczej 13:0 dla niejeżdżących pod prąd :icon_wink:

 

Byłbym zapomniał, masz może jakąś swoją stałą trasę do pracy czy coś, którą podążasz o jakieś określonej porze pod prąd? W samochodzie łuszczy się lakier na przednim zderzaku, a że jest to plastik, a nie blacha to nie chce nam się zbytnio wydawać na to kasę, za to jakby mi ktoś to za darmo zrobił to bardzo chętnie :icon_mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie, że poruszyłeś przykład Belgii. Widzisz, ja też bardzo bym chcial jeździć rowerem pod prąd _legalnie_. A że nie da się, no to albo nadkładam drogi albo pomknę sobie czasem pod prąd.

 

Na swój kontakt wzrokowy nie narzekam, bo mnie jeszcze nikt nie potutbował na przejeździe rowerowym (raz trafił mnie dziadek, który toczył się na tyle wolno, że byłem przekonany, że hamuje, a on jechał swoje, ale obrażeń nie odniosłem), ale chyba sam przynasz, że problem wypadkowości i niebezpiecznych sytuacji na przejazdach rowerowych istnieje istnieje (co sam przyznałeś w dyskusji nt.jazdy po chodniku), ot przykłąd pierwszy z brzegu, z dzisiaj z Warszawy:

http://www.tvnwarszawa.pl/ulice,news,zwirki-i-wigury-rowerzystka-potracona-na-przejsciu,293210.html

Przy okazji: dziennikarz pisze: Rowerzystka została potrącona na przejściu dla pieszych, jechała ścieżką rowerową, miała zielone światło - relacjonuje Tomasz Zieliński, reporter tvnwarszawa.pl, a ze zdjeć jasno wynika, ze był tam legalny przejazd rowerowy, czyli nie jechała przejściem dla pieszych. Cóż, skoro dziennikarz nie wie, o czym pisze, to czego wymagac od przeciętnego kierowcy - ale to tak na marginesie. Ogólnie ryzyko wypadku na przejazdach rowerowych jest znacznie większa, niż przy jeździe rowerem pod prąd. Dlatego też z jeżdżenia co jakiś czas rowerem pod prąd nie zamierzam rezygnować.

 

PS. Fajnie, że napisałeś o łuszczącym się lakierze na zderzaku - czemu w zasadzie przejmujesz się tym lakierem? Przecież samochód to tylko przedmiot.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jakiś przykład? w 500m to jeszcze bym uwierzył, ale kilka km to nawet w dużych miastach jest cała dzielnica.

Np. w Gdańsku z ul. Kombatantów do szkoły przy Opolskiej:

http://g.co/maps/cjcne

Zgodnie z przepisami wychodzi około 2,7km. Jadąc po chodnikach i przez łąkę (tej części parkiem bym już nie nazwał) około 900m.

 

Osobiście zastanawia mnie mocny głos odrzucający wszelkie odstępstwa od przepisów. Mam 2 pytania do tych użytkowników dróg:

Macie w pełni przepisowo wyposażony rower, czy może brakuje dzwonka, tylnego odblasku lub lampki są na nieprawidłowej wysokości?

Nigdy nie zdarzyło wam się złamać przepisu? Np. brak sygnalizowania ręką zamiaru wyprzedzania innego rowerzysty, jazda bez trzymanki, żeby wyprostować plecy, wjazd do lasu pomimo znaku zakazu ruchu (znak jest znak i w zasadzie na taką drogę przez las nie możemy wjeżdżać).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale chyba sam przynasz, że problem wypadkowości i niebezpiecznych sytuacji na przejazdach rowerowych istnieje istnieje (co sam przyznałeś w dyskusji nt.jazdy po chodniku),

Owszem, istnieje, to też napisałem:

Może ty masz fatalny kontakt wzrokowy na przejeździe, bo widzisz, pewnie tego nie zrozumiesz, ale ja mam głowę na karku, w znaczeniu dosłownym i przenośnym. Dosłownie mogę głowę odkręcić do tyłu, w lewo i w prawo i widzę czy ktoś nie ma zamiaru skręcać z głównej albo nie nadjeżdża poprzeczną. W przenośnym znaczeniu, jak nie mam dobrej widoczności to zwalniam i jestem przygotowany do ewentualnego hamowania.

I jak widać nie zrozumiałeś :whistling:

 

Ogólnie ryzyko wypadku na przejazdach rowerowych jest znacznie większa, niż przy jeździe rowerem pod prąd.

Zaginanie czasoprzestrzeni i błędne interpretowanie statystyk - wszyscy rowerzyści jeżdżą po przejazdach rowerowych, a niewielu pcha się pod prąd tam gdzie coś jedzie z przeciwka więc logiczne jest, że mniej wypadków jest na jednokierunkowych niż na przejazdach. Twoim tokiem rozumowania można by wysnuć, że w Afryce zabija się słonie, a w Polsce nie, ergo słonie powinny się przeprowadzić do Polski, a nie biegać po sawannie. :icon_mrgreen:

 

Np. w Gdańsku z ul. Kombatantów do szkoły przy Opolskiej:

http://g.co/maps/cjcne

Zgodnie z przepisami wychodzi około 2,7km. Jadąc po chodnikach i przez łąkę (tej części parkiem bym już nie nazwał) około 900m.

Czyli nie kilka km różnicy, a nie całe dwa i nie pod prąd tylko przez zaniedbany park, tak? :P

 

Fajnie, że napisałeś o łuszczącym się lakierze na zderzaku - czemu w zasadzie przejmujesz się tym lakierem? Przecież samochód to tylko przedmiot.

Przecież nie człowiek, to jasne. Nie przejmuję się zbytnio, ale brzydko to wygląda, dziwi cie to strasznie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli nie kilka km różnicy, a nie całe dwa i nie pod prąd tylko przez zaniedbany park, tak? :P

Oj tam szczegóły ;)

Po prostu faktycznie ciężko znaleźć taki przykład z jednokierunkowymi i żeby miał sens. Ale idea nieprzestrzegania przepisów, gdzie to nikomu nie przeszkadza i nie stwarza zagrożenia, żeby skrócić drogę została pokazana.

 

Jak koniecznie chcecie przykład, to się znajdzie, choć trochę od czapy.

Gdańsk wiadukt nad torami na ul. Uczniowskiej. Chcę zjechać do starej parowozowni lub którejś z firm tam mieszczących się. Obecnie Kochanowskiego jest jednokierunkowa w stronę Uczniowskiej, więc zgodnie z przepisami trzeba pojechać: Uczniowską, Gdańską (z powodu budowy dróg jest dwukierunkowa), Hallera (ddr), Kolonia Żeńcy i uliczkami przebijać się do Kochanowskiego. W sumie około 3,5km. Jadąc pod prąd około 500m.

 

Fenthin

Włącz zdjęcia satelitarne/lotnicze i korzystając z chodników i ścieżek można sporo skrócić.

A ma to co wyżej napisałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma. Bo nikt nie czepia się jazdy chodnikami, po parku czy innymi utwardzonymi drogami. Ja jestem jak najbardziej w tej kwestii za. I fakt, jazda po chodniku to często łamanie przepisów, ale sam to robię, bo zagrożenie dla innych i dla mnie jest zerowe (chyba, że ktoś chce jeździć po chodniku 30km/h... ale to inna kwestia), a omijam sporo świateł. Temat zaś dotyczy jazdy rowerem pod prąd.

 

Zaś przykład z Kochanowskiego jest już ok, skoro jest tak, jak mówisz. Aczkolwiek widzę tam sporo dróżek, którymi spokojnie można na rowerze pojechać (ogródki działkowe?) i też mieć bardzo krótką trasę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Nie rozumiem jednego: w niektórych tematach poruszana jest kwestia braku szacunku kierowców samochodów do rowerzystów, czy też łamanie przez tych pierwszych przepisów kosztem rowerzystów. W kolejnych zaś tematach jest dyskusja dotycząca tego, jak często my, rowerzyści, łamiemy przepisy ruchu drogowego (na co wśród znacznej części forumowiczów panuje przyzwolenie). Skąd się bierze ta schizofrenia? Czyżby jakiś nowa rowerowa zasada Kalego (jak Kali ukraść krowę - to jest dobrze, a jak Kalemu ukraść - to źle) (a może raczej: jak Kali łamać przepisy...)?

Ludzie, jeżeli chcemy, by inni (przede wszystkim kierowcy samochodów) przestrzegali przepisów, to przede wszystkim MY to róbmy (a przynajmniej się starajmy).

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie z różnicy:

-1,5t masy

-30km/h prędkości

-8m^2 zajmowanej powierzchni

 

Po prostu rower jest bardzo dziwnym urządzeniem. Z jednej strony jest to pewna maszyna, z drugiej jest bardzo osobisty i utożsamiany ze sobą. Czyli mamy mieszankę wydajnego poruszania się (około 4-5 razy szybciej niż piechotą) oraz poczucia, że się poruszamy sami i czujemy się prawie jak piesi. :teehee:

 

Tak jak wspominałem wcześniej. Rower łamiący przepisy (jazda po chodniku, pod prąd) jest mniej uciążliwy i niebezpieczny niż samochód.

Myślę, że przede wszystkim bądźmy przewidywalni i nie szkodźmy innym, a będziemy lepiej postrzegani.

 

Jak jesteś zagorzałym obrońcą prawa, to odpowiedz sobie na pytania, które zadałem wcześniej (26 września, około 6 postów wyżej). :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie, jeżeli chcemy, by inni (przede wszystkim kierowcy samochodów) przestrzegali przepisów, to przede wszystkim MY to róbmy (a przynajmniej się starajmy).

Pozdrawiam

 

Jestem dziwnie przekonany, że wpływ przestrzegania przepisów przez rowerzystów na stopień przestrzegania przepisów przez kierowców jest zerowy. Po prostu my swoje a oni swoje, a wszystko bez żadnego związku ze sobą, wszystko wynika z czystej pragmatyki tylko i wyłącznie. Dlatego ja czasem pojadę rowerem pod prąd, bo tak jest dla mnie szybciej z punktu A do punktu B, a kierowca pojedzie 80 km/h w terenie zabudowanym (raczej standardowa prędkośc dla kierowców na obszarze zabudowanym) nie dlatego, że zobaczył rowerzystę jadącego pod prąd, tylko dlatego, że tak jest dla niego szybciej z punktu X do punktu Y (to, co robi rowerzysta, nie ma dla niego znaczenia).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem dziwnie przekonany, że wpływ przestrzegania przepisów przez rowerzystów na stopień przestrzegania przepisów przez kierowców jest zerowy. Po prostu my swoje a oni swoje, a wszystko bez żadnego związku ze sobą, wszystko wynika z czystej pragmatyki tylko i wyłącznie. Dlatego ja czasem pojadę rowerem pod prąd, bo tak jest dla mnie szybciej z punktu A do punktu B, a kierowca pojedzie 80 km/h w terenie zabudowanym (raczej standardowa prędkośc dla kierowców na obszarze zabudowanym) nie dlatego, że zobaczył rowerzystę jadącego pod prąd, tylko dlatego, że tak jest dla niego szybciej z punktu X do punktu Y (to, co robi rowerzysta, nie ma dla niego znaczenia).

 

Może źle się wyraziłem, albo nie do końca zrozumiałeś co miałem na myśli. Przestrzeganie przepisów przez jednych nie ma rzeczywiście wpływu na innych, natomiast chodzi mi o wymagania, które powinniśmy najpierw stawiać sobie, a potem ewentualnie wymagać od innych. Niestety, sporo osób na forum wręcz szczyci się łamaniem przepisów. Chociaż zdaję sobie sprawę, że świata w ten sposób nie da się naprawić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam od kierowców jako rowerzysta wymagam tylko tyle (i aż tyle), aby nie wykonywali manewrów niebezpiecznych dla rowerzysty (wyprzedzanie o milimetry, zajeżdżanie drogi, wymuszanie pierwszeństwa itp.) i nie blokowali tras dla rowerów. Nie wymagam od nich ślepego przestrzegania każdego możliwego przepisu. Jeśli przykładowo jest środek nocy, kierowca stanie na czerwonym świetle i nie widząc wokół żywego ducha ruszy i przejedzie na czerwonym, to... jak dla mnie niech sobie jedzie, w końcu nikomu nie przeszkadza i krzywdy nie czyni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...