Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'bikepacking' .
-
Servuss, Mam na sprzedaż zestaw kół 700c / 29er na obręczach Velocity Blunt SS, szprychy Sapim Laser, piasta przód to Exposure SP Dynamo 15x100mm (dodaję adapter z szybkozamykaczem Shimano) a tylna to NS Bikes Rotary cassette (na oś 10mm lub załączone śruby). Koła używane, tylne posiada lekką wgniotę nieprzeszkadzającą w uszczelnieniu mlekiem. Przód w jednym miejscu lekko podrapany przez piny pedała innego roweru. Uniwersalny zestaw który może być użyty do górala, grawela, lekkiego bajkpakingu itepe. Waga kompletu około 2025g. Koła wyczyszczone z resztek mleka, założone nowe taśmy Continentala, tarcze mogę zostawić dla zdecydowanego kupującego. Mam też przednią lampę Exposure Revo 800 lumenów w oryginalnym opakowaniu z wszelkimi akcesoriami, którą oddam z kołami za 500zł. Cena: 1200 1000PLN
-
Kłaniam, Jakoże NAHBS się zakończyło a jest Wola i Ochota wartałoby stworzyc kolejny Śmietnik w którym można by się wyżywać w poszukiwaniu oryginalności, inności i czegotambądź... Na dobry początek wspomnę mojego patriotycznego 69-era na bazie Inbred'a 26-era... Wspominam go bardzo ciepło, podjeżdał wyśmienicie a na zjazdach dodawał pewności siebie... Szacunek... I.
- 11 878 odpowiedzi
-
- 1
-
Bikepacking. Zanim nastąpi powszechna zgoda co do trafnego tłumaczenia na mowę ojczystą warto zacząć zgłębiać temat gdyż przewija, miejscami panoszy, się to-to tu i ówdzie. Jak to się je? Takimi narzędziami: Zatem co to ten bajkpakin? Najkrócej: podróżowanie rowerem. Nieco dłużej? Jak najsprytniejsze wykorzystanie roweru jako nośnika niezbędnego bagażu. I z reguły nie ma tu mowy o klasycznych bagażnikach i sakwach. Nie ma znaczenia na jakim rowerze się poruszasz, ani po jakim terenie. Nie ma znaczenia czy masz brodę, tatuaże, używasz Di2, Deore, EPO czy IPA tylko o spakowanie niezbędnika i wykręcenie kilku krajobrazów... To chyba to. Ale na szczęście jestem pewien, że dowiemY się tu więcej na ten temat: krążą słuchy iż nieopodal grasują tuzy z zeżartymi zębatkami po obładowanych wojażach wyrypanymi wertepami - zapraszamy na opowieści - rzućcie nieco światła na tę mroczną dolinę POZDRo-:ver
-
Cześć, powoli szykuję się z dziewczyną do jakiś pierwszych "wypraw". Do tej pory robiliśmy sobie jakieś jednodniowe różne wypady i pakowaliśmy się w byle co - jakiś plecach, mała podsiodłówka itp. Chciałbym trochę podnieść "poziom" zarządzania przestrzenią i zakupić bagażnik który będzie pasował do roweru Polygon Bend R7, a do niego sakwy. Nie umiem określić ile litrów, ale chciałbym podjąć próbę spakowania się tam w dwie osoby na wyjazd z 1 czy 2 noclegami gdzieś pod dachem. Traktuję ten zakup jako wejście do bikepackingu i z czasem chciałem wymienić je na torby jeśli środki pozwolą i będzie realna potrzeba, ale od czegoś trzeba zacząć. Polecacie jakieś konkretne modele godne polecania i pasujące do roweru/wymagań? PS. Ten rower ma sporo miejsc na montaże w ramie, znacie jakieś "linie" produktów które są montowane na śruby, czy wszystko realnie tak naprawdę jest na rzepy i musiałbym kupować jakieś (jakie?) plastiki do przykręcenia i do nich łapać torby?
-
Dwa dni i prawie 200 km przygód po Włoszech, wśród nich: słońce, deszcz, burza, pyszne włoskie jedzenie, zamki, folwarki, pola ryżowe, góry i nieziemskie widoki. Poniżej krótki zwiastun i dwie części z dwóch dni wyprawy podczas której dołączyliśmy do kolegi który robił bikepacking z Genewy do Rzymu. Zwiastun: Dzień 1: Dzień 2:
-
- 1
-
- bikepacking
- rower szosowy
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pierwszy dzień rowerowej majówki, podczas której towarzyszymy kumplowi robiącemu bikepacking z Genewy do Rzymu na odcinku Aosta - Vercelli. Bardzo dużo dobrej jakości ścieżek rowerowych, ale nie tylko, bo kolegę bardzo ciągnęło na szutry, także dzień był bardzo długi, a do tego sporo przygód, włoskie jedzenie i kapryśna pogoda. Zapraszam!
- 1 odpowiedź
-
- rower szoswy
- szosa
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cześć, Lurkuję tutaj już jakiś czas, przyszedł czas być bardziej aktywnym. Zacząłem szyć torby rowerowe (turystyka i bikepaking). Zaprojektowałem także parę akcesoriów do mocowania bagażu do roweru. Ceny umiarkowane. Ręczna robota. Zapraszam na stronę www.dagabum.pl
- 1 odpowiedź
-
- 4
-
- bikepacking
- turystyka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witajcie Forumowicze szukam dla siebie pierwszego Gravela, który będzie użytkowany głównie sportowo (trasy 30-40% las i szutry, reszta asfalt), oczywiście amatorsko, ale fajnie jakby się dało przycisnąć. Sporadycznie chciałbym go używać także do bikepackingu, więc wskazane żeby miał otwory na sakwy. Co istotne, będzie także najpewniej zabierany w miejsca, gdzie będzie katowany sportowo na szosie (Rodos, Teneryfa), więc fajnie jakby się dało wstawić cieńsze koła na takie wyjazdy oraz żeby miał szeroki zakres przełożeń (2x11 albo 2x10) Póki co upatrzyłem Kross Esker 6.0, da się go jeszcze gdzieniegdzie kupić poniżej 7k. Chętnie wysłucham opinii na jego temat a także innych propozycji w tym budżecie. Jeżeli naprawdę warto to mogę trochę nagiąć budżet:) Wzrost 183, waga 81
- 7 odpowiedzi
-
Cześć wiara, Rower póki co zimuje w piwnicy, więc czas na pewne zmiany w osprzęcie. Słowem wstępu, jeżdżę praktycznie seryjnym Mariniem Dsx1, póki co zmienione jedynie opony na Race kingi 2.0 jako że jeżdżę więcej w terenie niż po asfalcie. Teraz co chciałbym zmienić/poprawić. 1)Hamulce, o ile po płaskim są okej, tak w zjazdach jednak jest słabo. Moje pytanie- czy relatywnie niewielkim kosztem, tj. wymiana tarcz na coś lepszego+ zmiana klocków na półmetaliczne osiągnę odczuwalne zmiany czy lepiej zbierać na wymianę na sensowna grupę(seryjnie tektro HD-R280). 2) Kwestia korby/suportu. Od początku tu są problemy z trzaskami, stukami z okolicy suportu. Był serwis ale problem szybko wraca. Poza tym korba jest na kwadrat i jest ciężkim no-name. Chciałbym też zmienić rozmiar na coś mniejszego(seria 42t), jako że jeżdżę więcej w terenie, bawię się w bikepacking i nie potrzebne mi twarde przełożenia szosowe, jednak nie chce też przesadzać i iść w typowo górskie rozmiary, bo to nie rower od tego. Myślałem o np 36-38t, tylko tu gotowych rozwiązań wiele nie znalazłem. Chyba że kupić zębatkę osobno i dobierać do tego korbę? Nie jestem mocno obeznany w technikaliach rowerowych, dlatego chętnie usłyszę wszelakie propozycje rozwiązań powyższych tematów. Pozdrowiam i wszystkiego dobrego w nowym roku.
-
Od jakiegoś czasu nosiłem się z zamiarem objechania południowej pętli HT550 i wreszcie taką okazję będę miał. Start i meta w miejscowości Tyndrum w dniach najprawdopodobniej 04/06 - 07/06. Około 270km i niecałe 5000m przewyższenia. Noclegi pod namiotem lub w bothy jeśli da radę. Myślę, że 4 dni na jazdę będzie optymalnym czasem. Jeśli ktoś z tubylców i nie tylko miałby ochotę potowarzyszyć to serdecznie zapraszam. Check out this route on Strava: https://strava.app.link/IHic5kWfu3 — Tyndrum to Ben Alder Bothy Check out this route on Strava: https://strava.app.link/QNoFHY9fu3 — Ben Alder Bothy to Fort Augustus Check out this route on Strava: https://strava.app.link/OPgDRZbgu3 — Ford Augustus to Tyndrum Pozdrawiam Adam
-
- 1
-
- bikepacking
- wyprawa
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cześć! Chciałbym się dowiedzieć powołując się na Wasze doświadczenie, czy jest sens przerabiać 9-letniego crossa na gravela. Dysponuje Herculesem z 2010r na Alivio p/t, v-brake. W rowerze praktycznie nic nie zmieniałem, prócz nowego koła, które kiedyś mi pękło. Dojeżdżam nim codziennie do pracy i sporadycznie jakieś wycieczki w teren typu sztury, nic poważnego. Zacząłem śmigać na szosie, wkręciłem się i z tego powodu szukam czegoś, co pozwoli mi na rekonesans dużo większej ilości tras + jakieś kilku dniowe wyjazdy w rodzaju Green Velo czy przejazdu wzdłuż wybrzeża. Powiedzmy, że jestem w stanie na ten cel przeznaczyć 2000PLN i jak pobieżnie szukałem to może być ciężko z wymianą wszystkich komponentów: kół, kiery, napędu (ten to absolutna podstawa, bo ledwo zipie) i nie wiem czy nie lepiej kupić coś za 2500/3000 już typowo gravelowego...
- 10 odpowiedzi
-
Cześć, Użytkowników Facebook'a, którzy jeżdżą na Surly, albo rozważają zakup zapraszam do grupy Surly Polska - grupa wsparcia dla nieszablonowych rowerzystów: https://www.facebook.com/groups/154825315188742/ Wrzucamy tam aktualne projekty i inne nowości, a grupowicze dzielą się swoim doświadczeniem i mogą pochwalić się własnymi projektami. Bo jak to często bywa właściciele Surly miewają nietypowe pomysły
-
Witam Będzie to mój wątek zbiorczy z wyprawami kilkudniowymi . Maksymalnie 7 dni.Chętnych zapraszam na pw. Średnie dystanse 100km dziennie. Spanie głównie pod namiotem. Zapraszam ........................................................................................................................................................................................................................................ Witam Pierwsza krótka wyprawa w weekend sobota/niedziela Ze Starachowic do Radomia na Spagetti, następni keeping pod namiotem w Kazimierzu dolnym. Powrót nst dnia przez Józefów. Dystans to 236 km. Termin 14-15 Kwietnia(wyjazd bardzo wcześnie w sobotę, niedziela też). Limit osób: brak . Zapraszam Ps. Możliwy też nocleg na kwaterach. Link mapa: https://drive.google.com/open?id=137f-udSV2r3FcMraPXXhwYxPw6e24C-Z ........................................................................................................................................................................................................................................ Druga w wątku będzie wyprawa z Krakowa do Czech i z powrotem. Dystans ok 580 dni. 4 noclegi. 5 dni jazdy. Na mapie zaznaczyłem noclegi. Obok Rójczy. W Vizovicach u mojej rodzinki. Następnie keeping w Hranicach. Kolejno to pole namiotowe w okolicach Olzy lub kwatera. Ostatniego dnia powrót do Krakowa. Termin od 1 do 6 maja .Limit osób :1. Jak znajdzie się osoba chętna to poinformuję rodzinkę. Link do mapki: https://drive.google.com/open?id=15b0C9CSgD7RATobdhgveGQiYehduV-oy Zapraszam
-
- bikepacking
- wyprawy
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zapraszam do zapoznania się z krótką relacją z przejechanego GSB. Jechał kumpel, ale on nieinternetowy tylko tym rowerem by jeździł więc pozwoliłem sobie udostępnić. Ja prawie do samego początku wyprawy również miałem jechać. Niemniej złamana noga skutecznie mi to uniemożliwiła. Noga złamała się szefowej a ja miałem cofnięty urlop Oczywiście na wszystkie pytania chętnie odpowiem bo dużo wiem co on tam wyczyniał. https://www.facebook.com/WuchtaWiaryTejTeam/posts/323913461354624
- 16 odpowiedzi
-
- 1
-
- gsb
- główny szlak beskidzki
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niedaleko na północ od Lublina znajduje się wielka, podmokła równina o nazwie Polesie. Polesie jest ogromne, ciągnie się daleko na wschód, przez Ukrainę i Białoruś, a w Polsce ma swój zachodni kraniec. Skoro jest płasko i rozlegle, to wiadomo, że na piechotę można się tam zanudzić. A więc myk tam rowerkiem! Wstaję rano niewyspany, prawie bez planu i niespakowany. Zanim się ogarnę, posklejam skserowane mapy, przygotuję jedzenie i dopompuję rower robi się skandaliczna godzina dziesiąta. Wyszedł człowiek z wprawy, oj wyszedł. Jeszcze się waham czy zmienić opony na szersze czy nie. „E, nie chce mi się, jakoś dojadę na calowych slickach”. Przyjdzie mi za to odpokutować. Zdjęcie z wiaduktu jeszcze będąc w Lublinie: Korzystając ze ścieżek rowerowych, potem bocznymi drogami, aby unikać samochodów wyjeżdżam z miasta. Sprawę dość poważnie utrudnia budowana obwodnica, ale nic to. Wiatr lekko w plecy, drogi asfaltowe i szutrowe, chłodno, jedzie się idealnie. Zaczepiony na kierownicy namiot, mimo wcześniejszych obaw, nie telepie się i nie powoduje nadsterowności. Fajnie. Mijam rzekę Wieprz i robię krótki odpoczynek w miejscowości Zawieprzyce. Są tu ruiny zamku i kolumna na pamiątkę że ktoś tam kogoś zamurował chyba w wieży tego zamku z jakiegoś tam powodu… prawdopodobnie. Kieruję się w stronę Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. Wiatr wieje z boku, bardzo silny, aż czasem spycha na pobocze. Czasem pada, ale też szybko suszy przez ten wiatr. No i chmury robią się bardzo fotogeniczne. Dojeżdżam nad jezioro Rogóźno. Zwykle jest tu od groma ludzi, dzisiaj pusto, zimno i mokro, tylko jeden wędkarz na pomoście. Za jeziorem Rogóźno jest rezerwat Brzeziczno. O tyle ciekawe miejsce, że to tak naprawdę jezioro, ale porośnięte kożuchem roślinności. Czyli chodzi się po mokradle ze świadomością, że gdyby się to przerwało czeka na nas pod spodem kilka metrów wody. Zaczyna lać, warunki wodno-błotne robią się nieprzyjemne więc porzucam pierwotny plan zobaczenia jeszcze niezarośniętej części jeziora i wracam na szlak. Jest już późnawo, a muszę dotrzeć do Urszulina, do budynku dyrekcji Poleskiego Parku Narodowego aby dowiedzieć się gdzie można rozbić legalnie namiot. Budynek dyrekcji na szczęście czynny długo po godzinach urzędowych bo trwa dyżur przeciwpożarowy. Wjeżdżam polami na najwyższy punk w okolicy. Wokół roztacza się widok na przytłaczającą płaskość terenu. Roztacza się też skisły smród gnojówki. Pykam parę fotek i uciekam. Po nabraniu wody rozbijam się w wiacie na polu namiotowym w Babsku. Pole fajne: w środku lasu, tylko wiata, śmietnik i tojtoj. Jest też studnia, ale woda w niej jakaś mętna i nie ma jak zaczerpnąć. Pewnie nadaje się tylko dla koni, których jest tu kilka śladów (pole jest przy Poleskim Szlaku Konnym). Zjadam co tam mam, zaznaczam na mapie jutrzejszą trasę i uderzam w kimę. Cisza i spokój, tylko wokół namiotu namolnie krąży zwiadowca z pobliskiego gniazda szerszeni. Na paręnaście minut nawet wpada pod tropik. Jak dobrze, że dzieli nas moskitiera Z rana chłód i rosa wróżą dobrą pogodę. Zmarznięte szerszenie w gnieździe nad głową siedzą cicho. Moim dzisiejszym celem jest zobaczenie obozu koncentracyjnego w Sobiborze (na wschód od noclegu) i, jeżeli się uda, przejazd ścieżką rowerową Mietiułka na terenie Poleskiego Parku Narodowego (na północ od noclegu). Wyruszam o rozsądnej godzinie 7.30 w stronę wschodniej granicy UE. Jadę wzdłuż Bagna Bubnów i z wieży widokowej pykam fotkę. Wszystko jest płaskie, na szczęście rower pozwala przyspieszyć zmiany krajobrazu i uniknąć nudy. Droga staje się coraz gorsza, w końcu zamienia się w regularną piaskownicę. Muszę prowadzić rower. Wydostanie się z kilkukilometrowego odcinka piasku kosztuje mnie dużo sił, ból pleców i dwie godziny cennego czasu. Wreszcie dopadam asfalt. Tzn. „asfalt”, bo o ile drogi północ-południe są na tym terenie uczęszczane i remontowane, o tyle te prowadzące na wschód się po prostu rozsypują. Logiczne, po co jechać w stronę granicy, kiedy nie ma przejścia granicznego. Dojeżdżam do rezerwatu Żółwiowe Błota. Dziewicza, zielona trawa i połamane na równej wysokości brzozy jakoś kojarzą mi się z terenem po wybuchu meteorytu Po kolejnej walce z piaskiem wjeżdżam do Sobiboru. Malutka miejscowość, można powiedzieć, że środek lasu, cisza i spokój. Tu był obóz koncentracyjny gdzie przez szaloną ideologię zginęło 250 tysięcy osób z całej Europy. Nie ma budynków obozowych, wszystko zostało rozebrane, wyrównane i obsadzone lasem przez wycofującego się okupanta niemieckiego. Myśleli, że uda się zatrzeć prawdę. Rosnący na terenie obozu, przyjemnie szumiący las, kontrastuje ze straszną prawdą historyczną, którą przypominają tablice ustawione wzdłuż ścieżek. Niby zwykły las …ale tablice mówią: Stoisz w miejscu, gdzie segregowano ubrania… Stoisz w miejscu, gdzie strzelano do leżących ludzi… Stoisz w miejscu, gdzie zaczynają się doły z prochami… Stoisz w miejscu, gdzie był ogród z warzywami dla niemieckiej załogi obozu, a ziemię użyźniano prochami ludzkimi. Nie do pojęcia, środek Europy, cywilizowany naród, „rasa panów”… Pora zrobiła się późna, a kilometrów ubyło na razie nie za dużo. Wyruszam więc z powrotem przez inną część rezerwatu Żółwiowe Błota. Z dużym trudem docieram do wieży widokowej aby zobaczyć taflę stojącego wśród bagien jeziora, ta jednak okazuje się zawalona. Dalej jakieś tam jeziora się jednak objawiają. W lesie o nazwie Irkuck (dziwna nazwa) na drodze spotykam żmiję zygzakowatą. Spory okaz a w połowie długości ma spore zgrubienie, może połknięta mysz czy coś. Jeżdżąc samemu takich spotkań się właśnie obawiam, że mnie to to ugryzie i nie będzie wesoło. Tupię, żmija nic. Decyduję się rzucić w nią grudką piasku, żmija się porusza, ale nie odpełza. Albo była tak nażarta, co raczej mało możliwe, albo jakaś chora/uszkodzona. Może ktoś ją wcześniej najechał na łeb? Zmierzam w stronę Wytyczna aby przejechać przez ścieżkę rowerową Mietiułka. Pora jest jednak dość późna i chyba nie dam rady. Jadę wzdłuż Krowiego Bagna, czyli ogromnej łąki długości kilkunastu kilometrów. Ta łąka była kiedyś bagnem ale odwodniono je kopiąc wzdłuż ogromny rów. To tak zwany „Więzienny Rów”, wykopany rękami męczenników Sobiboru „dla dobra III Rzeszy”. Przy okazji odkrywam, że jazda po płaskim nie jest dla mnie wcale łatwiejsza niż po pagórkach. Wolę trochę pomęczyć się pod górę, potem przyspieszyć w dół, niż kilometrami trzymać stałe tempo po równym terenie jaki oferuje Polesie. Wreszcie docieram do jeziora Wytyczno, gdzie znajduje się pomnik żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza. Jest już dość późno, rezygnuję więc z Mietiułki, objeżdżam jezioro dookoła i udaję się na to samo pole namiotowe co dnia poprzedniego. Na polu znowu nikogo nie ma, ale tym razem wyraźnie słychać tupot szerszeni w ich papierowym gnieździe, więc zachowuję większy dystans. Rano budzę się jakoś późno bo o 6.30. Rutynowo jem śniadanie, przygotowuję coś na drogę i zwijam namiot. Wtem znagła niespodziewanie odzywa się natura. Rzucam więc pakowane graty i pośpiesznym krokiem udaję się do tojtoja. Po dłuższej chwili słyszę coś jakby jadące czołgi. Uchylam więc drzwiczki, a tu na mojej polanie zawraca właśnie lora na drewno. Pilotujący ją leśniczy radośnie uśmiecha się. No bardzo miłe spotkanie, ale dlaczego akurat w tak kluczowym dla mnie momencie! Dla oszczędności czasu do początku ścieżki rowerowej Mietiułka docieram szosą. Z platformy widokowej roztacza się widok na Durne Bagno, czyli unikalne torfowisko wysokie. Bardzo ładne kolory, człowiek ma ochotę wytarzać się w tej bujnej, zielonej trawie. Jadąc wzdłuż rzeki Mietiułki co chwilę płosze dzikie ptaki. Coś wielkiego rzuca się też do wody. Może to była wydra lub bóbr? Podobno jest ich tu wiele. I wrzosowiska. Dojeżdżam prawie do Sosnowicy i kieruję się na Lublin. Polesie żegna mnie płaskim krajobrazem i… gnojówką. Po jakimś czasie pojawiają się górki i dolinki, zaczyna mi się jechać dużo lepiej, robię tylko jeden dłuższy odpoczynek. Jak głosi pewna smętna pieśń: Polesia czar, to dzikie knieje, moczary Polesia czar, to dziwny wichru jęk No i tak właśnie było!