Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'Podlasie' .
-
Zerkam na prognozę pogody...ma być leki mróz ale za to słonecznie więc wybieram trasę obfitującą w rozległe przestrzenie i urozmaicony krajobraz. Okolice Warszawy pod tym względem nie są najbogatsze więc wsiadam do pociągu i jadę na wschód. Zamierzam eksplorować region pogranicza mazowiecko-podlaskiego, w którym położony jest Powiat Węgrowski. Jest to niezwykle interesujący obszar kulturowy o bogatej historii, odznaczający się dużą liczbą wysokiej klasy zabytków skoncentrowanych na stosunkowo niewielkiej przestrzeni. Przez Powiat Węgrowski wiodą tradycyjne trasy turystyczne do Drohiczyna, Białowieży i Treblinki. Pełna relacja z wycieczki jest dostępna na moim blogu pod następującym adresem http://podlaskisprint.blogspot.com/p/dolina-liwca-styczen-2015.html
-
Dzień 1-5. http://www.forumrowerowe.org/blog/333/entry-920-podlaski-jesienny-sprint-2014/ Dzień 6 ... powrót Trasa ... Czeremcha - Tokary - Mielnik - Siemiatycze. Budzę się na chwilę przed wschodem słońca i widzę zapowiadający się piękny dzień. Obserwuję pierwsze oznaki budzącej się natury. Powoli robię śniadanie i je konsumuje. Jednak niedane mi było dokończyć posiłku gdyż w okół mnie zaczyna się przepiękny spektakl światła i porannych mgieł. Rzucam posiłek i fotografuję jak oszalały! Światło co chwila zmienia się i pokazuje naturę w całkiem nowych barwach. Poezja! Wieś także zaczyna żyć swoim codziennym życiem A spektakl nadal trwa. https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t1.0-9/p180x540/10354887_715250088528638_6232936011352473270_n.jpg?oh=a58d6d9074fbc94938d637818ce93d6b&oe=55415B51&__gda__=1429955308_57a6fc4e30821fddb3008357c4f1278f https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xap1/v/t1.0-9/10393963_715252188528428_5521130612338575202_n.jpg?oh=299efc9c5d2c217da0a3c85ac2935152&oe=54FA61AF https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t1.0-9/10484944_715252495195064_468940711472961221_n.jpg?oh=61ce59b23f3b481a5c7652dbcf743e0f&oe=55017235&__gda__=1430385928_99a514a8b10a961e93f025ddc734d1b8 Gdy mgły się rozwiały i słońce zakończyło malować naturę swym światłem dopijam zupełnie już zimną herbatę, pakuję się i z wielkim żalem ruszam w dalszą wędrówkę. https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xpf1/v/t1.0-9/r90/10177413_715253198528327_6964908955903113094_n.jpg?oh=3844bcdb4b8f4eb3d4728eb7b34806df&oe=54FC2D65 Kieruję się ku jednej z większych mieścin na Podlasiu, Czeremchy. Tuż przed miasteczkiem na sporej wielkości cmentarzu napotykam kolejną cerkiew. https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t1.0-9/1555470_715253398528307_742449625268122516_n.jpg?oh=2fd836ba1fd220c4b352ebbd9fa4880b&oe=55031BF8&__gda__=1429845882_6cd0d34121e559293888f689678ae418 https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xfa1/v/t1.0-9/r90/1920139_715253421861638_588674642476754741_n.jpg?oh=8a2973fb422eef74296889a477bcc20c&oe=55064EE9&__gda__=1426554628_58c41283834f5670718052a0dc4bcb69 Zajeżdżam na stację, patrzę na rozkład a tu szok! Tak zwariowanego rozkładu jeszcze nie widziałem! Pociągi pojawiają się w różnych dniach tygodnia o różnej porze... bywaja dni, że jednego dnia jest ich kilka a też są dni, że w ogóle nie ma żadnego składu. Mój pociąg będzie za ponad 8 h więc postanawiam zwiedzać dalej. W tej miejscowości znajduje się wielki niepozorny budenek... https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xfa1/v/l/t1.0-9/10177288_715254015194912_201070358755693604_n.jpg?oh=c628a3b0eeb6d27b1679bfbb7d73994c&oe=5500178D ...ale za to z bardzo ciekawym wnętrzem https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/10624659_715253681861612_5179786172490917607_n.jpg?oh=1f73909e169b409f14be586108ab792b&oe=553B1BAF Lokalnymi asfaltami docieram do kolejnej cerkwi. Tym razem jest to mały drewniany obiekt. Jest w remoncie. https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t1.0-9/r90/1798755_715254381861542_2929983512729295925_n.jpg?oh=0a7330a7842f3ed211933df646669b8b&oe=55076BD2&__gda__=1430215145_8b4823e9e4d8aa4f454208585e9f1832 https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xfp1/v/t1.0-9/r90/1959239_715254331861547_2059035786449129704_n.jpg?oh=57862f001a9ffa49927a17138fc97ac7&oe=55054C7E https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t1.0-9/q81/p180x540/10665102_715254185194895_4288735455508146137_n.jpg?oh=bac011fc5e4abeb0c7da186f4532693c&oe=553D5864&__gda__=1430084450_af143d4a65af858c0f595def7ab48269 Wskakuję z powrotem na rower, rozpędzam się i prawie natychmiast hamuje. Kątem oka zauważyłem dziwną budowlę. https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xpf1/v/t1.0-9/r90/10390554_715254598528187_7856135039210020918_n.jpg?oh=fb05645829b84b9eb46f9475bb2aed70&oe=5545416E Po dokładnym obejrzenie spostrzegam, że jest to pokaźnych gabarytów zapora stworzona przez małego bobra. Biedaczysko musiał niezłą ilość godzin spędził przy kleceniu tak misternej budowli. https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xfa1/v/t1.0-9/p180x540/1959388_715254798528167_4502364208844687443_n.jpg?oh=a95559c2c1bcd098223775581df194be&oe=55405770 https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xaf1/v/t1.0-9/p180x540/10177288_715255271861453_4297386583938470795_n.jpg?oh=5c275b3edc2d8979b7799091499c20c6&oe=5508FE28&__gda__=1426800079_0d1c107e69dabc2ac848c2c43dc7a59b https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xap1/v/t1.0-9/p180x540/943635_715255441861436_1701262122872299101_n.jpg?oh=9ffecf1767e11976930b872b151c83f1&oe=553CA1D0&__gda__=1430334997_1abb52ea4d557ec4fdcd2e0333cc90f2 Na mojej liście podlaskich budowli pojawia się kolejny obiekt zabytkowy https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t1.0-9/r90/s720x720/1000273_715255681861412_2938722024122664308_n.jpg?oh=5e843ab349ee16351b83ce97b07830c9&oe=553B1269&__gda__=1429878497_02440a3e5628c6c7786ec0e13519a928 https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xpf1/v/t1.0-9/p180x540/1601265_715255961861384_1276435337326652423_n.jpg?oh=f6797c42b93226f74265d27c0cf8e4aa&oe=55048AD6 Cały czas poruszam się wzdłuż granicy z Białorusią więc wpadam na kolejną zabytkową cerkiew położona kilkaset metrów od wschodniego sąsiada. https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xfp1/v/t1.0-9/p180x540/10710732_715256405194673_6337770133945523241_n.jpg?oh=4e5192322b2730fb3e238960563f0eee&oe=55011107 https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xpf1/v/t1.0-9/r90/s720x720/1486854_715256755194638_3135786161397119356_n.jpg?oh=f27ce64d03aa12cc44b8084884802b8a&oe=5508A50A https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t1.0-9/r90/s720x720/10685335_715256491861331_8287582063195156279_n.jpg?oh=3e7e467b93c142abbd53a09f87dd09ff&oe=553C1A4E&__gda__=1430443336_f24e1d264fa8e022e622e0f2e9afbdc4 W dniu dzisiejszym zwiedziłem ponad 4 cerkwie i w każdej trwały intensywne prace budowlane. Zbieg okoliczności? Znowu siedzę na siodełku. W moim planie jest dojechać przez okoliczne lasy do Buga by nad jego brzegiem poruszać się w kierunku linii kolejowej. Jednak las w jaki wjechałem okazał się gigantycznym kompleksem leśnym z mnóstwem mało intuicyjnych przecinek. Jedna z nich okazała się ślepą uliczką więc rezygnując z pomysłu podążyłem bezpośrednio na zachód w kierunku Mielnika. https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xfa1/v/t1.0-9/q86/p180x540/10154062_715256931861287_1308215519582158411_n.jpg?oh=f3641e244ade69e8c4533f38591b0483&oe=5543A975 https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/v/l/t1.0-9/p180x540/10516881_715257168527930_2948140058442168178_n.jpg?oh=cebf1c83eb36ae5cb8d964a07866ca37&oe=5500197E Na jego skraju zaglądam jeszcze do gigantycznej dziury jaką była kopalnia kredy. https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t1.0-9/p180x540/10639609_715257081861272_976867702556686810_n.jpg?oh=80ee702b07a4aa7823c8c5dc88134f0c&oe=5546EE94&__gda__=1425961283_99d6a897562a29c197d3da271380e48b https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xap1/v/t1.0-9/p180x540/10501749_715257348527912_4334382415253559086_n.jpg?oh=9992ec48f4645da15aa8c66ae85e6252&oe=550DF252&__gda__=1425679116_fd3296e5cbbe578c502abd6791dd78f2 W Mielniku byłem wiele razy więc nie skupiałem się na licznych zabytkach tylko przemknąłem przez tą już bardzo wyludnianą mieścinę. https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/p180x540/10687116_715257525194561_5340357358079805737_n.jpg?oh=a3951c35994065a49cf6824fe069a110&oe=5539C491 https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xfp1/v/t1.0-9/q84/p180x540/10710733_715257405194573_663849556763512469_n.jpg?oh=184314f5e3b93fd1e5ba262b443534f0&oe=550B70CF&__gda__=1426374386_eb95063e36c157341c0a20517bbcdf8c Zmierzając w kierunku Siemiatycz jeszcze zaglądam do jednego z licznych bunkrów rozsianych po okolicy. https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t1.0-9/p180x540/1653674_715257478527899_7667137764065323412_n.jpg?oh=b7cd12ddec525f397e32d483f7a41de7&oe=55041ED8&__gda__=1425681759_6ed7a143558f97dee6fbd3ff836b2fc1 https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xap1/v/t1.0-9/q81/p180x540/1798577_715258075194506_5611355872297868555_n.jpg?oh=32910fbb1084531b6b38ba127bd7a9a3&oe=54FD8197 Docieram do Siemiatycz, jem obiad i wracam do stacji kolejowej odległej o wiele km od centrum miasta. Na tym kończę mój mocno przedłużony podlaski rowerowy weekend, który był pod szyldem ...W poszukiwaniu jesieni. https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xfp1/v/t1.0-9/10712980_715228541864126_5190491274455122399_n.jpg?oh=88b4d855db33db4a4975e2d2084acd40&oe=54FD65ED&__gda__=1426959460_79ff77e39a6e7d4a30c8b78a23b35926
-
- turystyka rowerowa
- sakwiarstwo
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podlaski sprint, jesień 2014 Pomysł wypadu na Podlasie zrodził się przy okazji weekendowego wypadu rowerowej grupy TTX. Ich celem było zwiedzanie Białegostoku i okolic. Ja postanowiłem ów wypad nieco rozszerzyć. Moje plany były nie sprecyzowane. A oto co z tego wynikło. Dzień 1 ... dojazd. Trasa...Małkinia - Zaręby kościelne - Wysokie Mazowieckie Do Małkini dojeżdżam pociągiem. Szybka przekąska w lokalnym barze i startuję na żółtą drogę. Jest mało ciekawie więc odbijam na lokalne drogi. Ruch zdecydowanie słabnie ale widoki wcale się nie poprawiają mimo, że teren zaczął nieznacznie falować. Okolica jest nastawiona na produkcję bydła więc większości to same łąki. Tylko raz udało mi się zawiesić oko na kwitnącym rzepaku. Planowałem dojechać aż pod Narew ale krótki jesienny dzień sprawił, że tuż za Wysokim Mazowieckim słońce w bardzo szybkim tempie chowało się za horyzont. Byłem na łąkach więc groziła mi poranna rosa. Chcąc uniknąć pakowania mokrego namiotu schroniłem się do małego składziku na tyczki. Tyczki od pomidorów na niekończącej się łące? Dziwne. Pomachałem trochę siekierką i mogłem walnąć się do wyra. Dzień 2... jazda dookoła własnego cienia. Trasa... Wysokie Mazowieckie - Białystok - Święta Woda - Czarna Białostocka - Supraśl Temperatura w chatce szybko osiągnęła temperaturę jaka była na zewnątrz ale przynajmniej wszystko było suche zwłaszcza, że o poranku lekko siąpiło. Rezygnuję z jazdy w deszczu aż do samego Białegostoku i posiłkuję się koleją. W Białymstoku było nie wiele lepiej. Na rynku szukam czynnego baru mlecznego i zajadam olbrzymią jajecznicę. Po posiłku snuję się białostockich uliczkach i grubo przed czasem zajeżdżam na stacje po resztę ekipy. Pojawia się słońce i zaczyna od razu przypiekać jak w lecie. Ponownie zajeżdżam na rynek, który w porannym słońcu zdecydowanie lepiej się prezentuje niż podczas deszczu. Trochę zwiedzania. Tu mamy Pałac Branickich. Z Białegostoku przewodnik-organizator prowadzi po DDRach wzdłuż głównych arterii wylotowych miasta. Koszmar! Próbuje negocjować nad zmianą trasy na jakąś bardziej lokalną ale pozostał niewzruszony. Dojeżdżamy planowo do Świętej Wody. A póżniej kręcimy się w kółko lokalnymi szutrowymi drogami. Czarna Wieś Kościelna. Zajeżdżamy z wizytą do kowala, który już dawno przerzucił się z kowalstwa użytkowego na kowalstwo artystyczne. Starzec z długą siwą brodą okazał się rubasznym gadułą więc płeć piękna była lekko zażenowana. Nad lokalnym zalewem koło Czarnej Białostockiej. Ciekawostką jest fakt, że swego rodzaju estrada znajduje się na wielkim molo na dość dużej części jeziora. W planie była także wizyta do łyżkarza ale zmotoryzowani nas ubiegli. Alternatywą był rajd po lokalnych kościołkach. W trakcie szybkiego zmierzania na obrado-kolację w Supraślu udało mi się jeszcze uchwycić ostatnie chwilę zachodzącego słońca. Po posiłku grupa ląduje pod dachem a ja obieram kurs na lokalne pole namiotowe. Tuż po wyjechaniu z miasta od razu błogosławię moje super mocne oświetlenie przednie. Bez najmniejszego trudu poruszam się po leśnych drogach odnajdując szeroką polankę. Czekam kilkanaście minut aż okolicznych krzaków wyjadą dymanko-samochodziki i rozbijam się. Dzień 3 ... w poszukiwaniu przestrzeni. Trasa ... Supraśl - Surażkowo- Kopna Góra - Szudziałowo - Krynki - Studzianka Noc była chłodna ale mój zimowy śpiwór sprawował się wyśmienicie. Poranek oczywiście przywitał mnie gęstą mgłą i wielką rosą. W oczekiwaniu na pierwsze promienie słońca zrobiłem sobie w klapeczkach pieszy tour po okolicy. Oglądam cudny wschód słońca nad Supraślą. Po śniadanku, pieczona kiełbasa z ogniska, zebrałem się ruszyłem na objazd Supraśla. Ekipa jakiś czas temu pojechała więc ja udałem się swoją drogą po okolicznych lasach. Kręte drogi i kopne piachy nie dawały najmniejszej satysfakcji z jazdy. Surażkowo. Dojechałem do wsi zabitej dechami...dosłownie. Tuż za nią otworzył się widok na bagienny rezerwat przyrody. ..i dopływ Supraśli. Koło Arboretum w Kopnej Górze spotykam oto taki dziwny znak. Strach się bać??? Spotykam ekipę, witam się i zarazem się z nią żegnam. Jazda szlakiem, którym właśnie przejechałem nie bardzo mnie interesuje. Dalej jadę lokalną nitką asfaltową. Koło niej spotykam polującego w ściernisku lisa. Wierzchlesie. Po wyjechaniu na szutry można było się wreszcie rozpędzić a teren zaczynał lekko falować. Otworzył się surowy jesienny wiejski krajobraz. Dojeżdżam do miejscowości Krynki. Jedyna knajpa była zarezerwowana więc głód zaspokoiłem nieśmiertelnym kebabem. Trochę zwiedzania i dalej w trasę. Planowałem jechać asfaltem do Bohonik ale pomyliłem trasę i wylądowałem na szerokich szutrach prowadzących obrzeżami Puszczy Knyszyńskiej. I dobrze bo ruch na nich był praktycznie żaden. . Dojeżdżam do wątpliwej atrakcji. Od razu klimat zaczął się psuć. . Popsuła się także jakość dróg. Na godzinę przed zmierzchem spostrzegam ambonkę. Okna, drzwi i ławeczka! Super! Takiej okazji nie mogłem przepuścić. . Rozgaszczam się na noc. . Dzień 4 ...samotność sakwiarza. Trasa... Gródek - Jałówka - Siemianówka - Narewka - Białowieża O świcie, standard...Pojawiają się mgły. Silne promienie słońca szybko je jednak rozpraszają i mogę cieszyć się kolorami jesieni. . Humor wyraźnie mi się poprawił tak samo jak poprawiła się nawierzchnia drogi. Mijam drogę Białystok-Bobrowniki i ponownie ląduję na lokalnych asfaltach prowadzących do mieściny o nazwie Gródek. . Chyba tylko na Podlasiu można spotkać taką symbiozę chrześcijaństwa i prawosławia. Zjeżdżam z asfaltu i kieruję w okolicy wsi Straszewo na szlak pieszy. Prowadzi niesamowicie prostym i malowniczym duktem leśnym. I znowu czuję ogrom przestrzeni mimo iż cały czas jestem w lesie. . Lokalne nadleśnictwo dba o dziką zwierzynę. . Dojeżdżam do kolejnej wsi. Znajduję pozostałą starą drogę brukową. Jadę nią wzdłuż starych zabudowań. . Zaskoczyła mnie ogrom przestrzeni jaka znajdowała się po za nikłym drewnianym płotkiem . Trochę kluczenia po polach i ponownie jestem na szerokich leśnych szutrach prowadzących do Jałówki. . Po drodze jeszcze odbijam zobaczyć kolejną zabytkową cerkiew. W Jałówce zatrzymuje mnie Straż Graniczna. Kilka szybkich pytań o pobyt, trasę i noclegi. Udzielam ogólnikowych odpowiedzi. W zamian jednak otrzymuję szczegółową informację jak trafić do ruinek w Jałówce. Pojechałem tam. Wycofując się z Jałówki tuż przy samym rynku wpadam na piękną zabytkową cerkiew. . Kiedyś w Jałówce był hotelik w którym można było się posilić. Niestety po nim pozostały tylko wspomnienia. Najbliższa knajpa była w Michałowie oddalonej wiele km. Chwila zastanowienia. Nie! Nie po drodze. Wyjmuję maszynkę i na tarasie przy remizie robię sobie obiad ze słoiczka. Posilony jadę w kierunku zalewu Siemianówka. . Na drodze napotykam wygrzewającego się padalca. Mam nadzieję, że nie podzieli losu kilku innych, które zginęły pod kołami z rzadka jeżdżących samochodów. Po drodze oglądam tradycyjne wiejskie drewniane chałupy, które powoli są zastępowane przez murowane klocki. Przez łąki dojeżdżam do zalewu. Zastanawiam się czy go objechać i czy pokonać groblą? Dookoła już raz jechałem więc pora na jazdę groblą. . Dojeżdżam do linii kolejowej i spotykam wolno sunący skład towarowy na Białoruś. Pomiędzy torowiskiem położonym na wysokim nasypie a brzegiem zalewu biegnie droga gruntowa. Mogłaby być to malownicza trasa ale spotykam wiele śladów bytności po tubylcach. Przy każdym ognisku walały się puszki, butelki i wszelki niepotrzebny sprzęt wędkarski. MASAKRA! Świadomość ekologiczna tubylców nie bardzo różni się od ludów Afryki. Tuż koło mostu spotykam kolejną straż graniczną. Tradycyjne pytania, tradycyjne odpowiedzi i ... troska pograniczników. Miałem się spodziewać zimnych nocy. Ha, ha...Te noce już miałem za sobą. Wjeżdżam na most i .... . .... jestem w kolejnej krainie. Krainie żubra. . Do Narewki dojeżdżam po mało uczęszczanych asfaltach. Robię szybkie zakupy w lokalnym markecie i ponownie jestem na szerokich szutrach. Tym razem jestem w Puszczy Białowieskiej. Zbliża się powoli zmierzch więc zaczynam się rozglądać za jakimś miejscem noclegowym. Nie widzę ani ambonki ani fajnej polanki. Nagle tuż obok drogi wyłania się miejsce postoju z wielka wypasionym domkiem. Jest to raczej wiata bo nie posiadała drzwi. . Rzut oka do środka i widzę, że będzie to mój hotelik na tę noc. Na belkach stropowych układam porozrzucane deski i mam piękne legowisko. . W obawie przed zwierzyną wszelkie jadło także ląduje na górze. Tymczasem tuż po zapadnięciu zmroku nadjeżdża samochód, wyłania się para kieruje swe kroki na bzykanko. Szybko robię rumor. Odnoszę sukces. Kobiecina w popłochu krzyczy, że to jakiś zwierz grasuje i czym prędzej umyka do autka. Koleś nieco sie waha ale też daje nura do swojej bryki. Mam chatkę tylko dla siebie. Dzień 5 ...o krok od sąsiada. Trasa ... Białowieża - Topiło - Wygon - Policzna Noc była zadziwiająco spokojna. Żaden zwierz nie zakłócił mi spokoju. Dojeżdżam do Białowieży. Na granicy miasteczka dostrzegam skansen więc kieruję swoje kroki do środka. . Następnie kieruję się na objazd miasteczka w tym zabytkowej stacji w której to ulokowała się ekskluzywna restauracja. Właścicielowi było mało więc otworzył hotel...hotel urządzony w zabytkowych wagonach. Każdy wagon do osobny pokój o naprawdę wysokich standardach. Jem wczesny obiad, ale w innej, lokalnej restauracji i ponownie zagłębiam się w las. Kieruję się nadal na południe. . Puszcza Białowieska to rezerwat lasów naturalnych więc wszelkie bagienka to norma. Gdyby nie grobla to bardzo ciężko byłoby się po tych lasach przemieszczać. Wzdłuż torów pozostałych po kolejce wąskotorowej dojeżdżam do wsi Topiło. Ponownie jestem na szlaku ale coś mnie tchnęło i zjeżdżam ze szlaku prosto ku najbardziej odległej wsi wciśniętej tuż pod granicą Białoruską. Jestem we wsi Wygon. Tu niespodzianka ...napotykam na wielką osobliwość galerię leśną. Tuż za Wygonem jest kolejna zapomniana wieś ...Nikiforszczyzna. Mijam ją i jestem w kolejnej wsi o 5-6 osadach. Cudownie! Jeżdżąc tak wzdłuż granicy odkrywam wiele takich zapomnianych wsi oraz wiele ciekawych dróg. Tuż przez zachodem słońca rozglądam się za noclegiem. Spostrzegam daleko pod lasem ambonę. Podążam do niej nieco dookoła po wyjeżdżonej łące gdy wtem pod lasem dostrzegam kolejną ambonkę. Jest ona świeżo postawiona z widoczną jeszcze wiechą. Oczywiście tej nocy jest to moje lokum. Zbieram nieco chrustu i długo siedzę przy ognisku posilając się kiełbasą i sącząc złocisty napój. Dzień 6 http://www.forumrowerowe.org/blog/333/entry-950-podlaski-sprint-dzien-6/
- 6 komentarzy
-
- turystyka rowerowa
- sakwy
- (i 5 więcej)
-
Podlasie czyli Szlakiem Bocianich Gniazd. Jest sierpień 2008 czyli pełnia lata i sezonu wakacyjnego. Mając kilka dni urlopu i niechęć do odbywania dalekich wojaży wybrałem Podlasie i Nadbużański Park Krajobrazowy aby razem z rodziną doładować akumulatory przed szybko nadchodzącymi szarymi dniami. Gęsta sieć lokalnych dróg, małe nagromadzenie atrakcji turystycznych gwarantowało ciszę i spokój. Dzień 1. Trasa: Węgrów - Stara Wieś - Łochów Wstając skoro świt po 1,5 h jazdy samochodem dojechaliśmy do Węgrowa. Tam zostawiając samochód na parkingu obok kampingu udaliśmy się szlakiem rowerowym w kierunku wsi Popielów . Przez pierwsze km szlak prowadził pasem dla rowerów i lokalną mało ruchliwą drogą. W okolicy wsi Turna obraliśmy kierunek drogą przez łąki i zaznaczony na mapie mostek na Starą Wieś aby obejrzeć znajdujący się tam Pałac Radziwiłłów. Całe Mazowsze i Podlasie leży na piaskach więc poruszanie się gruntowymi polnymi drogami na jucznych roweruch nie należy do przyjemności. Do przyjemności nie należało także odkrycie, że mostku przez Liwiec nie ma. Nie pozostało nam nic innego jak jazda przez łąki do najbliższej przeprawy. Podążając przez wieś Borzychy łapiemy gumę. W trakcie naprawy odkryłem, że uszkodzenie jest w okolicy wentyla więc jest nienaprawialne...pierwsze straty. Po dojechaniu do Starej Wsi zastaliśmy odrestaurowany pałacyk zamknięty na cztery spusty. Szkoda bo architektura obiektu i potężny ogród gwarantowały mnóstwo wrażeń. Nie pozostało nam nic innego jak tylko opuścić niegościnne progi i udać się szutrową drogą do kolejnego celu czyli Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego. Szutrami dojechaliśmy do asfaltu biegnącego przez wieś Żulin. Droga ta nie miała ani jednego zakrętu i nie poruszał się po niej ani jeden samochód. Było to bardzo dziwne. Wkrótce przekonaliśmy się dlaczego... asfalt się skończył a droga, nadal prosta, zamieniła się w malowniczą gruntówkę. Tą drogą dojechaliśmy do lasu, w którym to zrobiliśmy długi popas na jagody. Niestety w nieznanym lesie ciężko połapać się w sieci ścieżek leśnych więc błądzimy. Ratunkiem jest kolejna trasa terenowa do głośnej trasy samochodowej. Na szczęście koszmar poruszania się drogą krajową szybko mija i z powrotem wjeżdżamy na lokalne szutrowe drogi. Teraz już bez stresów podziwiając okolice nad Liwcem dojeżdżamy do Łochowa. W lokalnej knajpie jemy obiad. W trakcie posiłku jesteśmy zagadywani przez właściciela, który zaproponował nocleg na jego posesji. Ponieważ okolica knajpy była w centrum więc odmówiliśmy. Udaliśmy się na 3 km dalej położoną ustronną polankę nad Liwcem. Było uroczo! Statystyka dnia 1: dystans 41,3 km czas jazdy 4,04 h prędkość średnia 10,1 km/h temperatura max 29,9 st C temperatura min 11, 4 st C dzienna suma przewyższeń 107 m Dzień 2. Trasa: Łochów - Kamieńczyk - Szumin Dzień 2 rozpoczęliśmy od niecodziennej atrakcji a mianowicie zwiedzaniem Muzem Gwizdka w Gwizdałach. Dalsza marszruta to bezstresowe poruszanie się asfaltem przez Łazy do Kamieńczyka. Przed samym dojazdem robimy długi postój nad Liwcem. Dzieciaki mają frajdę brodząc w płytkiej rzece a my chłodzimy się po przypiekającym słońcu. Kamieńczyk w XV w. miał prawa miejskie więc zachowała się charakterystyczna zabudowa a także drewniana dzwonnica z 1885. Jemy obiad w lokalnym barze i w dalszą drogę. Niestety droga ta mimo, że prowadziła po oznakowanym szlaku turystycznym okazała się całkowicie nie przejezdna dla naszych rumaków. W poszukiwaniu przejezdnego szlaku docieramy nad Bug. Chwila jazdy po ciasnych leśnych ścieżkach i znowu lądujemy na nieprzejezdnym rowerowym szlaku. Docieramy do wsi Szumin i legalnego miejsca biwakowania. Niestety mimo licznych tablic proekologicznych teren był zanieczyszczony i zaniedbany. W dodatku brak jakiejkolwiek wody skłonił nas do dalszej wędrówki. I bardzo dobrze bo okazało się, że za kilka km czekała na nas odludna skarpa ze wspaniałym dojściem do wody. Kolejna kąpiel po upalnym dniu była wskazana. Rozbijamy się na noc. Statystyka dnia 2: dystans 38,4 km czas jazdy 3,2 h prędkość średnia 11,5 km/h prędkość max 33 km/h temperatura max 44,8 st C temperatura min 12,9 st C Dzień 3. Trasa: Szumin - Sadowne - Treblinka Pierwsza część trzeciego dnia to jazda przez podlaskie wsie, na których to można jeszcze spotkać tradycyjne pojazdy pociągowe... ... i tradycyjne wiejskie zabudowania. Także i okolica była malownicza. Docieramy do tablicy informującej o Szlaku Bocianich Gniazd. Nagle coś Piotra zainteresowało... Był to pierwszy bociek! Wiec tablicę nie postawiono na darmo... Ponieważ temperatura mocno daje się we znaki robimy w tym miejscu dłuższy postój. Zacienioną aleją udajemy się do miasteczka Sadowne, w którym to mamy w planie zjeść obiad i zwiedzić Muzeum Etnograficzne. Niestety istniejący na mapie hotel okazał się Domem Weselnym a istniejąca w nim restauracja była otwierana na co najmniej 100 osobowe grupy. Muzeum Regionalnego także nie udało się obejrzeć pomimo kontaktu telefonicznego z kustoszem. Od razu wykluczyliśmy dojazd do Broku gdyż to wiązałoby się z jazdą ruchliwą drogą krajową. Nie pozostało nam nic innego jak tylko kupić w lokalnym markecie makaron i klopsy w słoiku i przyrządzić strawę na łące po za niegościnnym miasteczkiem. Po posiłku skierowaliśmy się w kierunku Treblinki. Droga wiodła pośród malowniczych łąk, na których to czerwononogie ptaki przypominały nam, że w dalszym ciągu znajdujemy się na Szlaku Bocianich Gniazd. Koło miasteczka Prostyń mapa pokazywała 2 jeziorka z ewentualnie fajnym noclegiem. Niestety okazało się, że jedno jeziorko jest całkowicie zarośnięte a drugie nie oferuje żadnego dogodnego dostępu do wody. Ponieważ powoli się ściemniało stwierdziłem, że musimy udać się na Bug gdyż tam musi być dostęp do wody. Pędem pojechaliśmy przez Borowe i mijając pustą drogę krajową Małkinia-Sokołów Podlaski udaliśmy się nad rzekę. Tam czekało na nas miejsce biwakowe "pod krzyżem". Wieczorny posiłek spożywaliśmy przy czołówkach. Statystyka dnia 3: dystans 41,4 km czas jazdy 3,28 h prędkość średnia 11,9 km/h prędkość max 22,5 km/h temperatura max 40,3 st C temperatura min 15,7 st C dzienna suma przewyższeń 94 m Dzień 4. Trasa: Treblinka - Kosów Lacki - Seroczyn O poranku zapragnąłem wyjaśnić tajemnicę pustej drogi krajowej. I oto co odkryłem: a także ... W tej sytuacji poruszanie się drogą krajową było nadzwyczaj bezpieczne. W drodze do Treblinki i Muzeum Zagłady zatrzymaliśmy się na małe, zimne co nieco. Treblinka. Dojechaliśmy do kolejnej "atrakcji" turystycznej. Cały obóz został spalony i całkowicie zrównany z ziemią i tylko dzięki świadkom udało się odtworzyć jego istnienie. Oto co zobaczyliśmy: Symboliczną bocznicę kolejową i symboliczny obozowy mur... ...symboliczne komory gazowe i krematorium... ...symboliczny niemiecki bunkier... ...miejsce niewolniczej pracy... ...oraz miejsce po obozowych barakach. Z Treblinki, udaliśmy się pieszym szlakiem z powrotem do drogi krajowej prowadzącej na Kosów Lacki. W trakcie drogi złapał nas deszcz. Schroniliśmy się pod leśną wiatą pozostawiając rowery na deszczu. Mając sakwy Ortlieba można sobie pozwolić na taką beztroskę. Po dojechaniu do miasteczka okazało się, że są tylko dwie knajpy z czego jedna podaje niezbyt świeże jedzenie. Więc wyboru nie mieliśmy. W tym miasteczku zatankowałem benzynę do kuchenki wielopaliwowej NSR. Nie rozumiem dlaczego zawsze właściciele stacji dziwią się gdy pragnę zatankować metalową butlę-kanister o pojemności 0,75 l ? Z miasteczka udaliśmy się w kierunku Sterdyń-Osada mijając po drodze wiekowe wiatraki-młyny. Kolejny cel osiągnięty i ... ...kolejna porażka. Następny pałacyk zamknięty przed wścibskim okiem turystów. O zmierzchu dotarliśmy do wsi ------- gdzie w wiekowym parku, obok zabytkowych zabudowań rozbiliśmy się na noc. Statystyka dnia 4: dystans 46,7 km czas jazdy 4,07 h prędkość średnia 11,5 km/h prędkość max 35,5 km/h temperatura max 30,7 st C temperatura min 12,8 st C dzienna suma przewyższeń 25 m Dzień 5. Trasa: Seroczyn - Jabłonna Lacka - Drohiczyn Budzi nas ujadanie Rambo, psa-ratlerka gospodyni. Śniadanie i krótka trasa terenowa i długa, nudna lokalna szosa. Tę nudę przerywamy krótki popasem... ...na mirabelki...mniam! Okoliczny krajobraz coraz częściej potwierdzał, że to ostanie dni lata. Dojeżdżamy do Gródka. Kiedyś był tu hotel i restauracja. Teraz wszystko umiera. Kolejny cel podróży to Rezerwat Skarpa Mołożeska. Po dojechaniu na miejsce, że aby dotrzeć w to miejsce trzeba przejść przez rozległe pastwisko. Jednak udaje nam się dostrzec wspomnianą skarpę. W tym miejscu Bug tworzy urocze zakola i rozlewiska. W piekącym słońcu podążamy do kolejnej atrakcji: zabudowań zespołu poklasztornego, w którym aktualnie ulokował się Dom Opieki Społecznej. Zabudowania są na skarpie a w dole w dalszym ciągu malowniczo wije się Bug. W tym miejscu także napotykamy na legalne miejsce obozowania. Niestety pora była zbyt wczesna aby można było z tego zaproszenia skorzystać. W dalszą drogę udaliśmy się zacienioną aleją. Dojeżdżamy do głównej drogi łączącej Siemiatycze z Sokołowem Podlaskim. Tutaj usytuował sie hotel i restauracja. Korzystamy w pełni z wygód "cywilizacji". Po posiłku z pełnymi brzuchami zjeżdżamy na most przez Bug. Most jest drewniany ale na dechy położono asfalt co sprawia, że po każdym przejechanym Tirze powstają świeże ubytki w nawierzchni. Za mostkiem we wsi Tonkiele skręcamy i napotykamy na cmentarz. O zmierzchu docieramy do Drohiczyna. Rozbijamy się nieopodal miejskiej plaży. To było fatalne miejsce. Ciągłe samochodowe wycieczki i odgłosy z sąsiednich obozowisk nie pozwoliły w pełni się zrelaksować po męczącym dniu. Na szczęście w nocy przeszła potężna burza, która szybko zredukowała ilość "turystów". Statystyka dnia 5: dystans 39 km czas jazdy 3,32 h prędkość średnia 11,2 km/h prędkość max 47 km/h temperatura max 42 st C temperatura min 16,2 st C dzienna suma przewyższeń 24 m Dzień 6. Trasa: Drohiczyn -Bujaki - Siemiatycze. Nad ranem przekonaliśmy się o jej skutkach. Na zwiedzanie nie poświęciliśmy zbyt wiele czasu gdyż ten dzień był dniem świątecznym i całą uwagę poświeciliśmy na zdobywaniu pożywienia. Droga przez Bujaki okazała się kolejną drogą bez ani jednego samochodu zarówno na asfalcie... ... jak i na szutrze... Docieramy do ... Siemiatycz, kolejnej cywilizacyjnej oazy. W poszukiwaniu knajpy objechaliśmy cale miasteczko ale wszystko było zajęte przez śluby i wesela. Jedynie liczne budki z lodami stały dla nas otworem. Wizyta w Siemiatyczach miała także cel komunikacyjny. Chciałem się posiłkować usługami PKP. Niestety dziennie z tego miasta odjeżdżały 2 pociągi i w dodatku w idiotycznych godzinach I znowu musimy opuszczać kolejne niegościnne miasteczko. W poszukiwaniu oazy spokoju docieramy nad Bug. Pomimo, że już zakończyliśmy dzienną marszrutę to nie był to koniec atrakcji. W nocy rozpętała się niesamowita burza. Falami naszymi namiotami targały niesamowicie silne porywy wiatru by po chwili niebo wylało na nas chyba całą wodę z pobliskiego Bugu. A wszystko to przy akompaniamencie piorunów i grzmotów. Co chwila sprawdzałem co się dzieje z naszym dobytkiem a także co się dzieje z naszymi dziećmi. O dziwo... dzieci cały czas spały snem kamiennym a dobytek nie odniósł najmniejszego uszczerbku. Gdy ucichło mogłem dopiero zasnąć. Statystyka dnia 6: dystans 28,9 km czas jazdy 2,38 h prędkość średnia 10,8 km/h prędkość max 25,8 km/h temperatura max 32,8 st C temperatura min 19 st C dzienna suma przewyższeń 213 m Dzień 7. Trasa: Siemiatycze - Korczew - Konaty Poranek to suszenie rzeczy po nocnej burzy ale tylko tych rzeczy, które nie były umieszczone w wodoodpornych sakwach Ortlieb'a. Szukamy skrótu przez las. Poszukiwania zakończyły sie na kanale nie do pokonania więc trzeba było zawrócić. Jedziemy do wsi i dzięki pomocy miejscowych chłopów odnajdujemy mostek pozwalajacy zaoszczędzić kilka km drogi. Teraz czeka nas sprint drogą krajową by za Bugiem zjechać z powrotem na spokojne wiejskie drogi. Dopiero teraz mogliśmy podziwiać siłę zniszczenia niedawnej burzy. Mimo to nadal jest gorąco więc odpoczynki były dość częste. Kompletnie wykończeni docieramy do Korczewia. Parę lat temu byliśmy w tym miejscu więc z zaciekawieniem oglądaliśmy wszelkie zmiany. Od razu spostrzegliśmy wyremontowaną elewacje pałacu a także muru otaczającego tę posiadłość. W środku też uczyniono znaczny postęp i co najważniejsze udostępniono do zwiedzania. O niezwykłości tego miejsca świadczą wiekowe, oryginalne drewniane kolumny. Uszkodzenia celowo pozostawiono aby pokazać z jak unikalnego drewna są zrobione. Uszkodzenia powstały w czasie II wojny światowej kiedy to wojsko rosyjskie próbowało je porąbać na opał. Posiadłość w Korczewie otacza ogromny park w którym to warto było poszukać cienia. I tutaj widzimy niszczycielskie dzieło burzy. Mając w pamięci przeżycia zeszłej nocy i niszczycielskie obrazy z wielką obawą spoglądaliśmy w niebo. Pogoda pozwoliła nam jedynie dojechać do wsi ----. Pośpieszne rozbijanie namiotów i oczekujemy "powtórki z rozrywki" Burza przyszła szybko więc wszyscy we czwórkę siedzimy w jednym namiocie. Statystyka dnia 7: dystans 40 km czas jazdy 3,22 h prędkość średnia 11,9 km/h prędkość max 56,5 km/h temperatura max 43 st C temperatura min 13,6 st C Dzień 8. Trasa: Konaty - Węgrów. O poranku powitał nas gospodarz terenu wypytując się czy nic się nam nie stało. Następnie poczęstował nas warzywami ze swej ziemi. Było miło. Oględziny dobytku wykazały, że mając sakwy Ortlieb'a żadna burza nie jest straszna. Miło nie było gdy odkryłem gumę w rowerze córki. Szybka naprawa i w drogę by móc znowu "podziwiać" niszczycielską siłę natury. Wybieram jak najkrótszą drogę aby jak najszybciej znależć się w Węgrowie. Co chwila napotykamy na naturalne utrudnienia. Podziwiamy typowe podlaskie zabudowania... co chwila patrząc z niepokojem w niebo... W pewnym momencie tuż przed nami przeleciał bociek. Czyżby na pożegnanie? Podsumowanie. Wyprawa trwała 8 dni podczas których pokonaliśmy ponad 300 km tak więc tempo było lajtowe. Zobaczyliśmy wiele pałaców i posiadłości ziemskich. Szkoda, że niektóre były niedostępne dla turystów. Niedostępna okazała sie także bardzo i tak skąpa sieć gastronomii. Można mieć także pretensje do kilku szlaków turystycznych poprowadzonych albo piaszczystymi drogami albo ruchliwymi drogami bez poboczy. Na szczęście pogoda, przyroda i ludzie zrekompensowały nam w/w niedostatki. Uczestnicy: Ada lat 6, Piotr lat 10, Dorota moja żona i Robert czyli ja.
-
O rany! Przerzutki tak lekko wchodzą, rower tak szybki! Mój poprzedni supermarketoid zachowywał się tak prawie raz w życiu - po gruntownym przeglądzie. Trasa Białystok (Wysoki Stoczek, os. Młodych, Centrum, Hetmańska (okolice stadionu) i do Olmont dojechałbym - ale miałem jeszcze mnóstwo siły. Po zatankowaniu izotonika i wrzuceniu na uszy "Leniwiec - Rozpaczliwie Wolny" (chyba jedna z lepszych muz do rowerowania, tyle siły daje mi tylko w###### polityczno-międzynarodowy , pojechałem dalej i dopiero w okolicach Solniczek zawróciłem, i ulicą Mickiewicza wróciłem do Białegostoku. łącznie ok. 25 km w pięć godzin (naprawdę mniej, robiłem kilka przerw) Uwagi: Google Maps beznadziejnie się sprawdza jako GPS, zwłaszcza dla rowerzysty. Endomondo wykrzaczyło mi się po trzecim kilometrze. Muszę lepiej zamocować siodełko. Jak mam mało rzeczy, sakwy nie są potrzebne, można łatwo przypiąć plecak do bagażnika. Za to klipsy na nogawki okazały się naprawdę dobrym zakupem.