Kilkanaście lat temu zrobiłem sobie kolcowane opony z blachowkrętów (13x4) - w oponę 1,95 w bieżnik z klockami wkęciłem 52 wtkęty, a od spodu dętkę zabezpieczyłem zajeżdżoną do kordu dębicą agama (taki slik 1,75). Sprawdziło się to dobrze, ale na początku na świeżych nieprzytępionych wkrętach potrafiłem krzesać iskry ;-). Najpierw jeździłem na dwóch takich oponach, a docelowo skończyło się tylko na przedniej, to wystarczyło do skutecznego przemieszczania się. Dało się tym jeździć na asfalcie (w sumie to więcej tak km zrobiłem niż po śniegu czy lodzie. W słynnym paraliżu "Tajstera" w Krakowie do domu z pracy jechałem 45 min zamiast 35 ze względu na blokady skrzyżowań i dróg przez auta. Opony dały radę przez dwie zimy, a później czekałem z zakładaniem na odpowiednie warunki i jakiś się nie doczekałem, opory toczenia i masa rotująca jednak były bardziej zniechęcające niż potencjalne ryzyko gleby. Myślę ze obecnie wystarczy orginalna zimówka z kolcami. Na śniego to starczy dobry bieżnik, kolce przydawały się jak był lód, zwłaszcza taki niespodziewany "czarny" na asfalcie.
ps. Do połączenia dwóch mechanicznych tarczówek możesz wykorzystać zestaw z wieszakim od canti (tych tańszych co łączyły dwa ramiona jedną linką), albo pójść w hydrauliczne tarcze.