No grubasa z Ciebie nie zrobi, bo nadal trzeba kręcić. Natomiast logiczne jest to, że forma nie będzie taka sama jak przy kręceniu bez wspomagania. MTB to nie szosa, gdzie siedzisz tyłkiem i nic innego się nie rusza oprócz nóg. Jednak w terenie ciało trochę pracuje.
Co kto lubi. Jedni nie czują potrzeby żeby się nadmiernie męczyć, bo bawi ich sam fakt jazdy. Inni wychodzą na rower po to, żeby się porządnie zajechać i poprawiać wydolność.
No i zależy gdzie jeździsz. Jak ostre góry, to elektryk może pozwolić na jazdę dłużej/ dalej/ w bardziej wymagające miejsca.
Natomiast jeżeli jest to płaskoziemia lub jakieś minimalne górki, to nie wiem czy elektryk ma sens.
Ja mieszkając na Mazowszu, kompletnie nie widzę sensu elektryka. Nic to w moim życiu nie zmieni, że zamiast 40 km zrobię 60 km lub przejadę te 40 km szybciej.
Pamiętaj o jednej rzeczy: zwykły FS w tych pieniądzach, będzie dużo lepszym rowerem niż elektryczny.
Mam wrażenie że u Ciebie nie chodzi o wspomaganie, tylko o zawieszenie. Nie ma powodu żeby mieszać te dwa tematy.