Skocz do zawartości

Adasko2

Nowy użytkownik
  • Liczba zawartości

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia użytkownika Adasko2

Świeżak

Świeżak (1/13)

  • Od tygodnia
  • Conversation Starter

Ostatnio zdobyte

0

Reputacja

  1. Witam wszystkich, Jeżdżę rowerem od dawna, najczęściej robię między 30-50 km, czy ktoś z Was może kiedyś też odczuwał ataki paniki w czasie jazdy? Jestem ogólnie osobą nerwową, bardzo przeżywam stres i czasami zdarza mi się że robi się słabo np w pomieszczeniu zamkniętym. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie miałem na rowerze. Ale ostatnio zacząłem mieć, najczęściej łapie mnie gdy jestem sam w jakiejś przestrzeni np na drodze i mam powiedzmy jeszcze 10 km do przejechania na szosie lasem. Wtedy zaczynają się objawy takie jak ciągłe wymuszanie przełykania śliny i jest ono utrudnione, czuję jakby ścisk w gardle, do tego dochodzi też duszność, pomagają głębokie spokojne wdechy (czasami mam tak że muszę się zatrzymać i spokojnie pooddychać i ruszam dalej), objawy te pojawiają się po jakiejś pół godziny od jazdy, na samym początku tego nie ma, czasami i po godzinie, ale zawsze jak pojawia się jakaś przestrzeń i muszę pokonać sporo kilometrów. Jakby organizm sam się podświadomie nakręcał. Bo np na samym początku jak się znajdę na wolnej przestrzeni i szosie to tego nie ma, musi minąć jakiś czas i to się pojawia.Do tego lęk, niepokój wszystko zaczyna mnie ściskać gardło, żołądek itp jakby organizm się tak spina, przeszkadza to w oddychaniu. Dodam że to bardzo utrudnia jazdę, ale objawy zaczynają zanikać gdy jestem blisko domu a jak zbliżam się do domu to całkowicie ustają. Mogę się wtedy kręcić koło domu na okrągło. To tylko występuje w oddali od domu. Przeszkadza to też np na wzniesieniach wtedy dostaje zadyszki (jak nie ma ataku paniki to nie ma zadyszki). Ogólnie to przeszkadza i przyjemność z jazdy robi się meka czy oby nie zasłabnę i nie na robię problemów. Czy ktoś z Was coś takiego miewał? Dodam że czasami udaje mi się to samemu pokonać, po jakimś czasie przechodzi samo nawet w trasie choć nie zawsze, organizm uspokaja się dopiero w okolicach domu. Jak sobie z tym radzić? Mam wrażenie że chyba robię hiperwentylację i dlatego takie cos jest. Mierzę sobie saturację po przyjezdzie i 99 jest, puls też nie jakiś straszny bo 90 cos przez chwilę i się uspokaja dość szybko. Więc to chyba nie problemy tam jakieś oddechowe z płucami/sercem tylko głowa zaczęła zawodzić. Nie idzie tego za nic pokonać. Wszystkie objawy jak ręką odjął mijają gdy jestem w pobliżu domu a po przyjeździe mijają całkowicie. Jak ktoś z Was miał coś podobnego to jak to pokonał? Dodam że ani razu nie zasłabłem czy coś takiego, tylko takie uczucie jest bardzo nieprzyjemne z powyższymi objawami. Czy ktoś się zetknął z Was z czymś takim i to pokonał? Pozdrawiam serdecznie !
×
×
  • Dodaj nową pozycję...