Skocz do zawartości

Adasko2

Nowy użytkownik
  • Liczba zawartości

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia użytkownika Adasko2

Świeżak

Świeżak (1/13)

  • Od miesiąca
  • Od tygodnia
  • Conversation Starter

Ostatnio zdobyte

0

Reputacja

  1. Witam wszystkich. Rowerem jeżdżę od dawna, tyle ze raz na jakis czas a na dobre wzialem się w tym roku a już od maja na dobre, po 3-5 dni na tydzień i po 30-50 km dziennie. Efekty są widoczne, schudłem i schodzę na coraz mniejsze czasy dojazdu. Teraz juz 40 km robię w 1:27 minut, a zaczynałem od prawie 2 godzin. Ale sprawa wygląda tak. Miałem wymuszoną przerwę 11 dniową ostatnio. I po przerwie wróciłem na rower, zrobiłem pierwszego dnia 32 km, na drugi dzień ponad 40 km osiągając drugi swój rekordowy czas odkad jeżdżę c zyli 1:27:36 s i średnia 27.4 km/h ( mój rekord to 1:27:20) Za to na trzeci dzień nastąpił dość niespodziewany spadek kondycji, od samego początku nogi ciężkie, fakt że wiatr wiał mocno bo ponad 23 km/h ale ja po 20 km już byłem spuchnięty i doturlałem się do domu, widać było w czasie jazdy że nogi coś źle pracują, nawet gdy jechałem z wiatrem to nie mogłem rozwinąc jakiejś prędkości wielkiej (góra 31 km/h) a gdy pod wiatr to całkowicie mnie "zmogło" lżejszy bieg i turlanie po18- 20 km/h. Ostatecznie zrezygnowałem z planowanej 40 km trasy i zrobiłem 25 z kawałkiem w czasie bardzo słabym i o średniej poniżej 25 km/h całej jazdy. Mam pytanie, czy mogłem zajechać nogi po prostu czy to jakiś gorszy dzień? Wiatr dawał popalić owszem, ale że aż tak? Czas miałem dramatycznie słaby dojazdu. Co ciekawy wydawało mi się że jadę szybko a tu ledwo 25 km/h, jakby nogi nie podawały jak należy. Nie mogłem też utrzymać prędkosci bo zaraz spadała. A moze przyczyną był niedobór najpewniej magnezu bo nie zażyłem wczoraj wieczorem? zastanawiam się czemu tak oklapłem i wczoraj była moc i wszystko a dziś kompletnie bez mocy.. co ciekawe wydolnościowo było w porządku, zadyszek tam wielkich nie było, ale nogi po prostu jakby nagle po nocy mocy odjęło. Jem dużo białka, węglowodanów i suplementuje się magnezem i potasem. Miał ktoś z Was taki nawet nie kryzys a zapaść z formą na drugi dzień? Chyba że przyczyna stała w tym że wiatr zrobił swoje, pierwszy raz jechałem przy tak silnym wietrze. Ale żeby tak wypompował organizm? Pierwsze km jechałem pod wiatr, ale nie czułem jakiegoś strasznie zmęczenia.. Pozdrawiam serdecznie i może wiecie w czym problem takiego spadku, może trzeba po prostu odpocząć bo wczoraj zbyt mocno zajechałem się? Może za szybko po tej przerwie narzucam sobie tyle km i taką prędkość? Będę wdzięczny za wskazówki i porady.. Nigdy nie miałem wcześniej aż takiego kryzysu, miałem tam gorsze osiągi, ale dziś to był dramat. Dlatego tak pytam..
  2. Witam wszystkich, Jeżdżę rowerem od dawna, najczęściej robię między 30-50 km, czy ktoś z Was może kiedyś też odczuwał ataki paniki w czasie jazdy? Jestem ogólnie osobą nerwową, bardzo przeżywam stres i czasami zdarza mi się że robi się słabo np w pomieszczeniu zamkniętym. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie miałem na rowerze. Ale ostatnio zacząłem mieć, najczęściej łapie mnie gdy jestem sam w jakiejś przestrzeni np na drodze i mam powiedzmy jeszcze 10 km do przejechania na szosie lasem. Wtedy zaczynają się objawy takie jak ciągłe wymuszanie przełykania śliny i jest ono utrudnione, czuję jakby ścisk w gardle, do tego dochodzi też duszność, pomagają głębokie spokojne wdechy (czasami mam tak że muszę się zatrzymać i spokojnie pooddychać i ruszam dalej), objawy te pojawiają się po jakiejś pół godziny od jazdy, na samym początku tego nie ma, czasami i po godzinie, ale zawsze jak pojawia się jakaś przestrzeń i muszę pokonać sporo kilometrów. Jakby organizm sam się podświadomie nakręcał. Bo np na samym początku jak się znajdę na wolnej przestrzeni i szosie to tego nie ma, musi minąć jakiś czas i to się pojawia.Do tego lęk, niepokój wszystko zaczyna mnie ściskać gardło, żołądek itp jakby organizm się tak spina, przeszkadza to w oddychaniu. Dodam że to bardzo utrudnia jazdę, ale objawy zaczynają zanikać gdy jestem blisko domu a jak zbliżam się do domu to całkowicie ustają. Mogę się wtedy kręcić koło domu na okrągło. To tylko występuje w oddali od domu. Przeszkadza to też np na wzniesieniach wtedy dostaje zadyszki (jak nie ma ataku paniki to nie ma zadyszki). Ogólnie to przeszkadza i przyjemność z jazdy robi się meka czy oby nie zasłabnę i nie na robię problemów. Czy ktoś z Was coś takiego miewał? Dodam że czasami udaje mi się to samemu pokonać, po jakimś czasie przechodzi samo nawet w trasie choć nie zawsze, organizm uspokaja się dopiero w okolicach domu. Jak sobie z tym radzić? Mam wrażenie że chyba robię hiperwentylację i dlatego takie cos jest. Mierzę sobie saturację po przyjezdzie i 99 jest, puls też nie jakiś straszny bo 90 cos przez chwilę i się uspokaja dość szybko. Więc to chyba nie problemy tam jakieś oddechowe z płucami/sercem tylko głowa zaczęła zawodzić. Nie idzie tego za nic pokonać. Wszystkie objawy jak ręką odjął mijają gdy jestem w pobliżu domu a po przyjeździe mijają całkowicie. Jak ktoś z Was miał coś podobnego to jak to pokonał? Dodam że ani razu nie zasłabłem czy coś takiego, tylko takie uczucie jest bardzo nieprzyjemne z powyższymi objawami. Czy ktoś się zetknął z Was z czymś takim i to pokonał? Pozdrawiam serdecznie !
×
×
  • Dodaj nową pozycję...