Niestety w naszym kraju jest taka polityka, żeby odsyłać klientów i grać na przeczekanie. 90% klientów nie będzie chciało się szarpać i odpuści. Poza tym sprzedawcy boją się, że jak przyjmą towar na reklamację to ich szefostwo opr i stracą premię itp. Liczą się tylko wyniki. Mieszkałem jakiś czas w Holandii i Niemczech i miałem przypadki, że musiałem tam coś reklamować i towar był przyjmowany bez żadnej dyskusji i od razu oddawane pieniądze. Np. w Holandii zepsuł mi się tablet, nagle się zawiesił i nic nie można było zrobić, ani wyłączyć ani nic. Poszedłem do sklepu, a że to był model, którego już nie było na stanie, to Pani ekspendientka z działu obsługi klienta od razu wypłaciła mi pieniądze, nawet nie pytała jak to się stało, nie wnikała czy z winy użytkownika czy nie, itp. I miałem takich kilka przypadków, zarówno z urządzeniami technicznymi jak i ubraniami. W Polsce, po powrocie z Holandii, po dwóch miesiącach użytkowania przetarły mi się zapiętki w butach do biegania w terenie, biegania amatorskiego, niezbyt intensywnego, 2 razy w tygodniu po 10 km po lesie. Dyży sklep sieciowy, Pan od reklamacji stwierdził, że biegałem w luźnych, niezasznurowanych butach i z piaskiem wewnątrz bo znalazł ziarenko czy dwa piasku pod wkładką, i że uszkodzenie nastąpiło z winy użytkownika, z powodu nieprawidłowego użytkowania więc reklamacja została odrzucona - możecie sobie wyobrazić, żeby biegać i to w terenie w niezasznurowanych butach z garścią piachu w środku? To dopiero świdczy za jakich debili oni uważają nas, klientów. No i oczywiście była informacja, że już nie ma dalszej drogi odwoławczej. Co prawda mogłem iść do federacji konsumentów, sądów itp. ale odpuściłem, kupiłem buty innej firmy i po przebiegnięciu co najmniej trzy, czy czterokrotnie dłuższego dystansu w tych samych warunkach i po przejściu najdłuższego wąwozu w Europie (Samaria na Krecie, dość mocno kamienisty) nawet nie widać na nich śladów uszkodzeń a nawet użytkowania