Zawiało tutaj "cebulactwem" że aż ciężko skomentować. Jeździj do momentu, aż obręcz się rozpadnie. Wtedy nie będziesz stratny, bo będziesz miał pewność że wykorzystałeś ją do końca.
Co do fragmentu z motocyklami. Pogratuluj pomysłu jeżeli kogoś takiego znasz. Przecież to tylko kawał metalu. Jakie ma znaczenie, czy będzie milimetr grubszy czy cieńszy?
To stwierdzenie o wymyśle marketingowców jest genialne. Każdy na tej planecie chce oszukać klienta, tylko żeby wycisnąć z niego kasę.
Podam Ci przykład:
Obręcz ma oznaczenie zużycia: Normalny użytkownik bezpiecznie dojeżdza ją do końca i jeżeli mu pasowała, wymienia na identyczną. Klient jest zadowolony, a producent na tym zarabia.
Obręcz nie ma takiego znacznika: użytkownik jeździ aż obręcz się rozpadnie, być może dojdzie do wypadku. Klient na tym traci, producent także, bo duża szansa że pójdzie do konkurencji. O ewentualnych problemach prawnych nie wspominam.
No i gdzie tu marketing?
Masz samochód? Dojeżdzasz je do "łysej" gumy, czy trzymasz się znacznika? Jeżeli to pierwsze, bo przecież jeszcze tyle gumy zostało, to gratuluję.
Marketing jest bardzo mocno obecny w świecie rowerowym. No ale nie w takich aspektach...