50 km to już taka pierwsza, malutka granica przy której niewytrenowany (SIC!) organizm potrafi się "zmęczyć" - wyczerpuje się glikogen. Z drugiej strony (przynajmniej u mnie) to taki moment gdy na szosie przechodzę w inny tryb - tętno, oddech, kadencja się wyrównują a nogi zaczynają kręcić automatycznie i mogę spokojnie drugie 50 wykręcić.
Ogólnie zmęczenie długimi dla siebie jazdami jest nieporównywalne z długimi podjazdami na świeżo. Na górce możesz się zatrzymać, wziąć kilka głębszych wdechów i spokojnie się zregenerujesz. Po kilku godzinach dobrej jazdy na regenerację potrzeba więcej czasu a zmęczenie "czuć" w każdej części ciała.
Poradę jaką mogę dać od siebie: na pierwsza 50tkę zabrałbym wodę i dobrą kanapkę. Wybrał ładny, ciepły i słoneczny dzień. Pojechał tam gdzie jeszcze mnie nie było i na spokojnie sobie pokręcił. Jak już się wprawisz to 50tka będzie dla ciebie normalną przejażdżką.