A ja niestety widzę. Nie mam garażu ani piwnicy, myjnia daleko od domu, nie chcę robić brudnej roboty w łazience ani na klatce schodowej. Raz na rok pełne szejkowanie ze zdejmowaniem korby i kasety jeszcze przeżyję, ale robienie tego częściej - no nie chce mi się i tyle :D. Nie chce mi się też zastanawiać, kiedy jest ten moment, żeby się za czyszczenie zabrać. Czasami robię 5 km, czasami 50 - nie liczę tego, więc prokrastynuję ile wlezie.
W internetach zaś od jakiegoś czasu są takie zachwyty nad woskowaniem, że zacząłem się zastanawiać, czy to w mojej sytuacji nie byłby jakiś sprytny skrót.
No cóż, pozostają marzenia o rowerze na pasku.