Skocz do zawartości

PiotrWie

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    837
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez PiotrWie

  1. 7 km w 25 to średnia 15,02/h, jak pociśniesz na elektryku to spokojnie uzyskasz nawet większą. E-bika jest rowerem ze wspomaganiem, nie z napędem elektrycznym i każdą część tego wspomagania trzeba sobie wykręcić. Owszem, są różne stopnie wspomagania ale wygląda to tak - na najniższym dodaje połowę tego co sam wykręcisz, na średnim ( u mnie trzecim z pięciu) dodaje tyle ile sam wykręcisz, a na S+ mniej więcej dwa razy tyle. Tak więc opowiadania o ludziach nie pedałujących wcale pod górę to albo "urban legends" albo obserwacje ludzi poruszających się rowerami przerobionymi na skuterach elektrycznych - co mnie też nie pociąga, jest w Polsce nielegalne - ale i tak wolę takich niż tych co zakupili zajeżdżony motocykl enduro bądź kupili quada i na nim walą przez las z rykiem. Od czasu jak e-biki są projektowane od razu jako takie a nie są przeróbką roweru baz wspomagania spokojnie można na nich jeździć jak na rowerze - my mieliśmy dziś mało czasu i pojechaliśmy dopiero o 17:45, zrobiliśmy 48 km i moja żona zużyła 18% baterii, a ja 10% . Ponieważ według wskazań wyświetlacza 100% wystarcza na 110km ma stopniu wspomagania E łatwo obliczyć jaką część trasy jechaliśmy z wspomaganiem, a jaką bez. Jak ktoś chce się tak autorytarnie wypowiadać o e-bikach to trzeba najpierw pojechać na kilka dni do Szklarskiej Poręby czy Szczyrku, a najlepiej w Alpy czy Hruby Jesenik, wypożyczy elektryka, zrobi 500 - 600km po górach i wtedy się wypowiada. Inaczej będzie jak jeden mój znajomy - nie jeździ na rowerze, może nawet nie umie ale za to chodzi po górach bo to takie szlachetne zajęcie ( jak też chodzę ale dlatego że mi to sprawia przyjemność) i mówi tak ( o rowerzystach bez wspomagania) - weźmie taki jeden z drugim rower i parę razy machnie pedałami i myśli że zdobył górę, a przecież to go wwiózł jego rowerek. Wszedłby na nogach to by dopiero zobaczył. I jest tak pewny swoich przemyśleń i racji, że jak mu kiedyś zaproponowałem wyjazd w góry Krety to zamiast sprawdzić na mapie od razu rzucił - zwariowałeś, tam nic nie ma oprócz hoteli All-Inclusive z mina człowieka który zna się na wszystkim. A przy okazji nie jestem sprzedawcą żadnych rowerów a na rowerze jeżdżę dla przyjemności od jakiś 50 lat. I jest mi dokładnie obojętnie kto kogo gdzie objedzie - bo to nie moje klimaty. A w e-biku podoba mi się to, że po wjechaniu na jedna gorę mogę pojechać na drugą, trzecią itd a nie muszę odpoczywać po każdym podjeździe. I podjazd który kiedyś zajmował mi godzinę przy prędkości 8-10/h podjadę tym samym wysiłkiem w pól godziny z prędkościa 15 - 20/h
  2. W czasach jak chodziłem do szkoły były w tygodniu 4 godziny fizyki i wspomaganie było określane jako coś co dodaje siły - wszystko jedno na jakiej zasadzie. A potem zamiast dwóch godzin fizyki zrobili religię i się porobiło.
  3. Czy wspomagasz siłę mięśni maszyną prostą jaka jest dźwignia czy wielokrążek czy mechaniczną jaką jest silnik elektryka rower jest dopóty, dopóki wykorzystujesz siłę mięśni by się poruszać. Granicą jest samodzielna jazda czyli posiadanie manetki gazu do jazdy - bo niektóre elektryki posiadają manetkę gazu do prowadzenia - do 5km/h. A jak uważasz ze ktoś kto wjechał na stromą górę elektrykiem się wwiózł to ja, jako że jeździłem po górkach wiele lat temu rowerem o wadze 16kg z jednym blatem z przodu i 4 biegami z tyłu ( choć często musiałem podchodzić) mogę powiedzieć ze ktoś kto podjechał dzisiejszym rowerem z przełożeniem np 22 do 42 a nie 48 do 20 że też się wwiózł.
  4. Ale dokładnie to samo mówiono o przerzutach, amortyzatorach itp. Tak rozumując jedynym słusznym rowerem jest ostre kolo, cala reszta to nekrobiking.
  5. Po pierwsze elektryk nie służy do wyścigów - od tego jest szosówka, po drugie - swobodnie da sie na nim jeździć bez wspomagania - na płaskiej gładkiej szosie zawsze przekraczam 25/h, zdarza mi się przy bardzo niewielkim spadku wykręcić 45/h. Jak dla mnie najważniejsze są dwie cechy - na większym podjeździe zamiast walczyć godzinę a potem jeszcze zdychać kolejne pół podjeżdżam przy odpowiednim wysiłku przez pól godziny i jadę dalej. Druga rzecz - wyrównuje grupę - jak jeździliśmy z żoną na klasycznych rowerach to ona się męczyła a ja też - by jej ciągle nie zostawiać w tyle . Teraz jeździmy na różnym stopniu wspomagania i oboje mamy podobny wysiłek. Druga rzecz to ta moc - nie bardzo rozumiem po co komu więcej mocy gdy my używamy podstawowego stopnie E i wyższego E+, bardzo sporadycznie N i mamy przy przejazdach 50 - 80 km średnią 22km/h. Gdy dla sprawdzenia jak działa S i S+ włączyłem ( na podjeździe oznakowanym 8% ) to miałem wrażenie że mi rower ucieknie spod tyłka. Ale w rzeczywistości siła wspomagania zależy od momentu obrotowego - można mieć z 250W 50 NM, a można 95NM. Więc może te 500W to mało momentu obrotowego. Niestety jedyny słuszny elektryk to taki z napędem centralnym i baterią w ramie - bo jego da się zrównoważyć i jeździ jak zwykły, trochę cięższy rower. Nie mówcie że nie umiecie jeżdzić na cięższym rowerze - jak jest odpowiednio zrównoważony to tylko trudniej ruszyć i się rozpędzić, potem idzie jak normalny rower - w końcu przed laty jeździłem na "kolarzówce" marki Albatros, która była zbudowana ze zwykłych rurek stalowych ( tak, takich samych jak do wody!!!! ) miała z przodu blat 44 a z tyłu cały zestaw - 14-16-18 i 20. Ważyło to niewiele mniej niż współczesny elektryk a na objeździe Węgier robiliśmy na tym ( z 40-50 kg bagażem) po 120-130 km. Odradzam wszelkie konwersje, wynalazki typu napęd przedni czy tylny, baterie w koszyku na bidon czy na bagażniku - po kontaktach z takimi wynalazkami dochodzi się do wniosku że elektryk to głupota. Jak Cie nie stać na przynajmniej kilkanaście tysięcy to lepiej za te 5-6 tys kupić bardzo dobry rower - na pewno będziesz bardziej zadowolony, a na porządnego elektryka można zacząć zbierać. My kończymy pierwsze 10tyś na elektrykach i twierdzę że to przyszłość rowerów - może poza typową szosą, ale już przy crossie czuć przewagę. A i jeszcze jedno - elektryk oszczędza kolana - mam sporo znajomych którzy musieli zakończyć jazdę na rowerze z powodu uszkodzenia stawów, dlatego jak ktoś może to warto się przesiąść przed uszkodzeniem - bo po to i elektryk nie pomoże. I gwarantuję każdemu że odczuje różnicę - każdy znajdzie swoją górę której nie podjedzie, a na elektryku ( 250W) prędzej zrobisz fikołka przez tylne koło jak ci środek ciężkości ucieknie za tylne koło niż zatrzyma stromizna.😃
  6. Myślę ze coś takiego nie istnieje. W ogóle napęd przedniego koła jest uważny za najmniej udany pomysł.
  7. W maju 2018 kupiliśmy oboje z żoną Liv Amiti E+. Wybraliśmy napęd Yamahy ( wiem że Giant/LiV podaje że ma silnik Gianta ale w rzeczywistości jest to Yamaha by Giant, typowy silnik ) . Jak dotychczas zrobiliśmy 9,5 tyś., jesteśmy póki co zadowoleni, jedyne co wymienialiśmy to łańcuchy i kasety, po 9,4 tyś rozpadła mi się przerzutka - odpadł wózek, taką awarię mam pierwszy raz w życiu. Sam napęd jak na nasze potrzeby super, mamy baterie 400, ale prognozowany zasięg przekraczamy zdecydowanie - jeżdżąc głównie na E i E+, rzadko używamy N, ja na płaskim często całkiem wyłączam napęd - w sumie po szosie i drogach polnych w pofałdowanym terenie ja robię 200 - 250 km, moja żona 150 180. Rozrzut spowodowany wiadomo - ukształtowaniem terenu i co chyba ważniejsze - ew wiatrem. Jest to zdecydowanie więcej niż wynosi jednorazowa wytrzymałość naszych narządów do kontaktu z siodełkiem.Napęd Yamahy jest fizycznie mniejszy niż Boscha, więc można go zamontować w mniejszej ramie - moja żona potrzebuje damki o rozmiarze 43,5 cm. Trochę przypadkiem kupiliśmy dwa egzemplarze tego samego roweru - ale okazało się to bardzo dobrym pomysłem. Czasem zapomnę przez kilka dni podładować baterię i wyjeżdżając okazuje się że żona ma trochę za mało procent naładowania roweru - wtedy w ciągu minuty zamieniamy baterie i po problemie. Obecnie ten model jest oferowany w Polsce pod marką Giant. Trochę proponuję uważać przy egzemplarzach używanych - patrząc na wyświetlacz mam wrażenie że po 10tyś ulegnie resetowi, myślę że wymieniając osprzęt i napęd dałoby się wcisnąć rower z przebiegiem 15tyś jako 5tyś, a na pewno 25tys jako 15.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...