Skocz do zawartości

Giovanni_Cigno

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    37
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

2 obserwujących

Metody kontaktu

  • Strona www
    https://tatokolarz.home.blog/

Dodatkowe informacje

  • Skąd
    Kraków

Ostatnie wizyty

1 465 wyświetleń profilu

Osiągnięcia użytkownika Giovanni_Cigno

Ten od rowerów

Ten od rowerów (4/13)

  • Pierwszy post
  • Collaborator
  • Reaktywny
  • Conversation Starter
  • Od tygodnia

Ostatnio zdobyte

27

Reputacja

  1. E no, 15% to już jest całkiem przyzwoity sylwetkowo wynik, nie gadaj. Dlatego pewnie trenerzy starej daty nie wyobrażają sobie nie zaczynać cyklu treningowego po zimowej "przerwie" od budowania bazy. Jak się nie ma czasu na regularne treningi z dużą ilością godzin w siodle, to zostaje robienie tego interwałami. Ale jak się ma czas... Zawodowcy, mimo praktykowania interwałów, jakoś nie odstawili długich wyjeżdżeń.
  2. Serio? Chcesz powiedzieć, że zjadane przeze mnie masełko, czy oliwa z oliwek, praktycznie w niezmienionej formie buja mi się w adipocytach? To ja już chyba za stary jestem, żeby to jednak ogarniać.
  3. Byłoby idealnie. Ale jakoś nie wyobrażam sobie, żeby człowiekowi bez kondycji, z jakąś chorobliwą nadwagą, powiedzieć nagle - idź na rower, ciśnij mocne podjazdy w konkretnym tempie, pracuj nad wytrzymałością siłową, a jak już będziesz cisnał jak koń, to popracujemy nad redukcją. Zależy chyba od dyscyplin sportu. W dyscyplinach siłowych, czy w sportach sylwetkowych (kulturystyka) jest "najpierw masa, potem rzeźba", ale w sportach wytrzymałościowych - chyba to tak nie zadziała.
  4. Zdecydowanie najpierw zbić wagę do akceptowalnego poziomu i dopiero potem zacząć intensywne treningi mające na celu budowanie formy. Faza redukcji powinna poprzedzać fazę budowy mięśni. W ekstremalnych przypadkach same aktywności na spokojnym poziomie będą jakoś tam kondycję poprawiać tak czy siak, bo jak ktoś zaczyna z dużą nadwagą i zerową kondycją, to nawet spacer będzie miał zbawienne działanie. Ale w zakresie budowania formy, to już ciężko to skutecznie robić na deficycie (niezbędnym do chudnięcia).
  5. Owszem. Choć podobno jeszcze lepiej sprawdzają się aktywności interwałowe, bo dobre interwały powodują spalanie tłuszczu jeszcze nawet do 16 godzin po zakończeniu takiej aktywności a aerobowe (czyli takie, jakie opisałeś) tylko w trakcie trwania tej aktywności. Ale do dobrych interwałów trzeba mieć już kondycję i silną wolę, bo to jednak musi boleć. Zatem, godzina treningu i potem jeszcze 16 , daje 17 godzin spalania sadła. To zawsze będzie więcej w temacie spalania, niż nawet ośmiogodzinna przejażdżka w tlenie. Tyle, że to już są węglowodany. Jajecznica, dobre, nie smażone w głębokim tłuszczu mięso i taka dieta białkowo-tłuszczowa plus regularny wysiłek to bardzo dobry kierunek, jeśli się chce rzeczywiście spalić sadło. Do tego dużo warzyw i oszczędnie z węglowodanami, a będzie jest jak trzeba. W ogóle to ogólnie trzeba zachować umiar, dobrze zbalansować posiłki i robić swoje. Na talerzu jest odpowiednie miejsce dla białka, tłuszczy i węglowodanów. Ważne, żeby to miejsce nie było dla tego wszystkiego za duże.
  6. Jasne, że można. Tylko po co? Rozumiem odstawienie mięsa ze względów ideologicznych. Ale skoro w tym przypadku nie ma o tym mowy, to jaki jest sens bawić się w kompletowanie całego wachlarza aminokwasów dobieraniem odpowiednich proporcji cieciorki do soczewicy, w stosunku do każdego ziarenka fasoli na talerzu, jak można to łatwiej i szybciej załatwić mięsem, które omawiany kolega najwyraźniej lubi? Byleby z głową i umiarem, a wszystko będzie ok. Moim zdaniem to bzdura. Akurat z sylwetkowego punktu widzenia jest dokładnie odwrotnie. Jeśli już dojdzie do dodatniego bilansu kalorycznego (słowem: pacjent zje więcej niż przepali w ciągu dnia), to organizm zacznie odkładać "na czarną godzinę" niewykorzystane zasoby energii. Łatwiej i szybciej mu jednak zsyntetyzować za pomocą insuliny tłuszcz z węglowodanów i takim sadłem wypełnić komórki lipidowe, niż przerobić spożyte tłuszcze na trójglicerydy, które da się odłożyć w tych komórkach. Czyli: dopóki zjesz mniej niż spalasz - możesz karmić się nawet w McDonaldsie, i tak będziesz chudł. Ale jeśli przekroczysz bilans, to zacznie się tycie. I pierwsze, co organizm przerobi na sadło, to niewykorzystany glikogen. Czyli cukier. Powstały z węglowodanów. Jasne, że nadmiar tłuszczu też jest szkodliwy dla sylwetki, ale na pewno nie bardziej niż szybkie i nieobliczalne w tym temacie cukry. Poza tym, co w tym wątku ważniejsze, żeby spalić boczki, to trzeba uruchomić spalanie sadła. Da się to osiągnąć tylko stanem tak zwanej ketozy - organizm sięga po zapasy tłuszczu, w celu dostarczenia energii. Co jest sygnałem dla mózgu, że jest awaria, mało i żeby sięgnął po ketozę? Tylko i wyłącznie niski poziom insuliny. Jak chcesz zrobić niski poziom insuliny jedząc od rana do wieczora owoce i inne węglowodany (bo przecież po tłuszcze nie sięgniesz)? Podbijając w kółko cukrami poziom insuliny, prędzej organizm będzie wiecznie głodny i wysyłał Ci sygnały "weź coś zjedz", niż sięgnie po sadło. I znów jest odwrotnie. Tłuszcz jest bardziej kaloryczny niż węglowodany. Zatem stanowi większy rezerwuar energii. Ciepło generuje proces spalania, nie rodzaj paliwa. Tłuszcz jest też trudniejszy w obróbce, więc ich metabolizm jest kosztowniejszy energetycznie. To wszystko nie jest takie proste jak przedstawiasz. Możesz to sobie porównać do każdego innego procesu spalania. Do spalania w piecu, potrzebny jest dostęp tlenu i paliwo. Tlen to tlen, piec to Twój organizm, paliwo to albo węgiel, albo kawałek papieru. Ogień to wysiłek fizyczny. Węglowodany - to papier. Tłuszcze - to węgiel. Kartka papieru zapali się szybciej, ale krócej się będzie palić i da mniej ciepła (energii). Węgiel będzie palił się dłużej, da więcej ciepła (energii) ale ciężko go rozpalić. Dlaczego, jeśli chcesz schudnąć i "dostarczać paliwo z sadła", nie powinno się jechać na trzy godziny na rower bez banana? Bo prędzej padniesz zaliczając bombę życia, niż uruchomisz proces dostarczania energii z tłuszczu. Tak jak z tym piecem - nie rozpalisz w piecu węgla po prostu przykładając do niego ogień. Prędzej skończą Ci się zapałki. Ogień trzeba rozpalić podpalając kartkę, która na tyle podniesie temperaturę i rozkręci sprawę w piecu, że ten zajmie ogniem węgiel.
  7. Powodzenia, chłopaku, trzymam kciuki. Ale jeśli mogę coś wtrącić - nie bałbym się na Twoim miejscu mięsa aż tak bardzo, bo mięso to akurat może Ci pomóc. Oczywiście odpowiednio przygotowane. Mięso to źródło białka, a więc wspomaga regenerację, odbudowę tkanek, głównie mięśni. Co przyspiesza w konsekwencji metabolizm i pomaga więcej spalać, a więc i chudnąć. Natomiast cały sekret polega na sposobie przyrządzania mięsa. Można je gotować, dusić na parze, piec, ale najgorszy sposób obróbki termicznej mięsa to smażenie na tłuszczu. No i oczywiście nie chodzi o to, żeby jeść mięsa ile fabryka dała, tylko tyle, żeby zachowywać dobowy deficyt kaloryczny. Za to powinieneś uważać z owocami. Owoce są oczywiście ok, ale to też są głównie cukry. Ważny jest więc umiar w ich spożywaniu i pilnowanie, żeby jeść je o odpowiedniej porze. Węglowodany w ogóle lepiej przyjmować złożone a nie proste. I błonnik. Spożywaj tego do wszystkiego.
  8. Ja dopiero się wybieram na pierwszy mój wyjazd z nimi. Ale generalnie celuję na coś z oferty jesiennej.
  9. Byłeś już kiedyś na jakimś wyjeździe z Maćkiem i Janem? Jak w praktyce sprawdza się to ? To znaczy jak to wygląda - każdy dostaje tracka na garmina, ruszają wszyscy razem i jak się każdy uczestnik wyprawy zgra tempem to jadą równo, a jak nie, to mocniejsi odskakują i robią swoje, a ci bez spiny sobie jadą swoim tempem i potem wszyscy się spotykają na górce na kawie czy jak?
  10. A to też prawda. Ale nawet podczas roztrenowania nie można sobie pozwolić na wszystko (czy też raczej: na nic).
  11. Może nie są to wyniki badań, ale myślę, że opinia zawodowca daje jakieś wyobrażenie: "Utrzymywanie organizmu na najwyższych obrotach jest konieczne, by nie wyszli z formy. - Jeśli chodzi o jej utratę, to po 3 tygodniach totalnej laby potrzebujemy około 2 miesięcy na powrót do optymalnej dyspozycji. Totalnie na dno z wydolnością można spaść po około półrocznej przerwie od aktywności fizycznych – kwituje Huzarski."
  12. E tam, mi się z miejsca wydaje, że patrzę na ceramic speedy. Bardzo sensownie wyszedł ten rower. Design "BoB" (Black on Black) zawsze wygląda dobrze, nie ma chyba lepszego malowania dla roweru. Ciekaw jestem jak z czasem będziesz oceniał sztywność ramy. Trzymam kciuki!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...