Jest to mój pierwszy post i na początek chciałbym się przywitać Jestem świeżakiem w temacie dwóch kółek, rowerem jeżdżę na co dzień dopiero od pół roku dlatego wybaczcie proszę brak wiedzy. Pół roku temu wyciągnąłem od dziadka z piwnicy trekkingowy rower KTM na oko pochodzący z początku lat 90, koła 28 cali, opony 35mm, hamulce Cantilever, 18 biegów, na przerzutce tylej oraz korbie symbol Altus C50. Od czasu wyjęcia roweru z piwnicy w marcu jedyne co przy nim zrobiłem to smarowanie łańcucha i pokonałem do dziś około 5000km. W czasie półrocznego użytkowania pojawił się szereg problemów, które opiszę poniżej: zerwana linka tylnego hamulca, przedni hamulec działa ale podobnie jak tylny wydaje odgłos tarcia podczas hamowania (sprawdzałem klocki i nie są zużyte, może za twarde ze starości?), pół roku temu rower jeździł bardzo lekko a dziś jeśli przekręcę korbą do tyłu działa to wszystko jakoś tępo i chodzi głośno mimo że łańcuch nasmarowany, z suportu pod dużym obciążeniem pojawia się jakby takie ciche skrzypienie (kojarzy mi się ze starym składakiem z czasów prl), przednia środkowa zębatka ma wyłamane dwa zęby a największa ma kilka zębów jakby mocniej wytartych, siodełko jest popękane i tylko do wymiany, dynamo ostatnio przestało działać, tylna opona mimo dobrego bieżnika wygląda na skruszałą i ma sporo mikropęknięć. Rower nie ma absolutnie żadnych luzów, po uniesieniu koła kręcą się bardzo lekko, brak luzów na kierownicy czy suporcie. Chciałbym rower doprowadzić do pełnej sprawności, część prostszych prac jak wymiana siodełka czy klocków hamulcowych jestem w stanie zrobić sam, resztę musiałbym zlecić serwisowi. Pytanie czy ma to sens i z jakimi kosztami muszę się liczyć? Lepiej naprawiać czy kupić nowy rower który pewne nie będzie zbyt dobry bo wydać mogę max 1000zł. Będę wdzięczny za pomoc.