Skocz do zawartości

ktos123456

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    93
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez ktos123456

  1. Ale czemu twierdzisz, że jak piesi? Gdyby byli traktowani jak piesi, to nikt by nie budował drogi rowerowej, tylko pozwolony by normalnie jeździć rowerami po chodnikach, które juz są, razem z pieszymi. Jeśli buduje sie oddzielne drogi/pasy przeznaczone dla rowerów, po których piesi nie chodzą, to znaczy że nie są traktowani jak piesi, tylko jak rowerzyści, odseparowani od pieszych. I co proponujesz w zamian? Żeby rowerzyści poruszali się po ulicach i po tych samych pasach, co samochody? Zakładając, że kolarz porusza się szybko, to i tak prawie wszyscy rowerzyści poruszają się wolno, a ci szybcy to wyjątki od reguły. Jak ja jadę ścieżką rowerową po mieście z prędkością 30 km/h, to jestem szybszy od 99% innych rowerzystów, których mijam. Już pomiając fakt, że sam podmuch generowany przez wielkie samochody wyprzedzające rowerzystę na styk może być niebezpieczny. Jestem przeciw, ze względów bezpieczeństwa - rowerzyści powinni mieć swoje własne drogi rowerowy, a nie wydzielony pas na środku ulicy, do którego kierowcy mają dostęp.
  2. Owszem, ale jak pogrzebiesz głębiej, to zobaczysz że wyniki badań są rozbieżne i w sumie to dokładnie nie wiadomo. Niektórzy w ogóle nie mogą ćwiczyć na czczo, kwestia indywidualna. Ja akurat mogę i klika godzin na czczo bez żadnych efektów ubocznych, czy osłabienia. Tak samo nigdy nie mam efektu „pieczenia mięśni” po długim treningu - prędzej zrobię sobie kontuzję, niż przetrenuję mięśnie (chociaż to akurat może być skutek zażywania kreatyny i beta-alaniny). A nawet gdy trenuję kilka godzin tylko po lekkim posiłku, to nie łapie mnie żaden nagły głód, czy osłabienie.
  3. Reprezentujecie trochę statycznego Polaka - narzekacza. Jeszcze 10-15 lat temu dróg rowerowych nie było w ogóle, a jeżdżenie rowerem było postrzegane jako obciach lub rozrywka dla dzieci. Rowery i w ogóle myślenie o jakiejkolwiek infrastrukturze rowerowej w miastach stało się u nas modne dopiero od niedawna. Jest i tak lepiej niż było jeszcze niedawno. Ale idealnie nigdy nie będzie. Tak samo kierowcy mają wiele pretensji do infrastruktury drogowej, jak rowerzyści do rowerowej. Dla mnie najważniejsze jest to, że praktycznie każdy remont ulicy w mieście uwzględnia dziś na równi wybudowanie jezdni dla samochodów, chodnika dla pieszych i drogi dla rowerzystów, czyli rowerzyści w końcu zaczynają być traktowani tak, jak i inni uczestniczy ruchu drogowego, a nie całkowicie pomijani jak to było jeszcze nie tak dawno.
  4. JA się niczym nie chwalę, tylko zwracam uwagę, że tekst „zacznij jeździć rowerem” jest w tym przypadku nietrafiony. Zawodowo nie jeżdżę, ale i tak sporo. Jakbym chciał sie chwalić, to bym napisał o tym od razu, a nie dopiero w odpowiedzi na zaczepkę. Ani też nie aspiruję do rywalizacji z zawodowymi kolarzami, bo nie o to tu chodzi.
  5. A to inna rzecz. Ale zakładam, że jak ktoś chce zrzucić, to ma za dużo.
  6. No nie chce mi się szukać, ale kilku już tu napisało, że jeżdzą, jeżdzą i nic, waga nie spada. Więc, jednak - coś robią źle. Wtedy warto popatrzeć na tych, którym się udało. Albo chcesz zrzucić wagę, albo nie, jeżeli naprawdę chcesz, to nie uśmiechasz sie pod nosem, tylko dążysz do celu.
  7. No co ty mi nie powiesz. po 150 km dziennie, a nieraz ponad 100 km na trening bez odpoczynku. Na Endomondo w ogólnopolskiej rywalizacji na ilość kilometrów byłem w pierwszej 30, gdzie brało udział po 20 tysięcy osób. A ty mi mówisz, że mam zacząć jeździć rowerem. Ogarnij się człowieku. Zresztą, możecie robić co chcecie. Ja napisałem, w jaki sposób osiągnąłem to co mam teraz, jak zrzucilem ponad 30 kg, co robiłem i na czym sie opieram. Jak ktoś uważa, że zrobi to inaczej i lepiej, to tylko życze powodzenia. Tylko, że jednocześnie sie skarżycie że waga wam nie spada jednak. Rezultat weryfikuje każdą teorię, a ja do niczego nie przekonuję, każdy robi co chce i wierzy w co chce. To wszystko jest zresztą indywidualne, może w przypadku kogoś innego lepiej sprawdzi się inny scenariusz.
  8. Pozwolę sobie odnieść się do kilku stwierdzeń, które tu padły. Po pierwsze „szacowanie spalonych kalorii” czy to przez Garmina, czy Endomondo czy jeszcze przez cokolwiek innego to bzdura jest. Nie da się tego oszacować i tyle, na to bym w ogóle nie patrzył. Po drugie, jak najbardziej najnowsze badania wskazują, że trening na czczo jest skuteczniejszy i nie wziąłem tego stwierdzenia z nieba, tylko z naukowych programów, przedstawiających wyniki badań, które są czasami emitowane w BBC Earch albo Discovery, gdzie występują naukowcy, którzy przedstawiają swoje wyniki. Podobne są źródła pozostałych rzeczy, o których tu pisałem. Przestańcie czerpać swoją wiedzę z Google i Youtube, a zwróćcie uwagę na najnowsze badania (podkreślam - najnowsze, a nie stare, które zostały już podważone), warto być na czasie z wiedzą. Podsumowując, aktualny stan wiedzy jest taki, że, aby spalać tłuszcz jak najbardziej skutecznie, należy po pierwsze przeprowadzać treningi na czczo (trick ze słodką przekąską przed treningiem tez jak najbardziej działa i jest to udowodnione) a po drugie interwały, czyli wysiłek o średniej intensywności, przeplatany z chwilowymi przyspieszeniami aż do osiągnięcia co najmniej 70-80% maksymalnego pulsu, potem odpoczynek polegającym na powrocie do średniej intensywności itd. Im dłużej tym lepiej. Na rowerze jest to o tyle proste do osiągnięcia, że co jakiś czas mamy podjazd (czyli większa intensywność i większy wysiłek), a potem zjazd albo prostą - średnia intensywność. Na długiej trasie wiele razy. Tylko żebyśmy się zrozumieli - nie twierdzę, że niestosowanie się do powyższego to brak efektów. Każdy wysiłek to spalanie tłuszczu (o ile nie będziesz się obżerać pustymi kaloriami na tyle, że zniwelujesz jego działanie). Przytaczam tylko wyniki najnowszych badań, które mówią JAKI trening jest najbardziej skuteczny. P.S. "obliczenia" typ "100 km to 100g" nie mają żadnego sensu (żeby nie powiedzieć dosadniej, to głupota jest).
  9. Ale co prostujesz? Nie ma tu co prostować, pisząc o ogólnym trendzie w społeczeństwie, takie są fakty. To, co najbardziej niezdrowe jest jednocześnie najbardziej popularne.
  10. Gdybym ja jechał taką trasą w tych warunkach, to bym niestety wolał jechać chodnikiem
  11. Przecież wspomniałem, ze piszę ogólnie. Co się tak uczepiłeś tego awokado? Czytaj ze zrozumieniem.
  12. Nie pisałem teraz o awokado, bo to kwestia gustu. Pisałem o ogólnym zjawisku, gdy tylko sztuczne, słodzone, solone jedzenie ze wzmacniaczani smaku smakuje ludziom. Jest to zjawisko negatywne, bo społeczeństwo jest przyzwyczajone do jedzenia najgorszego syfu, a zaczyna się to już od dziecka - prosty przykład słodycze, chipsy i kebaby, epidemia otyłości, cukrzycy i chorób krążenia już w wieku dziecięcym. I nic z tym nie da się zrobić tak naprawdę. To, co zdrowe zwykle zawsze wzbudza wstręt, ale to kwestia wieloletnich przyzwyczajeń.
  13. Skoro przewidziano tam pas rowerowy, to znaczy że rowerzyści mają prawo tamtędy przejeżdżać i nie muszą myśleć nad objazdami, żeby to miejsce ominąć klucząc po bocznych uliczkach. Chyba, że czegoś nie rozumiem? P.S. co jest mniejszym złem - kolizje rowerzystów z samochodami, czy kolizje pieszych z rowerzystami? To pytanie powinny sobie zadać władze miasta, zanim wyznaczono tam pas rowerowy. Piesi nie zajmują zwykle całej szerokości pasa rowerowego, gdy obok mają chodnik, a po pasie jeden za drugim śmigają rowerzyści
  14. No z tymi warszawskimi blachami to może być cześć prawdy
  15. Opinia obiegowa dotyczy kierowców z Warszawy poruszających się po innych miastach, a nie warszawiaków u siebie. Od siebie mogę powiedzieć tylko tyle, że nie zauważyłem, żeby w Warszawie można było spotkać więcej buraków, niż gdziekolwiek indziej, ludzie zachowują się podobnie, niezależnie skąd są, a i procentowy udział chamów w społeczeństwie jest wszędzie podobny
  16. Ja zacząłem z konieczności, bo zmieniłem pracę, nie cierpię mpeków i nie posiadałem własnego auta. Więc 15 km w jedną stronę po mieście i tak poszło. Dietę zmieniłem z przekonania, ktoś powie że popadam w drugą skrajność, ale ja tak nie uważam. Bo tak naprawdę wiedza o tym, co jest zdrowe a co nie, jest ogólnodostępna. Pytanie, do ilu z tych zaleceń jesteś w stanie się zastosować. I nie mówię teraz tylko o chudnięciu, a o ogólnym stanie zdrowia - jedząc syf, grabisz sobie powoli i kiedyś skutki tego i tak wyjdą, gdy już będzie za późno. Warto o tym myśleć, dopóki jesteś młody
  17. Pewnie, że nie jest to proste. Ale zawsze "mniej żreć, więcej się ruszać" daje gorszy lub lepszy rezultat. Ja bym dodał, że jedzenie powinno być jak najmniej przetworzone i zbilansowane. P.S. jeśli ktoś mówi "ale to jest paskudne", to wzbudza tylko mój uśmiech. Ludzie są przyzwyczajeni do jedzenia syfu, więc naturalne jedzenie jest zawsze paskudne - wszystko musi być na pół z solą, niezdrowymi tłuszczami i cukrem. Wtedy tylko nie jest paskudne. A nic nie wyszło rośnie
  18. No nie masz racji. Sól w nadmiarze to same szkody. Ja dostarczam sobie tylko tyle soli, ile trzeba. 99.5% ludzi żre soli 10 razy za dużo. Nic, praktycznie nic co jedzą nie może się obyć bez soli, co jest totalną głupotą i zabija zresztą prawdziwy smak - teraz to dopiero widzę
  19. Skąd wziąłeś tą bzdurę, że masło jest dobre na oczy? Na oczy dobry jest beta-karoten i wszystkie rzeczy zawierające luteinę i pochodne, czyli marchew, oraz większość zielonych i żółtych warzyw. Najlepiej na surowo lub w postaci soków (ale świeżo wyciśniętych samodzielnie, żadne pasteryzowane i dosładzane albo dosalane/konserwowane gówno ze sklepu). Masło - to naturalne (ale naturalne w 100%) jest raczej neutralne dla zdrowia, oprócz wysokiej kaloryczności nie daje nic, puste kalorie. Problem w tym, że naturalnego masła praktycznie nie kupisz - kupisz syf z mniejszym lub większym dodatkiem masła, a syf nie jest zalecany. Dlatego nie widzę potrzeby stosowania masła, bo można go zastąpić np miękkim owocem awokado, który jest bodajże jednym z najzdrowszych owoców. Co do stref tętna to oczywiście że są i tu nie ma rozbieżności. Rozbieżności są przy wyznaczaniu minimalnego i maksymalnego pulsu - są na to różne wzory, z których najlepiej nie korzystać, tylko sprawdzić samemu, czyli zmierzyć puls spoczynkowy i maksymalnie wysiłkowy. Strefy pulsu są poza tym zawsze orientacyjne, ale trzeba wiedzieć, że największe spalanie tłuszczu następuje nie przy maksymalnym możliwym wysiłku, tylko przy treningu interwałowym, gdzie w regularnych odstępach wchodzisz w strefę beztlenową, potem w metaboliczną i znów beztlenową. W ostateczności można trenować jednostajnie w strefie metabolizmu, czyli ze średnim wysiłkiem, co da nieco gorszy efekt, ale najważniejsze jest to, że zarówno ciągły trening na maksymalnych obrotach, jak i obijanie się słabo spalają tłuszcz. Co do treningu na czczo - jeśli brak ci energii, zamiast zapychającego śniadania, proponuję zjeść 3-4 suszone daktyle, albo pół banana - mało kalorii, a organizm przestawia się na wyższe obroty, to takie małe "oszukiwanie" organizmu. Widziałem nawet badania, że samo wypłukanie ust słodką wodą (ale bez połykania) przed treningiem potrafiło poprawiać wyniki o kilkanaście procent, to takie naturalny "doping". Organizm "myśli", że zaraz będzie energetyczny posiłek i nie oszczędza rezerw, które ma - czyli pozwala spalać tłuszcz i pozwala na wysiłek. Chociaż ja zawsze mam siłę na czczo i nie mam z tym problemu - no ale to kwestia indywidualna
  20. Jedna jest ważna rzecz dla zrzucenia wagi. Poranny trening najlepiej na czczo, minimum pól godziny intensywnie (ale nie za bardzo intensywnie, poczytaj o strefach pulsu). Wtedy efektywniej spalasz tłuszcz, bo czerpie energię ze zgromadzonych zasobów, a nie z tego co zjadłeś. Posiłek pół godziny po treningu, raczej nie zalecam śmietany i innych tłustych rzeczy. Jeśli tłuszcz, to tylko tłuste ryby (ale nie za często i nie za dużo) albo olej z oliwek, awokado lub orzechy w rozsądnych ilościach na deser. Tłuste pieczone mięso, masło czy tłusta śmietana to zło w czystej postaci.
  21. Sól nie ma kalorii, ale wykazuje same niekorzystne działania. Moja filozofia, to rezygnacja ze wszystkiego, co ma potencjalnie niekorzystne skutki dla zdrowia, a wprowadzenie tylko tego, co ma skutki korzystne - bez kompromisów. Smakowitość to rzecz względna, mogę stwierdzić że teraz smakuje mi bardziej to, co nie ma soli niż to co ją ma, bo jak pisałem - odczuwam znaczny dyskomfort po zjedzeniu czegokolwiek, co jest dosalane. Oczywiście nie wszystko będzie jadalne bez soli, ale akurat dotyczy to tylko rzeczy, których i tak w mojej diecie nie ma i nie będzie. Zdaję sobie jednak sprawę, że odpowiednia ilość sodu jest wymagana i z tego tylko powodu raz w tygodniu potrawy zawierające sól, ale też tylko te korzystne dla zdrowia, jak wspomniane ryby czy chleb razowy.
  22. No ok panowie przewrażliwieni. Nie chodzi tylko o Warszawę, a o każde duże miasto. Po prostu, nie wydaje mi się, że wytyczanie pasa dla rowerów na środku ruchliwej ulicy to jest dobry pomysł. Kierowcy i tak będą zajeżdżać i zastawiać taki pas. Dużo lepiej by było wytyczyć drogę dla rowerów w obrębie chodnika, a idealnie jak jest droga dla rowerów oddzielona od chodnika pasem trawnika (ale nie wszędzie jest to możliwe do zrealizowania).
  23. Jakie są moje doświadczenia. No cóż, zmiana diety na zdrową (zero soli, zero cukru, zero smażonych i pieczonych rzeczy). Jazda do pracy i z pracy 10 km w jedną stronę. Po pół roku zeszło 30 kg. Dodatkowo, suplementacja mieszaniną kreatyny i ß-alaniny. O diecie mógłbym pisać sporo, ale jest zgodna z obecną wiedza naukową - nie znajduje sie tam obecnie nic, co jest uznawane za niekorzystne dla zdrowia. Jak już napisałem - sól jest całkowicie nieobecna (nie licząc tej, która zdarzy się czasem w gotowych produktach, jak chleb). Cukier również, ale tutaj rezygnacja ze wszystkich produktów, które są dosładzane, jak jogurty owocowe i podobne, soki owocowe itd. Rezygnacja z pieczenia, smażenia oraz rezygnacja z fabrycznych wędlin i serów innych niż zwykły biały ser. Śniadanie to zwykle biały ser, awokado, gotowana soczewica, ciecierzyca, fasola, groch i podobne, jogurt naturalny, czasem kiełki - oczywiście wszystko bez żadnej soli, ale przyprawione ostrą mieloną papryką oraz jakieś owoce - 2 większe jabłka albo jabłko + banan. Obiad to tylko i wyłącznie warzywa gotowane na parze + chude mięso drobiowe w proporcjach 80% warzyw i 20% mięsa - oczywiście bez żadnej soli wszystko, do tego litr kefiru naturalnego. Raz w tygodniu pozwalam sobie na dosalane potrawy, zwykle jest to ryba wędzona, do tego pieczywo (ale zawsze żytnie typu pumpernikiel albo inne pełnoziarniste paczkowane - w żadnym wypadku syf udający chleb razowy, którego pełno wszędzie) lub znów gotowany groch albo pokrewne, albo kanapka z jajkiem (ale bez masła, zamiast masła może nie być nic, lub awokado) lub jajko na miękko. Kolacji raczej nie ma, bo obiad jest późno (około 16-17), ale ewentualnie jakieś owoce - jabłka, mango, banany i litr kefiru naturalnego. Ze zwykłego mleka natomiast całkowicie zrezygnowałem - tylko w postaci kefiru/maślanki naturalnej lub sera białego. Po takiej zmianie diety + wprowadzenie systematycznego jeżdżenia rowerem na wysokim poziomie intensywności co najmniej godzinę dziennie, w ciągu pół roku ponad 30 kg mniej, nieporównywalnie lepsza wydolność, odporność na infekcje i lepsze samopoczucie. I muszę stwierdzić, że owszem czasem zdarzy mi się zjeść coś "normalnego", gdy nie da się tego uniknąć, czyli generalnie syf, którzy jedzą wszyscy i potem odczuwam dyskomroft i sporą obniżkę formy, a od mocno dosalanych potraw (dopiero teraz dostrzegam, ile soli jest obecne wszędzie) zaczyna mnie suszyć i też odczuwam potem dyskomfort przez dobrych kilka godzin,
  24. A tak jeździ się rowerem po Warszawie: Zastanawiam się, jakim idiotą trzeba być, żeby wytyczyć pas rowerowy w tym miejscu.
  25. Fakt, sugerowałeś zmianę na trasę bez DDR. No ale w moim przypadku, takiej nie ma i tak. Nie ma takiej trasy ode mnie z domu, do pracy. DDR są już wszędzie (prawie) i to w zasadzie dobrze. W moim przypadku nie zawsze. Przecież gdy trasa ciągnie się pod górę, albo asfalt jest nierówny to nie wyciągnę 60 km/h ani nawet powyżej 40 km/h. Kierowcy (jeśli nie ma korków akurat) jeżdżą minimum 60 km/h. Ja wyciągnę powiedzmy do 55 km/h z górki przeciętnie, ale to chwilowa prędkość i to pod warunkiem, że nie muszę cisnąć pod wiatr. Średnio to będzie około 40 km/h przy dobrym wietrze. Z drugiej strony, przeciskanie się przez korek, gdzie mijają cię samochody na styk, uważam jednak za dość niebezpieczne, ale tu piszę o moich osobistych odczuciach. No ja mam jeden taki odcinek, około 800 metrów, po drodze do pracy. Piękny, równy asfalt, droga dość ruchliwa, ale szeroka. Droga dla rowerów jest, ale masakrycznie nierówna, stara i nieodnawiana, z kostki, a po drodze jeszcze krawężniki i boczne drogi ze skrzyżowaniami o zerowej widoczności - nie masz szans zauważyć, że nadjeżdza stamtąd samochów, a ty nie masz szans zauważyć jego. Ścieżka jest po lewej stronie ulicy. Po prawej chodnik i brak zjazdów w bok. Tutaj zawsze wjeżdżam na asflat i przeciętna prędkośc na tym odcinku około 45-50 km/h. Jak próbowałem jechać po ścieżce, to zawsze kończyło się potem koniecznością prostowania obręczy i centrowaniem koła, chyba żebym jechał tam z prędkością 15 km/h. Koła 28 cali, brak amortyzacji nie sprzyjają skakaniu po nierównościach.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...