Mam w rowerze crossowym korbę 44/32/22, kasetę 11-30 (8rz) i na szosie prawie cały czas jadę na dużym blacie. Na środek zrzucam gdy zaczynają się podjazdy albo do ruszania z miejsca. Najmniejsza 22 z przydawała mi się jednak w Bieszczadach nawet na szosowych podjazdach (zwłaszcza pod koniec dnia).
Przeskok o 12 zębów (blat-środek) jest już dość mocno odczuwalny, zwłaszcza w terenie, a co dopiero o 16 zębów (44/28). Dlatego też uważam, że dla niewytrenowanej kobiety napęd 3x będzie lepszy i jazda będzie głównie na środkowej zębatce 36z.
Posiadanie dużej zębatki 48 z w rowerze crossowym wcale nie jest pozbawione sensu. Wystarczy do takiego roweru założyć gładkie opony 28 mm i wtedy naprawdę ją docenimy.
Mi trójtarcz w niczym nie przeszkadza, jest bardziej uniwersalny, zmiany biegów z przodu są płynniejsze (i przez to chętniej się to robi). No i nie potrzeba wtedy aż tak wielkiej kasety. Gdybym mieszkał w Alpach to nawet w szosówce chyba bym taki wolał niż jakiś kompakt.
Ja w ogóle lubię zmieniać biegi. To kwintesencja przyjemności z jazdy, czy na rowerze czy w samochodzie. Automaty może są i wygodne, obecne są też pewnie szybsze niż nawet dobry kierowca, ale są strasznie nudne. Ja chcę być aktywny za kierownicą i mieć kontrolę nad wszystkim. W obecnym samochodzie nawet ABS-u nie mam i wcale za nim nie tęsknię. Nie mówiąc już o ESP czy ASR.
Mam w rodzinie fanatyka nowoczesnych technologii, trochę sprowadza z Ameryki różnych wynalazków i nieraz miałem okazję się przejechać hybrydą czy elektrykiem. I szczerze mówiąc to chyba wolałbym już jeździć Dacią z silnikiem od kosiarki i przynajmniej mieć namiastkę wrażeń motoryzacyjnych, chociaż tych akustycznych (ten 1.0 SCE całkiem fajnie brzmi powyżej 4000 obr/min) niż nie mieć ich wcale w samochodzie bez silnika spalinowego. Tak, elektryki to dopiero nuda i lenistwo. Ale KrisK pewnie by pokochał.