Dzisiaj (właściwie w niedzielę) wybrałem się do Nielisza przez Gorzków i Rudnik, a powrót przez Stary Zamość. Miałem jechać szosą z prostą kierownicą, ale coś mi powietrze z tyłu trochę zeszło (dętka TPU zaklejona łatką samoprzylepną, która chyba zaczęła się odklejać, choć przez dwa tygodnie trzymała), więc nie chciało mi się już z tym grzebać i wziąłem Madani. Na szosie tak zmodyfikowany góral (kierownica prosta z rogami, kaseta 11-30 zamiast 12-32, lekkie koła, opony o małych oporach i dętki TPU) jest naprawdę szybki. Silnie wiało i chwilami prędkość na prostej z wiatrem dochodziła do 50 km/h. Pod wiatr oczywiście mordęga, ale ja wtedy flaków z siebie nie wypruwam, wolę cisnąć na full z wiatrem. Całą trasę 69,5 km pokonałem ze średnią 25,5 km/h, co jak na moją kategorię wiekową 50+ mnie zadowala. Na szosówce (nawet takiej z baranem) nie zrobiłbym tego obecnie wiele szybciej, może ze 28 -29 km/h.
Uprzedzam pytania - amortyzator wciąż stary, na razie mi się nie chce. Zamontowałem tylko koszyk na bidon (M-Wave z tworzywa sztucznego, 28 g) i tymczasowo dodatkową sakiewkę w ramę (o dziwo, nie zahaczam nogami - zwykle wolę montować z przody ramy, no ale tu mocno obniżona rura górna, więc sakwa jest niżej).
Było ryzyko deszczu, więc i tylny błotnik zapiąłem. Całkiem stabilnie się trzyma i jest długi. Ale ostatecznie nie padało i skuteczności w deszczu nie sprawdziłem, ale jest długi i szeroki, więc raczej plecy i tyłek powinny być suche.