Aż raz w życiu tamtędy jechałem to skomentuję. Po pierwsze nie wąska jezdnia tylko normalna, dwupasmowa jakich w tym kraju pewnie 90%. Po drugie nie droga dla rowerów tylko ciąg pieszo-rowerowy i to częściowo z kostki. Podsumowując - sam jechałbym jezdnią, czuję się bezpieczniej niż pomiędzy pieszymi, hulajnogami czy ludźmi jadącymi 10-15kmh.
A co do tematu to zdjęcie obrazuje moją "niepokorną" przerzutkę po spotkaniu z kołem jakiegoś małolata. Gdybym regularnie jeździł w grupie to chyba centrumrowerowe dałoby mi złotą kartę klienta, zawsze coś.
W związku z tym wprowadzam następujące zasady:
1. Jeżdżę wyłącznie solo, dotyczy również (a może przede wszystkim bo przez nią też wypadłem w tym roku na dwa tygodnie) mojej życiowej partnerki - czy tam nazywając rzeczy po imieniu konkubiny
2. Wyjątkiem od pkt. 1 może być wyłącznie jazda z kimś znajomym, 10 m od siebie, ja zawsze jadę drugi
3. Jak ktoś mi siądzie na kole podczas jazdy to bezapelacyjnie urywam, choćby był to nawet Armstrong