Jakiś czas temu miałem zdarzenie drogowe: kobieta weszła nagle na pasy i ją potrąciłem rowerem, wstała i sobie poszła zanim sam zdążyłem wstać. Za parę dni przyszła do mnie córka tej kobiety, że jej mama ma coś złamane i będzie potrzebne odszkodowanie. Za 2 miesiące skontaktowała się ze mną prawniczka tej kobiety, że ma propozycję ugody za 40000 zł albo sprawe skierują do sądu. Posiadam oc w życiu prywatnym, ale wziąłem sobie sam prawnika, żeby mnie nikt nie naciągnął na nkepotrzebne koszty. Mój prawnik najpierw wynegocjował obniżkę ugody do 18000zł, a później podał nr polisy OC, żeby sobie to załatwiały z ubezpieczycielem. Ubezpieczyciel zaproponował odszkodowanie w wysokości 6000 zł, a teraz znowu ta prawniczka się kontaktuje: czy jestem skłonny dopłacić 12000 zł do tego odszkodowania, żeby zakończyć sprawę polubownie. Mam pytanie czy mogą się domagać ode mnie jeszcze dopłaty do odszkodowania skoro żadne dodatkowe szkody nie wyniknęły od czasu zgłoszenia szkody do ubezpieczyciela? Straszą sądem, polisa jest na kwotę 50000 zł, więc przewyższa ich żądania.