A takie tam podparte obserwacją i dwoma godzinami przy warsztatowym biurku, które skończyły się znacznym zwiększeniem napięcia wstępnego sprężyn i poważną myślą nad zrobieniem jakiejś redukcji, która trzymałaby ogniwo (pewnie po prostu nałożę oringi na ogniwa). Niestety, ale stockowo zdecydowanie zbyt często latarka zmienia tryby czy przechodzi w tryb oszczędzania energii mimo że ogniwo nadal jest naładowane.
Wbrew temu co lansują wyznawcy Convoyów, ta latarka nadal pozostaje "chińczykiem" marnie nadającym się na terenowy rower bez przeróbek. Bo na szosę nie nadaje się zupełnie, z racji samego bycia latarką. Albo oślepia, albo nie oświetla dalszego pobocza, albo wymaga tworzenia "dzid" jak w pewnym temacie na Światełkach.
Trzeba tu dodać, że z pewnością jest najlepszą cenowo opcją w kwestii mocnego światełka, które nie rozpadnie się samo z siebie. Jednak trudniejszych warunkach (mocna tarka na szutrze, dobicie w terenie, etc.) niestety niedomaga. Brakuje niewiele, bo albo drobnych przeróbek od strony elektroniki (wielopunkt w pomiarze napięcia, wyprowadzenie zmiany trybów na osobne wejście w uC), albo właśnie przeróbki od strony mechaniki. Do jeżdżenia w terenie trzeba przerobić albo kupić coś bardziej "pancernego" czy podobnej ceny bocialarkę lub inną przeróbkę Convoya, która z oryginałem ma tyle wspólnego co monstrum po przekładce 2.0 z fabrycznym maluchem.
PS: W kwestii "co jest najważniejsze" w aparacie rejestrującym latarki mogę was pogodzić: wszystkie te parametry są bardzo ważne. Zarówno czułość jak i rozpiętość muszą być wystarczające, inaczej albo nie zobaczy się nic, albo jedynie małą plamkę tam gdzie są dopasowane parametry. Gdy oba są już w co najmniej tym minimalnym "dobrym" zakresie to dalszy wzrost daje stosunkowo niewielkie różnice. Przy czym rzeczywiście, przy robieniu trzydziestu czy więcej ujęć na sekundę bez dobrego zbierania światła nie ma co podchodzić, ale nadal słaba rozpiętość rozwali każde ujęcie.