Cześć
Parę dni pojeździłem, trochę się rozjeździłem i doszedłem do wniosku, że dojrzałem do konkretniejszych podjazdów na Krecie.
Na pierwszy rzut poszedł Wąwóz Theriso. Z jednej strony to "tylko" kolejne malownicze miejsce na mapie Krety, ale z drugiej strony, w dużym stopniu wyjątkowe, gdyż przez cały wąwóz mamy asfalt i to niedawno wyremontowany, tak więc cykliści wszelakich odmian mogą go zwiedzić. Większość wąwozu jest zacieniona więc można powiedzieć, że idealnie się nadaje na pierwszy "wspin" w upałach. Droga jest wąska i kręta, nie ma parkingów samochodowych po drodze, więc turystyczny ruch aut jest znikomy a ci którzy tu przejeżdżają to w większości jadą ze zdwojoną "starannością". Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że jest to jedno z tych miejsc gdzie rower staje się najlepszym środkiem transportu - samochodem trudno się tu zatrzymać (ewentualnie skuter może być jakąś konkurencją no ale nie daje tej frajdy )
Jadąc przez wąwóz, warto mieć oczy szeroko otwarte – nie tylko na widoki. Przy odrobinie szczęścia można tu zobaczyć kozice kri-kri - symbol Krety, które nic sobie nie robią z praw grawitacji, wspinając się po pionowych skałach. Nad głową mogą przelecieć sokoły albo myszołowy, a na poboczu... cóż, w szczycie sezonu turystycznego na pewno nie znajdziecie tłumów. To jeden z tych plusów Krety - jak się trochę wysilić, to można znaleźć niemal puste drogi i mieć krajobrazy tylko dla siebie.
Jednak największą wisienką na torcie (jeżeli tak mogę powiedzieć) podjazdów zachodniej Krety jest Petras Seli. Z północnego wybrzeża to jest "tylko" ponad 30 km od 0 mnpm do 865 mnpm - i szczerze mówiąc, gdyby nie fakt, że to moje trzecie podejście do tej wspinaczki to chyba bym sobie odpuścił ale ... no po prostu są takie miejsca, obok których nie da rady przejść obojętnie i dla mnie to "niedojechane" Petras Seli było przez kilka lat jak drzazga... (zresztą mam nadzieję, że dobrze to oddałem w filmie).
Zachęcony powyższą "zdobyczą" wybrałem się na jeszcze jedną wspinaczkę, powyżej 1000 mnpm - i udało się dotrzeć dość wysoko (do rejonu Omalos Plateau) ale ... no to już nie była jazda tylko festiwal wypychu i spacerowanie z rowerem - a na domiar złego GoPro zaczęło się potwornie wieszać w upale - więc może to była jakaś sugestia, żeby nie przesadzać z wysokością na raz
Reasumując po Krecie jeździ się bardzo fajnie, Kreta może i nie ma dedykowanej infrastruktury rowerowej, ale jazda tutaj to czysta przyjemność. Kierowcy są (w porównaniu z wieloma innymi krajami) wyrozumiali, boczne drogi puste, a nagrodą za każdy wysiłek są widoki "za każdym zakrętem" ale z drugiej też strony chyba mam dość Krety na jakiś dłuższy czas