Wracając do psów. Co do smyczy w lesie, to mam mieszane uczucia. Czasem ludzie puszczają psy luzem, a widząc rowerzystę potrafią takiego psa przytrzymać i poczekać, aż przejadę. Psa biegającego luzem łatwiej też ominąć, niż takiego na kilkumetrowej smyczy. Raz widziałem Panią z psem na DDR. I na widok rowerzysty zaczęła tą smycz zwijać. Wyglądało to jakby wciągała kotwicę na kuter. Rowerzysta po prostu ominął ją chodnikiem obok. Pani dalej szła DDR. Sam raz wjechał bym w smycz. Właściciel gadał przez telefon przy jednej krawędzi, a pies siedział w krzakach. Smycz zauważyłem w ostatniej chwili. Nie licząc kundli pilnujących wiejskich posesji, które zwyczajnie lubią gonić rowerzystów nie mam z psami złych doświadczeń. Rozumiem jednak ludzi, którzy na widok psa puszczonego luzem czują dyskomfort. Gdybym jednak miał psa, to z wielu względów nie puszczał bym go w lesie luzem. Dla dobra psa głównie. Bo prócz rowerzystów w lesie można spotkać np. inne psy puszczone luzem. Albo dziki, które jakiś idiota puścił luzem. Podsumowując. zacznijmy się wzajemnie szanować, to będzie lepiej. Kiedyś.