malowanie roweru, wraca jak bumerang i nigdy nie mam czasu żeby śie za o zabrać. Więc podbijam temat. Mam ramkę malowaną proszkowa- super sprawa, dobry lakier, tak dobry, że miałam problem wepchnąć sztuce (dłuuuga hisotira, ktoś przed malowaniem wyjął moje misterne zabezpieczenia muf i rur- nie pytajnie, zalakierowana nawet zapieczona miska z suportu, którą obiecali mi wybić przed lakierowanie). Ale lakier- bajka, pierwsza klasa, nie oszczedzam roweru, troche może i go nie szanuje, nie ma ani rysy!
Mam drugi rower, stary turystyczny, niemieckiej produkcji. Rama aluminiowa, kolor bordowy. Leży w stanie permamentnego rozkładu bo czeka na to, aż go oporządze i doprowadze do ładu Nota bene to mój pierwszy rower, dzieki któemu na nowo zakochałam się w dwóch kółkach i chciałabym go przemalować. Może na własną rękę dla zabicia czasu i znalezienia sobie zajęcia.
Stary lakier tylko matuje, jak ktoś już wcześniej pisał- to dobra baza, zwłąszcza jeśli nie ma wgniot czy głębokich rys, nowy lakier powinien się dobrze na nim trzymać. Ktoś tu walczył zwykłym spreyem do metalu? Myślałam nad jakąś zielenią. Ewenualnie czarnym szatanem. Złoto o którym pisze poniżej w spreyu wyjdzie jak blask PRL- tego nie chce- rower jest niemiecki, ale jak baba z bazaru nie musi wyglądać.
Co do powłok lakierniczych, znacie na Ślaśku (Zabrze-Gliwice-Bytom, ew. Kato) jakiś punkt, który namieszałby mi Cashmere Beige Porschaka (blacharą jestem rowerową bardziej niż samochodową, ale nowe Porsche w tym kolorze to jakaś bajka!)?
Podsumowując: w miarę sensowny lakier z marketu typu obi casto, leroy to...?
Dobry punkt sprzedaży lakierów samochodowych, który wyczaruje mi Cashmere Beige?
Będę wdzięczna za odpowiedzi.