Dętka, pompka, dwa śrubokręty, imbusy, power bank, kombinerki - to wszytsko co mam w rowerze na stałe. A to sporo, żeby to gdzieś poupychć. Jak jadę na wycieczkę powyżej 50km, to zabieram jeszcze do sakwy łańcuch+spinki i spinacz/rozpinacz (jest jakaś specjalistyczna nazwa tego narzędzia?), w razie awarii szybka zmiana, a nie naprawa. Z tym że ja do njabliższej granicy miasta mam ponad 40 km, więc zawsze jakoś moge wrócić :). Odpinam koła, taksówka lub metro (jak jest w pobliżu) i jakoś do domu dotrę. To teoretyczny plan awaryjnej ewakuacji, na szczęście jeszcze nie przetestowany w praktyce.